Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2014, 08:40   #19
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Jazda 90 km/h nie zachwycała, ale przynajmniej można było szczerze sobie powiedzieć - jest chujowo, ale stabilnie. Mildred trzymała się grupy, od czasu do czasu tylko wysuwając się na przód karawany i wracając do niej łukiem, za każdym razem meldując przez radiostację obsłudze hummera powrót i czystą trasę - takie małe szczęście w nieszczęściu, które stanowiło znacznie zwiększone zużycie paliwa przez zwiad niż standardowo zaplanowane na trasę. Dwanaście litrów na 200 km i tak nie było złym wynikiem, mimo to czas było zatankować. Podjęcie decyzji o zatrzymaniu na chwilę rozproszyło uwagę motocyklistki, skupionej wcześniej na obserwacji terenu i pozwoliło zauważyć problem z motorem. Dokładnie jego przednim kołem, zgrzyt był niewielki, ale zauważalny. Mild nigdy nie rozczulała się nad rzeczami, ale będąc rusznikarzem, dbała o to żeby wszystko chodziło precyzyjnie. W końcu każdy ma prawo wyboru jak chce umrzeć, więc nie powinno decydować za niego zwykłe niedopatrzenie. Wywołała hummera:

- Mike do Sierry. Słyszycie mnie? Odbiór.

Jed siedzący na fotelu pasażera, wpatrywał się w horyzont, drgnął, kiedy w głośniku wojskowej radiostacji odezwał się głos Mild, wziął do ręki mikrofon: - Tu Sierra. Słyszymy. Melduj.

Motocyklistka odczekała chwilę nie słysząc zwyczajowego zakończenia przekazu. Nie warto w komunikacji radiowej mówić jednocześnie, wie o tym każdy idiota:

- Mike do Sierry. Mam problem z maszyną. Muszę się zatrzymać. Odbiór.

- Przyjąłem. Zaraz tam będziemy.

Skinął głową do Trevora: - Trzeba będzie ją zgarnąć, nie wiadomo co się z jej maszyną stało.

- Mike do Sierry. Przyjęłam. Bez odbioru.

Mildred zatrzymała się na poboczu, tak żeby nie blokować przejazdu w razie potrzeby nagłego ruszenia karawany. Odczekała swoje, zdejmując szal snajperski zawiązany na włosach i chustę z twarzy osłaniającą usta i nos przed pyłem. Nie grzebała jeszcze przy motocyklu, odruchowo tylko kopnęła w przednie koło warriora sprawdzając czy magicznym sposobem, działającym na kałasza, motocykl nagle się nie naprawi.

Trevor jadąc za motocyklistką spojrzał na moment na Jeda pytająco. Potem wyciągnął rękę do radia zmieniając przełącznikiem częstotliwość, na tą którą wcześniej proponował, ustawił i sprawdził przed wyjazdem.

- Powiedz Juliett i Charliemu, że się zatrzymujemy.- rzucił Dickson prowadząc.

Snajper ponownie wcisnął przycisk mikrofonu, przekazując dalej informacje:

- Juliett, Charlie, Mike ma problem z maszyną, zatrzymamy się za chwilę. Bez odbioru.

Karawana zatrzymała się w zaplanowanym porządku. Ciężkie wozy ustawiono jako zasłony. Challenger schował się za motocyklem na poboczu. Droga została całkowicie zablokowana. Pojazdy zatrzymały się na niecodziennie równym, stabilnym podłożu. Spękany asfalt został kilka kroków od nich podczas, gdy koła dotykały betonu niegdyś pokrytego przez pomarańczowy tartan, którym pokrywało się boiska koszykowe. Określenie dokładnej odległości mogło utrudniać wzniesienie, z którego karawana Doberuska zjechała chwilę temu. Pustynny krajobraz przecinały widoczne w różnych odległościach od miejsca postoju pojedyncze kaktusy i słupy telegraficzne. Dodatkową osłonę stanowił wrak osobówki stojący na poboczu, a właściwie już tylko jego szkielet.

Wszyscy poza Smithem wytoczyli się w wozów zobaczyć co to za niecodzienne wydarzeni zatrzymało Pogromcę żyłowanego przez rusznikarkę od kiedy tylko się z nią poznali. Dziewczyna stała z założonymi na piersi ramionami, opierając się o motocykl. Nie spodziewała się, że z okazji takiej pierdółki cały konwój będzie stawał… choć z drugiej strony ostatni zwiad prowadzony był w odległości 4 km od punktu, w którym się znaleźli. Może faktycznie wszyscy byli paranoikami. Gdy ekipa z hummera wyszła na prawie świeże powietrze, zwróciła się do nich z wyrzutem w głosie:

- No men left behind?

- Semper Fidelis. - uśmiechnął się pełną szczeną zębów Trevor.

- Jednak czegoś Cię Jed nauczył, a może to nasza przedostatnia rozmowa. - kobieta też się uśmiechnęła.

Jed wysiadł z drugiej strony samochodu, kierując się ku maszynie Mild, rzucił tylko za plecy: - Jego uczyć, to jak muła nauczyć śpiewać - zażartował. Spojrzał na maszynę Reid: - Co jest?

- Jak bym się na tym znała to bym się nie zatrzymywała. Przednie koło coś mi szwankuje. Zgrzyta, piszczy, chyba lekko chodzi na boki. - odpowiedziała, uśmiechając się szerzej na żart Jeda. W końcu przestał reagować na każde spotkanie z nią jak na chemiczne oparzenie.

Żołnierz poruszał przednim kołem, faktycznie było trochę niestabilne: - Pewnie jakieś łożysko, czy co tam jest. Mechanik ze mnie kiepski, ale to chyba nic poważnego. Nie orientujecie się, czy przed nami jest jakaś mieścina, bądź osada? Miejscowy mechanik pewnie to ogarnie, chyba, że ktoś z nas wykazuje takie talenty?

- Na mnie nie patrz, zmieniłam się, ale nie aż tak żeby wyuczyć się kolejnego zawodu. Powinniśmy być w okolicach Battle Creek, o ile dobrze kojarzę trasę. Macie mapę, więc zwyczajnie zerknij do niej. Dawno tu nie byłam, ale nie przypominam sobie żebym spotkała tam mechanika. Z drugiej strony nie potrzebowałam. Ogólnie ja mogę jechać, problem będzie jak w końcu trafimy na coś ciekawszego niż jeden zezowaty strzelec z karabinkiem na przedmieściach Detro, a akurat Pogromca wysiądzie. Jeśli rozpieprze maszynę, niewiele zostanie z radiostacji i nawet nie będę mogła dać wam znać.

Jed wzruszył ramionami: - Według mnie, nic się nie stanie, jak nie będziesz szaleć, to odnośnie twojej jazdy, którą miałem okazje zaobserwować. Z drugiej strony, z tego co mówisz, pewnie masz jakiś pomysł już na rozwiązane tej sytuacji, więc do rzeczy - marines znał Mild zbyt długo, żeby się tego nie spodziewać.

- Chodźcie na bok. - odciągnęła chłopaków od całej grupy, tak żeby nikt nie słyszał ich rozmowy- Po pierwsze: zwiad w wykonaniu uszkodzonej maszyny jest bez sensu, wiec staje się bezużyteczna dla grupy. Po drugie jeśli zostawimy taką formę jak jest stanowię zagrożenie dla karawany, bo jeszcze ktoś wpadnie na głupi pomysł żeby mnie wyciągać jak coś się stanie. Propozycja jest taka, że wrzucimy Warriora na Hummera i pojedziemy bezpośrednio do Battle Creek. Jeśli nie znajdziemy mechanika, ja wycofuję się z zadania i znajdę wam zastępstwo, które spotka się z wami w umówionym punkcie.

- Może zamiast wrzucać motocykl na Hummera zwyczajnie zwolnimy nieco i wyluzujemy zwiad aż do Battle Creek? - zapytał Trevor. - To nie jest daleko, a w razie walki strasznie mało zwrotny Hummer z Warriorem ważącym sporo stanie się jeszcze mniej zwrotny. To tak jak dodać nam dodatkowo na wszystkie ściany i dach grubą płytę, a nawet gorzej dla zwrotności samochodu.

- Dickson ma rację, Mild - poparł Trevora Jed. - Noga z gazu i nie wypuszczaj się za daleko i jakoś zajedziemy do tej wiochy. Jak się nie da tam naprawić motocykla, może da się kupić tam inny? W zamian za ten? Nie znam się na tych gamblach więc nie wiem.

- W takim razie powiedzcie mi po co cała karawana ma jechać tam ze mną? Zasięg radiowy powinniśmy mieć. I tak i tak jedziecie bez zwiadu, z własnego wyboru, więc szkoda czasu i paliwa.

- Hummer może jechać przed tobą aby w razie czego zasłonić Ciebie i Warriora. - powiedział Dickson. - Może to nic poważnego i zwykły cieć zrobi to na szybkości. Nie musisz rezygnować z wyprawy Mildred. - dodał najemnik patrząc na rudzielca.

- Mhm, zasłonić, przypilnować, poniańczyć i trzymać się spódnicy? Wiesz Trev, jakoś to do mnie nie pasuje. Jeśli da się naprawić, załatwię, zamelduję i wrócę. Jeśli się nie da, zamelduję i przyślę wam zastępstwo.

Milczący do tej pory Jed odezwał się wreszcie, głos miał spokojny, ale pieprzenie Mild sprawiło, że wrzało w nim od dłuższego czasu: - “Niańczenie, pilnowanie, trzymanie spódnicy”? Wiedziałem, że się zmieniłaś, tę rozmowę odbędziemy później - powiedział do niej, nie zwracając uwagi na Treva - ale nie myślałem, że zaczniesz zachowywać się jak rozpuszczony bachor. Mamy misję i zadanie, siedzimy w tym razem, więc może się pod porządkuj i zobaczymy co z motorem we wiosce. Nie będzie żadnego rozdzielania konwoju, czy innej samowolki. Nie wiem co chcesz i komu udowodnić, ale wiesz, że twój pomysł jest do dupy. Więc pojedziemy z Trevorem pierwsi, Ty za nami, reszta bez zmian. W wiosce zobaczy się co jest z twoją maszyną. I tyle. Koniec dyskusji. Dikson - powiedział do partnera - jedziemy. Ruszył do samochodu. Dając reszcie znak ręką, że ruszamy.

- Ty za to zrobiłeś się ufny, miękki i nieuważny! - krzyknęła za Jedem Mildred - Gdy zwróciła na siebie jego uwagę pokazała mu kierunek w którym było widać postój innej zmotoryzowanej grupy, jadącej dokładnie z tego samego kierunku, z którego przyjechali. Prawie 3 kilometry dzielące ich od followerów były wystarczającą odległością żeby móc sobie jeszcze pozwolić na podniesiony ton, dzięki któremu coś miało szansę dotrzeć do zapatrzonego we własną jedyną słuszną drogę snajpera.

Dla dziewczyny akcja zwolniła. Wymiana zdań między chłopakami z Hummera nie przykuwała tyle jej uwagi co standardowa procedura zachowania w takiej sytuacji. Schematy postępowania były dobre, wojsko wymuszało brak myślenia i pozwalało ukrywać własne emocje. Z juków przy maszynie wydobyła parę rzeczy, które miała zamiar zrzucić do któregoś z aut i zaczęła zajmować się lustracją grupy przez lornetkę. Niewiele dało się dojrzeć, ale lepsze to niż brak jakiejkolwiek wiedzy na temat wroga. Oceniając potencjał bojowy własnej grupy i szanse przeciwnika Mildred zaproponowała w czasie postoju jedyne pokojowe rozwiązanie, jakie przyszło jej do głowy... Może sama w nie nie wierzyła, ale nie mogli pozostawić sobie ogona. Gdy karawana podejmowała decyzje, miała czas zażyć swoje leki i zatankować motocykl.

Dolewając benzyny do baku naszła ją myśl, że mogli przeliczyć się z opłacalnością tej misji. Maszyny w trudnym terenie żłopały paliwo jak głupie, a tego nie dostali od zleceniodawcy nawet na połowę drogi. Jak tak dalej pójdzie będzie trzeba się zastanowić czy ważniejszy jest honor najemnika i doprowadzenie zlecenia do końca, czy gamble, których nawet na wycieczkę po odbiór nagrody może zabraknąć. Na szczęście jednego gościa od rozwalania zleceniodawców już w grupie mieli. Do tego znajdzie się z jeden straceniec i paru kombinatorów, ale na razie nie tym trzeba było się zajmować.

Gdy Jed poszedł szukać stanowiska snajperskiego rusznikarka całą swoją uwagę skupiła na ruchach nieznajomych z drugiej grupy. Obserwację przerwała dopiero, gdy jej były partner zastygł nieruchomo w wybranej pozycji, gotowy do strzału.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline