Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2014, 16:22   #15
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Piękno chwil. Ulotność chwil.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=N8jmtsljVS4&feature=plcp[/media]

- Po prostu uwielbiam sposób, w jaki dbasz o swych potencjalnych sojuszników… - Faust uniósł swą prawą dłoń, by rozmasować zmęczony od ciągłej gotowości kark. Właściwie nie spodziewał się czegoś innego, był absolutnie pewien, że Nino wykorzysta tą okazję by przekręcić każde jego słowo w jakże charakterystyczny dla niego sposób.
Wiedział, że zostanie wykorzystany niczym zwykłe narzędzie, jednak musiał się poświęcić. Taka opcja była znacznie bezpieczniejsza dla świata. Nie miał zamiaru prowokować Nino do stworzenia drugiego szaleństwa - znacznie lepiej, jeśli zyska on potrzebne mu informacje dzięki pozostałością pierwszego. -Czy tez wrogów - dodał, zaś przez jego twarz przemknął szeroki uśmiech.
Współpracował z Nino z dwóch jakże prostych powodów. Przedewszystkim musiał skończyć ofiarowane mu przez samego króla Olimpu zadanie, a to wymagało pomocy różowowłosego. Ten element był szalenie ważny, każdy bowiem jest zmuszony do dotrzymania swych własnych słów, nawet jeśli te są zawarte bez jego wiedzy czy przyzwolenia.
Drugi powód był jednak równie ważny. W pewien sposób mógł mieć oko na szalonego naukowca, wiedzieć, gdy ten stanie się nie tyle osobliwością, co raczej zagrożeniem dla obecnego porządku. Wtedy też mógłby wkroczyć i odtańczyć taniec pochwalny dla anioła destrukcji. Wizja była niezwykle kusząca…
- Pominę to, czy jestem szczęśliwy z poziomu, w którym dotrzymujesz swoich umów - lewa dłoń machnęła nonszalancko, jakby odrzucając od siebie wszystkie problemy. Faust był wolny, nie musiał się przejmować czymś tak prymitywnym jak broń. Zawsze mógł skraść jakąś któremuś z bogów, czy też odwiedzić kuźnie Hefajstosa. Nino był po prostu dodatkiem. Kolejną zmienną, którą trzeba było przetestować. Kimś, kto mógłby zostać ważnym elementem sieci, którą Faust rozpościerał nad światem. To było jednak równie prawdopodobne jak konieczność zarzucenia tego tworu na wszystkie kopie różowowłosego.
- Ostatni z elementów mego żądania był ważnym testem, który spadł na barki twej osoby - strażnik równowagi zaśmiał się, zaś jego niebieskie oczy wpatrywały się teraz w sylwetkę naukowca. Dopiero po kilku sekundach skupił cię na części ciała, którą tak wielu nazywa zwierciadłem duszy. Nawet, jeśli żaden z klonów Nino jej nie posiadał…
- Jak zdefiniujesz ludzkość? - zapytał, rozkładając ręce w geście bezradności. Najwyraźniej była to odpowiedź, która przerastała jego potężny umysł. - Mógłbyś spojrzeć na nią z biologicznego punktu widzenia. Jednak to byłoby zbyt proste, zbyt prymitywne. - stwierdził, unosząc prawą dłoń nieco wyżej. Jego dusza stworzyła się unoszącą nad nią rzymską cyfrę jeden.
- Można by spojrzeć na nich od strony duszy - w tym momencie jedynka zmieniła się w mały płomyczek, który miał symbolizować wygląd duszy przeciętnego człowieka. Kogoś, kto nigdy nie wyniesie się poza bariery swojego gatunku. Nie zostanie wzniesiony do panteonu pozostsając przy tym tylko człowiekiem. Osobnika, o którym nie krążą legendy, a jedynie plotki. Prostego farmera, czy strażnika, który broni swego pana tylko dla pensji, modląc się co dzień, by nie musiał wywiązywać się z umowy.- Jednak jest to zdolność nie dostępna dla twojego zapatrzonego w fakty umysłu. - stwierdził, zaciskając dłoń w pięść począwszy od małego palca. Płomień zniknął, pozostawiając tylko pustkę. Ciemność, po jakiej kroczył naukowiec ograniczony do fizycznego świata.
- To z całą pewnością byłaby bliższa prawdy wersja, jednak nawet tutaj posiadamy problem. Dusze wielu osób przekraczają dany im potencjał. Do tej właśnie grupy należysz Ty, Gort Czarnoskóry, Calamity dzierżyciel Rozpaczy, Surokaze mistrz odrodzonego bractwa, czy nawet ma skromna osoba - stwierdził, uśmiechając się szeroko. Nie był do odnalezenia przez gońców elfiego znajomego tylko dlatego, że nie pragnął zostać odnalezionym. Przy osiąganejj przez Fausta szybkości mógł zastanawiać się, czy chce, by ktokolwiek go zobaczył.
- Dochodzimy więc do istot, które jeden z wielkich mędrców nazwał nadistotami. Kimś, kto pomimo swych biologicznych ograniczeń staje się wybitny, przechodzi do legend, czy może nawet tworzy nową historię. - stwierdził, zaś jego ręce opadły spokojnie wzdłuż jego ciała. Wykonał mały krok do przodu, sygnalizując, że minęła ważna część jego wywodu.
- Nadal jednak był on człowiekiem, a większość świata ciągle zaliczy go do grona ludzi. - wytknął, przymykając nieco oczy. Wraz z opadającymi powiekami otoczyła go ciemność. Słychać było tylko jego oddech - Nino z całą pewnością był ponad prymitywnymi fizjologicznymi potrzebami.
- Czy ktoś, kto był człowiekiem, pozostanie nim bez względu na swe czyny? - zapytał, zaś Nino mógł przysiąc że przed jego oczyma pojawiają się obrazy bestii, które kiedyś były ludźmi. Chociaż, równie dobrze mógłby to być jego wspomnienia i dywagacje na temat przyszłości jego współpracowników.
- Dalej nadejdzie sprawa herosów - bohaterów, którzy wznieśli się na niemalże boskie wyżyny. Czy utracili oni ludzkość wyłącznie za sprawą swego rozwoju? Czy można ją utracić bez ingerencji osób trzecich? Czy “człowiek” to pojęcie ograniczone, a wykroczenie poza zdefiniowane uprzednio bariery niczym czarodziejska różdżka pozbawia nas prawa nazywania siebie człowiekiem? - kontynuował swój wywód. Co dziwne, nie miał zamiaru zmuszać, czy też prosić Nino o możliwość zmienienia jego miecza. Chciał tylko ukazać wagę tego zadania, oraz tego, że każde słowo Fausta ma więcej niż jeden cel i nieskończenie wiele znaczeń.
- Chyba, że istota posiada ludzką naturę tak długo, jak w swych myślach tytułuje tak samego siebie. - przedstawił kolejną możliwość, zaś za jego plecami na kilka sekund mignęła rzymska cyfra 3.
- W takim razie twoja broń musiałaby synchronizować się na bieżąco między innymi z moją, wbrew pozorom nie tak ograniczoną, wiedzą. - dodał, uśmiechając się szeroko. Dopiero teraz jego oczy otworzyły się, najwyraźniej szukając jakiejkolwiek reakcji na twarzy różowłosego.
- To jednak nie wszystko. Istnieją istoty ludzkie, które zostają wyróżnione przez bogów. Stają się ich czempionami, pozostając przy tym śmiertelne. Czy są to ludzie? - zapytał, będąc niezmiernie ciekaw odpowiedzi swego rozmówcy.
- Kapłani to z natury istoty niższej rangi, nie bogowie, czy nawet herosi. Często jednak swym oddaniem osiągają niedostępną śmiertelnikom wiedzę, a nawet możliwość stania się transmiterem boskiej mocy raz na kilka miesięcy. Czy pozostają oni ludźmi? - kolejne pomocniczne pytanie wypłynęło z ust blondyna.
- I w końcu. Czym jest dla ciebie “człowiek” drogi Luigi? - zapytał.
