W mrocznym rogu ulicy Tao zagadał to wysokiego gościa z kolczykami na białej chudej twarzy, mógł wyglądać na ćpuna. Facet okazał się porządny , bo dość szybko zaprowadził go na zaplecze i zaoferował lichy, ale nieoznakowany asortyment broni palnej. Tao kupił zużytą 1911 i wyszedł obiecując dyskrecje oraz zostawiając resztę wódki na którą facet bardzo chętnie przystał. Następnie wyposażył się w czerwony sprej w drobnym sklepie z narzędziami.
Większość pozostałego dnia spędził szwendając się po ulicach, jak niejeden bezdomny. Miał nadzieję, że nadal sprawia wrażenie zagubionego turysty , a nie odpadka bo ludzie patrzyli na niego różnie. Kiedy minęła noc spędzona z bocznej alejce udał się pod centrum kontroli. Budynek był silnie otoczony murem, a kilka strażników rozmawiało przy papierosie. Wyglądali na zaspanych. Dochodziła czwarta nad ranem. Tao wstrząsnął puszką i napisał co miał napisać. Nikt go nie zauważył. Zniknął w ciemności jak przyszedł.