Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2014, 04:21   #46
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
18nasty Mirtula - południe




Gdy tylko pojawili się ponownie niedaleko teleportu do Dolin, na Rovana już czekał posłaniec. Tak samo jak ktoś z jego osobistej gwardii, mogłoby się zdawać że potężny mag na swoich włościach jej nie potrzebuje, ale Nath bardzo szybko weryfikowała te poglądy. Dwa jastrzębie poderwały się do lotu z ramion przyjaciół na krótkie rozprostowanie skrzydeł, jednak jeszcze przed murami miasta opadły ponownie na swoje miejsca. Niechętnie, ale były już zbyt bystre, by same nie poznać się na niebezpieczeństwie. Przynajmniej Chirokki, zaś Ferro poszedł w ślady kompana.


Było blisko południa, kiedy Kokomo zobaczyła się w końcu z Retanem a ciało Almatei zostało przeniesione do katakumb w klifie. Dopiero po tym zapoznał się w pełni z wydarzeniami tego ranka. Sembijski kupiec po raz drugi ważył się naruszyć tutejsze prawa, a na dodatek obrazić i podnieść rękę na jego małżonkę. Siedział niedaleko Tabithy rozważając dalsze opcje.
- Oczywiście dla kupca śmierć. Solidnie, pokazowo, może zjedzenie żywcem przez mrówki, ale dopiero po pełnym przesłuchaniu, to wszystko mi śmierdzi prowokacją, to już drugi w krótkim czasie. Wozy i całą zawartość będzie trzeba dokładnie sprawdzić po zarekwirowaniu. Cła dla Sembijczyków zostaną podwojone, walutę sembijską trzeba będzie deklarować, tak samo jak Thayską, pod groźbą konfiskaty przy czym heraldowie mają ogłaszać że waluta Thay z rozkazu hrabiego Brodatego, Sembijska z naszego. Mieszkańcy dostaną ofertę wymiany jeden do jednego. Jeśli rodzina będzie chciała odzyskać to co zostanie z ciała kupca, będą musieli wpłacić pięćdziesiąt tysięcy sztuk złota w walucie Halruaa, ciało po ekgzekucji zostanie spalone i zdezintegrowane. W końcu to ichni szlachcice ostatnio sobie poczynali, więc należy wnioskować że cały naród jest podobny do swoich przywódców, więc jeśli kolejny szlachcic z Sembii dopuści się na tych ziemiach poważnego przestępstwa, wprowadzone zostanie prawo składu a cła dla nich będą czterokrotnie wyższe niż dla reszty. Zaś ich waluta zostanie całkowicie zdelegalizowana. Skoro nie umieją uszanować praw jak cywilizowani ludzie, może jako niewolnicy złotej monety się nieco zreflektują. Tego kupca przetrzymamy najpierw w lochu kilka dni, coś mi się zdaje że nieco więcej niż to dla niego zdrowe. Te papiery przewozowe wydają się lekko nieadekwatne dla głowy rodu kupieckiego na wyprawę aż tutaj. - Podsumował sucho margrabia. - Co do wykupu ciała, to opcja tylko i wyłącznie jeśli rodzina będzie się o nie dopytywać.
- Coś poza tym? Można ich solidnie przycisnąć, dużego pola do manewru nie mają. - Wtrąciła swoją opinię Tabitha.
- Można, ale chcę żeby sobie sami pętlę na szyję założyli. Jedna piąta wartości Jest inna kwestia, którą chciałbym z tobą poruszyć. Potrzebujesz kogoś, kto ci będzie pomagał w prowadzeniu ksiąg i zarządzaniu, kiedy maluch będzie rósł i zaraz po tym jak się urodzi. Musimy wspólnie poszukać odpowiedniego kandydata. Wątpię by znalazł się ktoś równie wprawny jak ty, ale pomocy i tak potrzebujesz. Trochę nas wystawili, zamiast jednego szeryfostwa, teraz mamy trzy i jedno, które ma dopiero powstać, dwie trzecie ludności hrabstwa mieszka u nas. Przyznam się że nigdy się na to nie pisałem, ale zostawienie wszystiego samemu sobie obecnie chyba nie jest już opcją. - Uśmiechnął się do wezyrki i pogładził Chirrokiego po głowie, na co ten zaskrzeczał, zgadzając się ze słowami swojego czarodzieja.
- Na pewno przyda się ktoś do pomocy. - Tabitha uśmiechnęła się odpowiadając i głaszcząc brzuch. - Im szybciej tym lepiej, nie wątpię że znasz jeszcze kogoś zaufanego, ale trzeba go jeszcze wprowadzić w codzienność Marchii. Jest tego trochę. - Dodała po krótkim namyśle.




