Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-09-2014, 18:50   #13
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Twierdza pośród pustki

Shiba


Kobieta biegła przez cichy tunel, strzelając róznoraką bronią to w nacierających strażników zimy, to w Kazego. Ciensity śmiał się bezgłośnie póki jeden z trójzębów nie trafił go w tyłek. Od tamtego czasu biegł jeszcze szybciej, trzymając Emilly tak, by jej nogi zasłaniały mu pośladki.
Mimo, że jego decyzja co do sprintu była pochopna, to miała ona sens. Strażników zdawało się nie być końca, mimo ciągłego uderzania w nich, w ogonku za Shibą biegło ich koło setki. Krio co jakiś czas blokował im drogę śnieżnymi ścianami, jednak Shiba była pewna, że nikt kto biega normalnym tempem nie dałby rady się przebić przez ten tunel.
Sprint powoli ja męczył, biegli niemal półgodziny, nie zwalniając nawet na chwilę, a dzieciak trochę warzył. Nawet dla boskiego czempiona, bieganie w przesiąkniętej magią jaskini, tworząc przy tym setki broni, oraz unikając ciosów było pewnym wyczynem. Tym bardziej dziewczynie zrzedła mina, gdy zobaczyła ścianę uformowaną ze strażników. Przed wyjściem do którego się zbliżali, stały dwa tuziny uzbrojonych w lodowe włócznie dziwaków w białych płaszczach. Shiba zmrużyła oczy wściekła, że na takie płotki będzie musiała użyć jeszcze więcej energii, jednak nim zdążyła podjąć decyzję, w jej stronę pofrunęła Emily.
Posłanka Lokiego z trudem chwyciła dziewczynę w locie, Kaze natomiast uśmiechał się do niej szeroko, by przykucnąć lekko. Wyraz jego twarzy zmienił się w mgnieniu oka. Z głupkowatej radości przeszedł w uśmiech drapieżcy. Oczy cienistego zabójcy zwęziły się, a włosy zafalowały tak samo zresztą jak powietrze dookoła niego.


Drużynowy Erotoman odbił się od lodowej posadzki, skacząc prosto na włóczników. Nic sobie nie zrobił z tego że ich broń podziurawiła jego ciało, ciemność wylewała się z niego, pokrywając podłoże pod wrogami niczym kałuża. Jedynie głowa Kazego poruszała się dookoła strażników, zawieszona na cienkiej cienistej lince. Jego kamy strzelały zaś z ciemności, niczym ryby skaczące z wody, tnąc i siekając wrogów, wraz z pomocą ostrych kolców z cienia.
Cała grupa strażników została pozbawiona kryształów, lub poszatkowana na kawałki, nim Shiba zdołała do nich dobiec. Kaze puścił kobiecie buziaka, kłaniając się lekko gdy ta go mijała, jego czarne palce wskazały zaś wyjście. Chwile potem cała czwórka wyskoczyła na lodowe pustkowie.

- Kuuuuurwa w końcu można mówić! –zabójca przeklnął przeciągle, zerkając przez ramię. Strażnicy zatrzymali się, gdy tylko bohaterowie wyskoczyli z tunelu. Po chwili dziwne istoty poczęły się wycofywać, by na nowo się zakamuflować.
Do uszu Shiby docierał miły dźwięk szumiącego wiatru, pochrapywanie Krio na jej plecach, oraz zduszone słowa Emily, której twarz znalazła się omyłkowo między pokaźnym biustem sakubicy.
- Ja się chętnie z nią wymienię… –zasugerował Kaze wskazując na niewolnicę zerkając prosząco na Shibe.

Miejsce które przyszło im odwiedzić, można by spokojnie nazwać lodową pustynią. Śnieg był tu tak zmrożony, że przypominał biały piach. Jedynie niziutkie krzaki iglastych roślinek co jakiś czas wynurzały głowy z ziemi. Trudno było nawet rozpoznać gdzie kończy się ziemia, a zaczyna zamarznięta woda jakiegoś jeziora.
- Nie ejstem może filozofem, ale tego chyba szukamy? –zagadnął jeszcze Kaze, wskazując jedyny budynek na tym pustkowiu.


Wielki metalowy kloc, wyglądał jak gdyby ktoś rzucił go tu od tak. Piął się on wysoko w stronę chmur, a okna z kolorowego szkła, były pokryte taka ilością szronu że nic nie było przez nie widać. Cała konstrukcja była dość uboga w detale. Topornie ociosana, stawiała dzielny opór zimnym wiatrom oraz nawałnicą. Metalowa brama była na tyle duża, że spokojnie mogło przez nią przejść czterech Gortów stojących obok siebie, oraz dwa razy tylu gdyby stali na swych ramionach.
- Jak dla…mnieeeee. – Krio ziewnął Łośno do ucha Shiby. – To…nie wygląda…starożytnie. –stwierdził, patrząc zamulonymi oczyma na zameczek. – I jestem…głodny. I siku…mi się…chce…w sumie to drugie…bardziej… –dodał, lekko poruszając nogami by zakomunikować ten dość ważny fakt.

Surokaze Raim

Pierwsza próba


Ruchoma twierdza powoli uginała swe stalowe odnóża. Zamek znalazł sobie miejsce między dwoma gigantycznymi filarami z kryształu. Surokaze musiał przyznać – to miejsce było piękne. Zachodzące słońce sprawiało, że jego ostatnie promienie przechodziły przez czubki co najwyższych kryształów. To wywoływało efekt podobny do tęczy, tylko że bogatszej w barwy. Setki kolorów, zalewały zamek, okoliczne polanki jak i sama górę w której znajdowała się jaskinia. Był to bajeczny krajobraz, elf pomyślał, że Haru na pewno by się tu spodobało.
Nie mógł jednak długo napatrzeć się na ten cud natury. Wielkie metalowe wrota powoli się otwierały, a z wnętrza zamku wysypały się niemal dwa tuziny Ninów. Ci byli dośc pokraczni, ich skóra była barwy malin, a brzuchy napchane. Kończyny wydawały się dość flakowate, ale utrzymywały ciała zbiorników z krwią bandytów.
- Panie szermierzu, czas ruszać. – za jego pleców dobiegł głos tego Nino, z którym przebywał w czasie podróży najwięcej czasu.

Jego twarz przyprószona była piegami z krwi, zaś ręce zdawały się zmienić od niej barwę. Górne kończyny ociekały posoką, zostawiając na posadzce ślady, które na bieżąco sprzątał jeden z żółtych stworków. Co ciekawe Surokaze nauczył się rozpoznawać Ninów. Był oto dziwne, ale każdy miał w sobie cos szczególnego. Niczym u bliźniaków, z pozoru identyczni mieli malutkie cechy które ich wyróżniały. Dla przykładu ten zmieniał kolor oczu. W czasie rozmowy jego tęczówki przechodziły niemal przez cała dostępna paletę barw.
Surokaze kiwnął głową i zabrawszy swój sprzęt ruszył za pochodem ludzkich komarów. Na chwile jednak uśmiechnął się jeszcze. Na jednym balkonie twierdzy stały dwa stworki, z którymi spędzał najwięcej czasu. Machały w jego kierunku chusteczką, smarkając przy tym obficie. W pewnym momencie jednak jeden szturchnął drugiego, co rozpoczęło małą bijatykę.

~*~

Lider Krwawych Blizn stał przy jednej ze ścian jaskini wraz z Nino o kolorowych oczach. Ci przepełnieni krwią, trzymali się z tyłu, by nie zostać zniszczonymi za szybko.
- To dość banalny zamek gdy się już go pozna. Ostrzegam jednak, że gdy tylko go użyję drzwi się otworzą i staniesz do walki. Moje klony wypełnione krwią, stoją za najbliższa ścianą, więc będziesz musiał je nawoływać, jeżeli będą ci potrzebne. –wyjaśnił naukowiec. Poczekał, aż Surokaze przygotuje się do walki, po czym westchnął i zaczął aktywować przejście.
Odnalezienie drzwi było dość ciekawym procesem. Nino wypuszczał wiązki światła z malutkiego urządzenia, przepuszczając je przez wydawałoby się przypadkowe kryształy. To sprawiało, że różnobarwne światło upadało na jeden konkretny punkt. Takich linek było około dwudziestu… Raima aż bolała głowa jak pomyślał, ile obliczeń było trzeba wykonać by dostać taki efekt. Kiedy ostatnia wiązka światła padła w wybrany punkt, ściana zafalowała i zassała się w sobie. Cała sala jak gdyby rozciągnęła się i skurczyła by w końcu ukazać olbrzymie wrota.


Były to warstwowe drzwi z dziwnego metalu. Otwierały się ze zgrzytem, powoli zapadając się w ziemi. Najpierw te najmniejsze- jak gdyby przeznaczone dla ludzi. Drugie w kolejce były większe skrzydła, przez które mógłby przejechać wóz. Drzwi zapadały się, miarowo poszerzając otwór, aż do momentu gdy jego średnica osiągnęła około 10 metrów.
Gdy tylko to się stało, coś śmignęło w powietrzu, na tyle szybko że Nino stojący obok Surokaze po prostu rozpadł się w pół. Elf jednak zareagował, podskoczył w górę podciągając nogi pod klatkę piersiową, przepuszczając bat pod sobą. Szybko jednak opadł do ziemi, bowiem z otworu wylała się fala tęczowego światła, która wręcz zdezintegrowała szczątki geniusza. Raim utracił zaś dopiero kilka włosów.
W otworze przed nim stała zbita masa kryształu. Wznoszące się na czterech potężnych łapskach stworzenie, o smukłej budowie. Kiedy przeszedł przez dziurę do głównej jaskini, rozłożył skrzydła stworzone z ostrych kawałków kolorowych minerałów. Lśniące oczy spojrzały na elfa, a wykuty z diamentu pysk rozwarł się, prezentując różnobarwne zęby.


