Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2014, 22:09   #72
Quelnatham
 
Quelnatham's Avatar
 
Reputacja: 1 Quelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetnyQuelnatham jest po prostu świetny
Quelnatham Tassilar, Ocero, Erilien en Treves
Selunita miał nadzieję, że dzisiejszy dzień odbędzie się bez niespodzianek. Najwyraźniej jednak Beshaba nie tylko wygrała rzut o jego los, ale też ukradła monetę i przetopiła ją na kolczyk…
Kiedy tylko ujrzał zbliżającą się do nich kobietę jego myśli zeszły na tor “Świetnie, zaraz wyskoczy zza rogu kossuthianin twierdząc, że to aurilitka.”
Kiedy jednak kobieta odezwała się do nich i ogłosiła, że ma dla niego podarek kapłan westchnął “Bogowie, kolejna…” pomyślał zanim się odezwał.
- Pani zaszczycasz mnie sugestią, że byłbym ciebie godny, ale zapewniam, że to dziecko nie jest moje…
- Wybacz mu pani nie wyspał się i plecie co mu ślina na jezyk przyniesie. Pozwól zatem, że powitam Cię Czcigodna w imieniu naszej czwórki.- Paladyn wykonał piękny i wdzięczny dworski ukłon.
Ocero spojrzał na Eriliena, ale nic nie powiedział tylko również wykonał ukłon.
- Pozwolisz pani, że zadam pytanie? Skąd znasz nasze imiona? My nie znamy twego.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Ze mną na pewno nie masz dziecka, ale kto wie, czy nie masz go z kimś innym. - odparła spokojnie. - Możecie nazywać mnie Nadzieją.
- Niezwykłe to imię. - Przyznał Erilien. - Czy wolno mi zapytać Nadzieją na co lub czyją?
Kobieta jedynie uśmiechnęła się ponownie w odpowiedzi i wyjęła spod płaszcza małą szkatułkę, którą podała w zachęcającym geście Ocero.
Ocero wziął szkatułkę i patrzył na nią przez chwilę, jeżeli otworzy ją i coś wyskoczy mu na twarz… no będę mógł to zliczać do swych osiągnięć “Kobieta wręczyła mi szkatułkę pełną węży, a ja jak kretyn ją otworzyłem.”
- Mogę wiedzieć co zawiera? - “Czy mieć nadzieję, że nic groźnego?” dokończył w myślach.
Erilien widząc twarz towarzysza i jego pytanie usmiechnąl się jakby słyszał żart.
- Spokojnie Czcigodny jeśli wewnątrz jest żaba gwarantuje, ze ochronię was przed tym straszydłem.
- Jeżeli polegnę pomścij mnie… - powiedział z grymasem po czym otworzył szkatułkę.
Szkatułka jednak zamknięta była na głucho, a nie widać było żadnego zamka. Kobieta widząc, że Ocero męczy się z otwarciem dodała:
- Na razie pozostanie ona zamknięta… ale otworzy się, gdy przyjdzie odpowiedni czas… Oczywiście o ile będziesz tego chciał, kapłanie.
Paladyn zamyślił się chwilę.
- Rozumiem, Nadzieja. - I uśmiechnął się do kobiety.
Ocero schował szkatułkę.
- No cóż dziękuję i tak, ale pozwolisz, że zadam dwa pytania jeszcze? Skąd nas znasz? I kto jest darczyńcą?
- Niektóre osoby, po prostu trzeba znać. Kiedy szkatułka otworzy się darczyńca zostanie poznany. - odparła kobieta. - W tych czasach moim zadaniem jest wiedzieć. A moje źródła informacji są nadzwyczaj kompetentne. -dodała.
- Więc może będziesz nam mogła pomóc Czcigodna, szukamy karczmy w której moglibyśmy spędzić noc. I bylibyśmy zaszczyceni gdybyś zechciała dotrzymać nam towarzystwa podczas wieczerzy. - Wypalił prosto z mostu Erilien.
- Obawiam się, że będziemy musieli rozejść się w swoje strony. A karczma? Tłoczno tu w tej porze roku, chociaż… Ja bym poszukała jeszcze kilka ulic dalej. - spojrzała na Aerona. - Bo was towarzysz chyba niedługo zaśnie.
- Dziękujemy Czcigodna - paladyn znów skłonił się w dworski sposób - żałuję szczerze, że nie dane nam będzie cieszyć się dłużej waszym towarzystwem i z nadzieją wyglądam kolejnego spotkania.
Kobieta uśmiechnęła się i rozejrzała jeszcze raz po zgromadzonych.
- Uważajcie na siebie… - szepnęła, po czym skinęła im głową i ruszyła z powrotem drogą, którą przyszła.