- Nic co ludzkie nie jest mi obce. - wyrecytował Nino, obserwując z zaciekawieniem blondyna. - Tak powiedział kiedyś pewien filozof. Właśnie tutaj kryje się odpowiedź. Dla przykładu weźmy twego znajomego, Gorta Czarnoskórego. Czy człowiek jest wstanie przeżyć strzał w głowę? Czy człowiek może poruszać się ze złamanym kręgosłupem? Odpowiedź brzmi oczywiście nie. On jednak obchodzi te zasady, kroczy własna ścieżką, za nic ma sobie biologię czy zasady zdrowego rozsądku. Tak samo ma się sprawa z boskimi czempionami, herosami czy legendarnymi istotami. Każda z nich wykracza po za możliwości swego gatunku. Plują z góry na ograniczenia, dokonując niemożliwego. Oni nie są już ludźmi...każdy z nich stanowi osobny gatunek. -wyjaśnił swoje rozumowanie, po czym uśmiechnął się szeroko, wykrzywiając swoją twarz w grymasie szaleńczej radości. - Czym jest dla mnie człowiek Fauście? To chyba logiczne. Człowiekiem jest każda istota która bez problemu mogę złapać i poddać eksperymentom. Człowiek to nic innego jak chodzący obiekt doświadczalny, którego życie należy tylko od woli lekarza. -zaśmiał się, na chwile układając dłoń na twarzy. - Jednak nie wykorzystałem tej logiki w czasie tworzenia miecza. W przeciwieństwie do zwykłych ludzi, mój mózg jest zbyt obszerny by kierować się tylko jedną logiką. Mam ich kilka. -zachichotał cicho.
- Zauważ, że wykorzystując twą omnilokację kreacja tej broni nie była dla ciebie wyzwaniem, czy też straconym czasem. Raczej, zwykłą zabawą. - Faust stwierdził, widząc lukę w rozumowaniu swego rozmówcy. Z drugiej strony - może wszystko ciągle było kontynuacją testu, który miał określić przydatność Nino?
- Zrównałeś więc Szaleństwo, które bądź co bądź zostało bogiem, do poziomu człowieka. - wytknął swemu rozmówcy, przechylając głowę nieznacznie na bok.
- Ty je złapałeś nie ja. Zresztą gdy umarł Bóg, jego ciał ostało się tylko ścierwem. Elementem badawczym jak węgiel czy drewno. Ciało potwora, człowieka czy Boga… po śmierci wszystkie stają się tym samym. -prychnął w odpowiedzi Luigi.
- Twierdzisz więc, że po śmierci każdy “nadczłowiek” traci wywyższający go przedrostek? - zapytał, wyraźnie zaciekawiony tą odpowiedzią. Jego twarz nachyliła się nieco w kierunku swego rozmówcy, uważnie przyglądając się jego twarzy.
- Po śmierci nawet zwykły człowiek traci wartość. Śmierć to domena głupców, którzy myślą, że nie da się jej pokonać Fauście. Ja jestem najlepszym dowodem, że wiedza może wygrać nawet z nią.
- Chyba nie tylko ty - blondyn zaśmiał się niezbyt skromnie. Umarł już kilka razy, jednak rodził się tylko raz. Coś musiało być na rzeczy.
- Jeśli miałbyś zdefiniować Gorta, ciągle pochodziłby on z rodziny homosapiens. - dodał, wracając do poprzedniego wątku.
- To podziału ułożonego przez skretyniałych pseudonaukowców. -prychnął nino. - Już dawno przestałem go używać. Jeżeli ktoś zasługuje na miano “człowiekamyślącego” to na pewno nie jest to ten chodzący czarny kamulec. On pasuje jedynie do łańcuchów i ciężkiej pracy. -zachichotał geniusz.
- Idąc tym tropem każda bardziej zdolna pod względem umysłu osoba pozostaje homo sapiens, a jedynym, co oddziela cię od tego gatunku jest - Faust zatrzymał się na kilka chwil, zbierając potrzebne do kontynuowania wypowiedzi powietrze. Może chodziło zwyczajnie o napięcie, które potęgowała każda przerwa.
- Twoja pycha. Twierdzenie, że przekroczyłeś górną granicę, którą sam dla siebie zdefiniowałeś. - dodał.
- Homoerectus, homosapiens, homosapientechnican… - Nino zaczął wyliczać na palcach by na koniec machnąć ręka od niechcenia. - Wszystko to wymysł kogoś kto myślał, że ludzie,elfy i inne gatunki są równe w swym poziomie. Tak nie jest. Powiedz mi Fauście, czujesz się tym samym co wieśniak? Czy jesteś wstanie zaakceptować, że należysz do tego samego gatunku co zwyrodniały kapłan, czy gwałciciel który gnije w lochu? Powiedz mi, czemu miałbyś stać z nimi w jednym rzędzie? - im więcej słów wypływało z ust Luigiego, tym szerszy stawał się jego uśmiech, zakończył wskazując palcem na Fausta.



