Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2014, 13:04   #23
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Został zwyczajnie i bezczelnie zignorowany przez tę niby panią doktor! Co ona sobie myślała??? Że zje z nimi tosty z dżemem, poopowiada jakichś głupich historii o wampirach żeby ich straszyć jakby byli małymi dzidziami i tak zwyczajnie sobie wyjdzie??? Za kogo ona się uważała??? Była zwykłą laborantką. Nikim! A oni wybranymi psionikami! Najlepszymi z najlepszych!

Wstał od stołu i ruszył za panią doktor, by ją zatrzymać i raz jeszcze przekazać swoje oczekiwania gdy tymczasem sterowane elektronicznie drzwi zablokowały mu drogę i nim się zorientował w ślad za tym, zgasło światło, pogrążając zarówno stół śniadaniowy jak i całą salę zabaw w zupełnym mroku.

Uspokajająca muzyczka zamilkła w połowie wesołego akordu jakby nożem ucięta...

Zastygł w bezruchu. Ciemność. Chyba niczego się tak nie bał jak właśnie jej. Odkąd pamiętał. Był w niej zupełnie bezbronny. Całkowicie podatny na okropne symulacje jakie przygotowywał dla nich poprzedni zespół badawczy. I fakt ten został dokładnie zbadany w harmonogramie szkolenia. Dokładnie i boleśnie…

Szczęśliwie jednak chwilę później na jednej ze ścian pojawiło się punktowe oświetlenie. Mizerne, bo mizerne, ale wystarczające by dostrzec kształty i kontury pozostałych obecnych. Błyskawicznie dopadł miejsca z boku migoczącego bladymi ledami prostokąta. Było tam ciemno. Wystarczająco by nie rzucać się w oczy, a jednocześnie, oświetlenie pozwalało w miarę dokładnie dostrzec każdego kto by się tu zbliżał.

- River! - syknął za nadal siedzącą przy stole siostrą - River, chodź tu!
Dziewczyna jednak nie reagowała. Zachowywała się tak jak przy śniadaniu. A nawet jeszcze mniej obecnie, bo jako jedyna niewzruszenie nadal siedziała przy stole trzymając w dłoni delikatnie miękką słodką bułkę, którą wzięła na samiutkim początku. Do tego chyba bezgłośnie poruszała ustami jakby coś mówiła.
- Niech to! - mruknął i wyskoczył z kryjówki by przyprowadzić tu siostrę.
Wtedy też w oko wpadł mu komunikat migoczący na ścianie. Trening??? Miał być jutro! Kłamała… Bezczelnie kłamała! Specjalnie wyszła i ich tu zostawiła!
- River! River! - syknął do siostry ponownie i usadziwszy ją na ziemi pod ścianą potrząsnął nią jak lalką. Bezskutecznie - Podwójne niech to!
Ktoś zaczął się chyba bić, bo usłyszał czyjeś jęknięcie… Któryś ze stołów runął na podłogę. Kształty trzech postaci, wśród których napewno był rosyjski amator masła orzechowego, zczepiły się ze sobą. Albo mu się wydawało, albo był tu ktoś jeszcze! Ktoś kto szukał jakichś kotów i najwyraźniej uznał, że nie mogąc ich znaleźć będzie bił każdego do kogo się zbliży.
Bacznie patrząc na walczących, a w szczególności na tego co to zaczął, Robin rozejrzał się dookoła za wspomnianym przez komunikat zielonym guzikiem. Guzikiem, którego oczywiście w półmroku nigdzie nie było widać bez szukania po ścianach...
Kłamcy. Cholerni kłamcy!
- Poczekaj - szepnął do nadal mówiącej coś bezgłośnie siostry po czym podbiegł po stojący nieopodal dzbanek z zimnym mlekiem do płatków i chlusnął nim na walczących celując najbardziej w tego nowego.
- Zgłupieliście??!! - zawołał - Będziecie się tu bić jak łobuzy, bo jacyś “normalni” wam tak kazali?!
W słowie “normalni” nie dało się nie wychwycić jawnej pogardy, której Robin wcale nie ukrywał. I choć po chluśnięciu mlekiem nie atakował, gotów był bronić się gdyby jego koledzy okazali się niewrażliwi na głos jego rozsądku. A potem znaleźć ten guzik...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline