Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-09-2014, 23:42   #21
Wilczy
 
Wilczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Wilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputacjęWilczy ma wspaniałą reputację
Robota szła gładko - kiedy już udało im się bez żadnych cyrków wyjechać z Detroit, wszystko wskazywało na to, że przez jakiś czas obejdzie się bez większych problemów. Tak by pewnie było, gdyby wszyscy dokładnie sprawdzili sprzęt przed wyjazdem... a tak, utknęli na środku pustyni, dlatego że ten gruchot, którym jeździła Mildred, się wziął i schrzanił. Przynajmniej nie dokumentnie, ale nic nie wskazywało na to, żeby dziewczyna mogła teraz za szybko pomykać na swojej maszynie, jak to ma w zwyczaju.

Co do ich towarzystwa... cóż, przynajmniej w końcu coś zaczynało się dziać. I najwyraźniej to zmobilizowało pozostałych do uznania, że jednak nie są bandą dzieciaków na wakacjach. Mild miała trochę racji, musieli pozbyć się ogona. A jak dobrze pójdzie, to może nawet nie będą musieli od razu wszystkich załatwiać. Może mili panowie za nimi zrozumieją w co się pakują i wrócą do dziury, z której wypełźli.

Dziadek kiwał głową, podczas narady. To brzmiało jak plan. Nie idealny, sklecony na szybko i pełen dziur, ale jednak. Carver był spokojny, wiedząc, że to Jed będzie go osłaniał - w końcu w tym snajper jest najlepszy. Jego spokój burzył za to fakt, że Mild jedzie z nimi na “pokojowe pertraktacje”, ale ich nowych przyjaciół jest, wnioskując z liczby pojazdów, przynajmniej pięciu. Dziadek dałby sobie z nimi radę sam, ale przecież nie będzie marnował tyle amunicji… Skinął głową snajperowi.
- Ruszaj Jed, za 15 minut zaczynamy zabawę, więc lepiej, żebyś już był na pozycji. Załatwimy to szybko - i tak mamy już za długi przestój. Ruszać się, panienki - rzucił do pozostałych i zebrał niezbędny chwilowo sprzęt. Broń, przede wszystkim - oczywiście nie ma zamiaru na dzień dobry grozić obcym gnojkom, ale lepiej, żeby wiedzieli od razu z kim mają do czynienia.

- W wozie Mild, w wozie. - odpowiedział z uśmiechem handlarz - Ogon czy nie, nie podoba mi się to i zdaje się na was. - wzruszył ramionami - Jak padną trupy to przynajmniej gamble będą, jak nie tym lepiej.

Jed przez lornetkę zauważył nieduże wzniesienie, akurat w odległości która mu była idealna do zabezpieczenia spotkania. Jego sklepienie porośnięte było niskimi karłowatymi krzewami, które dały by osłonę strzelcowi. Rozwiązanie było idealnie, ale pozornie. Jeśli ewentualny ogon miał kogoś z elementarną wiedzą na temat strzelania, to wzgórek robił sie najbardziej oczywistym stanowiskiem ogniowym. Zamiast niego wybrał wrak półciężarówki, leżący jakieś dwadzieścia kroków od jego podstawy. Z plecaka w hummerze zabrał tylko najpotrzebniejsze rzeczy i amunicję, kiedy był gotowy, rzucił do Carvera:
- Musicie mi dać dwa kwadranse, to spory dystans na piechotę, ale już mam upatrzone stanowisko. W razie draki Trev, kieruj się w stronę tego wzgórza, powinno Was osłonić, a ja zdążę tam zawinąć dupę. Joe, gdyby coś poszło nie tak, unieś ten swój kapelusz, to będzie znak, że mam zawijać imprezę. Coś jeszcze?

- Bądź czujny. - powiedział Dickson do snajpera. - Nie mogę osłaniać wszystkich. Oorah. - dodał uśmiechając się jak psychopata. Dziadek tylko spojrzał na niego dziwnie. Dickson czasem go zadziwiał. Raz chłodnym profesjonalizmem, a chwilę później szczeniackimi dowcipami. Może tam w środku był jeszcze bardziej popierdolony niż oni wszyscy razem wzięci. Carver jakoś nie mógł go do końca rozgryźć. Pewnie przez te cholerne gogle.
 

Ostatnio edytowane przez Wilczy : 12-09-2014 o 23:44.
Wilczy jest offline