Wątek: Call-Girl (21+)
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2014, 22:15   #36
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Winda otworzyła się i ukazała jadącą nią piątkę ludzi. Pierwsza wyszła niska, biała kobieta o obfitych kształtach. Nie wkraczała jeszcze do kategorii grubych, ale na pewno także nie szczupłych - chociaż już od pierwszego kroku Jess poznała, że bardzo dobrze czuje się ze swoim wyglądem. Mimo szpilek nie sięgała nawet metra siedemdziesięciu, ale i tak mocno przyciągała spojrzenia. Pomarańczowe prawie włosy nosiła rozpuszczone i sięgające niemalże do pasa, usta pomalowane na podobny kolor były niezwykle pełne, nos niewielki a twarz ładna, przyjazna i otwarta. Ubrana była w skromną na pierwszy rzut oka, czarno-czerwoną sukienkę za kolana bez dekoltu, za to rozpinaną z przodu. Na dodatek Desire szybko wychwyciła, jak mocno porusza się bardzo duży biust, a opięty materiał nie ukazywał śladu bielizny nawet na dole. Nosiła obrączkę.
- Theresa Hill, dyrektor firmy zarządzającej organizacją ludzi i siły roboczej - H4 służył pomocą jak zwykle.
Druga z kobiet bardzo różniła się od pierwszej. Azjatyckie rysy, ciemne oczy oraz włosy i dość ciemna cera klasyfikowały jej pochodzenie na południe największego z kontynentów. Poruszała się niczym dama, wysoka jak na rasę skośnookich, chociaż Jess łatwo było dostrzec domieszki innej krwi. Tylko sukienka nie należała do takich, które zwykle zakładają damy. "Mała czarna" w jej przypadku była naprawdę mała i obcisła, ukazując przy tej okazji nogi niemal tak ładne i długie jak u call-girl.
- Yim Lao, Tajlandka. Albo Tajlandczyk. Pod tym skąpym wdziankiem skrywa niespodziankę. Członkini zarządu One Bank.
Landon uklonił się minimalnie zaraz po tym jak obie wyszły z windy. Ujął dłoń najpierw jednej, potem drugiej i nie spuszczając wzroku z oczu kobiet ucałował, bardziej muskając powietrze niż skórę w próbie wybadania reakcji na taki dotyk.
- Witamy w Sun Development - powiedział bardziej do nich niż do mężczyzn, tych wyraźnie zostawiając Desire.

Pierwszego znała z widzenia. Wysoki i postawny, czarnowłosy i noszący gęstą, ale krótką brodę burmistrz Miami był człowiekiem rzucającym się w oczy. Miał wyraźne ślady latynoskiej krwi, poruszał się pewnie, a czarny garnitur leżał na nim bardzo dobrze, nawet mimo braku krawata i rozpiętego górnego guzika. Mimo sześćdziesięciu lat trzymał się świetnie, jeśli miał tłuszczyk to dobrze go ukrywał. Brązowe oczy szybko pochwyciły sylwetkę Jess, a zęby błysnęły w szczerym uśmiechu. Mało która kobieta twierdziła, że nie był przystojny.
- Thiago Rodriguez, burmistrz naszego miasta od 2 lat, co powinnaś wiedzieć. Żonaty, co nie przeszkadza mu bardzo, chociaż dobrze ukrywa się z tym jak lubi różne kobiety. Chodzą plotki, że ma specjalne wszczepy pozwalające mu rypać się bez przerwy - netrunner roześmiał się.
Następny, biały mężczyzna nie był tak imponujący. Niższy, za to młodszy o jakieś dwadzieścia lat i o szczupłej, sprężystej sylwetce. Twarz miał surową, nieco kamienną, krótko ścięte włosy zachowały naturalny, jasnobrązowy kolor, a zielone oczy patrzyły przenikliwie. Poruszał się prawie jak wojskowy, trochę sztywno, tak samo jak formalnie sztywny był jego garnitur w ciemnozielonym kolorze i ciemny krawat.
- Karl Faint, prezes firmy budowlanej "Faint Solar", głównego wykonawcy. Trochę sztywny, ale niech to cię nie zwiedzie.
Ostatni mężczyzna wydawał się trochę zagubiony w towarzystwie pozostałej czwórki, a także zaskoczony widokiem Desire i Landona. Jego garnitur nie był tak dobry, a postawa troszeczkę zgarbiona, jakby coś mocno opierało się o barki tego średniego wzrostu mężczyzny z lekkim brzuszkiem. Trochę zbyt okrągła twarz nie przyciągała wzroku, ale i nie zmuszała do odwrócenia go. Zwyczajne brązowe włosy bez modnej fryzury, szaro-niebieskie oczy i niegolony od rana, krótki zarost wyraźnie odróżniały go od idealnie wyszykowanych pozostałych gości.
