Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2014, 23:34   #400
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
3 Vharukaz, czas Lazulitu, roku Drum - Daar 5568 KK
Ruiny starego dystryktu handlowego Izor, południe


Dirk ruszył na zakupy, widząc jak ferajna się rozchodzi. Dogonił Ergana, bo i tak szli w tym samym kierunku. Musiał dokupić kilka dodatkowych skórzanych toreb, na bąby, na podręczne lekarstwa oraz na przybory do golenia. Jako, że Dirk nie przepadał za zakupami, chciał załatwić wszystko w jednym sklepie. Tam kupił ziele fajkowe, przybory do golenia, dodatkowe mydło, naftę, zapałki oraz potrzebne torby. Wracając zakupił jeszcze pieczoną gęś, którą pożerał idąc do obozu. Krople tłuszczu naznaczyły jego nowy płaszcz, ale to tylko dodatkowa impregnacja. Gdy skończył z gęsią, obejrzawszy krytycznie to co z niej zostało, cisnął resztki kundlowi, który rzucił się na nie dokładnie ogryzione kości. Przy najbliższym poidle obmył ręce. Dopiero wtedy ruszył szybkim marszem do obozu. Idąc ukradkiem rozglądał się, czy nikt go nie śledzi, nie obserwuje.
W obozie drużyna się powoli zbierała. Był jeszcze czas na poprawienie troków, pasków. Ostateczne sprawdzenie mocowań plecaka i toreb. Przepakowanie ekwipunku tak aby arsenał zbrojeniowy był pod ręką. Urgrimson był gotów. Teraz mógł się zająć Dorrinem. Dał Dorrinowi maść, Czerwony łój, tłumacząc jak jej używać. Przygotował mu także miksturę na powszechne choroby, zalecając trzy łyki dziennie oraz tłumacząc co to takiego i po co to jest.
Gdy wrócił Thorin w końcu znalazł czas dla Dirka.
- Pozostawiłem ci do analizy znalezione grzyby jak pamiętasz. Udało ci się coś z nich uzyskać? – zapytał Dirka.

– Oczywiście Thorinie, pamiętam o grzybach. Jeden gatunek grzyba z tych co mi je dałeś do analizy miał godne uwagi właściwości, oto – Dirk wydobył z niewielkiej torby przy pasie kilka miedzianych buteleczek, jedną, drugą, a potem trzecią.
– Oto extract z Uzr an'akh, nałożony na ostrze powoduje miejscowy paraliż, a co za tym idzie operowany nie odczuwa bólu. Jednak nie wiem na ile wystarczy jedna butelka. Radziłbym dodawać aż pacjęt nie będzie odczuwał bólu. Czytałem natomiast, że wypita może doprowadzić do poważnych uszkodzeń układów wewnętrznych czy coś takiego, w każdym razie nie należy tego pić, bo można się pochorować.

- Dziękuję - odrzekł Thorin przyjmując buteleczki - Na pewno przyda się przy operacjach, możesz mi powiedzieć czy było to z tych grzybków małych, pomarszczonych, nieco zielonkawych , te znalazłem pod młynem, czy może ten drugi gatunek? W sumie też wielki nie był, ale łatwy do odróżnienia, te były o wiele bardziej ciemne i wilgotnawe. Będę wiedział za którym z nich rozglądać się w przyszłości. - zapytał jeszcze Thorin. Zapamiętując by z nowej wiedzy poczynić w wolnej chwili notatki. Trochę żałował że nie zachował mu się żaden grzybek, mógłby go dokładnie odrysować, pozostawało jedynie zapisać znaki szczególne i działanie.

[i] - Właśnie z tych grzybków zrobiłem miksturę paraliżującą. Z tych śluzowatych grzybów, które nie powinny być zielonkawe, bo tracą właściwości. Te drugie brązowo-pomarańczowe to żebraczy ból. Jak sama nazwa wskazuje, tylko żebracy się nim interesują. Jednak puchlina gorczyczna, bo tak się nazywają owe małe, pomarszczone grzybki, jest warta uwagi. W odpowiednich warunkach oraz z mniej zgniłych grzybków, mógłbym przygotować większą ilość specyfiku. Po odpowiednich modyfikacjach można także tego używać do zatruwania ostrzy. Na przykład, do szybkiego powalenia trolla. Jeden celny cios i chwilę poczekać, a potem powycinać składniki z takiego syna.

