Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2014, 16:00   #211
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Utworzone z pomocą GreKa

- Cath… Co to za miejsce? - zapytał z nieukrywaną grozą w głosie mając nadzieję, że może łowczyni orientuje się w terenie lepiej niż on.
Długie milczenie towarzyszki było po stokroć wymowniejsze niż tysiące słów. Niziołek zamarł powoli uspakajając oddech. Atak paniki ustąpił miejsca rozsądnej analizie.
- Spokojnie… Spoookojnie… Spaliśmy tu całą noc. Żyjemy. Nic nam się nie stało, nic nam nie dolega. Przynajmniej patrząc z zewnątrz… - "nątrz, nątrz, nątrz" - echo odbiło się delikatnie od ścian wąwozu.
Wzrok barda przebiegł powoli po czujnych, wypatrujących zagrożenia twarzach towarzyszy. Takie miejsca narzucają swą osobliwością okropne myśli… Jednak nic nie wskazywało na to, że grozi im jakieś niebezpieczeństwo. Wszak kopa kości, choćby i ludzkich, przecie ich nie zabije...

Pobieżnie rozejrzał się wokół, mając nadzieję na zlokalizowanie czarnego ptaszka, który prowadził go wprost do Cathil wcześniejszego dnia. Płonne jednak były to zamiary, żadnych ptaków w okolicy uświadczyć nie mógł...
- To miejsce… - Orin przyjrzał się krytycznie wysokim skałom ograniczającym wejście do tunelu, w którym się znajdowali. Jeszcze raz nabrał tchu, starając się dodać sobie odwagi. Z jego ust uniósł się obłoczek pary. - To miejsce przypomina mi opowieści o górskich plemionach barbarzyńców składających w ofierze najsłabszych z ich społeczności. O! Spójrzcie tam, ten kamień wygląda jak ołtarz!
Ciarki wyraźnie przeszły bardowi po plecach. Wzdrygnął się jednak nie zamilkł jak można by się było po nim spodziewać.
- Mówi się, że w obrządki w święte dni urządzają w takich właśnie, trudnodostępnych dla reszty ludzi miejscach, gdzie ni światło słoneczne nie dociera, ni dźwięk żaden stąd nie umknie. Odprawiają pląsy we krwi swych ofiar, wysysają szpik z ich kości, współżyją ze sobą nawzajem, na oczach reszty. Mężczyźni z mężczyznami, kobiety z kobietami. Niektórzy nawet biorą zwierzęta i bezwładne już zwł… - przerwał raptownie gdy jego wzrok skrzyżował się z karcącymi spojrzeniami towarzyszy.
Przełknął głośno ślinę. Przestąpił delikatnie z nogi na nogę. Kości mimo wszystko zachrzęściły złowieszczo.
- No dobra, sam wiary takim historiom nie daję, chociaż… widząc to miejsce… Wiecie, różne rzeczy się mówi… Jednak jakbym ja sam miał ocenić, tak na spokojnie…
Bard kucnął, przyjrzał się podłożu, spojrzał w górę oraz w prawo i lewo. Gdyby nie był wychudzonym, ubabranym w błocie pokurczem wyglądałby pewnie jak rasowy łowca. Wtedy jednak sprawiał wrażenie poniekąd śmieszne i żałosne.
- Denond i Kalijah prowadzili wiele wojen, jedna z opowieści mówi o wielkim starciu w obronie Denondowego Trudu, które odbyło się właśnie gdzieś w górach, w pobliżu miasta… - głos Orina odbijał się cichym echem od wilgotnych ścian wąwozu - Poległy wtedy tysiące wojowników a ich kości, zapomniane przez resztę ludzi, bieleją do dziś w jakimś zapomnianym przez świat miejscu. Możliwe, że takim jak to… Możliwe, ale nie do końca pewne...
Pokłady wiedzy ukryte w zakamarkach niziołczego umysłu, które… kto wie... mogły się na coś przydać, znalazły w końcu swe ujście. Nikt mu nie przerywał, toteż kontynuował, już zupełnie pewnie, jakby zapomniał w jak okropnej lokacji fizycznie się znajduje.
- Jedna ze starych, okolicznych legend mówi o legionie umarłych, którzy budzą się tylko w momencie przesilenia, zimą, gdy noc jest najdłuższa w roku. Ich kości przez resztę roku spoczywają w bliżej nieokreślonym “gdzieś” i tylko na ten jeden dzień/noc w roku, powstają i wyruszają na szlak. Z legionem owym związana jest straszliwa klątwa, której źródło niestety ginie w mrokach historii.
Bard podniósł się ociężale, spojrzał na skupionych towarzyszy.
- Inne opowieści ze szlaku wspominają groźne górskie stwory, czające się w swoich pieczarach i polujące na podróżnych, ale takie historie dotyczą wszystkich dzikich miejsc. Warto jednak o nich wspomnieć, gdyż… cóż… często najbardziej prozaiczne i najmniej kwieciste opowieści są tymi najprawdziwszymi.
Przełknął ślinę. Dłonią przetarł zroszone potem czoło. Żywił nadzieję, że wśród rozsypanych wszędzie kości nie znalazłby żadnych należących niegdyś do niziołków, i że sam nie stanowiłby najlepszego przysmaku dla ewentualnych mieszkańców tego uroczego zakamarku…
- To co? - dodał niepewnie lecz starając się by to co mówił zabrzmiało lekko i niewinnie - Przechadzka?
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.

Ostatnio edytowane przez aveArivald : 11-09-2014 o 16:05.
aveArivald jest offline