Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2014, 10:37   #411
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
3 Vharukaz, czas Lazulitu, roku Drum - Daar 5568 KK


Kronikarz nie miał do nikogo pretensji z wyjątkiem samego siebie. Rozumiał inżynierów z Gildii zapewne sam by się zachował jak oni wobec petenta który tylko zawraca głowę, kusi wynalazkiem po czym odchodzi pozostawiając inżynierów z pustymi rękami. Towarzyszom także się nie dziwił, tu nawet nie mógł już zrzucać winy na Rorana , o ile u inżynierów problemem był nieznany termin wyjazdu, o tyle tutaj głównie niefrasobliwość i niezdecydowanie Thorina. W jego własnym Klanie musiałby się nieźle napocić by nadrobić to co niemal bez echa przeszło wśród towarzyszy. Zapewne większość też skorzystała na przedłużonym nieco pobycie, zwłaszcza że fortunnie wieczorem dotarli do dobrego na nocleg miejsca. Gdyby wyruszyli wcześniej, minęli by obóz i spali już gdzieś na granicy z terytorium wroga.

Ludzkie kobiety były ucieszone na widok Thorina, mniej na informacje jakie miał im do przekazania. Sytuacja nie wyglądała najlepiej, a Thorin nie zwykł zostawiać sprawy niedokończone, zwłaszcza że chłopak rokował szanse na przeżycie. Pozostawił im więc złotą koronę i szesnaście sztuk srebra mając nadzieje że pomoże im to przeżyć choć kilka następnych dni, zaznaczył aby pieniądze trzymali głównie na jedzenie a po pomoc medyczną i być może innego typy polecił im udać się do świątyni Valayi. Życzył im powodzenia po czym pożegnał śpiesząc do obozu.

Dość szybo w drodze zorientował się że Dorrin nie jest w stanie nieść lampy ani nawet ciągnąć osła. Zmartwiło to kronikarza, który mimo iż wiedział o ciężkim stanie Zarkana, przypuszczał, że z tego typu zadaniem poradzi sobie i że co najważniejsze przynajmniej będzie czuł się użyteczny. Chciał w ten sposób podleczyć wygasłego ducha Dorrina. To było niezmiernie ważne, niemal tak samo jak wyzdrowienie fizyczne. Widać było, że Dorrin ciężko przyjmuje fakt własnej nieporadności. Ten który niegdyś góry przenosił, obecnie załamywał się pod ciężarem kamyczka... - Wezmę to jednak - rzucił krótko przy pierwszym uderzeniu lampą o ziemie , odbierając także osła. Kuszę przewiesił i sam poczuł się niemal bezużyteczny. W razie walki sporo minie nim będzie mógł oddać jakikolwiek strzał. Zagryzł wargi w bezsilnej złości i ruszył dalej. Coraz mniej mu się podobał ten cały wypad za miasto. - Jeśli chcesz możesz na najbliższym postoju władować na osła choć część ekwipunku, choćby elementy zbroi. - rzucił jeszcze do Zerkana widząc że każda porcja ciężaru jest i tak ponad jego siły.



Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
3 Vharukaz, czas Ezarytu, roku Drum - Daar 5568 KK
Krasnoludzko skaveński front podziemnych zmagań wojennych



Przybycie do obozu kapitana Torunssona, nieco poprawiły humor Thorinowi, nieznacznie ale jednak. Mógł wreszcie w spokoju i bez pośpiechu pozałatwiać kilka spraw, jedną z nich była sprawa nieszczęsnego urządzenia przez które najadł się już wstydu.
- Erganie, wygląda na to że spędzimy tu dziś wieczór i noc, być może to nienajlepszy czas by rozpocząć prace nad schematem maszynki, jednak wątpię, aby szybko znalazł się lepszy a po prawdzie im szybciej byłyby zrobione schematy tym lepiej , nie musiałbym się tak martwić o samo urządzenie wiedząc, że można je w każdej chwili odtworzyć. Jeżeli jednak podejmiesz się tej pracy to będziesz musiał trzymać i przechowywać maszynkę do czasu jej ponownego złożenia, no i oczywiście zadbać by nie została uszkodzona przy tym całym majstrowaniu przy niej i transporcie. Trochę obawiam się o to że po rozłożeniu będzie trudniejsza w transporcie i w utrzymaniu jej stanu, dlatego ostateczną decyzję pozostawiam tobie. Nie wiem jak ci idzie ze szkicowaniem, ale w wolnej chwili przyjrzałbym się tej całej pracy związanej z rozmontowywaniem urządzenia i opisywaniem, na pewno będę pomocny jeśli nie będziesz musiał przerywać co chwila pracy by sięgnąć po pióro i atrament by poczynić opis.

Thorin bez trudu znalazł i zachował kilka kawałków zwęglonego drewna z ogniska , stanowiące idealne narzędzie do szkicowania, zwłaszcza po odpowiednim naostrzeniu. W sumie nadawał się tez w celach leczniczych a w dalszej podróży niektórzy nie przewidywali ognisk, więc warto było pomyśleć o tym już teraz.

Kolejną sprawą na którą zamierzał poświęcić chwilę czasu była "nauka" skaveńskiego. A właściwie przepisanie plugawych słów, których po prawdzie należało się chyba szybko nauczyć po czym notatki palić. Gdyby ktoś znalazł je przy nim tłumaczeniom nie było by końca, a być może od razu jakiś samosąd... Nikt normalny wszak nie uczy się skaveńskiego, chyba tylko po to by spiskować. Ile osób mogłoby uwierzyć, że to dla ogólnego dobra? Dla możliwości prowadzenia przesłuchań skavenów? Dla odwrócenia ich uwagi w czasie potyczki? Thorin dopiero teraz pomyślał ze zgrozą , że być może w ostateczności, parszywy język przysłuży im się do wydostania z twierdzy. W chwili obecnej gotów był raczej umrzeć niż układać się z skavenami , nie znał ani tez nie czuł wagi misji w jaką zostali wciągnięci. Nie miał bladego pojęcia o co chodzi z tą przesyłką, komu i na co jest potrzebna. Gdyby wiedział... może wówczas myślałby inaczej.
Tak czy inaczej wiedza nie powinna się zmarnować, efekty mogły przydać się w innych miejscach, choć po prawdzie Thorinowi żadne jeszcze nie przychodziło do głowy. Khazadzkie służby specjalne albo były zainteresowane ową wiedzą i z pewnością już ją miały, albo nie były i prędzej zakułyby kronikarza w kajdany nim zmieniłyby swój pogląd w tej materii. Następni w kolejności byli ludzie. Rasa ta miała blade pojęcie o skavenach i z pewnością przydałaby im się każda informacja, każdy oręż do walki z nimi, czy jednak właściwie wykorzystaliby ów słownik? Wątpił. Obawiał się, że prędzej użyliby go do wchodzenia w układy i spiski z parszywymi szczurami. Im dłużej nad tym myślał tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że wiedza o mowie skavenów może pozostać jedynie w jego głowie, z jednej strony szkoda byłoby mu ją stracić, z drugiej nierozsądnie byłoby ją zachowywać na piśmie. Tymże przemyśleniem zamierzał podzielić się z Dirkiem, dopiero jednak po tym jak wbije sobie do łba wszystkie parszywe słówka i odchoruje to później przynajmniej przez tydzień.

W obozie miał wreszcie ostatnią szansę by się odciążyć. Widział że inni mogli w każdej chwili bez ociągania rzucić się do ucieczki, jemu samemu zajęło by nie mało odcięcie worka z najważniejszymi rzeczami. Dlatego też zawsze przy sobie nosił kronikę, oraz torbę medyczną. Zwyczajnie nie mógł ryzykować utraty jednego czy drugiego.

Postanowił sprzedać latarnie i zapas oleju a zakupić w zamian z pięć pochodni i garść suszonego prowiantu stanowiącego żelazne rację na jakieś trzy dni oraz litrową skórzaną manierkę na wodę. Była to też okazja do sprzedaży jednego lub dwóch z kilku Krwawych Litworów jakie posiadał. Zgodnie ze słowem danym uprzednio Dirkowi nie zamierzał sprzedawać żadnej z mikstur jakie on sam mu podarował, lecz jedną z tych które miał już w zapasie od długiego czasu. Jak pamiętał to jeszcze sprzed wyprawy w tunele, choć po prawdzie to mógł się już w tym pogubić. Mieli tego i tak spory zapas, zwłaszcza że Dirk wspaniałomyślnie obdarował nim każdego z członków drużyny, po raz pierwszy Thorin nie czuł ciężaru jaki do tej pory na nim spoczywał a który wiązał się z wyborem komu dać a komu nie dać... Teraz kiedy wszyscy mieli, sprawa była prostsza. Inną sprawą był fakt, że najchętniej przynajmniej jeden z owych Litworów wymieniłby na Czarną Morwę, zioła, czy też inne medyczne lekarstwa które zamawiał a których nie dostał - oczywiście za odpowiednią dopłatą, gdyż bez dwóch zdań Krwawy Litwor był obecnie jednym z najdroższych specyfików.

Szatndar oddziału przerzucił do torby z kroniką, owijając ją nim starannie lub wkładając zwinięty - tak by ograniczyć przestrzeń jaką zajmował. Na kuca zaś zarzucił dodatkowe pochodnie. Generalnie światło potrzebne było tym którzy szli na przedzie i z tyłu a nie mu samemu który cisnął się w środku prowadząc osła. Chciał jednak dołożyć się do ogólnej puli oświetlenia bacząc na to by racjonalizowano źródło światła. Nie mogli go mieć za dużo z uwagi choćby na wagę, stanowczo jednak nie mogli go mieć za mało, bo to mogło oznaczać śmierć w korytarzach zajętych przez wroga. Dopilnował by w jednej juce znalazła się maszynka, atrament, koc oraz manierka, kubka z krzesiwem i kilka pochodni - które właściwie zupełnie wypełniały jukę. W razie tragedii to właśnie zamierzał zabrać porzucając całą resztę włącznie z kuszą. Tak... po raz pierwszy czuł się gotowy na ewentualną ucieczkę. Miał nadzieje że do niej nie dojdzie, ale tylko głupiec nie liczyłby się z jej ewentualnością.

Kolejnego dnia zauważył obecność Galeba w obozie, z radością pośpieszył aby go przywitać , wysłuchać co się z nim działo, jak sprawuje się proteza oraz samemu opowiedzieć co nastąpiło u reszty oddziału ( zapewne już na osobności). Nie mógł też nie zaprosić Runiarza do ich straceńczego oddziału... Na sam widok odżyły nadzieje i pragnienia pozostania w przyszłości kowalem run, jednak szanse na to były marne gdyby Galeb nie zechciał podróżować wraz z najemnikami Detlefa...

Była to dobra okazja by kto wie, może po raz ostatni zapalić ziela, na taką okazję i z powodu radości jaką wzbudził w Thorinie widok żywego runiarza zapalił halflińskie ziele, rozkoszując się jego smakiem i ciesząc z odnalezienia druha. Galeb był jedną z nielicznych osób którym Thorin prawdziwe ufał, jedynym z drużyny któremu powierzył szyfr Bonarges, jedynym który z racji swojego zawodu był godzien pełnego zaufania. Tak, to spotkanie wymagało uświęcenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecny czas.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-09-2014 o 21:24.
Eliasz jest offline