- Czemu obecne od dziejów prawo silniejszego nie miało by tu mieć racji? Czemu chcesz wsadzić do jednego worka ścierwa, trupy jak i geniuszy? No i czemu tez chcesz gnić w tym worku?
- To smutne - strażnik równowagi westchnął głośno, prostując się delikatnie. Wzrok, jaki teraz padał na szalonego naukowca tylko za sprawą niesamowitej kontroli nad samym sobą nie emanował pogardą. To przecież był tylko i wyłącznie test. Rozmowa, w której chciał sprawdzić poglądy Nino. Nawet, jeśli musiał się na nim zawieść.


- Ten dziwny człowiek, stara się mi wmówić, że jest ponad innych. - Faust uśmiechnął się, mrugając swym lewym okiem. - Byłeś człowiekiem. Wybiłeś się dzięki swej pracy. Nadal jednak jesteś tym samym. Będziesz człowiekiem. Niezależnie od tego, czy oszukasz naturę. To przecież nic więcej, niż zwyczajny tatuaż. - strażnik równowagi zrobił przerwę, w której odpalił trzymanego już wcześniej w ustach papierosa. Jego prawa dłoń zmierzwiła swe blond włosy, starając się zwiększyć przerwę między kolejnymi wypowiedziami
- To, że stałeś się kimś, kto łamie zasady ustalone dawno przez matkę naturę sprawia, że jesteś człowiekiem. - dodał, uśmiechając się szeroko. - Ludzie są centrum wszechświata. Nawet, jeśli o tym nie wiedzą. Większość z nich pozostaje uśpiona, czekając aż ktoś obudzi znajdującą się gdzieś głęboko w ich duszy iskrę. - dodał, prezentując jedną z całkiem popularnych teorii.
Faust wycelował prawą dłoń w sufit, celując palcem wskazującym nawet nieco dalej, jakby w niebo. - Nawet Bogowie pozostają w swej zbliżonej do człowieka postaci. Dokładnie tak jak każdy z twoich klonów wygląda jak twoje ludzkie ja. - dodał, uśmiechając się szeroko.
- Nazewnictwo...znajduje się tutaj. -Nino popukał palcem w głowę. - Mózg wymyśla nazwy, tworzy określenia, stwarza wiarę i wszystko inne. Mój jest doskonały, więc to ja mam prawo decydować co jest słuszne a co nie. -upierał się, a jego usta zadrgały w nerwowym tiku. Chwycił za rękojeśc ostrza wykutego dla Fausta i podszedł do strażnika. - Mieliśmy tutaj jednak dobijac targu, nie zaś wymieniać się teoriami. Zwłaszcza, że obaj wiemy że moje są słuszne. To twój miecz. -dodał wyciągając broń w stronę blondyna.
- Shishishishi - przedziwny śmiech wypłynął z ust strażnika równowagi, oddając hołd najwspanialszemu z piewców chaosu. Mirro sprawiał, że Faust zawsze będzie potrzebny. - Pomyśleć, że w zwyczajnej dyspucie będziesz musiał odnieść się to tak prymitywnych argumentów. Chyba jesteś bardziej ludzki, niż ci się wydaje - słowa blondyna czasem były silniejsze niż jego ostrze. W innym wypadku były zwyczajnie ignorowane. W przypadku swego rozmówcy - był pewien, że efekt należy do tej drugiej grupy.
- Mam dla ciebie pewną propozycję - strażnik równowagi wrócił do najwyklejszej pozy, a jego dłoń wyciągnęła z ust palącego się papierosa.
***
Kiedy Faust i Nino skończyli dyskutować na pewien owiany tajemnica temat, Nino uśmiechnął się szeroko. - A więc uzgodnione! -ucieszył się zacierając ręce. - A teraz wracajmy do spraw obecnych. Ostatnio zlokalizowałem pewne ślady bytności Boskich… jednak o tym wygodniej chyba bęzie mówić w jakimś bardziej cywilizowanym miejscu. Co powiesz na lampkę wina, oraz wygodne fotele?
- Jestem tylko twoim gościem - Faust rozłożył ręce na boki w geście bezradności. Oczy blondyna wpatrywały się teraz w niedopałek papierosa, jakby pytając Nino gdzie powininen go wyrzucić.
Jak gdyby w odpowiedzi w ziemi pojawił się mały otwór, z którego wysunęła się szklana popielniczka. Nino poczekał az Faust odgasi, po czym klasnął w dłonie. Ściany zaczęły się obracać, na chwilę sufit stał się podłogą jak i odwrotnie i oto dwójka mężczyzn stała w ładnym stylizowanym na XVIII wiek saloniku. Nino usiadł na kanapie, a jeden z żółtych stworków podbiegł do niego by podać mu butelkę wina. - Skusisz się? -zapytał, odbierając od innej istotki dwa pękate kieliszki.
- Nie mógłbym odmówić - odparł, siadając na jednym z foteli. Jego ciało wywarło delikatny nacisk na materię. Chłopak nie mógł być zbitą kupą mięśni - nie przy uparcie pokazywanym przez wagę wyniku. Póki co nie kosztował wina, a jedynie sprawdzał jego bukiet. Chłonął wszystko co mógł, nim zanurzy swe usta w boskim trunku.
- Jeśli to wino jest chociaż w połowie tak stare jak ty, będzie przepyszne - dodał, uśmiechając się szeroko. Jego oczy po kilku sekundach odwróciły się od czerwonej cieczy, by zastygnąć na twarzy różowowłosego. Tylko informacje miały teraz jakąkolwiek wagę.
- Wybacz szczerość, ale na gościa twego pokroju nie warto byłoby marnować takiego wina. Aczkolwiek w twoim horyzoncie czasowym to też jest stare, stało w moich winnicach od przynajmniej stu lat. -westchnął Nino, mocząc usta w napoju z którego dało się wyczuć delikatny aromat jagód i poziomek. - A więc co do działań które wskazują na interwencje boskie… ostatnio zniknął spory kawałek ziemi wraz z zamkiem i przyległymi wlościami. Została po nim dziura w ziemi, a ten niemal wyparował. Oczywiście przebadałem okolicę i okazało się, że aktualnie stał się latającą wyspą. Muszę przyznać, że statek tego pirata bywa przydatny do takich misji zwiadowczych. -zaśmiał się cicho Nino. - Jednak bariery chroniące te włości są na tyle silne, że póki co nawet ja nie wiem jak je ominąć. -dodał z nutka goryczy w głosie.
- Aha - odpowiedź blondyna była nienaturalnie prosta. Jego nos raz jeszcze zaczął bawić się zapachem wina, by po kilku chwilach zaprosić ich smak do ciała blondyna. Poczuł rozpływającą się po całym jego ciele łaskę Dionizosa, przyjemną relaksację.
- Jeśli zaopatrzysz mnie w informacje dotyczące tej bariery, powinienem móc ją przełamać - dodał po chwili.
- Problemem jest to...że to chyba dwie bariery w jednym miejscu. Jedna chroni drugą. Innymi słowy o drugiej nie da się zdobyć informacji bez przejścia pierwszej, ale wchodząc w barierę napotyka się obie naraz. Ktoś zrobił to bardzo przemyślanie. -stwierdził Nino. - Sam kiedyś stosowałem takie zabezpieczenia. Dla tego od razu rozpoznałem tą zagrywkę. Tak wiec zamek jest po za naszym zasięgiem...na razie. Natomiast druga twierdza, jest już dostępna. Zamek ukryty za wodospadem spadających łez. To legendarna twierdza, podobno tylko ona ostała się z Ragnarok. To tam mieli mieszkać Bogowie z mitologi Nordyckiej. Ostatnio zaś pojawiła się tam pewna aktywność, która nieustannie wzrasta w siłę. Jak gdyby chciała zasygnalizować zbliżanie się jakiegoś wydarzenia. Wiadomo ci coś na ten temat?
- W okolicy mieszkał, czy może nawet mieszka Loki. - westchnął, krzywiąc się nieznacznie na myśl o spotkaniać z przedstawiającym się jako strażnik chaosu wcieleniem jegomościa. Rozchmurzył się dopiero po chwili, gdy jego umysł podsunął mu kolejne osiągnięcia, których dokonał od ich ostatniego spotkania. Ukazał ogrom zmian zachodzących nie tylko w ciele blondny,a ale i duszach zarówno Fausta, jak i jego patronów.
- On zaś jest naszym głównym podejrzanym. - dodał, wspominając o ustalonym wcześniej toku rozumowania. Oczy blondyna zapaliły się nieco, patrząc w najbliższą przyszłość. Był ciekaw, co tym razem przygotował Leo. Nie wiedział również, co przyniesie najbliższa przyszłość, a to jeden z najbardziej pożądanych stanów.
- I daje znaki. To ewidentna pułapka… -mruknął Nino. - Kiedy podejrzany zaprasza cię do domu, nie chce byś znalazł zwłoki. -stwierdził Nino posługując się metaforą, po czym upił łyk wina. - Z drugiej strony… ja mogę tam wejść nie ryzykując nic. Pytanie czy ty chcesz zagrać w tą grę, którą nasz cel stara wygrać.
- Nie sądzę, bym miał jakikolwiek wybór - westchnął, rozsiadając się nieco wygodniej w fotelu. Lampka wina zatańczyła przed nim pod wpływem ruchu nadgarstka. Założył prawą stopę na kolano, tworząc liczbę cztery. Nie chodziło tutaj o symbolikę, ot, zwyczajne podkreślenie procesu myślenia zachodzącego w jego głowie.
- Skończyłem już wakacje po zażegnaniu szaleństwa - stwierdził, biorąc delikatny łyk czerwonej niczym krew cieczy. - Nie zamierzam dać Kronosowi wiele więcej czasu. Już teraz powinien być wyzwaniem, zapewne silniejszym ode mnie przeciwnikiem. - dodał, przewracając oczyma z rozbawieniem.
- Jeśli nie mogę osiągnąć równowagi, będę korzystał z tej opcji - dodał, z trudem powstrzymując śmiech.
- Cóż cie tak bawi? -Luigi uniósł swoją cienką, zadbaną brew. - Pochwycenia Boga to nawet dla mnie rzecz niezwykle trudna. Zwłaszcza, gdy nie mogę go zwabić na swój teren, a muszę wchodzić na jego. Nigdy nie interesowała mnie ta cała boska gra.. a przynajmniej póki sam nie zostałem w nią wciągnięty. Wiesz cokolwiek o tym jak wcześniej uwięziono Kronosa? - po raz pierwszy to chyba geniusz, zadawał jakieś pytanie, które miało przynieść mu nowych informacji.
- Gdy był w pełni sił, potrzeba było niemalże wszystkich bogów i osobliwości. - Faust udzielił Nino znanych mu informacji, pozostawiając jednak sporą cześć wiedzy dla siebie. Czemuż to miałby udzielać komuś wiedzy tajemnej, której zdobycie wielokrotnie wymagało nie tylko odpowiednich znajomości, ale i starań. Dłoń blondyna zaczęła gładzić jego jasną kozią bródkę.
- Acz ta część umowy nie spada na nasze barki. Chyba, że masz inne plany? - zapytał z rozbrajającą, może nawet agresywną szczerością.
- Każdy filantrop szuka rzadkich okazów do swojej kolekcji. Badałem już ludzi i bestie...miło było by mieć w swej kolekcji Boga. -stwierdził Nino uśmiechając się szeroko, z rozmarzeniem na twarzy. - Teraz jednak trzeba skupić się na naszym celu, mogę nas przetransportować do wodospadu. Będzie to wygodne oraz bezpieczne...szczególnie w twojej obecnej sytuacji. -mruknął, zerkając znad okularów na blondyna. Ten zaś nie mógł być do końca pewny co Nino ma na myśli.
- Twoje wino zrobiło coś ciekawego? - umysł Fausta szybko podał mu najbardziej prawdopodobną odpowiedź. Właściwie, byłby zdziwiony, gdyby było inaczej. Mimo wszystkiego, co doświadczył w kontaktach z Nino, ciągle nie był w stanie odmówić wina swemu gospodarzowi.
- Ranisz mnie tymi słowami… -westchnął Nino teatralnie, kładąc sobie dłoń na sercu. - Nie mam powodu by podawać ci jakikolwiek specyfik...na razie. Chodziło m io fakt, że jesteś ścigany. Nie wiem czy zdajesz sobię z tego sprawę.
- Oh? - Faust był wyraźnie zdziwiony. Ktoś zaczął interesować się jego skromną osobą, cóż za intrygujący rozwój sytuacji. Próbował odnaleźć w swym umyśle jakąkolwiek wrogo nastawioną do niego osobę. Czy to w ogóle było możliwe? Czy blondyn kiedykolwiek zrobił coś złego?
- Nie zauważyłem, ale oni mnie chyba też nie. - dodał, próbując usprawiedliwić swą niewiedzę.
- Kilka osób odwiedziło mnie by zasięgnąć rady w tym temacie. Niestety nie mieli nic na tyle cennego by kupić moja wiedzę. Szuka cie pewna kobieta, cechuje ją dość wysoka estetyka powierzchniowości...lub jak to wy mówicie jest...piękna? -Nino wymówił ostatnie słowo wyraźnie niepewnie. - Bardziej jednak bałbym się drugiej osoby, czyli mężczyzny. Zniszczył jedno z moich laboratoriów, gdy odmówiłem mu odpowiedzi...stwierdził, że w sumie też jestem jego celem więc nie będzie się ociągał. Jest intrygujący. -dodał naukowiec, podstawiając żółtemu stworkowi kielich by ten go uzupełnił.
- Uwiodłem wiele kobiet, ale żeby do takiego stopnia? - Faust zaśmiał się, rozrzucając swe włosy na boki. Jego umysł próbował odnaleźć kogoś, kto mógłby zdecydować się na aż tak agresywne środki. Kolejne twarze, oraz dopasowane do nich nagie ciała, błyskały w jego wyobraźni. Żadna jednak nie pasowała to kogoś, kto posiadał mogącą zaszkodzić Nino moc.
Chyba, że…
- Czy wyglądała tak? - przed strażnikiem równowagi pojawiła się sylwetka magini ognia sprzed trzech lat. - A raczej nieco starzej. - dodał, poprawiając się. To zabawne, że jego dusza wielokrotnie była nie tyle środkiem walki, co przekazu.
- Uwzględniając efekty starzenia, można przyjąć, że sylwetka odpowiada w niemal stuprocentach. -przytaknął naukowiec, zarzucając nogę na nogę, a następnie z wewnętrznej kieszeni fartucha wyjął malutka papierośnicę. Umiejscowił zwitek wypchany tytoniem w gustownej lufce, by po chwili zaciągnąć się dymem o delikatnym zapachu. - Ona jednak w niczym nie miała zamiaru mi przeszkodzić. Przyszła po radę.
- Cóż jedna z najwspanialszych Ognistych Magiń mogła szukać w świątyni nauki? - Faust był wyraźnie zaciekawiony. Jego umysłowi umknął nawet fakt spożywanej przez Nino używki. Luigi nie wyglądał na kogoś, kto nawet mimo swej nieśmiertelności, korzystałby z tak ulotnych i fałszywych przyjemności.
- Czego mogła chcieć od ciebie? - dopełnił to pytanie dodatkowymi szczegółami. Nawet, jeśli treść brzmiała nieco agresywnie, ton strażnika równowagi nie wskazywał na takie zamiary.
Nino uśmiechnął się lekko porprzez smużki dymu. - Zajmuje się sprzedażą swojej wiedzy. Co więc oferujesz, za informacje których pragniesz? -zapytał, z rozbrającą wesołością w głosie.
- Zapłaciłem z góry - Faust uśmiechnął się szeroko, wytykając swemu rozmówcy popełniony błąd. Tym razem, zapewne po raz pierwszy od setek lat, Nino również zadawał pytania. Nie był stroną posiadającą wszystkie karty, a osobnik siedzący na przeciw niego był czymś więcej niż tylko obiektem badacznym.
- Informacje o uwięzieniu Kronosa nie są czymś znanym powszechnie. - dodał, sącząc kolejny łyk boskiego trunku.
- OI podałeś mi je, ponieważ sam skorzystasz na tym jeżeli je wykorzystam. To czego chcesz, jest natomiast potrzebne tylko tobie. -Nino odbił piłeczkę. - Ponadto nie mogę od tak rozgadywać życzeń moich gości, straciłbym reputację.
- Idąc pod wodospad pieszo i tak z pewnością ich spotkam. - dodał, wyraźnie rozbawiony podejściem Nino, które zawierało się w całkiem obszernej definicji charakteru zwanego jako “Tsundere”. Nie było to coś, co mógłby przypisać szalonemu naukowcy po ich pierwszych spotkaniach. Dbanie o reputację również było czymś… dziwnym. Zwłaszcza wobec Fausta.
- Szukała sposobu na zaburzenie równowagi. -mruknął zrezygnowany Nino. - Dosłownie takie było pytanie, chciała sposobu by jak najszybciej i jak najbardziej ją zakłócić. Pewnie miała zamiar tak cie zwabić. -dodał wydychając kolejną porcje dymu. - Widać, że nie cieszysz się zbytnia popularnością Fauście.