18nasty Mirtula, wieczór


Odkrycie Pentora było niczym wsadzenie kija w mrowisko. Znalezienie kolejnego węzła było bardzo interesujące, przez chociażby samo położenie, ale obecność orków była tu najważniejsza. Całkiem sporego plemienia na dobrą sprawę. By przedyskutować tą kwestię, zebrali się wszyscy mający coś sensownego do powiedzenia w tej sprawie. Poza zwyczajową czwórką, również wszystkie niebianki towarzyszące Ronii, Alan, oraz kilku ważniejszych zbrojnych z Gwardii. Padało mnóstwo różnych propozycji, mniej lub bardziej realnych, ale udało im się dopracować jeden sensowny, nie wymagający zaangażowania olbrzymich sił. Mieszanka szoku i przerażenia, która miała zdziałać więcej, niż masowe wymordowanie wszystkich orków dziesiątkami czarów.






19nasty Mirtula, przed śniadaniem


Rowan był całkiem dobudzony, kiedy Mame przyleciała wraz ze swoimi maluchami. Najpierw ułożyła je w koszu, który został już przygotowany zgodnie ze wskazaniami. Dopiero później zdała relację z wieczornego spotkania w pustym mieszkaniu. Rozkazy Rovana były proste, obserwować, wyposażyć patrole w okolicy w sieci, składowane w rozsądnej odległości, sprowadzić usypiającą truciznę drowów, tak żeby ewentualnych delikwentów uśpić, zanim ci będą w stanie uciec, lub użyć trucizny na sobie. Do tego, mieli dostać jedną dawkę pyłu antymagii, by uniemożliwić ewentualną ucieczkę desperacką próbą teleportacji. Ten jednak musiał dopiero sprokurować, więc musiał poczekać przynajmniej kilka dni z tym dodatkowym zabezpieczeniem.




W porze obiadowej, kiedy margrabia wyściubił nos z pracowni, zebrał przy okazji nieco nowinek i wieści. Dziewczynki były zajęte u druidki, musiał przyznać, że były one wyjątkowe. Miał nadzieję że będą miały pozytywny skutek. Tuż po obiedzie spotkał się dwoma hrabiami w sali tronowej. Urwo Meng oraz Otaku mieli żywotne interesy, jeden chciał przekazać swoje ziemie i władze komuś rozsądnemu, drugi był gotów podpisać się pod umowami handlowymi, byle Rovan uczył bezpośrednio jego syna. Zasiedli więc do wstępnych rozmów, póki co jedynie przerzucając się propozycjami. Rovan nie miał zamiaru nikomu mówić, że najłatwiej byłoby mu, gdyby Taranaki poślubił córkę Urwo, nie znał go jednak jeszcze na tyle, by choćby spekulować czy takie rozwiązanie wchodziło w grę. Jednak lepsze poznanie, mogło zostawiać otwartą furtkę.