- Ooo to bardzo przydatna rzecz. Z tego co się nauczyłem bardziej wydajne jest smarowanie bełtów, starcza na więcej niż przykładowe posmarowanie ostrza, a z tego co mówisz taka trucizna nadawała by się idealnie. Byłaby szansa zadziałania trucizny zanim troll czy inna potwora w ogóle by dobiegła. Aż tak silnych trutek nie stosowałem jednak na szkodniki, ot raczej środki które byłyby im nie miłe w przypadku gdyby uciekli z pola walki z takim bełtem. Mogę ci zdradzić dobry i tani sposób, na posmarowany czymkolwiek bełt, dosypujesz opiłki żelaza, ołowiu, czy co tam metalowego znajdziesz. Zawsze jest szansa że dostanie się to do krwiobiegu i prędzej czy później potworę wykończy. Thorin żałował że nie ma większej ilości tej puchliny gorczycznej o której opowiedział mu Dirk, przydałaby się w walce z ogrami, których w okolicy było dość sporo. [i] - Ku pamięci, myślisz że ze sprzętem który wziąłeś dasz radę przetworzyć składniki w mikstury? Gdzieś w obozie rzecz jasna.[i] - zapytał Thorin , żałując że wcześniej nie porozmawiał na ten temat z Dirkiem, po prawdzie sądził, że zostaną w twierdzy dłużej. Wiedząc , że różne mikstury wytwarza sie w różnym tempie i przy użyciu różnych urzadzeń , pośpieszył z dodatkowymi informacjami - Do przetworzenia mam piryt i furkalit, na orcze ścierwo oczywiście, oba w niedużych ilościach.

- Przykro mi Thorinie, ale nie biorę na wyprawę ekwipunku alchemicznego. Tam gdzie idziemy nie było by czasu ani możliwości rozstawić najbardziej niezbędnych elementów, nie wspomnę już o prowadzeniu procesów przemian. Nie rozpalę również ognia, bo chociażby podjazdy orków by mogły nas wypatrzeć. Ale mniejsza o detale. A piryt i furkalit, cóż nie spytam nawet skąd to masz i od kogo. Zapytam jednak o ważniejszą kwestie. Jak przechowujesz owe minerały? Oraz prośbę, abyś nie marnował tego na orcze ścierwo, już zwykłe bełty są za drogie na zielone gówno, coby daleko nie szukać dobrego przykładu. - Głos Dirka zmieniał tonację, gdy mówił o ekwipunku alchemicznym mówił z manierą akademicką, natomiast gdy poruszył temat orków zaciskał szczęki.

- Bełty za drogie? - zdziwił się Thorin na tok rozumowania Dirka - Ścierwo trza tępić wszelkimi środkami i najlepiej trzymać je możliwie daleko od siebie. Pewnie wiesz, że swe ostrza maczają w fekaliach, leczenie takich ran czy zakażeń to paskudna sprawa, a w gromadzie w jakich zwykły atakować o ranę czy dwie nietrudno. W kronikach miałeś zresztą dość dokładny opis walk jakieśmy stoczyli w Izor, wielu z nas zostało poranionych, niektórzy ledwie tę walkę przeżyli. Nie szkoda mi na orcze ścierwo trucizny, na nikim innym zresztą używać jej nie zamierzam, nie licząc oczywiście innych potworów. No i rzecz jasna, silniejsze środki zamierzam zachować na ogry chociażby, od których się zaroiło w okolicy. Póki co jednak to próżne dywagacje, żadnej silniejszej trucizny nie mam… Hmmm no może poza jadem z pająka, ale po prawdzie chciałem go poddać jeszcze badaniom. A to co mam przechowuję w zamkniętych buteleczkach po prostu. - stwierdził na koniec wzruszając ramionami. Wieści o braku sprzetu potrzebnego do wytwarzania mikstur nie były dobre, jednak Thorin już dawno nauczył się przyjmować to co jest z wdzięcznością i nie smucić się z powodu tego czego nie ma, zwłaszcza gdy nie miał na to żadnego wpływu.

- Miałem na myśli, że piryt i furkalit są zbyt cenne aby marnować je jako truciznę. Dodatkowo powiązane według antycznych receptur, z innymi równie cennymi składnikami, mogą przemienić się w bardzo potężny eliksir. Jednak jeśli są niewłaściwie przechowywane tracą właściwości medyczne i są nic nie warte, nawet jako trucizna zadziałają słabo, wywołując jedynie sraczkę, a w najgorszym wypadku zawroty głowy. - Dirk mówiąc uśmiechał się nieznacznie, a ponieważ rozmowa zboczyła na tory akademickie, Dirk momentalnie odnalazł się w roli.
- A swoją drogą do czego żebrakom te grzybki żebraczego bólu? Nie pytam jako żebrak ale jako kronikarz i medyk, zaciekawiony wiedzą której nie posiadam - zapytał z uśmiechem na koniec, chcąc odnotować działanie owych grzybków, jakiekolwiek by ono nie było.

- Jest to pewnie jeden z żebraczych sekretów, albo zwykła głupota, zwłaszcza wśród ludzkiego pomiotu. Ludzie, zwłaszcza żebracy zjadają te grzyby. To pewnie jest tak jakby pić wodę będąc na morzu. Ponoć ludzie gdy są głodni potrafią zeżreć własne gówno. Ale to tylko plotki, nie widziałem na oczy aby ktokolwiek jadł własne gówno, albo żebraczy ból. Jednak nazwa skądś się wzięła. - Dirk cieszył się rozmową z Thorinem.

Rozumiem - pokiwał głową kronikarz, po czym dodał tylko - Piryt i furkalit, jak wspominałem są w zamkniętych buteleczkach, tak jak je już dawno temu kupiłem, chyba więc to najlepszy sposób ich przechowywania, ale jeśli masz jakąś odmienną radę to zawsze chętnie wysłucham. Gdy szkolono mnie na aptekarza, większą wagę przykładano do sposobu wykorzystania mikstur, czy też dobierania odpowiednich proporcji leku, nie mówiąc już o umiejętności leczenia. Zazwyczaj w tej profesji wykorzystuje się już gotowe składniki, a także rozróżnia jaki preparat do jakiej choroby czy innej dolegliwości ma służyć. Mało który przedstawiciel mojego zawodu zna się na wytwarzaniu czy zdobywaniu podstawowych składników, niestety. Przypuszczam, że to dziedzina na lata nauki i praktyki, które sam przeszedłeś.

Dirk spokojnie słuchał słów Thorina. Gdy ten skończył, rozpoczął Dirk. - Skoro przechowujesz je tak jak je zakupiłeś, to powinna utrzymać się ich wartość. Dopiero po chwili podjął temat. - Ja natomiast potrafię przygotować maści, eliksiry i leki potrzebne medykom. Jednak mam blade pojęcie co jak leczy. Wiem jedynie aby dokładnie opisać stężenia i zawartość, tak by medyk mógł dobrać odpowiednią dawkę leku.
Więc powinniśmy się nawzajem dobrze uzupełniać - dodał z uśmiechem Thorin.

- Oo! - Zakrzyknął nieco entuzjastycznie Dirk. - Mam przy sobie nieco specyfików do przyśpieszenia procesu leczenia Dorrina. Podałem mu już dwie dawki z instrukcją jak tego używać, ale myślę, że Ty Thorinie możesz mieć coś jeszcze do powiedzenia Dorrinowi. Jak by co to mam dość spory zapas wszelkich maści i leków.

- W takim razie moglibyśmy mu się przyjrzeć wspólnie przed wyruszeniem, póki wciąż nie ma Rorana. Wiedząc czym dysponujemy będę mógł określić co i kiedy mu zapodac. Na pewno przydałoby się coś na ogólne wzmocnienie organizmu. Niestety zamówione przeze mnie leki nie zdążyły dotrzeć do medyka, co zaś się tyczy specyfików na przyśpieszenie leczenia, z pewnością dobre będą małe, ale częstsze dawki, tak by organizm zdążył je w całości wchłonąć i pracować cały czas. Mały nadmiar mu nie zaszkodzi, ale też zwyczajnie nie pomoże, zmarnuje się gdyż nawet taki silny organizm jak Dorrina ma swoje granice możliwości. - rzekł po czym wyciągnął swoją fajkę z stylizowanym smoczym cybuchem. Nabił ją porcją khazadzkiego ziela i skinieniem reki wraz z fajką zapytał czy i Dirk ma ochotę na tytoń. Specjalnie nosił zapasową fajkę by nie robić komuś smaku którego nie mógłby zaspokoić… Wiedział że może to być jedna z ostatnich okazji do zapalenia fajki. W korytarzach woń dymu nosiła by się zbyt daleko i stanowiła zagrożenie. Nawet w górach musiałby poważnie rozważać palenie, zielone szkodniki miały bowiem silne powonienie, może nie tak silne jak skaveny, jednak ryzyko wciąż pozostawało. W takich miejscach doskonale rozumiał powiedzenie jego dziadka iż palenie zabija… Stary weteran wojenny wiedział co mówi.

Dirk odpiął klapę ładownicy, którą nosił po lewej stronie. Następnie rozpoczął wyciąganie po jednej z grupy miedzianych pojemników. Pokazując palcem runę, wyrytą na miedzianym pojemniku, tłumaczył Thorinowi jaki jest skład i jakie ma stężenie. Dirk poczęstował się tytoniem Thorina, jednak użył własnej fajki. Dirk podał Thorinowi porcję Krwawego Litworu, porcję Czerwonego Łoju, oraz miksturę uodparniającą na powszechne choroby. - Jeśli braknie to proszę powiedz, a wydam potrzebną ilość. Wszystkie moje leki są oznaczone tak jak przedstawiłem. Dorrin wydałem porcję Czerwonego Łoju i porcję miksturę na powszechne choroby. Jeśli uznasz, że można go już leczyć Krwawym Litworem to użyj tą co teraz dostałeś.

