Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2014, 16:43   #28
Aronix
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Starszy posterunkowy jeszcze patrzył na pustą już jadalnię. Ostatni technicy zwinęli swoje sprzęty chwilę temu. Wszyskie polecenia zostały wydane, newralgiczne pomieszczenia sprawdzone, mnisi przesłuchani. Wszystko co należało zrobić z marszu zostało już zrobione i teraz można było nieco zwolnić. Choć akurat to określenie w odniesieniu do „Bora” nie było zbyt trafne. Chodziło tutaj raczej o to, iż nie musiał się już martwić kilkoma różnymi sprawami na raz. Teraz w końcu mógł w pełni się skupić na raportach z przesłuchań i przeanalizować je na spokojnie u siebie w mieszkaniu.
Kolejną informacją, która przyczyniał się do poprawy humoru Borsuka, był fakt iż Julia raczej na dobre opusciła klasztor oraz okolicę. Chyba zrozumiała, że nie warto mu wchodzić w paradę, a zwłaszcza jeżeli pierwszy raz od dawna dzieje się coś więcej niż ściganie małolatów, którzy wybijali szyby kamieniami. Myśląc o tym starszy posterunkowy pozwolił sobie na lekki uśmiech, rzucił ostatnie spojrzenie na stół po czym zabrał z niego teczkę z raportami, które dostarczył mu Cieślak wraz z informacją o odejściu „warszawianki”.

Przy wyjsciu z klasztoru powitał go przenikliwy ziąb, wzmagany jeszcze przez ostry wiatr wiejacy bezposrednio na niego. Przycisnął teczke mocniej do siebie i ruszył w kierunku samochodu, kiedy to usłyszał dzwonek swojego telefonu. Z poirytowaniem spojrzał na wyświetlacz komórki, na którym wyswietliło sie imię Julii. Gdyby nie to, że w sumie na dziś skończył w klasztorze, zapewne by nie odebrał. Stał juz przy samochodzie, zerknął jeszcze na zarys ceglanej konstrukcji, po czym nacisnął zielona słuchawkę.
-Nie mam czasu- rzucił, już tradycyjnie, na przywitanie. -Co się stało?-
-Też sie ciesze, że cię słysze- lekko uśmiechnęła się, oddalając od gabinetu komendanta.- Dzwonię by spytać kiedy będziesz w komendzie. Szef przydzielił mnie do sprawy opactwa.
Oparła się o ścianę, czekając na odpowiedź po drugiej stronie słuchawki.
-Lepsze to niż warszawianka, która się tutaj kręciła.- skwitował informację o przydzieleniu.
-Na samym posterunku raczej nieprędko sie pojawię. Teraz już praktycznie wyjeżdzam z klasztoru i wracam do siebie trochę pomyśleć. Kopię raportów z przesłuchań pierwszych świadków powinien mieć komendant, resztę dam Ci jutro. Bądź w klasztorze koło 9-10 rano.
- Nie ma sprawy. Stawie się skoro świt.
To powiedziawszy wyłączyła telefon i schowała go do kieszeni, a następnie ruszyła do swego biurka.


"Jak na złość kiedy jest odpowiednia okazja to nie ma dobrego alkoholu." Narzekał w myślach starszy posterunkowy jadąc nie w stronę Bańkowa, ale Sankowic. A wszystko z powodu tego, że w właśnie tam był jego ulubiony sklep z alkoholami. W Bańkowie można było dostać co najwyżej wódkę średniej jakości, już nie wspominając o dobrej whisky. Oczywiście Borsuk nie stronił od tańszych alkoholi, wręcz przeciwnie, jednak okazja pierwszej poważnej sprawy na jego zesłaniu (bo tak określał swoje przeniesienie) w Bańkowie wymagała czegoś nadzwyczajnego.

Zdążył jeszcze przed zamknięciem.
-To co zwykle panie władzo?- powitał go przyjaznym uśmiechem właściciel przybytku. Borsuk lubił tu przychodzić, nie tylko ze względu na asortyment ale również ze względu na własciciela. Drobny 70cio latek zawsze potrafił zagaić ciekawą rozmową, zarówno o trunkach, jak i wydarzeniach w okolicy. Był żywym przykładem subiekta starej daty, który szanował sprzedawany towar, a przede wszystkim klienta. Był tez głównym dostawcą okolicznych plotek i „newsów”, bardzo użyteczna persona z punktu widzenia funkcjonariusza miejscowej policji.
-Dziś nie do końca- odpowiedział rozgrzewając ręce.- Poproszę tę 20sto letnią.
-No no. Jakaś szczególna okazja?- Wrodzona ciekawość właściciela już dała o sobie znać
-Można tak powiedzieć. Związana ze sprawą morderstwa...na pewno o tym słyszeliście.
-Ah, tak tak. Zaskakująca sprawa to prawda. Jak idzie śledztwo?
-Cóż nie mogę udzielać niestety żadnych informacji. Musze tylko powiedzieć że to bardzo interesująca sprawa.- Jarosław specjalnie nie spieszył się z przekazaniem większej ilości informacji chciał sobie zapewnić dobrą kartę przetargową.
Właściciel monopolowego spojrzał na niego z ciekawością.
- No ja myślę, że ciekawa. Nikt by nie podejrzewał naszych braciszków o takie zapędy. Morderstwo? I to jeszcze na turyście? - pokręcił głową z niedowierzaniem. Wyszedł na chwilę na zaplecze, skąd przyniósł butelkę 21letniego Glennfiddicha.
- To najlepsza, jaką obecnie posiadam - zarekomendował - Zapakować? - spytał wbijając cenę na kasie fiskalnej - Ja tam, prawdę mówiąc, nie wierzę w to morderstwo - powiedział dość konfidencjalnie dając Borsukowi torebkę i paragon - A mój kumpel, prowadzący sklep spożywczy w Bańkowie też uważa, że był to nieszczęśliwy wypadek, przy czym powiedział mi, że jest tego pewny. Ale skąd ma taką pewność to trzeba by jego pytać. Mogę zapisać adres.- Borsuk tylko porozumiewawczo skinał głową,
-Gdyby to był zwykły wypadek to nie byłoby powodu aby ukrywać ciało, ale rozważę każdą mozliwość- powiedział wpatrując się w staruszka i zabierając kartkę z adresem, ukłonił sie lekko po czym opuścił sklep.
Droga powrotna zleciała mu szybko, do własciciela spożywczaka postanowił pojechać jutro z rana. Teraz chciał juz tylko rozłozyć się w swoim fotelu i przeanalizować dokładnie wszytskie fakty w towarzystwie whisky z lodem.
 
Aronix jest offline