Ocero odprowadził ją wzrokiem po czym spojrzał na swoich towarzyszy.
- Nie chcę być niewdzięczny, ale.. nie podoba mi się to.
- Czcigodny, przecież dostałeś prezent. - Zauważył paladyn.
- Od nieznajomej kobiety, w ciemnym zaułku w czasie kiedy bogowie milczą, a fanatycy religijny biegają szukając stosów. Wybacz jeżeli nabawia mnie to sceptycyzmem.
- Czcigodny okaż trochę wiary.
- Niemniej… było to kolejne ciekawe spotkanie. Nawet jeśli postawiło więcej pytań niż dało odpowiedzi. - stwierdził czarodziej. - Nie znasz tej kobiety, prawda Aeronie? - upewnił się jeszcze.
Aeron wyglądał, jakby cierpiał z powodu ostrego napadu migreny, co pewnie było prawdą. Spojrzał na Quelnathama i mruknął.
- Ja ją skądś kojarzę…
Czarodziejowi od razu zaświeciły się oczy. - Skąd? - zapytał, może zbyt ostro. - Widziałeś ją w snach? - dodał łagodniej.
- Chciałbym widzieć w snach ładne panie, może bym wtedy przed wizjami tak nie uciekał… - stwierdził półelf. - Wydaje mi się, że kiedyś ją widziałem na jawie…
- A jednak to mnie dała prezent. - uśmiechnął się Ocero - Najwyraźniej ludzki urok wygrał nad wrodzoną gładkością skóry elfów.
Quelnatham jak zwykle zgrabnie zignorował rasowy przytyk i zmienił temat:
- Czy mógłbym obejrzeć tę przesyłkę?
- Nie. Jest moja. - Selunita się zaśmiał po czym wręczył szkatułkę magowi, który zaczął ją uważnie oglądać nie zważając na zachowanie kapłana. Zaświecił niewielki ognik, który krążył w pobliżu i szukał śladów pisma i run. Nie omieszkał też spleść prostego zaklęcia wykrycia magii. Szkatułka była prosta, bez szczególnych zdobień, a jedynie kilka roślinnych kształtów z boku. Na wierzchu nie było żadnych znaków, ale pudełeczko okazało się otoczone magią.
- Ciekawe - orzekł wieszcz oddając kapłanowi skrzyneczkę. - Chętnie spędzę nieco czasu, żeby dowiedzieć się czegoś o tym zaklętym puzderku. Najpierw jednak znajdźmy tę gospodę, przyda nam się odpoczynek.
- O ile dobrze zrozumiałem pani Nadzieja mówiła, że znajdziemy jakąś... w tę stronę - Paladyn ruszył dziarsko przed siebie nie czekając na towarzyszy, wiedział, że podążą za nim.