20 Mirtula




- Mieszkańcy Złotej Kiści, Marchii Winnego Przedgórza, Halruaańczycy. Niektórzy z nas mieszkali tu od wieków, inni przybyli całkiem niedawno. Jednak wszyscy razem tworzymy to miejsce, nasza różnorodność, to po części nasza siła, dzięki niej, jesteśmy w stanie podołać wielu wyzwaniom i niebezpieczeństwom. Dzisiaj czeka nas kolejne z nich, niejako podwójne. Musimy stawić czoło niebezpieczeństwom, które mogły powstać korzystając z tego, że część Nath nie jest zabezpieczona tak jak należy. Brakuje tam odważnych ludzi, jacy znaleźli się tutaj, którzy mogliby w tym pomóc. Tak więc to na nasze barki spada ta podwójna odpowiedzialność, ochrona naszych własnych rodzin, nie dopuszczenie, by coś zagrażało naszym ziomkom a co więcej, rozwój, zarówno gospodarczy, jak i zagospodarowanie ziem, które leżą pośród Ścian, ale nie zawsze czuły że są częścią Halruaa . - Gdy skończył mówić, przekazał pałeczkę Pentorowi i Ronii, którzy poprowadzili resztę ceremonii, błogosławiąc wojska, mające wyruszyć na zwiad, a mogące napotkać na swej drodze nekromantę, jeśli wizje nie myliły Rovana, te zaś bywały bardzo zwodnicze.


Przez bramę ruszyły setki zbrojnych, zarówno zbrojnych Rovana, nomadów z plemienia Lwów, amazonki pod rozkazami Ronii, a nawet słonie. Dwa ze statków, które przybyły niedawno, a zostały oddelegowane do zwiadu, z oczywistych względów nie przeszły przez bramę. Zamiast tego, majestatycznie przeleciały nad murami. Wszystko to w otoczeniu tysięcy rozwrzeszczanych ptaków. Dla samego Rovana, takie oficjalne pożegnania były niepotrzebne, ale wiedział że dla niektórych to naprawdę wielki dzień. Wyjeżdżali zmierzyć się z niebezpieczeństwem, nie wiedząc czy w ogóle powrócą, zaś cała wyprawa niosła ze sobą możliwości wielu zmian. Druga, o wiele mniejsza wyprawa, złożona głównie z treserek, ruszyła na poszukiwanie stada słoni do wyszkolenia dla hrabiego.






Tłumy przybyły nie tylko z powodu wymarszu i pożegnań z wyprawą, czy po to by podziwiać latające statki. Tego dnia miał również nastąpić nabór do akademii wojskowej. Tak więc z całej Marchii stawiły dzieci w odpowiednim wieku, tak jak miały obowiązek. Pojawiły się również dzieci z poza Winnego Przedgórza, przybyły również z Impiltur, gdzie w placówce handlowej jeden z heroldów zostawił ogłoszenie. Łącznie przeszło siedemset dzieci zostało przyjętych do akademii w różnych rocznikach. Część z nich od razu do najstarszego, który za rok miałby ją ukończyć. To z kolei zmuszało do przemyślenia kwestii co zrobić z tymi, którzy szkolenie ukończą i zaprojektowania odpowiednich sypialni. Rovan dopisał sobie to do listy rzeczy do przygotowania na najbliższy czas.






21 Mirtula, wieczór


Atak na treserkę i jego konsekwencje, pogłębiły bruzdy zmęczenia na kamiennej twarzy Rovana. Zza oficjalnej maski spoglądał na stojących przed nim dwóch zakutych młodzianów. Prowodyr miał już swoją wyznaczoną karę, którą zapewne z chęcią zamieniłby na śmierć. Dzięki bezpośredniej interwencji Matki Magii był do pewnego stopnia w kropce. Karą za zabójstwo naznaczonego Faerzes była śmierć, jednak dziecko żyło, na dodatek jedynie pomagali Evanowi.
- Wasza głupota, chęć zabawy kosztem innych, nie patrząc na ich krzywdę oraz uprzedzenia, doprowadziły do największego możliwego nieszczęścia. Dziś wieczorem przed kratami waszych cel zostaną ustawione lustra, wykorzystajcie je dobrze i zapamiętajcie sobie dokładnie jak wyglądacie, ponieważ przez najbliższe trzy lata, zaczynając od jutra, będziecie wyglądać jak półorki. W czasie wolnym od pracy, będziecie pomagać w szkole treserek i uczyć się szacunku do życia i innych. Za trzy lata, jeśli uznane zostanie że poczyniliście wystarczające faktyczne postępy i się poprawiliście, zostanie wam przywrócony wasz obecny wygląd. Jeśli zaś nie, zostaniecie zamienieni w świnie. Do lochu z nimi. - Gdy zabrano mężczyzn, zdjął maskę i rozejrzał się po opustoszałej sali audiencyjnej. Poza golemami i jego przyboczną strażą nie było tu nikogo. Rozmasował skronie i ruszył do bawialni, czekało go złożenie gratulacji dziewczynkom.






W bawialni czekał mały tłumek, nic dziwnego, zebrała się tu całkiem spora część dworu, który powstał całkiem niedawno. Większa jego część była na usługach Ronii i niejako całej czeredy dzieci, które należały do rodziny. Bern Garare, syn Olafa, został przyjęty jako kandydat na rycerza, tak samo jak Karina Żwawe Oko, która na przekór ojcu wolała obracać mieczem, niż zgłębiać tajemnice magii, oboje mieli wkrótce obchodzić siedemnaste urodziny. Naomi i Fareng, bliźniaki jednego z magów, którzy dołączyli do gildii. Reszta stanowiła pstry przekrój w wieku od trzech do dwunastu lat, różnego pochodzenia, w większości jednak wybrani przez Ronię. Gerda i Evii również były wśród nich, jako towarzyszki Anabel i Izoldy. Mimo że na początku miesiąca solidnie narozrabiały. Mimo to, pogratulował całej czwórce poradzenia sobie ze zdarzeniem.






22 Mirtula, ranek




Jazodrzew zasadzony przez druidkę był wspaniały, jak wszystkie okazy tych drzew. Tu na dodatek mógł wspierać swoją naturalną moc za pomocą Faerzes, zastanawiał się jaki wpływ będzie to miało na roślinę, zarówno tutaj jak i w kiści. Zaduma jednak trwała tylko chwilę, lekko zakręciło mu się w głowie od górskiego powietrza. Miał plan, ale przeczuwał pewne komplikacje. Póki co jednak dał znak.


Oddziały zaczęły przechodzić przez drzewo wraz z kilkoma magami, którzy mieli towarzyszyć całej wyprawie. Główny trzon stanowiły oddziały prochowe, które miały za zadanie przerazić orki, do tego nieco konnicy i pieszych, do pomocy w zabezpieczaniu doliny. Na każdy oddział rzucono zaklęcie piórko spadania, tak, że po kolei zeskakiwali z półki skalnej, lądując na dole bez szwanku. Zaraz za każdym szeregiem gnomów, powstawała iluzja kolejnego oddziału, wizualnie podwajając ilość wojowników. Jednak nie gnomy i huki wystrzałów muszkietów miały stanowić najważniejszą broń w tym starciu.


Nad doliną rozległy się ryki a w powietrzu zalśniły łuski smoków. Nie wszystko było tu iluzją. Przynajmniej jeden ze smoków był prawdziwy, reszta była niebianami z oddziałów Ronii, okrytymi iluzją. Wyglądały jak potężne bestie, zaś trzymane w dłoniach różdżki płonących dłoni i ognistego podmuchu, dopełniały całości. Całości porannego krajobrazu dla orków dopełniały dwa półsmocze słonie. Kiedy muszkiety zaczęły strzelać w kierunku obozowiska orków i zasłaniać wszystko dymem, wyglądało to jak frontalne uderzenie potężnej armii, będącej jedynie wsparciem dla kohorty smoków. Reakcja była przewidywalna, mimo że szeregi wojowników Złotej Kiści, zaczynały się miejscami chwiać a niektórzy nawet padali nieprzytomni. Nawet w ostatnich szeregach mimo braku bezpośredniego kontaktu z przeciwnikiem.


Nie tak długo później, oddziały kiści zaczęły przeczesywać dolinę, szukając tych, którzy nie uciekli, lub chcieli dalej walczyć, mimo bezsensu takiego działania. Rovan cieszył się że najbrutalniejsze zaklęcia jakie przygotował, na wypadek niepowodzenia taktyki, zostały w jego repertuarze. Kwasowe chmury i im podobne faktycznie mogłyby zostawić dolinę niepotrzebnie pełną kości. Zamiast tego, dzięki lirom i bardom, zaczynała powstawać tama, która po zapełnieniu powstałego zbiornika, mogła stanowić dodatkową ochronę, zaś w wypadku ataku z dolin, lub wyjścia drowów z jaskiń, zostać wysadzona, doprowadzając do zalania nadchodzącego przeciwnika, lub rzeczonych jaskiń.




