Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2014, 02:56   #8
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Calamity

Najemnik


Następnego ranka Richter oraz staruszek spotkali się przed karczmą. Starzec stał na lekko drżących nogach, opierając się rękoma o swój wózek. Obserwował wychodzącego z karczmy wojownika, spod swych okularów, a na miejscu które normalnie zajmował leżał mały tobołek.
- Będzie trzeba jakoś schować moje rzeczy, silny młodzieńcze. – przywitał się tymi słowami.
Calamity oczywiście znał idealne miejsce do przechowania wózka, tobołek można było bowiem przypiąć do motoru. Na wszelki wypadek wysunął ostrzegawczo dłoń w stronę Kaiku (takie imię bowiem nosił starzec)
- Moje zwierzątko… nie zawsze lubi… obcych… –zakomunikował Richter, przywołując mroczna hydrę.
Dziadek przechylił lekko głowę, obserwując wychodzące z miecza cielsko, by uśmiechnąć się szczerze. – Zmieniła się od momentu gdy pokazywałeś ją w Lukrozie. Hohoho. –zaśmiał się, gdy stwór ciężko opadł na ziemię.
Richter zajął się wydobyciem motoru z jednej paszczy, by po chwili zwrócić się w stronę swego towarzysza. Chciał pochwycić jego wózek i włożyć go do pysku potwora, jednak to co ujrzał wbiło go na chwilę w ziemię.
Trzy z wielu łbów stwora, łasiły się właśnie do staruszka, który miarowo gładził je po kolei swymi sękatymi dłońmi. Czwarta głowa, delikatnie, jak gdyby unosiła dziecko, pochwyciła wózek i połknęła go wraz z tobołkiem. Następnie zaś, też ruszyła o staruszka domagając się pieszczoty.
- Zawsze lubiłem zwierzęta. One też miały do mnie słabość silny młodzieńcze. – stwierdził wesoło staruszek, po czym zakaszlał cicho, przysłaniając usta.

Zdarzało się i tak, widać żyjąc ponad sto lat, wiedziało się jak zachowywać spokój nawet przy mitycznych bestiach. A to ponoć najważniejsza cecha każdego tresera.
Calamity pomógł wsiąść Kaiku na motor, usadawiając go na tylnym fotelu. Gdy teraz o tym myślał, to siedzenie musiała kiedyś zajmować Samanta. Nie widział niebieskiej czarownicy od ponad roku, może to i dobrze… nie wiadomo jak by zareagowała na jego widok. Wszak Richter nie wiedział co łączyło ją i byłego motocyklistę. Staruszek objął lekko pas Richtera, by nie spaść z pojazdu i nim wojownik odpalił silnik rzucił jeszcze.
- Będziemy musieli robić przystanki..pęcherz niestety starzeje się razem z człowiekiem. Hohoho.

~*~

Richter siedział w karczmie w małym miasteczku, do ich celu zostały zaledwie dwa dni drogi konno, więc motorem będą tam za parę godzin. Zatrzymali się tu na posiłek, bowiem staruszek nalegał by w końcu zjedli coś normalnego. Rycerz musiał przyznać, że był to miły towarzysz podróży. Płacił za siebie, niewiele narzekał, a za to dużo potrafił opowiedzieć. Wiele historii ze swego życia, które mimo że przy wyczynach Richtera były dość nikłe, to miło się ich słuchało. Opowiadał je lekko, nie stroniąc od żartów czy, w przypadku tych miłosnych opowiastek, dodawaniu nutki pikanterii i tajemnicy. Przy dziadku Richter zapominał jakoś o przynajmniej części smutku i ciężaru jaki spoczywał na jego barkach.
- Wtedy właśnie moja prawnuczka złapała za nóż jednego z tych rabusiów, by wbić mu go w ramię. Drugi tak się wystraszył, że nawet nie zobaczył jak wsadziłem mu laskę między nogi, przez co spadł z mostu do rzeki. Hohoho, nigdy nie zapomnę jak to oni chcieli nam potem zapłacić myto. –zaśmiał się kończąc jedną z historii. – Powinieneś poznać kiedyś moja prawnuczkę, Kimiko to miła acz trochę wojownicza dziewczyna. Na pewno by ci się spodobała, charakter niestety odziedziczyła po matce… – Kaiku chciał chyba powiedzieć coś jeszcze, jednak przerwał mu huk otwierających się drzwi.
Do środka wpadło zimne wieczorne powietrze, a księżyc nie wkradł się do środka tylko dlatego ,że drogę zasłoniła mu rosła sylwetka.


Młodzian, na którego karku nie było jeszcze trzydziestu wiosen, wkroczył do środka, nie racząc zamknąć za sobą drzwi. Odziany w pomieszanie skórzni oraz zbroi płytkowej, jak i długi podróżniczy płaszcz w barwie zgniłych liści. Kilka małych blizn znalazło sobie dom na jego twarzy, a kurz z podróży nie zdążył jeszcze spaść z krótkich, czarnych włosów. Na ramieniu trzymał dość spory dwuręczny miecz, jednak jego rozmiary były nieporównywalne do ogromnego ostrza Despair. Kiedy chłopak dojrzał Calamitiego, ruszył w jego stronę dziarskim krokiem.
- Oj ty, zapuszkowany! – rzucił w stronę zbrojnego, wskazując go palcem. – Co siedzisz tu sobie w tej swojej wielko panieńskiej zbroi i myślisz, żeś ważny? Masz odwagę się sprawdzić, czy jedyne co potrafisz to gatki z jakąś starą pierdołą? –dodał, wzrokiem zerkając na Kaiku. Kąciki ust staruszka lekko opadły, gdy usłyszał jako go określono.
- To jak? Chcesz pomacha żelastwem? Jak wygrasz postawie ci żarcie i pokój, a jak ja ci skopie dupsko to ty stawiasz. Umowa? – ostatnie pytanie zakończył zadziornym uśmieszkiem.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline