Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2014, 19:22   #403
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
3 Vharukaz, czas Lazulitu, roku Drum - Daar 5568 KK
Ruiny starego dystryktu handlowego Izor


Thorin z uwagą wysłuchał pierwszego rzeczowego spojrzenia na zaopatrunek na drogę. Co jakiś czas zerkał na osła wiedząc, że bez zwierzaka i bez pomocy inych zostanie większości z wymienionych przez Detlefa dóbr pozbawiony. Kiwał głową na pytania o prowiant czy wodę a odnoszac się do reszty rzekł:

- Mam dwadzieścia metrów liny z kotwiczką, co do opatrunków i leków... bandaży powinno starczyć, co do reszty mam wątpliwości, zamówiłem u aptekarza leki, po nie właśnie udałem się na miasto. - rzekł zauważywszy że powrót do obozu wiązał się z nieprzychylnymi spojrzeniami tych którzy w nim pozostali. Była to nieliczna garstka zważywszy że i Ergan i Dirk mieli swoje sprawunki na mieście, mimo wszystko poczuł się winny choć drobnych wyjaśnień. - Niestety leki jeszcze nie dotarły, zapewne będą za kilka dni, ale to jak rozumiem już nie nasze zmartwienie, bo zakładam, że nie będziemy tu wracać. Natomiast Dirk ma trochę medykamentów, w razie co trzeba by uzgodnić jakiś sposób rekompensaty, choćby przy uwzględnianiu podziału łupów wojennych. Póki co czuje się zobowiązany podkreślić, że stan Dorrina jest fatalny. Może przytoczę kilka faktów tym którzy widzieli by go w walce w ciągu najbliższych kilku dni. Zresztą ty Dorrinie też posłuchaj, bo wiem, że masz skłonności do nadwyrężania swojego zdrowia.

Thorin pominął rzeczy które dla wszystkich były widoczne - a więc wygryzione lewe oko, odcięte lewe ucho i mały palec u lewej dłoni… Dorrina kilkukrotnie ostrzegał, że te rany są podatne na zakażenia i aby pilnował ich czystości. Sam zresztą z pomocą mydła starał się dbać o ich higienę. O lewym boku i ranie po włóczni nie wspominał gdyż były już prawie zaleczone, podobnie jak prawa strona szyi i cios po toporze....prawie zdrowe rany… Gorzej było z ranami na twarzy - ale i to samo rzucało się w oczy - rozchlastany policzek aż do kości i płat skóry który byle jak przyjął się na powrót do czoła.

- Oprócz tego co widać ma zmiażdżoną krtań, na która pomóc nie jestem w stanie, musi się wyleczyć samo, będzie to jednak proces długi i bolesny więc proszę nie nadużywajcie jej przez zbędne rozmowy. Problemem w podróży są z pewnością rany uda i łydki lewej nogi oraz palce prawej dłoni. Palce ledwo trzymają się na drucie, nawet nie wiem czy powrócą do swej sprawności, o wymachiwaniu toporem można zapomnieć na dłuższy czas. rany nóg i rąk będą nasączać krwią bandaż nawet przy zwykłym chodzeniu. Jeśli ktoś martwił się, że skaveny wyczują zwierzęta, niech się lepiej martwi o to że wyczują one znacznie szybciej krew. A że krew będzie podchodzić w tych zranieniach to rzecz pewna. Nie wiem może Dirk wymyśliłby coś na stłumienie, zneutralizowanie zapachu, ale zapewne nie w tych warunkach polowych i bez sprzętu, choć kto wie? - Spojrzał na Dirka , nie oczekując jednak cudów, choć wiedząc, że alchemik może go zaskoczyć. - Najgorszą raną jest rozcięty brzuch. Ta rana to istny koszmar, a wiecie przecież że już z nie jedną miałem do czynienia. Niezbędne są codzienne okłady, a tak naprawdę to jakiś trzy tygodniowy pobyt w łóżku szpitalnym. Poza tym ma gorączkę i ledwo trzyma się na nogach.

