Cios Baylofa, na pozór mało groźny, okazał się nad wyraz skuteczny i potworna krzyżówka człowieka i pająka zwaliła się bez życia na wyłożoną kamiennymi płytami.
Przeszukanie komnaty nie przyniosło nic ciekawego - pająki nie miały przy sobie nic cennego, zaś miecz - do niedawna własność dridera - był gorszy, niż broń posiadana przez członków drużyny.
Ruszyliście dalej wąskim, coraz ciemniejszym, wykutym w skale korytarzem. Nim jednak ktokolwiek z was zdecydował się na zapalenie pochodni, trafiliście na niewielką komorę skalną, zajętą przez trójkę krasnoludów. Jeden z nich, bogato ubrany, wystąpił krok do przodu, by przywitać przybywających.
- Barundar Crownshield - przedstawił się. - Kupiec - dodał. - Jesteście zainteresowani jakimiś... drobiazgami, które mogłyby wam ułatwić wędrówkę przez podziemia - spytał.
- A może chcecie coś sprzedać? Wymienić? - dodał.