- Jeśli go szuka, to pewniei go znajdzie - stwierdził niezbyt sentencjonalnie. Jego dłoń pogładziła znajdujący się na szyi krzyż. Deukalion. Może będzie przydatny w więcej niż jednej sytuacji.
- Wraz z nim mnie, oraz pewnie swoją zgubę - dodał, zaś jego błękitne oczy zdawały się świecić pasją.
- Z tego co pamiętam, mnie też chciałeś zabić. Niezbyt Ci się to udało. -zaśmiał się geniusz. - Chociaż mnie oczywiście nie można stawiać na równi z istotą płci niższej. Zresztą nawet mnie to nie obchodzi. Już abrdziej zależało by mi na próbkach tego drugiego osobnika. Zniszczył moje laboratorium, więc może jakies substancje wywarły na nim ciekawe efekty...chciałbym go pociąć i przebadać. -zamruczał na koniec, niczym zadowolony kot.
- Ich truchła nie będą prezentem. - poinformował, gdy znajdująca się na klatce piersiowej dłoń znalazła się tuż przy koziej bródce. Jasne włosy były powoli rozciągane, czy też zakręcane wokół palców.
- W końcu chyba wolisz takie podejście do naszej relacji? - zapytał
- Pamiętaj, że prezent, może sprawic bym lepiej przyłożył się do coponiektórych zamówień. -odparł mu naukowiec wymownie zerkając na blondyna.
- Sugerujesz, że z twoimi tworami jest coś nie tak? - Faust był wyraźnie zdzwiony. Jego oczy rozszerzyły się nieco, usta zaczęły wpuszczać do siebie więcej powietrza. Blondyn cieszył się ze sterylności pomieszczenia, w innych wypadku przypłaciłby swą minę zamianą w lotnisko dla much. Jego reakcja była wyolbrzymiona do niewyobrażlnych, dziwnych nawet dla Fausta, rozmiarów. Chyba tylko w ten sposób mógł odpowiedzieć na słowa Nino.
- Z nimi wszystko jest w porządku. - stwierdził Nino spokojnie. - Czasem jednak okazują się zbyt skomplikowane dla posiadaczy. A ja nie przyjmuje zwrotów wynikających z niewiedzy posiadacza. -dodał, opróżniając już drugi kieliszek wina.
- W takim razie nie miałbyś możliwości większego przyłożenia się - strażnik równowagi zaśmiał się. Dawno nie miał okazji do rozmowy z kimś, kogo można uznać za człowieka. A przynajmniej, nie możliwego do uznania za boga. Jeszcze.
- Chyba pora ruszać? - stwierdził, dopijając zawartość jego lampki wina.
- Przecież my już ruszyliśmy.. -Nino zdziwił się, że Faust zadaje tak głupie pytania. - Ten pokój porusza się pod ziemią. Trafi do jednego z moich większych laboratoriów, gdzie zostanie podłączony do głównej konstrukcji, która już zaniesie nas pod sama górę. - wyjaśnił, odbierając od sługi kolejną butelkę. - Aczkolwiek tobie zapewne potrzeba rozgrzewki...prawda? -zapytał, uśmiechając się w znany blondynowi sposób. Nino na pewno miał jakiś sposób i cel w zapewnieniu strażnikowi możliwości rozruszania się.
- Nic bardziej mylnego - Faust nie szukał walki. Odkąd każdy jego dzień kończył się treningiem przygotowanym przez Mephistophelesa przyjemność płynąca z bezpodstawnej walki powoli przemijała. Owszem, lubił pozbawiać innych życia, siać zniszczenie, ale nie o to chodziło w jego życiu. On był tylko skromnym strażnikiem, a idea, której się oddał była dla niego ostateczna.
- Poza tym nie sądzę, bym miał jakieś szczególny powody poszerzania twoich informacji na mój temat - dodał, odpowiadając podobnym uśmiechem. Jeszcze rok temu z pewnością wykorzystałby tą możliwość.
- Jeśli chcesz sprawić mi prezent, ofiaruj mi jakąś smaczną duszę, nie sztucznego przeciwnika - stwierdził w końcu.
- W takim razie raczej wybiorę spędzenie podróży przy winie. -westchnął naukowiec odpalając kolejnego papierosa. - Teraz dla odmiany będzie białe… -dodał odkorkowując butelkę.
 

Ostatnio edytowane przez Zajcu : 12-09-2014 o 16:31.
Zajcu jest offline