Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-09-2014, 10:37   #411
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
3 Vharukaz, czas Lazulitu, roku Drum - Daar 5568 KK


Kronikarz nie miał do nikogo pretensji z wyjątkiem samego siebie. Rozumiał inżynierów z Gildii zapewne sam by się zachował jak oni wobec petenta który tylko zawraca głowę, kusi wynalazkiem po czym odchodzi pozostawiając inżynierów z pustymi rękami. Towarzyszom także się nie dziwił, tu nawet nie mógł już zrzucać winy na Rorana , o ile u inżynierów problemem był nieznany termin wyjazdu, o tyle tutaj głównie niefrasobliwość i niezdecydowanie Thorina. W jego własnym Klanie musiałby się nieźle napocić by nadrobić to co niemal bez echa przeszło wśród towarzyszy. Zapewne większość też skorzystała na przedłużonym nieco pobycie, zwłaszcza że fortunnie wieczorem dotarli do dobrego na nocleg miejsca. Gdyby wyruszyli wcześniej, minęli by obóz i spali już gdzieś na granicy z terytorium wroga.

Ludzkie kobiety były ucieszone na widok Thorina, mniej na informacje jakie miał im do przekazania. Sytuacja nie wyglądała najlepiej, a Thorin nie zwykł zostawiać sprawy niedokończone, zwłaszcza że chłopak rokował szanse na przeżycie. Pozostawił im więc złotą koronę i szesnaście sztuk srebra mając nadzieje że pomoże im to przeżyć choć kilka następnych dni, zaznaczył aby pieniądze trzymali głównie na jedzenie a po pomoc medyczną i być może innego typy polecił im udać się do świątyni Valayi. Życzył im powodzenia po czym pożegnał śpiesząc do obozu.

Dość szybo w drodze zorientował się że Dorrin nie jest w stanie nieść lampy ani nawet ciągnąć osła. Zmartwiło to kronikarza, który mimo iż wiedział o ciężkim stanie Zarkana, przypuszczał, że z tego typu zadaniem poradzi sobie i że co najważniejsze przynajmniej będzie czuł się użyteczny. Chciał w ten sposób podleczyć wygasłego ducha Dorrina. To było niezmiernie ważne, niemal tak samo jak wyzdrowienie fizyczne. Widać było, że Dorrin ciężko przyjmuje fakt własnej nieporadności. Ten który niegdyś góry przenosił, obecnie załamywał się pod ciężarem kamyczka... - Wezmę to jednak - rzucił krótko przy pierwszym uderzeniu lampą o ziemie , odbierając także osła. Kuszę przewiesił i sam poczuł się niemal bezużyteczny. W razie walki sporo minie nim będzie mógł oddać jakikolwiek strzał. Zagryzł wargi w bezsilnej złości i ruszył dalej. Coraz mniej mu się podobał ten cały wypad za miasto. - Jeśli chcesz możesz na najbliższym postoju władować na osła choć część ekwipunku, choćby elementy zbroi. - rzucił jeszcze do Zerkana widząc że każda porcja ciężaru jest i tak ponad jego siły.



Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
3 Vharukaz, czas Ezarytu, roku Drum - Daar 5568 KK
Krasnoludzko skaveński front podziemnych zmagań wojennych



Przybycie do obozu kapitana Torunssona, nieco poprawiły humor Thorinowi, nieznacznie ale jednak. Mógł wreszcie w spokoju i bez pośpiechu pozałatwiać kilka spraw, jedną z nich była sprawa nieszczęsnego urządzenia przez które najadł się już wstydu.
- Erganie, wygląda na to że spędzimy tu dziś wieczór i noc, być może to nienajlepszy czas by rozpocząć prace nad schematem maszynki, jednak wątpię, aby szybko znalazł się lepszy a po prawdzie im szybciej byłyby zrobione schematy tym lepiej , nie musiałbym się tak martwić o samo urządzenie wiedząc, że można je w każdej chwili odtworzyć. Jeżeli jednak podejmiesz się tej pracy to będziesz musiał trzymać i przechowywać maszynkę do czasu jej ponownego złożenia, no i oczywiście zadbać by nie została uszkodzona przy tym całym majstrowaniu przy niej i transporcie. Trochę obawiam się o to że po rozłożeniu będzie trudniejsza w transporcie i w utrzymaniu jej stanu, dlatego ostateczną decyzję pozostawiam tobie. Nie wiem jak ci idzie ze szkicowaniem, ale w wolnej chwili przyjrzałbym się tej całej pracy związanej z rozmontowywaniem urządzenia i opisywaniem, na pewno będę pomocny jeśli nie będziesz musiał przerywać co chwila pracy by sięgnąć po pióro i atrament by poczynić opis.

Thorin bez trudu znalazł i zachował kilka kawałków zwęglonego drewna z ogniska , stanowiące idealne narzędzie do szkicowania, zwłaszcza po odpowiednim naostrzeniu. W sumie nadawał się tez w celach leczniczych a w dalszej podróży niektórzy nie przewidywali ognisk, więc warto było pomyśleć o tym już teraz.

Kolejną sprawą na którą zamierzał poświęcić chwilę czasu była "nauka" skaveńskiego. A właściwie przepisanie plugawych słów, których po prawdzie należało się chyba szybko nauczyć po czym notatki palić. Gdyby ktoś znalazł je przy nim tłumaczeniom nie było by końca, a być może od razu jakiś samosąd... Nikt normalny wszak nie uczy się skaveńskiego, chyba tylko po to by spiskować. Ile osób mogłoby uwierzyć, że to dla ogólnego dobra? Dla możliwości prowadzenia przesłuchań skavenów? Dla odwrócenia ich uwagi w czasie potyczki? Thorin dopiero teraz pomyślał ze zgrozą , że być może w ostateczności, parszywy język przysłuży im się do wydostania z twierdzy. W chwili obecnej gotów był raczej umrzeć niż układać się z skavenami , nie znał ani tez nie czuł wagi misji w jaką zostali wciągnięci. Nie miał bladego pojęcia o co chodzi z tą przesyłką, komu i na co jest potrzebna. Gdyby wiedział... może wówczas myślałby inaczej.
Tak czy inaczej wiedza nie powinna się zmarnować, efekty mogły przydać się w innych miejscach, choć po prawdzie Thorinowi żadne jeszcze nie przychodziło do głowy. Khazadzkie służby specjalne albo były zainteresowane ową wiedzą i z pewnością już ją miały, albo nie były i prędzej zakułyby kronikarza w kajdany nim zmieniłyby swój pogląd w tej materii. Następni w kolejności byli ludzie. Rasa ta miała blade pojęcie o skavenach i z pewnością przydałaby im się każda informacja, każdy oręż do walki z nimi, czy jednak właściwie wykorzystaliby ów słownik? Wątpił. Obawiał się, że prędzej użyliby go do wchodzenia w układy i spiski z parszywymi szczurami. Im dłużej nad tym myślał tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że wiedza o mowie skavenów może pozostać jedynie w jego głowie, z jednej strony szkoda byłoby mu ją stracić, z drugiej nierozsądnie byłoby ją zachowywać na piśmie. Tymże przemyśleniem zamierzał podzielić się z Dirkiem, dopiero jednak po tym jak wbije sobie do łba wszystkie parszywe słówka i odchoruje to później przynajmniej przez tydzień.

W obozie miał wreszcie ostatnią szansę by się odciążyć. Widział że inni mogli w każdej chwili bez ociągania rzucić się do ucieczki, jemu samemu zajęło by nie mało odcięcie worka z najważniejszymi rzeczami. Dlatego też zawsze przy sobie nosił kronikę, oraz torbę medyczną. Zwyczajnie nie mógł ryzykować utraty jednego czy drugiego.

Postanowił sprzedać latarnie i zapas oleju a zakupić w zamian z pięć pochodni i garść suszonego prowiantu stanowiącego żelazne rację na jakieś trzy dni oraz litrową skórzaną manierkę na wodę. Była to też okazja do sprzedaży jednego lub dwóch z kilku Krwawych Litworów jakie posiadał. Zgodnie ze słowem danym uprzednio Dirkowi nie zamierzał sprzedawać żadnej z mikstur jakie on sam mu podarował, lecz jedną z tych które miał już w zapasie od długiego czasu. Jak pamiętał to jeszcze sprzed wyprawy w tunele, choć po prawdzie to mógł się już w tym pogubić. Mieli tego i tak spory zapas, zwłaszcza że Dirk wspaniałomyślnie obdarował nim każdego z członków drużyny, po raz pierwszy Thorin nie czuł ciężaru jaki do tej pory na nim spoczywał a który wiązał się z wyborem komu dać a komu nie dać... Teraz kiedy wszyscy mieli, sprawa była prostsza. Inną sprawą był fakt, że najchętniej przynajmniej jeden z owych Litworów wymieniłby na Czarną Morwę, zioła, czy też inne medyczne lekarstwa które zamawiał a których nie dostał - oczywiście za odpowiednią dopłatą, gdyż bez dwóch zdań Krwawy Litwor był obecnie jednym z najdroższych specyfików.

Szatndar oddziału przerzucił do torby z kroniką, owijając ją nim starannie lub wkładając zwinięty - tak by ograniczyć przestrzeń jaką zajmował. Na kuca zaś zarzucił dodatkowe pochodnie. Generalnie światło potrzebne było tym którzy szli na przedzie i z tyłu a nie mu samemu który cisnął się w środku prowadząc osła. Chciał jednak dołożyć się do ogólnej puli oświetlenia bacząc na to by racjonalizowano źródło światła. Nie mogli go mieć za dużo z uwagi choćby na wagę, stanowczo jednak nie mogli go mieć za mało, bo to mogło oznaczać śmierć w korytarzach zajętych przez wroga. Dopilnował by w jednej juce znalazła się maszynka, atrament, koc oraz manierka, kubka z krzesiwem i kilka pochodni - które właściwie zupełnie wypełniały jukę. W razie tragedii to właśnie zamierzał zabrać porzucając całą resztę włącznie z kuszą. Tak... po raz pierwszy czuł się gotowy na ewentualną ucieczkę. Miał nadzieje że do niej nie dojdzie, ale tylko głupiec nie liczyłby się z jej ewentualnością.

Kolejnego dnia zauważył obecność Galeba w obozie, z radością pośpieszył aby go przywitać , wysłuchać co się z nim działo, jak sprawuje się proteza oraz samemu opowiedzieć co nastąpiło u reszty oddziału ( zapewne już na osobności). Nie mógł też nie zaprosić Runiarza do ich straceńczego oddziału... Na sam widok odżyły nadzieje i pragnienia pozostania w przyszłości kowalem run, jednak szanse na to były marne gdyby Galeb nie zechciał podróżować wraz z najemnikami Detlefa...

Była to dobra okazja by kto wie, może po raz ostatni zapalić ziela, na taką okazję i z powodu radości jaką wzbudził w Thorinie widok żywego runiarza zapalił halflińskie ziele, rozkoszując się jego smakiem i ciesząc z odnalezienia druha. Galeb był jedną z nielicznych osób którym Thorin prawdziwe ufał, jedynym z drużyny któremu powierzył szyfr Bonarges, jedynym który z racji swojego zawodu był godzien pełnego zaufania. Tak, to spotkanie wymagało uświęcenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę obecny czas.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-09-2014 o 21:24.
Eliasz jest offline  
Stary 14-09-2014, 16:07   #412
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Wreszcie.

Detlef spodziewał się raczej potajemnego opuszczenia miasta jakimś ukrytym tunelem, jednak wszystko wskazywało na to, że ruszają głównymi podziemnymi drogami prowadzącymi do i z miasta. Ważne było to, że w końcu ruszyli.

Tempo było powolne, głównie ze względu na źle znoszącego marsz Dorrina. Nie żałował jednak jego udziału w wyprawie, a nawet był pewien, że sam Dorrin jest z tego zadowolony. Wbrew pozorom w drodze i z nimi dookoła był bezpieczniejszy, niż w Azul. Grundi porozstawiał oddział zgodnie z własnym pomysłem, a Detlef się temu nie sprzeciwiał - na razie byli wśród wielu krasnoludów i wróg raczej nie mógł ich tutaj zaskoczyć. Nim jednak opuszczą uczęszczane szlaki będzie trzeba wprowadzić kilka zmian.

Drugiego dnia wkroczyli do obozu na granicy obszarów kontrolowanych przez azulczyków. Dalej były puste tunele, z czego przynajmniej część zawalona oraz wróg. Całe masy szczuroludzi drążących swe pozbawione logiki i krasnoludzkiego ładu korytarze. Bogowie musieli być szaleni pozwalając na istnienie takiego plugastwa.