- Mark Bou, Belg. Zastępca zastępcy "Leben Investors", firmy zajmującej się przestrzenią wodną wokół Miami. Nie mam zielonego pojęcia co on tu robi i niewiele o nim wiem, tu powinien być ktoś z głównego zarządu. W każdym razie, też ma żonę, pracuje w firmie od dwudziestu lat i na razie to tyle. Wygląda na znudzonego życiem bez dalszych perspektyw.
H4 gadał, bo nie lubił nie być czegoś pewnym, a Marka nie mógł sobie przyporządkować.

- Panie Rodriguez - Call girl uśmiechnęła się do burmistrza - panie Faint - Skierowała swój uśmiech na drugiego mężczyznę, a na koniec swą uwagę poświęciła ostatniemu:
- Panie Bou. Jestem Desire. Pełnię dziś rolę asystentki pani Luizy. Miło pi panów poznać. Proszę pozwolić, że zaprowadzę panów do sali konferencyjnej. - Wskazała drogę miękkim, pełnym erotyzmu gestem. - Czy jest coś co mogłabym dla któregoś z panów zrobić? - Zapytała dwuznacznie, a potem dodała jeszcze:
- Jestem tu po to, by uprzedzać wszelkie państwa życzenia.
Jednocześnie uważnie oceniała mężczyzn pod kątem przydatności do wygrania dzisiejszego zakładu z netrunnerem.
Thiago zbliżył się i objął ją swobodnym gestem, całując w policzek.
- Coś na pewno się znajdzie…
- Na razie powinniśmy udać się na spotkanie - Karl wtrącił się, witając się z Desire krótkim skinieniem.
- Formalności najpierw, później będzie czas, Luiza nam to obiecała - Theresa miała bardzo słodki głos i już była obejmowana przez Landona, swoją rękę trzymając wprost na tyłku mężczyzny. Yim po prostu ruszyła przed siebie, zaraz za obejmującą się parą. Mark wyjął chusteczkę i otarł pot z czoła, chociaż klimatyzacja działała bardzo dobrze.
- Czy mogłaby mi pani wskazać łazienkę? - spytał cicho call-girl, starając się nie zbaczać wzrokiem z jej twarzy.
- Oczywiście. - Obdarzyła go olśniewającym uśmiechem, obliczonym na zwalanie mężczyzn z nóg. - Proszę iść tym korytarzem prosto, a potem kręcić w lewo. Na końcu są toalety. Może potrzebuje pan czegoś jeszcze? - Delikatnie musnęła jego ramię, jednocześnie nie wysuwając się z objęć burmistrza. Potem przysunęła usta do ucha burmistrza i wyszeptała lekko przy tym liżąc jego małżowinę:
- Może mała przekąska przed częścią oficjalną?
Westchnął, patrząc przy tym na oddalającą się z Landonem Hill, która bardzo wyraźnie poruszała swoimi szerokimi biodrami. Faint podążył za nimi, a Bou potrząsnął głową.
- Nie, nie teraz… to znaczy nie - zaczął szybko się oddalać we wskazanym kierunku. Jess poczuła dłoń burmistrza na pupie.
- Później, kochana. Luiza mnie obedrze ze skóry, a ja nie lubię robić czegoś pospiesznie - mrugnął do niej i pociągnął delikatnie w kierunku recepcji.
Zaczęła się lekko wysuwać z jego objęć:
- W takim razie chyba pójdę do pana Bou, i sprawdzę czy nie trzeba mu potrzymać głowy… Wyglądał jakby pomoc była mu potrzebna…
Burmistrz roześmiał się, przejeżdżając raz jeszcze spojrzeniem po jej ciele.
- Luiza bardzo dobrze wybrała. Ja cię zatrzymywał nie będę, faktycznie wyglądał jakby potrzebował nieco odprężenia - Rodriguez był z tych lubiących się dzielić, najwyraźniej. Przynajmniej "dobrem publicznym" jakim dla niego była Jess.
Odsunęła się, posłała mu całusa i kręcąc tyłeczkiem ruszyła szybko w kierunku łazienek, co przy wysokości jej obcasów było nie lada wyczynem. Łazienki nie znajdowały się daleko. Bez wahania weszła do męskiej. W pierwszej jej części nie znalazła Marka, musiał wejść dalej, aby załatwić swoją potrzebę.
Nie należała do tych, które mają opory przed wchodzeniem do męskiej toalety. Mężczyźni, ani żadna część ich anatomii, nie stanowili dla niej tajemnicy. Bou stał przy pisuarze, w ręku trzymając swojego penisa, zasłoniętego przez specjalną osłonkę przed obcym wzrokiem od strony drzwi. Usłyszał otwierane drzwi i spojrzał spanikowany na Jess.
