Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2014, 10:18   #201
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Hymn i Requiem dla dzielnej drużyny!

EPILOG - MELIS SUNPRISM

Odklęta polana, najwyższe piętro Wieży.
Krótko po wschodzie słońca.


- Azaliż rozważyłeś konsekwencyję swojego postanowienia?
Słodkie i uwodzicielskie słowa wypowiedział lśniący od mocy przybysz, uśmiechnięta wesoło dziewczyna. Czy raczej jej duch, skrzący od magii i radości, tak dziwnej w obecnym stanie.


Było to tak nienaturalne w nienaturalności, że musiało być prawdziwe. Tyle że nie było.
- Rozważyłem, Osnakasie Azurhandzie. Odpowiedź nadal brzmi "Nie".
Transparentna, duchowa postać rozmyła się i scaliła ponownie, ukazując się tym razem jako krzepki starzec w szacie maga.


Melis Sunprism nie był zdziwiony ani zaskoczony. W ciągu ostatniego miesiąca Osnakas wielokrotnie - i nieraz podstępem - próbował nakłonić niedawno zmarłego mystryka do opuszczenia Przeklętej polany, teraz nazwaną "Odklętą Polaną" i udania się wraz z nim do domeny Pani Splotu, wraz z innymi duszami wyznawców. Ku jego rozpaczy, gdy spotkali się po raz pierwszy na Planie Letargu, gdzie dusze oczekiwały na wysłanników swoich patronackich bóstw, Melis stanowczo oznajmił, że chce jeszcze przez jakiś czas doglądać przyjaciół.
Od tamtej pory Osnakas Azurhand, Wysłannik Mystry i Przewodnik Dusz Czarodziejów kilkakrotnie już przybywał po niego, jednak za każdym razem Melis mówił "Jeszcze nie teraz".
- Nie? - Starzec uniósł brwi.
- Jeszcze nie teraz. Oni są... nie wiem jak to wyrazić. Nie po to ratowałem im życie, by teraz pozwolić im je zmarnować. Spójrz Osnakasie, w nich tkwi niewiarygodny potencjał, jednak bez właściwego przewodnictwa... - Mystryk spuścił wzrok, pamiętając zwłoki towarzyszy broni, którzy zginęli bynajmniej nie w walce z wilkołakami. - To też była moja wina. Starałem się rozstrzygnąć spór druidów, a nie dostrzegłem morderczyni...

Wspomnienie o Edgarze i Eiliff
Druid z ciekawością przyglądał się rozwojowi sytuacji. Jeżeli dziewczyna nie wróci, właściwe sama wskaże siebie jako winną.
-Chyba nie myśli Pan, że przez takiego aroganckiego chłystka przerwę misję? A może wtedy to on zająłby się leczeniem? Nigdy w życiu! - zielarka odkrzyknęła nawet nie odwracając się.
- Chłystek… - Edgar pokręcił głową. - To staje się żenujące. Przysięgaj, albo kończ z tym.


Duch starego maga tymczasem gapił się z niedowierzaniem na Zeda oddającego wysokoprocentowy mocz do donicy z niedawno zakwitłym Drakusem, bezcennym krzewem o mięsistych liściach i owocach pełnych soku, który w alchemicznych recepturach zastępował z powodzeniem smoczą krew.
- Tak, on też ma potencjał. Zdziwiłbyś się - Melis wspomniał swoje pierwsze spotkanie ze starcem-pijusem, i jego lekcję odnoszącą się do sądzenia po pozorach.

Wspomnienie o Zedzie

- A ty panie mnich, jednak coś wiesz o leczeniu pijaństwa, tylko kto kogo leczył? - Niespiesznie obszedł Mellisa dookoła. - A powiedz mi jak będziesz walczył bez tego? - To mówiąc wyciągnął przed siebie rękę z leżąca na niej Gwiazdą Mystry. Głupkowaty wyraz twarzy na chwilę zniknął, a w oczach błysnęła stal. - Nie pokazali ci jak naprawdę wygląda życie i walka, nie nauczyli podejrzewać towarzysza podróży. Nie miej do mnie żalu o tę twoją zabawkę, chciałem pokazać, że choćbyś nie wiem jak dobrze robił kijem i gwiazdkami, to nie zawsze wystarczy. Za dobry i uczciwy będziesz, ot co, no i lubisz oceniać ludzi po wyglądzie...
- Bogini uczy pokory na wiele sposobów - Melis spojrzał na Zeda zupełnie inaczej teraz, odbierając gwiazdę i wkładając do bandolieru - także i tę naukę przyjmę od Ciebie Zedzie, dziękuję. Ale i tak uważam że najlepszym lekarstwem na pijaństwo jest kij…


Stary wysłannik westchnął - Muszę już zakończyć, drogi Melisie. nasze spotkanie. Wiedz jednakże, że nie będę Cię już tak często odwiedzał, gdyż insze obowiązki na mnie ciążą. Koniec nadchodzi i po innych naszej Pani czcicieli wiernych, a nas - wysłanników do Kelevmora domeny Pani mianowała garstkę ledwie. Nie trap się jednak, młody magu, w połowie marpenotha każdego roku, w dzień wstapienia naszej Pani, przybędę, zaś ty dnia pewnego zgodzisz się za mną podążyć - nie była to prośba, raczej stwierdzenie. Błysnęła eteryczna magia zaświatów i duch Azurhanda zniknął.



Kilka godzin później, Ławka pod dworem na Odklętej Polanie

Wbrew obiegowym opiniom, nie wszystkim duchom słoneczny blask szkodził. Melis co prawda nie mógł być w słońcu widziany, jednak spacery po budzącej się do życia po wieloletnim uśpieniu polanie sprawiały mu przyjemność i czasem wręcz zapominał, jak bardzo jest martwy. Przynajmniej dopóki nie zauważał że powinien czuć zapach trawy i muśnięcia słońca na skórze...


Teraz leżał sobie na wygodnym siedzisku, rozwalony tuż obok Khogira i Binkerbauma, tego pierwszego z fajką, drugiego zaś ze słomką w zębach. Zmęczeni pracą przy doprowadzaniu do porządku kolejnego z wielu pomieszczeń w opuszczonych od dawna zabudowaniach. Nie widzieli go, ale to było nieistotne. Miło było leżeć obok towarzyszy broni i cieszyć się ciepłym południowym słońcem.

Wspomnienie o Khogirze i Bimbku

- Binkerbaum! - krzyknął i zaraz umilkł, gdyż olbrzym znów zaatakował. Krasnolud zbił cios toporem, niestety nie ranił go przy tym zbyt dotkliwie. Wyprowadził dwa szybkie ciosy, lecz żaden nie trafił celu. W akcie desperacji ponownie zawołał gnoma:
- Binkerbaum! Wracaj do chkghm!…-nie zdążył dokończyć. Olbrzym kopnął krasnoluda w brzuch. Ten przekręcił się w powietrzu i upadł na bok kilka metrów dalej. Z trudem łapał oddech, a w jego oczach pojawił się strach.
-Teraz to Binkerbaum, a pzedtem salony gnom co do nicego się nie nadaje - Briumbusz znów biegł spowrotem, zastanawiając się czemu “dziewcynka” nie biegła za nim i którego czaru użyć, a czuł że magicznej energii wystarczy mu tylko na jedno potężniejsze zaklęcie.(...)
- Samknąć oczy! - i chwilkę później fala wielobarwnych kul spłynęła na giganta.


Kelvin podszedł do nich cicho i niespodziewanie, co czasem było przerażające - mimo iż do pełni było daleko. Rzucił na ziemię głuszca i trzy króliki i położył się milcząc obok nich. Młodzik przebył daleką drogę od struchlałego ze strachu gówniarza do młodego mężczyzny, który pokonał wilkołaka, samemu stając się jednym z nich. Tu, na Odklętej Polanie nikt go nie osądzał, mógł żyć - tyle że raz w miesiącu zamykali przed nim drzwi.

Wspomnienie o Kelvinie
-Jak już zarobiłem taką ranę to chcę się w końcu na coś przydać - warknął zły Kelvin, gdy już się uspokoił i doszedł do niego sens wymiany zdań między innymi - Uleczcie mój bark na tyle bym mógł słać strzały, a ja już im się podwójnie odpłacę, pięknym za nadobne. Chcę się do czegoś przydać, a łukiem wam nie poszkodzę. A jakby… jakbym czuł, że dzieje się coś złego, to… to przegryzę swój język. To jak? Chyba do chaosu przyda się coś więcej niż same zaklęcia?