Z zaskoczeniem przyjął informację, że gdzieś tutaj znajduje się Galeb. Ponieważ jednak Roran zaczął z nim rozmowę, Detlef ograniczył się do pozdrowienia - ucieszył się, że runiarzowi nic się nie stało, ale nie chciał psuć Ronagaldsonowi radości ze spotkania z krasnoludem, który dotąd zawsze trzymał jego stronę. Z pewnością Roran wytłumaczy Galvinsonowi zmiany, jakie zaszły pod jego nieobecność. Przez chwilę zastanawiał się, czy zaproponować runotwórcy przyłączenie się do najemnej grupy, ale po namyśle zrezygnował z tego pomysłu. Nie słyszał o żadnym kowalu run, który był najemnikiem. Oni mieli ważniejsze zajęcia, niż pogoń za złotem. Koniec końców Detlef odpuścił, gdyż nie chciał urazić Galeba swoją propozycją. Poza tym Galvinson mógł wciąż wykonywać misję powierzoną przez runotwórców.

Może Roran namówi go do udziału w wyprawie? Niewątpliwie stronnik poprawiłby długobrodemu humor. Wtedy jednak ochrona oddziału nie obejmowałaby runiarza. Umowa dotyczyła wyłącznie Ronagaldsona, który miał za nią zapłacić wskazywaniem drogi. Jeśli Galeb zechciałby dołączyć do oddziału, stając się równym pozostałym, to nie ma problemu. Oddział dba o swoich. Jeśli będzie towarzyszył i wykonywał polecenia Ronagaldsona, to będzie pod jego opieką. Co nie znaczyło, że nie pomogą w razie potrzeby. Ale również oznaczało to, że nie będą ryzykować życiem, jeśli Galeb postanowi zrobić coś nie mającego związku z podróżą do Południowego Fortu.

Nadeszła ostatnia chwila, by zaopatrzyć się w kilka rzeczy niezbędnych w mrokach tuneli. Na dnie bukłaka z jasnym piwem ostało się niewiele trunku, toteż dopił resztę i napełnił go pod korek w jednej z wielu beczek z wodą pitną. Skrzywił się z niesmakiem na samą myśl, kiedy przyjdzie mu gasić pragnienie wodą, zamiast czymś bardziej godnym, ale wiedział dobrze, że drugi bukłak z ciemnym i nad wyraz dobrym piwem o korzennym smaku nie jest studnią bez dna.

Kolejnym nabytkiem okazały się 4 flaszki oleju do lampy. Tym sposobem zapas materiałów oświetleniowych taszczonych przez Thorvaldssona miał starczyć na ponad dobę ciągłego świecenia. Ten jednak nie wątpił, że większość, jak nie wszystko zostanie zużyte w czasie drogi. W międzyczasie od Thorina wziął latarnię - była bardziej poręczna od kaganka, który posiadał. Sam kaganek pozostawił jako zbędny balast, nie zapominając zabrać zeń zapasowy knot do lampy.

W krótkim czasie był gotów do dalszej drogi. Zauważył wcześniej, że niektórzy nie najlepiej znieśli głębokość, na jakiej się znaleźli. Dlatego z jednej strony można było dać im odpocząć, a z drugiej każda chwila spędzona w pod górą powodowała dalsze dolegliwości. Powinni ruszać bez zbędnej zwłoki.

Wrócił do pozostałych i przedstawił szyk i zasady dalszej marszruty.
- Jak wyjdziemy z obozu, kolejność szyku jak następuje: Khaidar i Thorgun na przedzie, trzydzieści kroków przed grupą. Zatrzymujecie się przy każdym rozwidleniu i czekacie na wytyczne od Rorana. - Zaczął. - Następnie Ronagaldson, Galeb, jeśli pójdzie z nami, a zaraz po nich Ergan i Grundi. Odpowiadacie za zdrowie i życie Rorana. Zawsze przynajmniej jeden z was ma być z nim, choćby Ronagaldson poszedł się tylko wyszczać. Nie możemy sobie pozwolić na utratę przewodnika. Jeśli ten zrobi coś głupiego, nie miejcie oporów przed powstrzymaniem go siłą, ale z umiarem - nie chcemy żeby zginął. Za wami idę ja z Dorrinem - wskazał na rannego wielkoluda - a za nami Thorin z Dirkiem. Wy nasłuchujecie, czy ktoś nie lezie za nami. Polegajcie raczej na słuchu, niż na wzroku. - Poradził. - Latarnia na przedzie i pochodnia na tyle chyba, że znajdą się dwie latarnie, dogadacie między sobą kto niesie, oszczędzać w miarę możliwości.

- W razie kłopotów z przodu jedno zostaje i obserwuje, a drugie wraca z informacją. Jeśli wróg będzie świadomy naszej obecności, to jak najszybciej wracacie oboje i zajmujecie pozycje za mną. Roran i Galeb, jeśli będzie nam towarzyszył, przechodzą za mnie i Dorrina, a ochroną Ronagaldsona zajmują się Thorin i Dirk. Ergan i Grundi powstrzymują napór wroga wspierani przeze mnie i ostrzał pozostałych. Tylko ostrożnie, bo szyp albo kula w plecach od sprzymierzeńca zabija równie skutecznie, co ostrze wroga w brzuchu. Jakieś pytania? - zapytał.

- Jeśli Thorina z Dirkiem coś zaalarmuje, to jeden zatrzymuje się i wypatruje niebezpieczeństwa, a drugi goni resztę z informacją. Jeśli będzie jasne o co chodzi, to rura do nas. Jak najszybciej wracają Ergan i Grundi i wspólnie blokujemy tunel, za nami Thorin i Dirk. Roran i Galeb za Dorrinem, a tyłów pilnują Thorun i Khaidar. Wszystko jasne? - znów szukał potwierdzenia na twarzach słuchających go krasnoludów.

- Pamiętajcie - bez zbędnego bohaterstwa. Naszym celem jest przeżyć, wydostać się z Azul i zarobić tyle złota, ile tylko uniesiemy. Na to ostatnie pewnie trochę poczekamy, ale co się odwlecze... - nie dokończył. - Zadanie na teraz - przedostać się w okolice Południowego Fortu. W całości.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...

Ostatnio edytowane przez Gob1in : 15-09-2014 o 14:51.
Gob1in jest offline  
Stary 15-09-2014, 11:53   #413
 
Coen's Avatar
 
Reputacja: 1 Coen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodze
Dzisiejszego dnia wydarzyło się coś, czego prosty rozum Dorrina nie potrafił zrozumieć. Tak nagła poprawa stanu zdrowia, była czymś zupełnie niesamowitym i interesującym. To mogła być magia, tak krasnolud przypuszczał. W każdym razie krwawienie minęło, ból był zdecydowanie mniejszy. Przez to długi marsz, który zaplanowali na ten dzień był o wiele łatwiejszy i przyjemniejszy. Nie wiedział tylko wielkolud, czy był to już stan pewny, czy chwilowy, który minie za kilka godzin. Zarkan miał nadzieję, że to coś pomoże mu też w mowie. Mylił się jednak okropnie. Mimo wysiłku Wyrwany z rzeki nie mógł powiedzieć nic więcej aniżeli - Dobrze... oh.... Wkurwiony swą niemocą postanowił, że zapije swój gniew i wypił kolejny litr z bukłaka wódki. Potem zaś dostosował się do zaleceń nowego przywódcy drużynowego. Szli zatem szykiem, w którym to Dorrin zamykał pochód. W czasie tej podróży okazało się, że z każdą chwilą ból stawał się coraz silniejszy, a zatem środek, którego Dorrin zażył nie był czymś stałym. Potrzebował tego więcej! To mogło przynieść ukojenie. Obok siłacza pojawił się po pewnym czasie Detlef i tak razem maszerowali czas jakiś, aż doszli do ogromnej pieczary prowadzeni przez Asleigha. Zadowolony Dorrin omal podskoczył gdy zauważył stragany z ekwipunkiem. Miał nadzieję, że uda mu się tu kupić coś dobrego do żarła i ewentualnie kilka porcji tego cudownego leku, który wcześniej miał okazję wypróbować. Z tego powodu za pozwoleniem sierżanta drużynowego oddalił się na jakiś czas od reszty i ruszył wolnym krokiem przed siebie. Przedtem zakrył ranę powstałą w oczodole i zaczesał włosy tak, by żaden dzieciak czy inny kutafon nie przestraszyli się jego facjaty. Dość mu było na jakiś czas awantur i bitek. Z resztą z tego, co kojarzył ostatnia taka akcja straszliwie się dlań skończyła. Tym razem miał to zrobić zupełnie inaczej.
Kiedy podchodził do straganu pierwszy raz od dawna na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 
__________________
"Wyobraźnia jest początkiem tworzenia.
Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz,
chcesz tego, co sobie wyobraziłeś i w końcu
tworzysz to, czego chcesz."