* * *

Najwyraźniej Tymora się do nich uśmiechnęła, bo faktycznie- kilka ulic dalej stała gospoda o wdzięcznej nazwie “Pod rybim łbem”. Mogli mieć tylko nadzieję, że tam nie pachnie rybami… Zbyt mocno.
Kiedy weszli do środka pytając o pokoje okazało się, że zostały dwa wolne, w tym trzy łóżka. Może jednak Tymora nie była aż tak łaskawa tym razem…
- Nic nie szkodzi - czarodziej nie był zmartwiony - nie potrzebujemy tyle odpoczynku - wskazał na paladyna i siebie. - Poczytam, później możemy się zmienić.
- Pozostaje jeszcze sprawa posiłku… - Paladyn popatrzył karczmarzowi prosto w oczy jakby rzucał wyzwanie.
- Płatne dodatkowo. O jakim posiłku myślisz, panie?
- Chętnie spróbowałbym tutejszej wersji sandacza gotowanego z kalafiorem romanesco w sosie winno - śmietanowym i dzikim ryżem. - Złożył zamówienie Erilien, zupełnie jak wtedy kiedy spędzał czas w domu.
Karczmarz przez dłuższą chwilę wpatrywał się w Eriliena sprawdzając czy ten żartuje, ale z każdą chwilą zaczynał rozumieć, że chyba mówi serio…
Paladyn zaś widząc wahanie gospodarza sięgnął do podręcznej sakiewki i wydobył dwadzieścia złotych łamańców po czym mu je wręczył ze słowami.
- Proszę potraktować to jako zadatek, będę wraz z przyjaciółmi oczekiwał w pokoju na kolację.
Ocero spojrzał na Eriliena. Zastanawiało go, czy on się zastanawiał czy ten konkretny kucharz będzie wiedział jak przyrządzić to zielsko… tak czy inaczej czeka go ciekawe doświadczenie.
- Ja do tego poproszę smażone mięso, jakiekolwiek byleby stworzenie, z którego jest miało nie więcej niż cztery nogi. Do tego ziemniaki też smażone i sałatę… jeżeli czujesz się kreatywny też możesz ją usmażyć. A i trochę płynnego o chleba.
- Wspaniale. - sucho wtrącił Quelnatham. - Do tego najlepsze wino, jakie tylko znajdziesz karczmarzu - dodał. Czuł, że będzie dziś musiał zużyć jedną z pereł do mikstury. Perła w podłym winie, tego nigdy nie mógł znieść.
Karczmarz nie musiał być dalej przekonywany. Uśmiechnął się niepewnie i rzekł.
- Postaram się to przygotować jak najszybciej… A teraz proszę mi wybaczyć… - po tych słowach udał się na zaplecze.

Aeron spojrzał na Eriliena i zapytał:
- Co to jest kalafior romanesco? - zmarszczył brwi. - I dziki ryż… Chcesz go na surowo jeść?
- Zobaczysz kiedy podadzą. - Uśmiechnął się z wyższością. - Nie mogę się już doczekać, dawno nie jadłem prawdziwego posiłku.
Półelf spojrzał nieprzekonany.
- Jak dla mnie prawdziwy posiłek jest wtedy, gdy masz po nim pełny brzuch… - spojrzał Erilienowi w oczy. - I nie wiem jakie jest prawdopodobieństwo, że on kiedyś robił coś takiego…
- Uwierz w miłość do złota i zaradność karczmarza. Nawet jeśli nie ma pojęcia co zamówiłem to znajdzie kogoś kto wie, dwadzieścia sztuk złota które było zadatkiem może zmienić się w sto które będzie zapłatą za posiłek jeśli będziemy zadowoleni i on o tym wie więc postara się, żebyśmy byli zadowoleni. - Wyłożył cały plan Aeronowi kiedy szli do pokoju.
- Twój apetyt jest naprawdę nieposkromiony…Nie możesz się zadowolić zwykłym gulaszem? On też zasyca głód…
- Oczywiście Aeronie, mógłbym lecz jeśli jest szansa powinieneś nacieszyć się życiem. Nigdy nie wiadomo czy następny przeciwnik na twej drodze nie będzie ostatnim…
- A… ile musimy ci oddać za te frykasy? - zapytał ostrożnie Aeron.
- Dziś ja zapraszam. - Paladyn uśmiechnął się szerzej.
- Dziękuję, Erilienie, ale nie mam zamiaru przechodzić na emeryturę po następnej walce...- Selunita się uśmiechnął i patrzył za kucharzem. Zastanawiało go jak powiedzie mu się z zamówieniem corellonity.
 
Quelnatham jest offline