- Ciekawe, co u Yarkissa i reszty - zainteresował się Khogir, ale Kelvin nie odpowiedział, a Bimp nie zwrócił uwagi - czapka opadła mu na oczy... i chyba zasnął. Nawet zaczął cichutko pochrapywać. Krasnolud nie przejął się tym zbytnio, wypuścił za to kolejne zgrabne kółko dymu w powietrze, ciesząc się jego kształtem i zapachem wybornego tytoniu, który znalazł niedawno w szufladzie biurka byłego właściciela wieży. Melis natomiast uśmiechnął się do siebie i pomyślał, że rzeczywiście warto by zajrzeć do pozostałych.



Chwilę później - Laboratorium vel. Bimbrownia

- H..hej Me-l-ffisss - Zed najwyraźniej już opróżnił pęcherz i dopilnował, by wczorajsze wyroby na skutek braku klientów w jakikolwiek sposób się zmarnowały. On był w stanie dostrzec mystryka zawsze i wszędzie, czasami nawet gdy go tam nie było. Nie wiadomo dlaczego i jak. Możliwe, że budziły się u niego talenty zaklinacza, pomyślał Melis, przechodząc obok niego i chwilę później dodał już cicho szepcząc - Niech nas Najmagiczniejsza Panienka broni! Zed z czarami! Już łatwiej o katastrofę być nie może!
Podszedł do czarnego, obsydianowego lustra w zdobionej ramie, na stałe przymocowanego do ściany i wypowiedział słowa aktywacji.


Po śmierci wiele spraw stało się dla niego jasne, i choć nie mógł wielu z nich zdradzić przyjaciołom, sam z wiedzy owej korzystał bez skrupułów. Ot, tak jak teraz, gdy uruchomił lustro wcześniej ukryte przed prostym czarem wykrycia magii. A on wiedział do czego jest zdolne i znał hasło.
A magiczne zwierciadło pokazało mu to, czego chciał.

Cytat:



PO DRUGIEJ STRONIE LUSTRA

Audrey siedziała na ławce, ciesząc się - podobnie jak mieszkańcy Odklętej Polany - ciepłem południowego słońca. Melis powiedziałby że wypiękniała - smutek po ciężkiej wyprawie odbił się na jej twarzy, lecz uczynił ją tylko mniej dziewczęcą a bardziej kobiecą. Widać było, że niejeden przechodzący obok viseńczyk ogląda się na odpoczywającą kapłankę, jednak ona ignorowała to.

Wspomnienie o Audrey
- (...) Każdy z nas nosi ciężar jego śmierci. Ja również uczyniłam coś wbrew swoim przekonaniom. Siedzi to głęboko w moim sercu, ale muszę z tym walczyć, bo mamy ważne zadanie do wykonania. Chciałabym, abyś ty również znalazł w sobie siłę i wyciszył swą duszę.
- Moja dusza płonie ze wstydu i nie wiem co zrobić by to ugasić. Choćbym nie wiem ile istnień ocalił, Delamros zawsze będzie blizną, która naznaczyła mnie złem. Ale muszę, MUSZĘ postarać się chociaż odpokutować to co zrobiłem. Nawet mam okazję. Pobłogosław Mi kapłanko, bym w naszej wyprawie znalazł odkupienie.
Audrey położyła dłoń na ramieniu kapłana.
- Widać, że chcesz i starasz się odpokutować ten uczynek. Jesteś dobrym człowiekiem Melisie, wierzę, że zarówno Mystra, jak i Ilmater widzą twoje czyste serce. Niechaj i On w swej łasce pomoże ci odnaleźć spokój ducha. Ja również będę każdego dnia ponawiać prośbę o przebaczenie twych czynów.


Yarkiss podszedł do niej cicho i rzekł.
- Wciąż martwi mnie Zed, który dostał się do wieży Maga. Mam wrażenie że ściągnie na siebie i nas nieszczęście!
Kapłanka tylko uśmiechnęła się. W końcu co może być gorszego od tego co przeżyła? Yarkiss, którego mystryk zapamiętał jako czarnowidza i zawziętego obrońcę wszystkiego, co viseńskie nie zmienił się ani na jotę.

Wspomnienie o Yarkissie
- Gówno mnie obchodzi co zamierzasz -warknął Yarkiss (...)
- Chędożeni dyplomaci się znaleźli - skomentował całą tą farsę z kałamarzami i oparł się o drzewo. Jak każdy Viseńczyk, Yarkiss znał sto prostszych sposobów na rozwiązanie podobnych spraw. Choćby powieszenie druida na pobliskim drzewie, ale rzecz jasna kapłan jak zwykle lubił komplikować życie. Widać w klasztorze nie nauczyli go, że z wariatami i kłamcami do rozmów się nie siada.

Audrey, pomyślał Melis, prowadź ich, bo zbłądzą w kierunku zła. Zwłaszcza łowcy trzeba przewodnika, bo siedzi już w jednej kieszeni piekielnych łowców dusz, mrok w jego sercu był wyraźny, ale chłopak nie był jeszcze stracony.
Wypadałoby mu przypomnieć o pewnym młodym, głupim kapłanie z którym wyruszył kiedyś na wyprawę. Włożył dłoń do lustra, które lekko zafalowało...

Cytat:

Wrzeciono Splotu kręci się,
Obrazie fałszywy - utkam cię

Z ręki Melisa wystrzeliły dwa żurawie, które zaczęły unosić się nad osadą. Szkoda, że nie krzyczą, pomyślał kapłan i od razu się uśmiechnął przypominając analogiczną sytuację, gdy walczyli na polanie. Odruchowo wymruczał kolejne zaklęcie... Dźwięk głośny z ciszy ucho usłyszy!

ZedoZew!
ZedoZew!
ZedoZew!

Oczy Yarkissa i Audrey otworzyły się gwałtownie i ze zdziwieniem spojrzały na dwa żurawie unoszące się nad ich głowami. To nie mogła być prawda!
Melis zaś uśmiechnął się i zgasił zwierciadło. Zdjął z widmowej szyji widmowy symbol swojej bogini i zaczął przesuwać widmowe gwiazdki-paciorki w cichej modlitwie. Za Khogira Wygnańca, nieustraszonego palacza fajki, zabójcy wiedźm. Za Zeda, pijanego spryciarza o wielu talentach i niespodziankach. Za Kelvina, który na wyprawie stał się mężczyzną i zwierzęciem jednocześnie i chyba sam nie wiedział czy to dobrze, czy źle. I Brimbusza Binkerbauma, który rozum stracił wraz z pamięcią, jednak los pozwolił zachować mu magię i serce.
Modlił się za Yarkissa, dzielnego łowcę i prawdziwego viseńczyka bez którego przywództwa wyprawa nie udałaby się z pewnością. Za Audrey, która mimo młodości i niewinności serca ruszyła w niebezpieczną dzicz by pomóc wilkołakom, co okazało się niemożliwe. Za Solmyra, którego nie poznał, gdyż rozum lub serce kazało mu zawrócić do osady gdy pojawiły się trudności.
Najmocniej modlił się jednak za tych co odeszli - Delamros zginął przez niego, i mimo, że spotkał się z nim w Zaświatach i otrzymał wybaczenie, wciąż czuł się trochę winny. Modlił się za Edgara, który dzielnie wspierał wyprawę niemal do samego końca, by zginąć z rąk zdradzieckiej zielarki. Za Eilif też Melis się modlił, mimo iż wiedział, że jej już nic nie pomoże. Spotkał ją na Planie Letargu, gdzie dała się zaciągnąć w diabelską służbę. Zapewne czeka ją unicestwienie, jak każdego bezimiennego lemura w niekończącej się Wojnie Krwi, ale znając jej bezwzględność - kto wie, czy za wiele, wiele lat nie stanie się wyższym diabłem? Tu akurat Melis modlił się, by tak się nie stało.

Zdrowaś Mystro, Magiiś pełna, Moc z Tobą
Najznamienitsza-tyś pomiędzy Planami,
a błogosławion owoc rąk Twoich - Splot.
Święta Magio, Moco Boża,
Skup się nad obdarzonymi
Teraz i godzinę śmierci naszej.

KONIEC
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 01-09-2014 o 00:48. Powód: Dodanie smaku melisy. I pieprzu. I ogólnie dopieszczanie finalnego posta, który winien być wyjątkowy.
TomaszJ jest offline