Ostatnio edytowane przez Coen : 15-09-2014 o 16:41.
Coen jest offline  
Stary 15-09-2014, 15:16   #414
 
blackswordsman's Avatar
 
Reputacja: 1 blackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodzeblackswordsman jest na bardzo dobrej drodze
Ergan nie był zadowolony z tego, że prowadził pochód no ale dopóki nikt nie strzelał ani nie atakował, było dobrze. Kiedy krasnoludy wreszcie dotarły do postoju rzemieślnik nie wiedział za co się zabrać. Wszak Detlef i Roran chcieli ruszać jak najprędzej, więc azulczyk nawet się nie rozpakowywał.
Thorin dopadł do Ergana i już wciskał mu jakąś pracę. Krasnolud podrapał się po brodzie.
-Czy twój osiołek już padł Thorinie? Jeśli nie trzeba wolał bym tego jeszcze nie nieść. Z chęcią popracuję nad tym urządzeniem ale , nie mamy czasu bo przecież ruszamy niebawem i nie zostajemy tutaj cały dzień. Druga sprawa jest taka, że nie brałem ze sobą narzędzi z warsztatu mego ojca. I tak jestem już dostatecznie obładowany. Jeśli ktoś z grupy ma narzędzia i je udostępni to świetnie , ja mam tylko broń i kilka drobiazgów ale to nie wystarczy do rozkręcenia tej maszynki. Dlatego trzeba to odłożyć na później .A teraz wybacz, przywitam się z Galebem.

<Obładowany Ergan poczłapał do krasnoluda z drewnianą nogą. Chwilę go obserwował upewniając się, że to właśnie ten Galeb. Pomachał do niego i podszedł na tyle blisko aby uścisnąć mu dłoń.>

-Galeb? To naprawdę Ty? Co ty tutaj robisz? Jak się tu znalazłeś? Myślałem ,że czarne kurtki porwały cię z posterunku a potem wieść o tobie całkiem przepadła. Co ? Krasnoludzkie tajemnice? Nie możesz powiedzieć gdzie byłeś...aha...błąkałeś się i walczyłeś... wiesz dużo się pozmieniało.

Erganson starał się porozmawiać chwile z runiarzem i streścić mu co i jak o ile była okazja. Handel Ergana nie interesował bo i tak nie miał nic na wymianę a złota to brakowało mu jak zawsze. Krasnolud zostawił sobie chwilę na krótką modlitwę do Ojca Grungniego, uzupełnił wypitą wodę no i był gotów do drogi. Przynajmniej wyglądał na gotowego. Na instrukcje Detlefa rzemieślnik skinął tylko głową chociaż nie do końca podobało mu się łażenie za Roranem w formie niańki. Niemniej jednak ten siwy drań potrzebował nadzoru. Kto wie co wywinie jeśli spuści się go z oczu.
Dziwną fiolkę Ergan przyjął od Dirka z mieszanymi uczuciami oglądając ją i obwąchują podejrzliwie aż Dirk nie wyjaśnił do czego owy płyn służy. Lekarstwo, to było coś z czym Ergansson nie miał do czynienia ale podziękował grzecznie za dar, na pewno się przyda.
 
blackswordsman jest offline  
Stary 15-09-2014, 15:35   #415
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Kolejna chwila wytchnienia... tylko przed czym? Jaką kolejną próbę ześlą Przodkowie? Bo Galeb czuł, że są z nim i mają dla niego jakieś zadanie.

Problem był taki, że aby trochę wytchnąć musiał jeszcze podjąć ostatni dzisiaj wysiłek... porozmawiać z dowództwem sił podziemnych.

