Gobliny na wasze zaczepki odpowiedzieli jeno salwą wyzwisk i niewyszukanych epitetów. Wydawało się, że stwory są zbyt sprytne, aby dać się sprowokować w taki niewyszukany sposób. Doskonale zdawały sobie sprawę, że to one kontrolują sytuację i za nic miały sobie tego typu zaczepki.
Z coraz większą niepewnością obserwowaliście, jak spod sterty martwych szczurów wydobywane są drewniane wrota. Z dołu dobiegł was charakterystyczny dźwięk rąbanego drewna. Już po chwili na parterze wzniósł się sporej wielkości stos oparty o drewnianą drabinę. Pod stos podłożono wszystko, co mogło w jakikolwiek sposób się zapalić. Na pierwszy ogień poszły szmaty, za nimi wyjęta z butów słoma, a na końcu nawet skrawki papieru i pergaminu - zdobycznego na poprzednich poszukiwaczach. Trzask hubki i krzesiwa rozświetlił wierze płomieniem, który szybko ogarnął cały stos i przeniósłszy się na drabinę zaczął obejmować coraz większą część wieży. Powoli poczęliście dusić się gęstym dymem, który rozprzestrzeniał się w wieży niczym w kominie.