Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-09-2014, 21:37   #107
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Pierwsze piętro wieży zrujnowanego klasztoru rozjaśniło się słabym czerwonym światłem. Widmo wspinało się powoli na szczyt, ignorując toczącą się w ciemnościach potyczkę. Mill’ya uderzyła w ognisko, rozsypując drewienka i gałązki wszędzie wokół i gasząc je niemal od razu. Został żar, wyraźnie widoczny w ciemnościach, jakie zapadły. Wróg ich nie widział, o ile nie potrafił przenikać nocnej czerni. Oni nie widzieli wroga.
Mimo to Harp poczuł, jak pocisk wbija się w jego tarczę, chwilę po tym, jak się za nią schronił. Magowie ładowali jeszcze kusze. Zastano ich słabo przygotowanych, w środku nocy, wyrwanych ze snu i jeszcze czujących wytworzone przez gwałtowną dyskusję i niezwykłego gościa emocje.

Bayle zsunął się z undine, jako jednej z niewielu widzących trochę lepiej niż pozostali.
- Wyrwę go, by móc się ruszać. Wystarczy jak na razie zatamujesz krwawienie.
Szarpnął i cicho sapnął, podnosząc się na kucki i chwytając miecz.
- Rozproszyć się, pozostawać nisko i cicho! - syknął do wszystkich wokół, w naturalny sposób uzupełniając polecenia strażnika klasztornego. - Jak będziemy coś widzieć, nacieramy - szepnął do Harpagona, dokładając swoją tarczę do bardzo skąpego ich muru.

Dia gdzieś zniknęła. Elin przykucnęła, sięgając po swój krótki miecz. Valerius naładował kuszę, ale na tę chwilę nie miał celu, w który mógłby wypuścić swój pocisk. Dopiero oświetlony bełt Qeuentina, mknący w mrok i uderzający o resztki muru, pozwolił trochę bardziej zorientować się w sytuacji. Zaraz po tym, jak serce maga mocno zabiło. Pocisk wystrzelony przez napastników przeleciał tuż obok głowy. Wyczarowując światło sam się wystawił na strzał.
Noc ujawniła wielką, paskudną, orczą sylwetkę, stojącą tam, gdzie wcześniej widzieli widmo.


Wiedział, że go zauważono. Ryknął i uderzył mieczem w tarczę. Zaklinacz strzelił, ale widzący w mroku ork musiał zauważyć ten ruch, bo zasłonił się i bełt przebił się od tarczy z głośnym brzękiem. Obok niego pojawiła się druga bestia. Obie częściowo skryły się za kamieniami. Ktoś odezwał się w języku handlowym zza nich. Męski głos wydawał się być bliżej wieży niż zniszczonej bramy.
- Nie dostaniecie tego! Potęga naszego ojca jest moja i tylko moja! - roześmiał się. Nawet najlepiej widzący w ciemnościach nie dostrzegali mówiącego.
 
Lady jest offline