- Co… co pani tu robi? To męska toaleta… - zaczerwienił się mocno.
- Przyszłam sprawdzić czy jednak nie okaże się pomocna. Są metody by w łatwy sposób nieco się odprężyć. Opanowałam je wszystkie. - Powiedziała powoli zbliżając się do niego i odpinając jedyny guzik żakietu. Jej gładki, opalony brzuch był teraz idealnie widoczny, a w pępku tkwił wielki, zielony szmaragd.
Po zbliżeniu się zauważyła, że członek Marka jest na wpół twardy, a w pisuarze nie ma śladów po moczu.
- Jjestem żonaty… - powiedział słabo, gapiąc się na klejnot. - Nie powinna pani podchodzić… - przełknął ślinę.
Jej słowa nie powstrzymały Desire. Podeszła do niego nieco z boku i końcem pomalowanego na czerwono, ostro zakończonego paznokcia, lekko dotknęła jego penisa:
- Żonaty, jak osiemdziesiąt procent moich klientów. - Szepnęła mu w ucho. - Zapewniam że zrobię to szybciej i będzie o wiele przyjemniej…
- Miało mnie tu w ogóle nie być - jęknął, nie mogąc opanować tego, że jego męskość sztywniała. Musiała przyznać, że była zaskakująco gruba. Nawet Bou miał pewien potencjał, chociaż pewnie marnował go na nudnym seksie maksymalnie dwa razy na miesiąc ze swoją żoną, sądząc z tego jak się zachowywał. - Gdyby się dowiedziała, nigdy by mi nie wybaczyła - bronił się żałośnie słabo.
- Ej, to nie fair! - H4 fuknął w jej głowie. - Skąd miałem wiedzieć, że taki frajer trafi na takie spotkanie? Nosz do cholery jasnej!
- Życie często nas zaskakuje. - Desire objęła penisa wszystkimi palcami i zacisnęła lekko - A dyskrecja to moje drugie imię. Nie podcina się gałęzi, na której się siedzi Mark. O tym co dziś stanie się w tym miejscu, nikt się nie dowie… - Przejechała dłonią po twardniejącym ciele od nasady do główki i z powrotem:
- Pozwól mi wziąć go w usta… wypiję wszystko do ostatniej kropli…
Musiało mu już szumieć w głowie, bo odsunął dłoń. Patrzył się na nią w szoku.
- Jest pani najpiękniejszą kobietą, jaka mnie… - jęknął - ...w życiu dotknęła.
Sam dotyk dłoni Desire wywoływał u niego dreszcze. Nie miała zamiaru pozwolić by doszedł zbyt szybko i wytrysnął na nią przypadkiem. Luiza nie byłaby zadowolona. Szybko opadła na kolana i lekko obracając powolnego jej mężczyznę wsunęła go sobie w usta. Nawet ona musiała się postarać, żeby nie mieć problemu z jego szerokością.
- Och - jęknął głośno. Poczuła słonawy smak spermy, kilka kropel zdążyło się już wydostać. - Moja żona tego nie lubi… mówi, że to obrzydliwe a ja jestem za szeroki…
Myśl o tym jak będzie się wciskał w inne jej otwory była tak podniecająca, że Jess jęknęła mimowolnie. Ten dźwięk był słyszalny nawet mimo wypełniającego jej usta solidnego ciała.
Postanowiła nie zawieść jego oczekiwań i wsunęła sobie twardego penisa całego w usta. Była prawdopodobnie jedyną kobietą, która była w stanie tego dokonać. Spoglądając w górę widziała jak jego szok jeszcze się pogłębił.
- Jeszcze nigdy… - wystękał, kładąc dłoń na głowie Jess - ...tak głęboko… - wystarczyło jeszcze tylko kilka ruchów, aż poczuła, że zaczyna szczytować.
Tak jak mu obiecała poczekała aż skończy i zlizała wszystko do ostatniej kropli. Odsunęła się i wstała uśmiechając się lekko. Nachyliła się i pocałowała go w usta:
- Już się nie mogę doczekać kiedy wsadzisz mi go w pozostałe otwory… - Oblizała się - a teraz wracajmy do reszty. Pani Luiza pewnie się niecierpliwi.
Tak zszokowanego faceta nie widziała dawno. Ogarnął się dopiero po kilku sekundach, pospiesznie chowając penisa w spodnie.
- Jak to pozostałe? - nie mógł uwierzyć. Potrząsnął głową. - Nie powinno mnie tu być, to nie moje progi.
Mimo tego poszedł za nią.
 
Eleanor jest offline