Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2014, 21:02   #100
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Jost, Jost… - wydyszał Winkel wbiegając do pokoju, gdzie przepatrywacz pilnował Olgi. - Arno postradał zmysły. Zamknął się w szopie z Napoleonem, a ten słabe okropnie ma serce przecież. Chce z nim spędzić noc przy trupie Heidi. Przecież on go tym zabije… Pomóż. Nie wiem co mam z tym zrobić. Argumenty słowne nie działają… - Bert spojrzał z nadzieją na Schalchtera łapiąc oddech.
- Noc? - Jost spojrzał na Berta, jakby ten nagle zaczął bredzić od rzeczy. - Jaką noc? Wszak zaraz się skończy... Mówi o następnej? I czemu akurat z trupem Heidi? Oszalał?
- Właśnie obiecał mu, że całą noc z nim przy trupie przesiedzi i boję się, że jak spełni tę obietnicę to zwyczajnie zabije tym Napoleona. - powiedział Winkel. - Ja mu powiedziałem, że z zabójcą podróżował nie będę, ale on się tym nadal nie wzruszył. Jakby naszą przyjaźń miał za nic. - Bert obruszył się. - Musimy mu pomóc. Może głupio postępuje, ale to nadal nasz przyjaciel.
- Przecież tak nie wolno! To zabronione! - powiedział Jost, pamiętając aż za dobrze, w jakich warunkach trzymano zwłoki i kto mógł przy nich czuwać. - Trzeba mu to wybić z głowy! Chodźmy - powiedział.
- Dobrze, ale Pani idzie z nami. - powiedział do Olgi gawędziarz. - Nie chce aby coś się stało jak nas tutaj nie będzie. Proszę z nami. - pokazał na wyjście Winkel. - Mam nadzieję, że krasnolud posłucha chociaż Ciebie, Jost.
- Pójdę - powiedziała nieco wystraszona Olga.
Co prawda dobra zasada głosiła “panie przodem”, ale w tym wypadku Jost wolał ruszyć pierwszy.

Po kilku chwilach znaleźli się przed szopą, w której Arno przetrzymywał Napoleona.
Jost zastukał do drzwi.
- Arno, otwórz! - powiedział.
- Opcji nie ma takiej. Nie razem tym - odpowiedział khazad.
- Otwórz te drzwi, zanim my to zrobimy z tej strony - powiedział Jost. - Bert, znajdziesz jakąś siekierę?
Winkel pokiwał głową i zaczął szukać wokół szopy. Nie chciał się uciekać do takich metod, ale tym razem zostawi to Jostowi. On sam nie dał rady porozumieć się z Arno.
- Wejdziecie, chcieć jeśli będziecie. Przeciwnikami staniecie jednak się mymi, jeśli do słowa złamania doprowadzić chcieć będziecie mego. Na czas słowa wypełnienia mego. Obietnicą było mą, że towarzysze nawet moi powstrzymać nie zdołają mnie. I wam honoru khazadzkie daję słowo, iż stanie właśnie tak się - odpowiedział zaczynając barykadować się od wewnątrz tak, jak tylko był w stanie do zrobić. Miał zamiar wykorzystać do tego wszystkie skrzynie i beczki, jakie znajdzie. Ustawi je tak, by nie dało się ich wyciągnąć z zewnątrz - po dwie skrzynie będzie ustawiał w wejściu, by każda zachodziła na otwór drzwi zaledwie w połowie opierając się na ścianie pozostałą powierzchnią. Potem wzmocni je przedmiotami umieszczonymi na łączeniu zestawionych ze sobą skrzyń, by nie można ich było również wepchnąć do wnętrza.
- To nie ma sensu. - powiedział do Josta gawędziarz przerywając poszukiwania siekiery. - Przecież to nasz Arno. - dodał zażenowany. - Nie zwykł zasłaniać honorem niczego takiego… On zabije Napoleona…
- Nasz Arno? - powtórzył z goryczą Jost. - To nie jest nasz - podkreślił to słowo - Arno. Zachowuje się jakby oszalał.
- Arno! - zwrócił się do krasnoluda. - Wszak to nie Napoleon zabił Heidi. A ty tylko doprowadzisz do tego, ze morderca ucieknie. Wtedy będziesz podwójnie winien.
- Odchędoż się, Jost! Nie jam za robienie wasze nic w chwili tej odpowiedzialnym. Decyzją jest waszą to i wasze na głowy spaść tylko może - warknął z irytacją khazad.
- Jost ma rację - powiedział przez drzwi Winkel. - Potrzebujemy Ciebie Arno aby dopaść mordercę. Musisz nam pomóc.
- Z szopy wnętrza, jako słońce wstanie tylko albo. Przesłuchiwanie jeśli na myśli zaś masz, to odpuścić możemy to śmiało sobie. Rzekłem - odparł.
- Nie chodzi o przesłuchiwanie. - powiedział Winkel. - Chodzi nam o działanie, którego ani ja ani Jost nie możemy zrobić, a ty byłbyś do tego idealny. Więcej zdradzić nie mogę przy Napoleonie niestety. Wyłaź Arno. Potrzebujemy Cię!
- Arno, słońce już powoli wstaje - powiedział Jost. - Za parę chwil wyjdzie nad horyzont. Więc się przymierz lepiej do odsuwania tych skrzynek, bo do południa się nie wydostaniesz - dodał z ironią.

- Nic Napoleon nie usłyszy już. Do powiedzenia macie co, mówcie.

- Jak to nic nie usłyszy? - zapytał zdezorientowany Winkel. - Arno ty chyba nie… Nie zrobiłeś mu krzywdy, prawda?
- Obstrukcji dostaliście słownej bolesnej? Nieodzowną moja akurat pomoc jest. W akurat chwili tej. Pytam jak o chodzi co, toście nagle bąki zakręceni dwa jak. Kręcicie po mojemu przed sraniem jak w żołądku.
- I tak z tej szopy nie jesteś nam w stanie pomóc, krasnoludzie - powiedział Winkel. - Potrzebujemy twoich zdolności stolarskich. I mięśni twych w razie starcia z mordercą.
- Konkrety jakieś wreszcie to. Minuta pierwsza nastąpi niech świtu najpierw.
- Dla mnie Twoje posunięcie jest szalone, Arno - powiedział Winkel. - Jak mówiłem ciężko nam będzie dalej razem podróżować. Co jednak zrobię zadecyduje kiedy śledztwo się skończy. Nie chce was z tym zostawiać samych. - Bert spojrzał na przepatrywacza.
Arno nie odpowiedział.
- Masz rację, Bercie - stwierdził Jost. - To, co zrobiłeś, Arno, jest szalone. Nikt nie ma prawa tak postępować. Zrobiłeś z siebie sędziego i kata w jednej osobie.
- Jak skończysz, Arno, zajmiemy się realizacją planu, który powinien nam pomóc namierzyć zabójcę. - powiedział Winkel. - To będzie koniec śledztwa.
 
Kerm jest offline