Thorin zdał raport medyczny świadom, ze większości to chyba nie obchodzi. On był medykiem a każdy z łatwością zrzucał to na karb jego obowiązku i zmartwienia. Dziwił się tylko , nie jako lekarz, ale jako kumpel Dorrina, że ten po tak długim pobycie z resztą ma tak niewielu przyjaciół , czy choćby towarzyszy którzy realnie zmartwiliby się jego stanem. - Wiem, że zboczyłem nieco z tematu, ale musiałem to powiedzieć. Masz nadzieje Detlefie, że wszyscy dojdziemy do Połudiowego Fortu, wiedz jednak że Dorrina może wykończyć sama już droga, nie mówię nawet o starciach czy bitwie, ale o zwykłej podróży. W każdej chwili może mu się otworzyć jakaś rana i wykorkuje… Co prawda to Dorrin - rzekł nie bez cienia podziwu dla wytrzymałego wojownika. - No ale cóż nikt z nas nie jest nieśmiertelny. Oczywiście tempo w jakim może podróżować także pozostawia wiele do życzenia i mówiąc szczerze to nie wiem czy jesteśmy kumplami biorąc go ze sobą czy wrogami, pozwalając mu ruszyć z nami. Nie wykończyły go ogry, skaveny, zabójcy bonarges, wykończa go “dobrzy” koledzy… - zaakcentował na koniec charakterystycznym gestem dłoni słowo dobrzy, podkreślając, że mówi ironicznie.

- Dorrin wie na co się pisze - sam o tym zdecydował. - Odrzekł Thorvaldsson. - Obyśmy wszyscy mieli tyle szczęścia, żeby zawsze o sobie decydować. Jeśli, jak sugerował Roran, pozostanie tutaj grozi śmiercią, to uchodząc z Azul ma większe szanse na przeżycie. Przynajmniej nie zginie zaszczuty jak ścigane dzikie zwierzę, tylko w drodze i z toporem w garści. - Co prawda Dorrin nawet pasował do określenia “dzikie zwierzę”, ale Detlef rozumiał jego chęć opuszczenia twierdzy. Jeśli umierać, to na własnych warunkach.

Ergan odezwał się twierdząco na pytania o prowiant i wode. -Mam to i trzydzieści metrów liny bez haka, poza tym broń amunicje i inżynieryjne sprzęty. Ciepłe ubranie jest , nic mi raczej nie brakuje..może poza solidnym pancerzem… Na wieści o zdrowiu Dorrin w umyśle Ergana zaskrzyła iskra nadzei -Dorrin powinien odpoczywać a nie podróżować, jak da rade zostańmy w mieście jeszcze te dwa tygodnie, niech się pozbiera...Dla dobra Dorrina i naszego…

Thorin skinieniem głowy zgodził się z Erganem, wiedział jednak, że szanse są marne, wszak wskazywał byłemu sierżantowi na Dorrinowy problem ten jednak i tak zdecydował o pospiesznym wymarszu. Były powody dla których i Thorin spędziłby więcej czasu w twierdzy, po prawdzie jednak były i takie co by możliwie szybko ją opuścić. Z tymi całymi służbami, Bonarges , Klanami, nie było nic wiadomo , możliwe że nie przezyliby owych dwóch tygodni pozostając na miejscu. Sprawa wydawała się już i tak przesądzona. Był jeszcze inny powód dla którego pozostanie w twierdzy nie było za bardzo możliwe. Thorin już przed wyprawą zauwazył, że jesli nie rusza szybko, to nastąpi taki rozłam, że dobre chęci jego czy Detlefa juz nie wystarczą, aby wszystkich an nowo połączyć. To co zaszło między niektórymi z khazadów a Roranem wystarczająco napsuło wszystkim krwi. Postój mógł tylko pogorszyc sprawę, tak jak woda która stoi mętnieje, tak samo działo się z tą grupką khazadów. Co prawda nie musieli stac bezczynnie, mogli zająć się na ten przykład odzyskaniem kolczugi, za która wyznaczono warta starań nagrodę. Póki co jednak wszyscy chąc nie chcąc skazani byli na Roranową misje a jesli tej odwlec nie było można, to sprawa była przesądzona.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 04-09-2014 o 19:26.
Eliasz jest offline