22 Mirtula, Twierdza Victoria


W czasie kiedy trwała ofensywa na Ścianie Wschodniej, w twierdzy Victoria trwały magiczne prace budowlane dzięki reszcie lir. Bardowie skoncentrowali się na budynkach mieszkalnych i szkole, mającej dopełniać pośpiesznie stworzoną przez samozwańca budowlę. Obecnie była dzielona przez nomadów i Halruaańczyków, którzy zostali przeniesieni ze względu na zagrożenie najazdami orków. Nie wszystkie zmiany im się podobały, ale wieści dotyczące doliny i orków, które miały ich wkrótce dojść, mogły nieco poprawić ich morale. Póki co jednak, trwała przebudowa i budowa, tak by można było wykorzystać to miejsce, jako coś więcej niż jedynie stadninę koni i siedziby rolników czy czeladników.






23 Mirtula


Prace budowlane trwały nie tylko w Dolinach, gdzie wykańczana właśnie była placówka handlowa. Na rzece w samej Marchii również wrzało, śluzy, które od dawna nie były naprawiane ani modernizowane, przeżywały drugą młodość. Trzy najważniejsze punkty były właśnie naprawiane, a tuż przy nich powstawały punkty poboru cła. Po jednym w każdym szeryfostwie. Do Marchii wkrótce mieli dotrzeć również odpowiedni kandydaci na celników, tak przynajmniej wynikało z listu, jaki Rovan otrzymał od Seriui. Miał kilka odpowiednich osób na miejscu, ale potrzebował ich o wiele więcej, by upewnić się, że podatki i cła spływają w odpowiedniej kwocie do skarbca.




25ty Mirtula


Pod wieczór w mieście pojawił się Pentor, przywożąc mieszane nowiny. Udało się znaleźć węzeł i miejsce pod przyszłe miasto. Jednak dwa dni drogi od miasta wyprawa natrafiła na ogromne cmentarzysko, które wyglądało jak efekty przejścia armii nekromanty.


Tysiące szkieletów zwierząt, od małych stworzeń, po gepardy i antylopy, a miejscami nawet większe stworzenia. Niczym całe cmentarzysko przeniesione z miejsca na miejsce, lub szkielety zebrane z całej równiny.
- Ciężko określić w jakim kierunku ruszył nekromanta, czy ma obecnie ze sobą armię, czy też tworzy ją na miejscu. Za to węzeł leży na wyspie, na rzece. Całkiem sporej, oblewanej przez rzekę niejako z dwóch stron. Na lekkim wyniesieniu, zresztą musisz sam zobaczyć. - Powiedział Pentor rzucając się na fotel. - Na chwilę obecną problemów jeszcze nie spotkaliśmy. - Kontynuował kapłan.
- Dobrze, zobaczymy jak dokładnie uda się zagospodarować to miejsce. - Odparł margrabia.






Niedużo później, obaj zabezpieczali węzeł na nowych terenach. Nie miały one jeszcze nazwy jako takiej. Jednak miejsce zdawało się najlepsze pod budowę twierdzy jak i miasta, na dodatek pozwalało na doskonałą kontrolę rzeki, która w Halruaa była najlepszym środkiem transportu towarów. Zaraz po zamknięciu węzła, Rovan dosiadł magicznego wierzchowca, by przyjrzeć się okolicy z powietrza. Miał prowizoryczne plany twierdzy na nowe tereny, ale tu potrzeba było czegoś bardziej dopasowanego.






28my Mirtula


Kapitan Marten najwyraźniej jednak zbytnio ufał w swój statek i jego wyposażenie, ani myślał zawracać. Płynął dalej ignorując nawoływania Kitsune. Najwyraźniej wieści co się dzieje z piratami lub rzecznymi przestępcami na terenach Marchii. Widząc brak efektów, Kutsune odfrunęła, zostawiając Martena w złudnym przekonaniu, że mu się upiekło.


