Mówiąc szczerze, Ragnar gdzieś miał cierpienia świętego Piotra. Obchodziły go jednak przyszłe katusze Ragnara Troensa, więc gdy tylko usłyszał okrzyk księdza- wpadł najgłębiej jak mógł między jakieś worki, pachnące połączeniem czosnku i cebuli. Pociągnął za sobą ten gruby kawałek jakiejś laski- na wszelki wypadek, może uda mu się trafić któregoś z knechtów w jaja i zwiać...
Zaczynał zauważać, w jak beznadziejnej sytuacji jest. Imię Reinfrid sugerowało coś w stylu "ma z pitolem swym problemy, więc wyżywa się na innych", więc gdy zobaczy młodego, pięknego i na dodatek uciekającego ze swojego oddziału młodzieńca, to zetnie go z wielką radością. Musiał więc pojawić się u szlachcica nie jako więzień, a jako Ragnar Troens, który postanowił donieść na swojego dowódcę, który nie zgodził się na jego wizytę u cudownego pana de Remarcourt, jako dzielny rycerz, przypadkowo osadzony w celi. Bez kajdan, w jakimś lepszym kaftanie...
Albo podać się za kogoś innego...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |