Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2014, 03:51   #7
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Faust

Zrealizowane zamówienie


Faust dotarł do miasteczka szybciej niż można by się tego spodziewać. Co prawda sprint na taki dystans sprawił, że ten lekko się zdyszał, lecz teraz miał czas na odpoczynek. Mieścina nie była duża, ot kilka domów otoczonych niewysoka palisadą, karczma i stragany. Strażnicy przy wejściu, nawet nie zdali sobie sprawy, że blondyn ich ominął.
Odnalezienie Nino, też nie należało do trudnych. Wystarczyło zdać proste pytanie.
- Macie tu może alchemika, lub wynalazcę?
- Ano jest taki jeden, mieszka o tam. Dziwak o kolorowych włoskach, oraz dziwnych ubraniach.- niemal każdy chłop udzielał odpowiedzi na tę modłę.

Chatka która okupywał geniusz nie była imponująca. Zwykłe domostwo kryte strzechą, z którego komina unosiły się strużki dymu. By zachować chociaż trochę kultury Faust zapukał, a po kilku chwilach drzwi w końcu zostały otworzone. ..


Luigi Nino stał w przejściu, odziany w czarną koszulkę, która przylegała do ciała niczym druga skóra. Jego nogi ukryte były w bufiastych spodniach o szerokich nogawkach. W palcach trzymał pączka, z którego nadgryzionej części wypływało trochę nadzienia- był to chyba dżem różany. Trzeba było przyznać, że naukowiec wyglądał nadzwyczaj normalnie, na ulicy można by go pomylić z kupcem lub bogatszym mieszczaninem.
- Oh to ty Fauście, tak sądziłem że niebawem przybędziesz. –stwierdził, poprawiając okulary wolna od lepkiego lukru dłonią. Jego ton dalej był pełen ukrytej szydery, oraz przekonania o wyższości nad wszystkimi innymi istotami.
Nino przepuścił blondyna, pozwalając mu wkroczyć do jedynej izby w tym miejscu. Znajdował się tu staromodny albemik, zniszczone krzesło oraz obdrapany stół na którym stały pączki.
- Weź sobie jednego jeżeli chcesz, chociaż uważaj mogą wybuchnąć. Próbuje zmienić je w broń, czuję że ma to jakaś przyszłość. – mruknął naukowiec, połykając resztkę trzymanego słodycza. – O to, że ja wybuchne się nie martw, ten był niemodyfikowany. –dodał oblizując palce. – To co, przejdziemy chyba do właściwej części budynku? –westchnął i nie czekając na odpowiedź zaklaskał dwa razy w dłonie.

W podłodze z cichym zgrzytem otworzył się właz, odrobina pary rozlała się po pokoju, odsłaniając kręte schody z białego materiału. – Nie musimy się spieszyć, są ruchome. –zachichotał stając na pierwszym stopniu. Gestem zaprosił blondyna do siebie, a gdy ten stanął obok niego, spiralne stopnie zaczęły same z siebie sunąć w dół. Był to przyjemny wynalazek, lecz dla strażnika trochę za wolny. Z drugiej strony, w refleksie Nino nie mógł go doścignąć, więc tak czy siak musiał dostosować się do jego tempa. Naukowiec nie wyglądał na spragnionego rozmowy, a gdy tylko Faust otwierał usta, ten unosił dłoń by go powstrzymać. – Zaraz będziesz mógł mleć ozorem, najpierw pokaże ci co mam do pokazania, byś zadał wszystkie pytania za jednym zamachem. Przynajmniej wtedy migrena potrwa jak najkrócej…

W czasie jazdy mijali różnorakie drzwi, otwory i kratki. Ze ścian wysuwały się również metalowe macki, które ubierały stojącego naukowca w typowy dla niego biały fartuch. Był to chyba jego drugi ulubiony strój, po sukni która tak często wdziewał. Metalowe elementy próbowały też wcisnąć taki strój na Fausta, ale tylko do niego należała decyzja, czy się zgodzi na ta kreacje.
Zatrzymali się przy ciężkich metalowych drzwiach, mimo że schody miały jeszcze sporo przestrzeni by opaść w dół. Faustowi przez chwilę przemknęło przez głowę pytanie, jak duży musi być ten podziemny kompleks. Blondyn nie zdziwiłby się, gdyby laboratorium wychodziło po za miasto, w którym znajdywało się wejście. Ponadto uwzględniając liczbę Ninów na świecie, zaczął myśleć, czy aby cały świat nie jest poprzecinany siecią tuneli, prowadzących do wielkiego laboratorium. Czy byłaby lepsza kryjówka dla osoby pragnącej by świat zapomniał o jej prawdziwym ciele? Labirynt obejmujący cały świat, ciągnący się w wielu poziomach oraz strefach klimatycznych, wydawał się miejscem wręcz idealnym.

- No nareszcie jesteśmy, za mną! –nakazał naukowiec, który ożywił się lekko. Dziarsko przeszedł przez drzwi jak gdyby to była woda. Dopiero po chwili wyłonił się z nich powrotem. – A no tak, tak rzadko mam tu gości, że czasem zapominam. By przejść musisz mnie trzymać. – mruknął, krzywiąc się na tą myśl. Przed pochwyceniem dłoni Fausta założył gumową rękawiczkę, po czym pociągnął go za sobą przez drzwi. Było to niczym przejście pod wodospadem, Faust poczuł lekki dreszcz chłodu, jednak wrażenie to szybko opuściło jego ciało. Kiedy przeszedł przez drzwi i wykręcił głowę, dostrzegł że od tej strony widzi schody, na których przed chwilą stał.
- To lustrzana woda. Przez sto lat zachowuje się tak jak, pierwszy obraz który się w niej odbije. Dla tego regularnie odbijam w niej wrota, które mogę przekroczyć tylko osoby, mające kontakt z jakimś elementem mego ciała. Zabezpieczenie to wymagane jest jednak tylko z jednej strony, więc z drugiej odbijam taką samą wodę, przez co ta jest neutralna. –wyjaśnił fenomen wrót.

Faust trafił do pomieszczenia, które wprawił oby Surokaze Raima w ciężki oddech. Była to prawdziwa zbrojownia. Wszelakiego typu oręż, od prostych mieczy, przez wymyślne katany, aż po bron palną, na urządzeniach, których działania Faust nie był pewien, kończąc. No stojakach stały przeróżne zbroję jak i kombinezony. Niektóre wyposażone w butle tlenowe, jeszcze inne wyglądały niczym sztuczna skóra, zdawało się że od cienka warstwa materiału płynie zamknięta w żyłach krew.
- Jedna z moich małych zbrojowni, rozgość się. –mruknął Nino, odchodząc na parę kroków od Fausta. – Wiedziałem, że przyjdziesz. Albo przysłany przez tego całego Boga… –ostatnie słowo klon wymówił z niezwykła pogardą. –…albo chcąc zrealizować nasz kontrakt. Możliwe, że wodzą cie oba te powody. Skupmy się jednak na razie na tym ciekawszym, czyli drugim. Nie mogłem się doczekać, by w końcu zfinalizować to zamówienie. Było naprawdę ciekawe! –zachichotał, wymieniając gumowe rękawiczki, na materiałowo pasujące do fartucha. – Twoja bron mam ze sobą, musiałem ją zabezpieczyć na wypadek kradzieży. Gdyby ktoś napadł mnie w czasie drogi, zaprogramowałem swoje ciało na autodestrukcje, na tyle silną by unicestwić też katanę. Na szczęście, nie miało to miejsca. Tak więc zaczynajmy pokaz! – klasnął radośnie w dłonie, po czym uniósł głowę. Jego umalowane różową szminka wargi rozwarły się, a białe zęby ujrzały światło rzucane przez lampy. Luigi Nino wystawił język, poczym z dość obleśnym dźwiękiem, wbił sobie rękę po łokieć do gardła. Coś szczęknęło cicho, a on począł wysuwać powoli kończynę, której palce zaciskały się na rękojeści katany. Kiedy jej czubek, był już bliski opuszczenia ust, Nino pozwolił sobie na cofnięcie zmęczonego języka, którym musnął tępą stronę broni.


Pokryty śliną miecz, ułożył na podłużnym białym stole. Od razu objęły go stalowe klamry, które wynurzyły się z mebla, a cała rzesza ręczników przy pomocy macek poczęła czyścić broń jak i rękę naukowca. – Wybacz, nieprzyjemne widoki. –mruknął Nino, palcami wolnej ręki poprawiając sobie szczękę. – Jednak, w czasie podróży, tam był najbezpieczniejszy. – dodał, p oczym stanął za stołem, tak by Faust widział jego jak i miecz.
- A zatem zaczynamy sprawdzanie warunków umowy. Cytuję: „Chcę, byś wykorzystał swą wiedzę o znajdujących się na ziemi materiałach i stworzył najlżejsze…” – ostatnie słowo był oz akcentowane tak wyraźnie, że łatwo było się domyślić, że to o nie chodzi.
- To była dość ciekawa do opracowania substancja. Przeanalizowałem wszelakie dostępne na ziemi materiały, przez co muszę przyznać, odkryłem jeden którego dotąd nie postrzegałem jako budulca. Okazało się, że istnieje pewien kult żywiołków, które wysoko w górach północnych, budują swe domy z gęstego zmrożonego powietrza. Jednak umowa, nakazywała mi stworzyć najlżejsze możliwe ostrze, czyli najlepiej by było ono w minimalnym stopniu lekkie jak powietrze. Jednak to nie zadowalało moich ambicji. Stworzyłem więc to. –mówiąc to pstryknął, co sprawiło że otwarły się metalowe klamry, trzymające ostrze. Naukowiec podniósł je delikatnie, wystawił przed siebie i puścił. Miecz nawet nie drgnął. Wisiał nieruchomo w przestrzeni, jak gdyby dalej był trzymany. – Ten miecz nie posiada masy. A dokładniej jego masa wynosi idealne 0. Nie znajdziesz nic lżejszego niż on. Co ciekawe, osobne cząsteczki tego ostrza posiadają masę, dopiero jako całość dobrany jest tak, że uzyskuje zero idealne. –stwierdził z uśmiechem, obserwując zawieszony w przestrzeni miecz.
- „lecz możliwie wytrzymałe ostrze…” –kontynuował cytat z lekkim uśmieszkiem. – Jednak przy stałym braku masy, miecz ten byłby bezużyteczny. Nie mógłby bowiem tworzyć siły. Dla tego też, stworzyłem go tak, by przejmował na chwilę masę każdego obiektu, który w niego uderza. Masa jest proporcjonalna do siły, dla tego uderza on w obiekt z dokładnie taka sama siłą. Tym samym każda próba złamania go, jest niemożliwa, bowiem miecz sam wytworzy siłę niwelującą energię, która miałaby go złamać. Pozwolę sobie zademonstrować. – Nino splótł palce, po czym kiwnął na metalowe macki głową.
Te zanurzyły się w ścianach by powrócić z różnego typu wyposażeniem. Były tu grube filary z czarnego metalu, diamenty, karabiny, czy nawet wielkie młoty bojowe. Wszystko to poczęło uderzać w miecz, który trwał nie poruszając się w powietrzu. Na jego powierzchni nie pojawiła się nawet ryska.