Czasu było dość, by przygotować komitet powitalny na rzece. Łańcuch został podniesiony, balisty i katapulty przygotowane po obu stronach rzeki. Nawet obie składane łodzie, dzieła ręki Rovana, z których rzadko korzystano poza Złotą Kiścią, kołysały się swobodnie na rzece, na każdą załadowano wcześniej po baliście z obsługą. W spotkaniu z tymi argumentami już nie miał zamiaru polemizować. Gdy tylko zameldowano mu kapitanowi o tym co na niego czeka, zawrócił w kierunku miasta. Co jakiś czas nad pokładem przelatywały jedynie cień, przypominając załodze że nie są sami, a każdy, kto spróbuje uciec na brzeg, może mieć jeszcze większe problemy.


29 Mirtula


Po śniadaniu, jak każdego dziewiątego dnia dziesięciodnia, dziewczynki stawiły się u druidki. Biorąc pod uwagę ochronę wraz z dziewczynkami, znów zrobiła się z tego mała procesja. Ellestrea była jednak na to jak najbardziej gotowa.


W tym czasie z kolei Rovan pracował w podziemiach gildii. Magiczne właściwości laboratorium były mu bardzo na rękę. Kilku zaufanych magów, zaczynało już nawet pracę wraz z nim. Na razie bardziej polegała na zapoznaniu się z samymi pracowniami, badaniami nowych członków, uzupełnianiem biblioteki i tym podobnymi sprawami. Mimo to, wkrótce wszytko miało ruszyć pełną parą. Zwłaszcza że szkolenie magiczne dla wojowników Wiatru Południa, przebiegało pomyślnie, niektórzy byli w stanie opanować podstawy w stopniu zadowalającym, inni kończyli je powoli. Stajnie czekały na latające wierzchowce. Rovan cieszył się z całości, którą udało mu się stworzyć. Zawsze bardziej zależało mu na badaniach czy tworzeniu nowych rodzajów magii. Póki co jednak kończył przygotowywanie ksiąg zaklęć dla żony, córki i kilku, dla najlepszych uczniów akademii na najbliższe lata. Przez warsztat przeszło ostatnio sporo i był bardziej niż zadowolony z pracowni. Dowiodła zresztą swojej wartości, kiedy umagiczniał ostrza, czy tworzył różdżki potrzebne do ataku na dolinę. Kiedy już skończył z księgami, umieścił je w węźle, większość z nich miała poczekać zanim zostanie wykorzystana, więc mogły spokojnie wylądować w skarbcu na dłużej, pod okiem golemów i magicznych pułapek. Niedaleko skrzyni z przeklętymi przedmiotami.


Wyznaczył młodemu Otaku spotkanie tuż po obiedzie, siedział w gabinecie, przeglądając plany huty, które stworzył na polecenie Tabithy, kiedy wprowadzono Taranku. Margrabia nie zdjął soczewek, których ostatnio używał praktycznie bezustannie. Najwyraźniej za długo siedział ostatnimi czasy po nocach, lub wzrok psuł mu się od czegoś innego.
- Usiądź. - Mag wskazał chłopcu. - Nie najgorzej, mam nadzieję że faktycznie sam je robiłeś. Często lepiej się samemu namęczyć, lub nauczyć, żeby później być w stanie coś zrobić, a jeśli nie ma się czasu, to ocenić kompetencje osoby, której się to zleca. Spójrz tutaj. - Odwrócił plany w stronę młodzieńca. - Trzeba nanieść drobne poprawki, chociaż ogólnie projekt daje rade. Trzeba nieco zmienić budowę pieca, najlepiej na pozwalający kontrolować uzyskiwany stop. Różny będzie na potrzeby płatnerzy, a inny na kowalskie narzędzia, ale to na pewno wiesz. Tutaj można dodać odprowadzanie dla nadmiaru ciepła, tutaj... - Rovan rozgadał się solidnie, przerwał mu dopiero chrapliwy głos Chirrokiego. Przypominający o tym, że nie rozprostowywał jeszcze dzisiaj skrzydeł a i gościowi wypadałoby napoić. Mag dokończył mówić na temat opcji i dodatkowych możliwości związanych z hutą, w międzyczasie nalewając dwa kielichy wina. Jeden podsunął młodemu Otaku. - Idziemy, pora na przerobienie innego zagadnienia, nie mniej ważnego. - Poprowadził ich do portalu prowadzącego do Jeziorzan. Gdy pojawili się w twierdzy zarządzanej obecnie przez Liliel, skinął strażnikom i ruszył na jedną z wież - Dzisiaj zajmiemy się drogami i ich wpływem. Pozytywnym jak i negatywnym. Możesz na przykładzie porównania sieci drogowej Aelienthe, Starego Bagna oraz ziem twojego ojca. Możesz czysto hipotetyczną. Niemniej jednak, zamieścisz tam definicję drogi według siebie. Możesz wracać do Kiści, ja muszę się jeszcze rozmówić z Liliel. - Rozejrzał się z wieży, skąd rozciągał się dobry widok zarówno na drogę, jak i jezioro, od którego nazwę wzięła cała okolica. Zbierał się od jakiegoś czasu na zbadanie go, ale zawsze brakowało mu czasu. Postanowił zostawić to na kolejny ranek, kiedy wszyscy będą zajęci festynem i przygotowaniami do ceremonii.


