Arturo poczuł jak po karku spływa mu zimny pot, sytuacja wyglądała beznadziejnie. Ciężko będzie mu wytłumaczyć swoją obecność tu z dala od portu do tego z wozem no i nowym kompanem ukrytym między paczkami. Wizja gorącego posiłku i gorących kobiet zaczęła się przerażająco szybko oddalać.
Przez myśl przeleciało mu stare przysłowie „tłumaczą się tylko winni”
Wstał z wozu ignorując pytania żołnierza i podszedł do pozostałych dwóch. Spojrzał na jednego z nich, nieco niechlujnie ubranego i odezwał się zdecydowanym głosem. -który z was tu dowodzi? Jak możecie pozwolić, że by ten żołnierz chodził w takim stroju? Chcecie, żeby Reinfrid de Remarcourt dowiedział się o tym? Natychmiast popraw swój wygląd.-
Obrócił się w kierunku zadającego pytania i dodał starając się nadać swojemu głosowi zniecierpliwiony i niezadowolony ton – Na Boga nie uważasz chyba, że odważyłbym się opuścić port wbrew woli Reinfrida. Więcej Ci powiem, z własnej woli sam bym się nigdy nie wybrał do tego plugawego miasta, ale cóż prośbom Reinfrida się nie odmawia.- i dodał pojednawczym tonem - A wy zróbcie porządek z ubraniem tego żołnierza żeby nie było nieprzyjemności- Arturo usiadł na wozie i bardzo powoli ruszył modląc się by żołnierze zostawili go w spokoju. |