Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-08-2014, 23:19   #114
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Po włożeniu karty w czytnik zapaliła się zielona kontrolka i drzwi wydawszy ciche kliknięcie uchyliły się. Michael z powrotem włożył Kuglarza do kieszeni i wyszedł na korytarz, który nie przypominał w niczym hotelowego. Białe ściany, spartańskie i minimalistyczne umeblowanie, zapach środków czyszczących w powietrzu… Kolejny raz musiał przenieść się w przestrzeni. Ruszył ostrożnie przed siebie, ale po kilku krokach przystanął czujnie nasłuchując – ktoś się zbliżał. Mógł to być kolejny gigant z toporem, karzeł z długim nosem albo czubek w obstawie szczurów. Ktokolwiek się zbliżał, tym razem będzie miał przykrą niespodziankę. Iluzjonista podrzucił sztucer do ramienia i wycelował w miejsce gdzie powinna pojawić się głowa wyłaniającej się zza rogu postaci. Palec wskazujący pewnie spoczywał na spuście. „Najpierw zobacz cel, potem strzelaj. Nigdy nie wiesz, czy to zwierzyna łowna, czy grzybiarz w futrzanej czapie. I pamiętaj, myśliwy jak sama nazwa zresztą wskazuje, musi najpierw myśleć a potem strzelać” – w głowie Michaela pojawiły się nauki starego Johna, trapera który uczył go podstaw polowania. Więc Montblanc czekał nieznośnie długie chwile, aż zza rogu wyłoniła się kobieca postać, która dostrzegłszy iluzjonistę krzyknęła przeraźliwie i uciekła gubiąc po drodze folder z papierami. Zanim iluzjonista zdążył wytłumaczyć, że nie ma złych zamiarów, zdążyła się oddalić. „Pozbieram jej papiery i oddam, nie ma się czego bać” – pomyślał, lecz chwilę później przypomniał sobie o broni. „No tak, uzbrojony człowiek w miejscu publicznym. Za sześć minut będzie tutaj kilka patroli policji, aby zabezpieczyć teren. Za dziesięć przyjedzie negocjator. Jak on nie da rady porozumieć się z ‘terrorystą’, pojawi się SWAT. Czas ucieka…” – sytuacja nie malowała się w różowych barwach, lecz nie była już czarna jak czeluście piekieł, z których Michael najwyraźniej powrócił do rzeczywistości. A raczej do czasu i miejsca, które miał nadzieję, były właściwą rzeczywistością.

Aby zająć czymś choć na chwilę ręce, pozbierał upuszczone przez kobietę dokumenty z podłogi. Papier firmowy z logo szpitala upewnił go, że wrócił do Vegas, jednak to nie było wszystko. Jego wzrok spoczął na dyplomie Maser of Arts z mediewistyki, który obronił Michael Montblanc urodzony w Silver Ring… Tylko że ani on, ani nikt z rodziny tam nie studiował, a już na pewno nie mediewistykę ze specjalizacją Geocja. Gdzie ta kraina się w ogóle znajdowała? To jakiś falsyfikat, albo kolejny raz działo się coś nie tak. Pośpiesznie przerzucił resztę papierów, ale były tam jedynie wypisy, skierowania i wykresy EKG – standardowa dokumentacja medyczna, jaką można było znaleźć w takim miejscu. Nie znalazł nic związanego z tajemniczym Montblankiem – naukowcem. Pośpiesznie włożył dyplom do sekretnej wewnętrznej kieszeni marynarki i ruszył korytarzem w poszukiwaniu wyjścia ewakuacyjnego z budynku. Po drodze zatrzymał się przy składziku na pościel i środki czystości. Miał nadzieję na znalezienie jakiegoś fartucha lekarskiego albo chociaż piżamy pacjenta, jednak pech chciał, że nic takiego w pomieszczeniu nie było, a jeżeli nawet, to gdzieś głęboko ukryte, a na dokładne szukanie czasu nie miał. Iluzjonista chwycił dwa większe worki na śmieci i owinął sztucer czarnym plastikiem, a żeby kształt broni nie rzucał się tak bardzo w oczy, dorzucił do pakunku prześcieradło a następnie wybiegł na korytarz i jak najszybciej potrafił podbiegł do okien, za którymi widniały żelazne schody.

Na zewnątrz panowała noc. Michael pospiesznie szarpnął za klamkę i otworzył okno. Nie zdziwił się za bardzo widząc kratę zaopatrzoną w solidną kłódkę. To był jeden z paradoksów amerykańskiego systemu ewakuacji przeciwpożarowej – wyjścia na zewnątrz musiały być zamknięte, żeby po pierwsze, nikt nie zrobił sobie krzywdy przypadkowo spadając z chybotliwych i śliskich metalowych stopni, po drugie, żeby nikt niepowołany nie wchodził na górę i nie wkradał się przez okna w celach rabunkowych. Dzięki tym zabiegom, podczas pożarów nikt nie miał pojęcia gdzie są klucze do wyjść ewakuacyjnych, ani czy w ogóle nie zostały zgubione dawno temu.

Montblanc rzucił okiem na kłódkę i wyjął wytrychy, po czym wprawnymi ruchami zaczął rozpracowywać mechanizm. Po kilkunastu sekundach rozległo się ciche kliknięcie, oznaczające wolność. Iluzjonista wyszedł na żelazne schodki ewakuacyjne i zbiegł na dół.
 
Azrael1022 jest offline