- Dziękuje Dirku, na pewno przydadzą się twoje mikstury. Dużo masz tych mikstur przeciw chorobom? - Zapytał Thorin, w zamian wręczył Dirkowi porcję Sokolego Oka. - Ruszamy w góry, na mróz, ziąb i wiatr, a po prawdzie to nie wiem czy ktoś prócz mnie przygotował się na zimowe warunki - Thorin nie musiał nawet wskazywac, jego zimowy płasz z kapturem, pokryty wilczym futrem był widoczną oznaką tego co mówi. - Na Krwawy Likor jest zdecydowanie za wcześnie, minie z dobry tydzień nim ta mikstura będzie mogła odnieść jakikolwiek efekt. Dorrin … on z punktu widzenia medycznego jest na skraju życia i śmierci. Jest z nim gorzej niż jak wyszliśmy z tuneli po walce ze skavenami gdzie niemal każdy musiał się bite dwa tygodnie do miesiąca kurować leżąc wyłącznie w łóżku… Tak naprawdę to nie wiem ile on przejdzie… każdy inny pewnie skonałby po drodze, no ale to Dorrin , on ma szanse przetrwać tą podróż. Zakładając że nie dziabnie go żaden stwór, ani nie dopadnie choróbsko. - rzekł wyraźnie zmartwiony. - Kurwa, jak na mój gust to niepotrzebnie się tak śpieszymy z tym wymarszem. - po czym pociągnał fajkę i ponownie wzruszył ramionami. Z tym także nie mógł już nic zrobić, a Dorrin szedł z nimi na własne życzenie. Jeśli ktokowliek mógł i powinien oponować to właśnie ten wlekący się ślimaczym tempem prawie trup.

- Ja jestem gotowy do wyprawy. - Oburzył się Dirk. - Kupiłem pełen płytowy hełm, tarczę żelazną, mam sporo eliksirów i maści, powinno wystarczyć na porządną bitwę. Zastosowałem wełnianą ochronę przed mrozem, z ogromnym powodzeniem stosowaną w dalekiej północy, a przyjęło się to w Ostlandzie i Ostermarktcie, północnych krainach Imperium ludzi. Mianowicie, pod skórznią mam wełniany zimowy sweter, który będzie chronił moje ciało przed utratą ciepła. Także chroni przed chłodem kolczugi, bo ta gdy na mrozie trochę pobędzie zacznie strasznie chłodzić, nawet najgrubsze futro nie poradzi na to nic. A wełniany sweterek będzie robił swoje zadanie. Natomiast płaszcz skórzany ochroni mnie przed wiatrem. Podsumowując, bardziej gotowym być nie mogę. - Powiedział z dumą Dirk.

Thorin pokiwał z podziwem głową, patrząc jednak na resztę oddziału tracił już tak dobry humor. Dorrin jako pierwszy lepszy przykład do którego obaj zresztą zaszli, na pierwszy rzut oka nie nosił na sobie nic prócz zbroi i podstawowego ubioru… To był jednak góral, zaprawiony w mrozach. Co do reszty, mieli się przekonać z czasem. - Pamiętam jak ostatnim razem opuściliśmy twierdze. Na początku nie było tak źle, ale gdy zaczęło brakować żarcia, a mróz siekł niemiłosiernie wówczas zrobiło się nieciekawie. Do tego to starcie z ogrami które mocno dało się nam w kość. Właściwie to później nie potrzeba było żadnych przeciwników, sami byśmy skonali z ran, głodu i wyziębienia, gdybyśmy nie natrafili na obóz khazadów z Wieprzowej. - Rzekł Thorin przypominając sobie dobrze, że niektórzy nie wytrzymali trudów tamtej wyprawy. Wtedy właśnie zginął Hargin, Skalli i Glandir. Jedna trzecia oddziału...

- Cóż, będzie jak Bogowie Przodkowie sobie chcą. - Dirk dość obojętnie podchodził do sprawy. Nie do końca wierzył, że Bogowie pomagają ot tak. Każdy kuje swój los, a Bogowie jedynie delikatnie wpływaja na losy wiernych, jeśli w ogóle się mieszają.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.

Ostatnio edytowane przez Manji : 02-09-2014 o 23:39.
Manji jest offline