Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2007, 09:45   #16
Vukotich
 
Reputacja: 1 Vukotich ma wyłączoną reputację
Po chwili ruszyliście. Samochody zanurzyły się w linię drzew i pagórków. Widok za oknami nie polepszył waszego samopoczucia. Z jednej strony było tu całkiem ładnie - sporo drzew tworzących przyjemne dla oka zagajniki, soczyście zielona trawa, łagodne pagórki - iście sielankowa sceneria. Z drugiej jednak strony psuły ją ... wyglądały jak te poligony do szkolenia żołnierzy, te tory szkoleniowe. Równoważnie, pionowe siatki, liny nad sadzawkami błota, drewniane ściany ... Czyżby naprawdę chcieli zrobić z was żołnierzy? Obok stały niskie szopy, chyba magazyny. Gdzieś w oddali zauważyliście ... czy to hangar?

Droga nie była długa. Zaledwie po kilkuset metrach wyłonił się nagle kształt prostego, funkcjonalnego budynku. Brudnozielony, z rzędami okien, mierzył sobie 2 piętra plus parter i miał kształt zwykłego prostopadłościanu. Na prawym końcu rozszerzał się w charakterystyczny kształt sali gimnastycznej. Przed wejściem wyrastał maszt z amerykańską flagą powiewającą na wietrze. Kilkadziesiąt metrów dalej dostrzegliście jeszcze jeden mniejszy budynek. Szerokie drzwi otwierane do góry sugerowały garaż.

Samochody zaparkowały przed wejściem. Carrigan wysiadł i rzucił kluczyki kolejnemu czekającemu ochroniarzowi.
- Bagaże tutaj - rzucił, najwyraźniej kierując te słowa do was. - Zostaną umieszczone w waszych pokojach.
Podszedł do drzwi i odwrócił się tuż przed nimi, najwyraźniej zniecierpliwiony, że musi na was czekać.
Wysiedliście z aut, rozglądając się z obawą, ale i ciekawością. Budynek nie wyglądał okazale, ale za to całkiem obszernie. Zostawiliście bagaże i podeszliście za Carriganem. Drzwi rozsunęły się, wpuszczając was do środka. Zdążyliście jednak zobaczyć dwie tablice po prawej stronie od wejścia. Na jednej był napis "Strefa 97". Na drugiej "Weapon X".

Za drzwiami był nieduży hol. Na wprost przed sobą mieliście schody i windę. Po ich obu stronach znajdowały się toalety - po prawej dla chłopców, bo lewej dla dziewczyn. Ktoś zasugerował nieśmiało chęć - czy też raczej potrzebę - udania się tam, ale Carrigan go zignorował.

Po lewej mieliście drzwi, teraz zamknięte, po prawej oszkloną dyżurkę, w której nikogo w tej chwili nie było. Dalej, przed schodami, w prawo i w lewo odchodziły szerokie korytarze. Carrigan poprowadził was tym lewym.
Minęliście sporo drzwi po obu stronach, ponumerowanych dwucyfrowymi liczbami plus zero na początku. W końcu doszliście do szerokich drzwi wieńczących korytarz. Po prawej i lewej mieliście przeszklone drzwi - wyjścia na zewnątrz - oraz wąskie schody na górę po jednej stronie (przeciwnej do frontu). Drzwi były jednak zamknięte. Obok każdych w ścianie tkwił czytnik kart, wyglądający na typowy zamek elektroniczny. Taki sam znajdował się na drzwiach wieńczących korytarz.
Carrigan przesunął przez niego wyciągniętą kartą i wkroczył do środka. Nie widząc innego wyjścia, podążyliście za nim

Sala wyglądała na zdolną pomieścić około 150 osób. A były to tylko miejsca siedzące. Ćwiartką koła opasywała podwyższenie z rzędem krzeseł i mównicą. Wyglądało to na jakąś aulę wykładową. Nie to jednak sprawiło przecież, że zatrzymaliście się jak wryci.
Nie byliście sami. Na sali siedziało już jakieś 30-40 osób. Same nastolatki, jak i wy. Siedzieli z dość dużą swobodą, znamionującą, że to miejsce nie jest im obce, w przeciwieństwie do was. Niektórzy siedzieli w grupkach, inni osobno. Kilkoro miało na sobie dość dziwne stroje; czy raczej kostiumy. Całe czarne, z dużym czerwonym X na plecach i napisem "Force" pod nim, takie same - tylko mniejsze - wersje na ramionach, zaś na lewej piersi nieduży znaczek z amerykańską flagą i napisem "Weapon" nad i "X" pod nią. Było ich pięcioro i siedzieli w grupie. Czyżby tutejsza drużyna sportowa? Ale w takim razie dlaczego była wśród nich dziewczyna?
Zresztą, co tam oni. Niektórzy z obecnych kasowali wszystko co do tej pory widzieliście. Jedna dziewczyna miała lawendowe włosy i pionowe źrenice. Skóra innego cały czas emanowała lekkim, ciepłozłocistym blaskiem. A jeden gość cały składał się z wody! Twarz, włosy, członki - wszystko. Utworzony z wody humanoid odziany w ciemny kombinezon.
- Siadać - nakazał wam krótko Carrigan. - Zaraz się zacznie.
Sam podszedł do podwyższenia, wskoczył na nie i zniknął gdzieś z jego boku.
Siedzący przyglądali się wam - jedni z pewnym zaciekawieniem, inni z lekką wyższością. Zwłaszcza we wzroku tych w jednakowych strojach można było zauważyć niechęć lub rozbawienie. Wyraźnie widać było po nich, że mają się za lepszych od innych.
 
Vukotich jest offline