Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2014, 05:48   #22
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Po odczekaniu umówionego czasu, Mildred zbierając się do drogi w końcu odłożyła lornetkę. Podgląd na miejsce spotkania z odległości teraz powinien mieć ktoś inny, jej zadanie w tym temacie dobiegło końca. Zostało tylko przekazać informacje z obserwacji:

- Trevor, dwa motory, łazik, dwie osobówki i to częściowo opancerzone. Minimum ośmiu ludzi, większość w mundurach, ale nie widać oznaczeń. Jeda masz na jedenastej, miej na niego oko. Zostawić Ci lornetkę?

- Możesz chociaż w takiej odległości nijak będę w stanie mu pomóc. - powiedział najemnik. - Mój karabin jest skuteczny na około pół kilometra. - Dickson się zastanowił. - Mogę go obserwować i mówić na łączności w razie co, ale wolałbym się skupić na ochronie przesyłki. To, że my mamy dobrych cicho-ciemnych nie oznacza, że oni takiego zaplecza nie mają.

- Jeśli mają to Jed już jest martwy. Tak czy inaczej nikt nie każe ci tam siedzieć, czy robić za jego osłonę. Im większe zainteresowanie zajętym przez niego sektorem tym łatwiejszym staje się celem. Po prostu uważaj na niego i daj znać. - Kobieta przekazała najemnikowi swoją lornetkę i sprawdziła wytrzymałość zawieszenia warriora zanim ruszyła. Miała doskonałe pojęcie o czym mówił wojownik, ale sama też nie była zagubiona w temacie. Pół godziny na otwartym terenie, z czymkolwiek co przypominało karabin wyborowy było wystarczającą ilością czasu żeby w ludzkiej psychice odblokowała się reakcja obronna na strach. Snajperzy tak jak i operatorzy miotaczy ognia byli dwoma kategoriami speców, których niezależnie od warunków, tępiło się jak szczury. Nikt nie chciał stanąć oko w oko z urodzonymi mordercami, a tym bardziej znaleźć się w ich zasięgu. Prewencyjna kula była rozwiązaniem, a taka jeszcze nie dosięgnęła Jeda, co mogło świadczyć o dwóch rzeczach - albo przeciwnicy są idiotami albo nie mieli pojęcia o tym w jak głębokiej dupie się znajdą gdy snajper ustawi się na swojej pozycji.

- Uważam na niego od pół roku i nawet pozacinany nie jest. - zaśmiał się Dickson. - Co mnie wkurwia, bo zawsze zgarnia najlepsze laski… - dodał Trevor spoglądając przez lornetkę w kierunku ich towarzystwa.

- Nie znam się. - Motocyklistka przyciszyła radiostację i nie patrząc na Treva ustawiła się do wyjazdu czekając na Joe i Dziadka. Jej myśli nie zaprzątała wypowiedź rewolwerowca wyraźnie nastawiona na wywołanie jakiejś reakcji. Życie towarzystkie Jedediah'a było tylko i wyłącznie jego pieprzoną sprawą. Za dużo lat minęło, za wiele się zmieniło i ciężko było powiedzieć z czyjej winy. Wspomnienia rozmywały się w alkoholu i codzienności. Tej coraz bardziej szarej i brutalnej, w której jedynie poczucie ciągłej walki pozwalało Mild stwierdzić, że jeszcze jest.

- Tylko pamiętajcie: nie jedziemy tam, żeby ich rozwalić. Przynajmniej nie od razu… - powiedział Carver, otwierając drzwi Challengera - Jedziemy spokojnie i powoli, bo uzbrojeni ludzie robią się nerwowi na widok innych uzbrojonych ludzi. Zatrzymamy się kawałek przed nimi, żeby widzieli, że “przychodzimy w pokoju” - pewnie nie musiał tego mówić, ale chciał być pewien, że nikt niczego nie spieprzy.

Przed wyjazdem najstarszy najemnik z karawany sprawdził jeszcze, swojego AK - załadowany, zabezpieczony - w porządku. Rusznikarka skinęła głową z aprobatą i sama przejrzała swoją broń czekając na Joe. W tym samym czasie Dziadek skupiał się na Doberusku, kiwnął mu nawet uspokajająco głową. Wszyscy wiedzieli, że teraz dużo zależy od handlarza - na przykład to czy tamci ich od razu nie rozwalą. Lepiej, żeby miał lepsze gadane niż wczoraj wieczorem.

Cóż, w razie czego zawsze pozostają… środki przymusu bezpośredniego. Które oczywiście trochę się dopasowały do dzisiejszych czasów. Dziadek był gotów do drogi. Mildred tak samo.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 15-09-2014 o 07:33.
rudaad jest offline