Nie było to łatwe. Wspierając się na tarczy Galeb rozpoczął swoją opowieść. Od momentu kiedy runiarze przeszli tajny tunel i wkroczyli do jamy, w której pracowali niewolnicy. Nie miał zamiaru wyjawiać czego dokładnie szukali kowale, ale musiał przedstawić wszystkie swoje perypetie. A nóż ktoś znał tamte tunele i mogliby dzięki temu uzyskać przydatne wskazówki.

Opisywał pieczary, walki ze skavenami, jamę pająka, tunele, porzucone sale, tysiące skavenów tłoczące się na dnie komina, wartowników oraz dotarcie do mostu bronionego przez krasnoludy.

Wszystkim tym opowieściom towarzyszyły jęki i miny pełne niedowierzania lub zdumienia. Dla Galeba była to już przeszłość i jakoś trudno mu było znaleźć w swoich czynach coś niezwykłego. Jednak rzeczywiście to co mu się przytrafiło przytłoczyłoby normalnego krasnoluda. W końcu opowieść dobiegła końca, a runiarz przymknął oczy starając się wytrzymać jeszcze trochę. Oficerów bardzo wzburzyła wiadomość o zaginięciu Mistrza Run. Kapitan Talin bez zwłoki zawezwał gońca i kazał mu ponieść wiadomość do Azul. Galeb nie myślał nawet nad tym obrotem spraw. Hazga chciał zachować tajemnicę... a wyszło... co wyszło.

Runiarz ledwie się już trzymał, kiedy kapitan Frodrik zaczął snuć swoją opowieść o obronie barykady i męstwie Galeba. Stanąć naprzeciw monstrum z koszmarów i się nie wycofać... to było coś niezwykłego i coraz bardziej rosła w oczach bohaterskość cichego umęczonego khazada.

Poklepywania, podziękowania, pochwały i wiele innych. Galeb nie pamiętał tego. Udał się na miejsce które mu wyznaczono i rozłożył posłanie, ugryzł kilka kęsów jadła, napił się po czym poszedł spać. Po prostu. Był niekrasnoludzko umęczony. Było jednak coś jeszcze... uwielbienie ze strony wojaków było nienaturalne. Od kamratów nigdy nie doczekał się więcej niż burknięć, kiwnięcia głową, cichego podziękowania. Teraz z jednego bieguna sytuacja odwróciła się w drugą stronę... dla Galeba nie było to normalne i czuł, że ten stan nie potrwa długo. W końcu noga mu się powinie i spadnie z wierzchołka chwały, aby rozbić głowę na kamiennym podłożu.
Chyba że odejdzie... odejdzie niepokonany z tego przeklętego miejsca...

Nim jednak dokończył myśl jego umysł odpłynął w senną toń.

***

Biegł tunelami jak dziki zwierz dopadając kolejnych skavenów. Był umęczony, głodny i spragniony, ale niszczenie wrogich istot było momentem wytchnienia. Biegł, a proteza nie ciążyła. Ciął szablą, bił młotem, osłaniał się tarczą. Wszystko w biegu. Jadł, ale nie syciło to głodu. Pił, ale nie gasiło to pragnienia. Zmęczenia nie miał nawet jak ukoić... ale jedyne co dawało mu wytchnienie to śmierć kolejnego skavena.

I widział, że oddala go to od chwały. Widział że oddala to go od towarzyszy i rodziny. Ale czuł, że był to jego obowiązek... bo na końcu tunelu było światełko lampki kogoś zaginionego. Kogoś komu trzeba było pomóc, dla dobra wszystkich.