Teraz jednak poczekał aż młodzieniec odejdzie a jastrząb spokojnie wróci na ramię swego właściciela. Mag zawarł małą umowę z chowańcem. Do czasu, kiedy przygotuje dla niego specjalne przedmioty, których mógłby sam użyć w przypadku napaści, Chirroki będzie się oddalać wyłącznie w bezpiecznych miejscach, w których pojawią się niespodziewanie. Gdy jastrząb spoczął na jego ramieniu, ruszył rozmówić się z Liliel na temat przekupnych wojskowych i urzędników. Miał przygotowany specjalnie na tą rozmowę czar ciszy, nie chciał żadnych wścibskich uszu, w torbie zaś czekała niewielka tablica i kreda, wystarczające, żeby nie zostawić żadnych śladów konwersacji.


30 Mirtula


Z samego rana Rovan zajął się zaklęciami wieszczenia. Najpierw jak zwykle odnoszące się do zagrożeń dla Aelienthe i Marchii, następnie takimi, jakie czekały na jego rodzinę. Na sam koniec spróbował wyłowić spiskowców i co kryje się w głębi jeziora w Starym Bagnie. Dopiero kiedy z tym skończył, ruszył dołączyć do festynu i przygotowań ceremonii. Należała mu się chwila przerwy od badań nad nowymi materiałami, zaklinania przedmiotów, ganiania za orkami, czy wydawaniem sądów.


Miasto jak i budynek, w którym mieli zamieszkać nowożeńcy były odświętnie przystrojone. W całym mieście panowała dobra atmosfera, w końcu wesela były pozytywnymi wydarzeniami, a co dopiero taka ich ilość na raz. Dzisiaj to nie oni byli w centrum uwagi, a ludzie, których niejako popchnęli ku sobie. Cała ceremonia prowadzona była przez Ronię i kilka innych kapłanek, zarówno niebianki przybyłe wcześniej, jak też te, które niedawno przyleciały na statku. Dzieci w wieku od pięciu do dziewięciu lat, rozrzucały płatki kwiatów przed procesją blisko osiemdziesięciu par. Prowadził Teodor Dźwięczna nuta, wraz z jedną z setniczek z Warkoczy, dalej Olaf z jego wybranką i cała feeria innych. Ceremonia przeciągała się do południa, mimo że przysięgi były składane jednocześnie. Rovan z Chirokki na ramieniu przyglądał się wszystkiemu z boku. Miał honorowe wygodne miejsce, by móc pogratulować nowożeńcom jako jeden z pierwszych, ale to wszystko, poza tym jedynie pilnował, żeby nikt nie zakłócał ceremonii, od czasu do czasu głaszcząc swego chowańca po łebku lub plecach.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 31-08-2014 o 15:45.
Plomiennoluski jest offline