Smok, najprawdziwszy smok stał przed Elfem. Jego ostro zakończony ogon ociekał krwią przeciętego Nino, a długie pazury skrobały ziemię. Może nie był to największy przedstawiciel tego gatunku, ale zapewne te braki nadrabiał czym innym. Gad przez chwile obserwował nieruchoma sylwetkę elfa, jak gdyby oceniał go swoja miarą.
Przyszedł czas na prawdziwy sprawdzian umiejętności Surokaze Raima. Czy przywódca klanu Krwawych Blizn będzie wstanie pokonać smoka, czy może stanie się jego przekąską?

Hei Bai

Sharogh


Panda czekała przed bramą aż przyprowadza wóz oraz konie pociągowe. Prosty środek transportu załadowany był beczkami z prowiantem oraz skrzyniami z rzeczami na handel w Witlover. Jak już gdzieś jechać, to od razu tez robić interesy!
Woźnica okazał się stary elf, który w zakonie zajmował się głównie zaopatrzeniem i ogólnie pojęta logistyką. Mimo, że nie był wojownikiem cieszył się dość duży szacunkiem. Nikt nie chciał obrażać faceta, który przywozi do zamku jedzenie.
Po za nim na wóz zapakowało się dwóch elfich szermierzy, których Panda nie znała. Musieli to być niczym nie wyróżniający się uczniowie, bowiem Hei kojarzył śmietankę z grupy młodziaków. Sam zresztą do nich należał, piastując zaszczytne drugie miejsce, pod względem umiejętności.

Kiedy wóz miał już odjeżdżać, podbiegła do niego jeszcze jedna zdyszana istotka. Ta kobietę niedźwiedź kojarzył, była to Lily Faitz, jedna z najlepszych uczennic, oraz kapłanka nikomu nieznanego Boga.

Była to nieduża kobieta, o gładkiej twarzy i wielkich niebieskich oczach. Zawsze chodziła bogato ubrana, jej głównym strojem były długie kapłańskie szaty. Nakrycie jej głowy było raczej mało znane w krajach skąd pochodził Hei, przypominało graniastosłup sześcienny, który ktoś przeciął w pół i włożył sobie na głowę. Dziewczyna tez nigdy nie rozstawała się ze swoja księgą. To z niej czerpała wszelakie religijne mądrości.
Odbiła się miękkimi bucikami od ziemi i wylądowała na powozie, chwiejąc się lekko, wymachami ramion łapiąc równowagę. Ostatecznie skończyło się, złapaniem za sierść Pandy by nie spaść.
- O grubcie też jedzie! –stwierdziła widząc Bai’a, którego nigdy nie nazywała po imieniu. – Kieł też miał jechać, ale że Surusia nie ma, to stwierdził że trafi tam sam, jeżeli będzie taka potrzeba. To w drrooooogę! –stwierdziła wesoło, stając wysunięta noga na oparciu wozu, a palcem wskazując w dal.
Skończyło się to tak, że gdy wóz podskoczył na pierwszym kamieniu, ta wypadła poza niego.

~*~

Podróż szła im nieźle, powoli zbliżali się do podziemnego tunelu prowadzącego do Witlover. Za dzień powinni wyjechać z lasu, a następnie pustkowiami zostawionymi przez szaleństwo, będzie zaledwie dwa- trzy dni drogi.
Potrawka z upolowanego zająca oraz rzepy bulgotała nad ogniskiem, a jeden z młodych elfów pilnował by jej nie przypalić. Lily modliła się energicznie, gdzieś obok grupy, a Panda mogła oddać się medytacji. Jej nos wypełniał zapach zbliżającej się kolacji a uszy harmo… cos jednak było nie tak. Panujący spokój zakłóciły jakieś odgłosy. Hei poderwał się z ziemi, słysząc jak to cos jest już blisko. Chwycił za swój kij i obrócił się, trzaskając prosto w pysk napastnika, który chciał skoczyć na plecy drugiego z młodzików.
Stwór o białej sierści wykonał fikołka w powietrzu, lądując na pobliskiej skale, pozwalając by świało gwiazd i księżyca go oświetliło.


Ni to wilkołak, ni to wilk. Białe futro pokrywało jego ciało, a postura wskazywała na to, że umie poruszać się sprawnie na dwóch jak i czterech odnóżach. Szyje otaczała mu burza dłuższych włosów, niczym długa lwia grzywa, która powiewała na wietrze. Z czoła stwora wyrastały natomiast jelenie rogi, które zupełnie nie pasowały do stereotypu wilkołaków.
Woźnica rozszerzył lekko oczy widząc go.
- Sharogh? –sapnął cicho, starając się stłumić lęk.
Lily natomiast wskoczyła za pandę i pchnęła go (czego niemal nie poczuł) w stronę wroga. – Dalej grubciu, pokaż mu!
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 10-09-2014 o 18:52.
Ajas jest offline