Ponadto nie ulega korozji, nie przewodzi ciepła i elektryczności, oraz łatwo się czyści. –dodał naukowiec, odgarniając włosy z twarzy. –” Broń, która swoją konstrukcją zamieni szybkość w siłę…”- podał kolejną część, żądania Fausta. – Oczywiście taki ignorant jak ty raczej nie mógł wiedzieć, że siła wychodzi właśnie z masy oraz przyspieszania, które to zależne jest od szybkości. Są one więc od siebie zależne, ale pozwoliłem sobie sprawić, by szybkość maksymalizowała siłę uderzenia tego miecza. Dzięki zerowej masie nie występują opory w ruchu tego ostrza, jednak przy zerowej masie w momencie uderzenia nie istniałaby siła, a tym samym cięcie. Dla tego też, w momencie wyprowadzania ataku, a dokładniej dotknięcia celu, ostrze przejmuje masę normalnego miecza. Dzięki temu rozpędzisz je z całym swoim potencjałem, a siła zostanie wytworzona dopiero przy kontakcie. To zwiększy precyzję, oraz zmaksymalizuję straty jakie będzie mogła uczynić ta broń. Jednak to i tak mniej ważne ze względu na ostatnią część żądania… –oko naukowca błysnęło wesoło, a Faust zrozumiał wtedy że to co dotychczas słyszał musiał obyć zbyt piękne. Widać Nino znalazł jakąś lukę w ich umowie.
-” Katanę, która przetnie wszelaki znany ludzkości pancerz. „ - wyrecytował, zakładając ręce z za plecy i wzdychając głośno. – Musze przyznać, że dawno nie miałem tak poważnej rozterki naukowej. Ostrze które przetnie każdy znany pancerz! Cóż za specyficzne żądanie! Nie chciałeś by miecz ten mógł, przeciąć inną broń. Nie chciałeś, też by mógł przeciąć wszystkie zbroje. Jedynie te które znane są ludzkości. Zapewne zrobiłeś to, bym mógł wysilić swój genialny umysł. Inne opcje które wymieniłem były bowiem banalne. –zaśmiał się, a z ziemi wyrosły dwa stojaki z pancerzami. Na obu znajdowały się dwie identyczne żołnierskie zbroje. – Znane ludzkości… cóż za dziwne określenie. Postanowiłem temu jednak sprostać. Za ludzkość przyjąłem każdego przedstawiciela homosapiens, którego cechy nie pozwalają m wejść do panteonu Bogów lub herosów. Ci bowiem nie są już ludźmi. –mówiąc to pochwycił ostrze i wziął zamach. To przeszło przez zbroję na lewym stojaku, niczym przez masło.
- To była zbroja wykuta przez miejscowego kowala. Znał ją, tak wiec była ona znana przynajmniej jednej osobie z założonego ludzkiego gatunku. Spełniała więc warunki. Ta natomiast wykułem ja. –mówiąc to wskazał druga zbroję. – Dodałem do niej pewne elementy, nie znane ludzkości. Ja bowiem, rzecz jasna, to tej grupy się nie wliczyłem. –mówiąc to opuścił katanę na zbroję, a ta zatrzymała się na niej, nie robiąc nawet ryski. – Tak wiec broń ta nie ma prawa jej przeciąć. Czemu? Bo nie ma masy. Jedyny moment w który w czasie ataku nadana jest jej masa, to ten w którym zawarta w niej ludzka pamięć rozpozna atakowany pancerz. Każdy znany ludzkości rodzaj czy typ pancerza, zostanie przecięty. Jednak jeżeli napotkasz zbroję, która ma w sobie chociaż milionową cząstkę, czegoś nieznanego ludzkości, nie uczynisz jej żadnej szkody. Tak samo nie zniszczysz przy pomocy tej broni niczego innego, niż tylko pancerz. –stwierdził Naukowiec z szerokim uśmiechem i odwiesił miecz w powietrzu. – Tak więc, czy przyznajesz ze warunki naszej umowy zostały w pełni spełnione i mogę zakończyć transakcję poprzez przekazanie ci miecza?
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 08-10-2014 o 21:36.
Ajas jest offline