***

Przekręciwszy się na drugi bok Galeb otworzył oczy i odetchnął głęboko. Sen był dobry. Sen uzdrawiał. Sen dawał odpoczynek.
Wartownik pilnujący kowala ukłonił mu się lekko i poinformował, że Galeb spał długo i że Kapitan Talin prosi go o spotkanie, kiedy ten się już oporządzi. Zaraz znalazło się śniadanie, pojawił się też medyk, aby przyjrzeć się ranom, dać jakiś napar i zalecenia. Galeb kiwał głową i niezbyt głośno odpowiadał. Zwięźle, bez rozwlekania się. Sen dał mu wytchnienie, ale nadal czuł w mięśniach i kościach swoje "tunelowe przygody". Ziółka dawały wytchnienie kichom i zmniejszały swędzenie blizn i ran. Ale nadal Galeb czuł, że jest coś do zrobienia. Coś do uczynienia. Sen powoli umykał z głowy, ale jego zarys był i nie znikał. Pamiętał też słowa starego geologa. Z nimi większy honor zyskasz niż samemu pośród runiarzy... ale czy mógł pozostawić Azul bez mądrości kowali run?
Rozmasował kikut nogi najporządniej jak był w stanie, po czym zaczął doczepiać do niego martwy kawał drewna. Podczas tej czynności jego myśli po prostu się wyłączyły. Zrobił wszystko mechanicznie. Dopiero kiedy nogawka spodni zakryła protezę myśli znów zaczęły płynąć.

... ale czy mógł tak po prostu pozostawić obowiązki? A czego on sam oczekiwał?

Myśląc o tym wszystkim Galeb ruszył przez obozowisko podpierając się na swoim bojowym młocie. Zewsząd sypały się pozdrowienia na które runiarz odpowiadał bladymi uśmiechami i prostymi, niezbyt wylewnymi gestami dłoni. Miał wrażenie że gdyby nie to że jego broda była sama z siebie srebrzysta to po ostatnich przeżyciach sama taka by się stała. Czuł też dziwną lekkość mogąc w końcu przemieszczać się bez konieczności noszenia na sobie kolczugi i całego swojego dobytku. Dobrze.. będzie mógł w końcu odpocząć.

W koło wszędzie panował ruch. Wojacy szykowali się do walki, rzemieślnicy naprawiali sprzęt, medycy kogoś łatali i podawali leki. Życie w wojskowym obozie... Widział już takie i w kamieniołomie i w samym Azul. Tyle że tutaj ponad połowa wojaków siedziała na pozycjach przy wielkim tunelu i była gotowa w każdej chwili odeprzeć potencjalny atak. Schodzili tylko czasem małymi grupkami, aby zjeść w spokoju i wypić. Atmosfera napięcia i wyczekiwania unosiła się w powietrzu, powoli gęstniejąc. Jej rozładowanie było możliwe tylko w jeden sposób - walką ze skavenami.

Kapitan Talin przywitał Galeba serdecznie i zaprosił do ogniska gdzie przy bukłaku przedniego wina zaczęli rozmowę. Szybko stało się jasne, że nie tylko chodzi o uprzejmość, ale również o jakąś radę czy słowa odnośnie tego co mają zamiar niedługo uczynić. Pytanie było proste - czy istnieje szansa że Hazga żyje? Galeb miał problem aby odpowiedzieć na to pytanie, jednak w końcu przyznał, że zarówno Mistrz, jak i jego uczeń wyglądali na gotowych pod każdym względem do tej wyprawy i jeżeli ktoś mógłby tam przetrwać to właśnie oni.

Dla Talina odpowiedź ta wystarczała i po kolejnym łyku wina przedstawił Galebowi plan jaki obmyślił odnośnie całej tej sytuacji.

***

Galeb opowiadał. Poprosili go o to wojowie, kiedy właśnie zeszli z warty aby rozluźnić się i posilić. Zasiedli przy głównym ognisku wokół runotwórcy, który położył na kolanach młot wpatrując się w płonący raźno ogień. W końcu zaczął mówić. A mówił tak jak zwykle kiedy przywoływał do życia przeszłość, czy to z ksiąg, czy to ze swoich przeżyć. Mówił jakby opowiadał fragment wielkiej sagi, która jeszcze się nie zakończyła, ale wiele już zostało z niego opowiedziane.
Potyczka o most. Nadciągająca niezliczona ilość skaveńskiego ciała i futra. Wróg nadciągający z góry i z dołu. Szczęk ich zardzewiałej broni, piski ich ohydnych gardzieli i skrobanie pazurów. Bum. Pierwsza salwa poszła we wrogą masę. Szczury eksplodowały trafione kulami, rozrywane siłą i odłamkami granatów. Bełty przebijały ich ciała i wywracały plugawe istoty, aby te zginęły spadając w przepaść albo będąc tratowane przez swoją bezrozumną brać. Szczurogr - wielka bestia wyrośnięta na plugawych szczuroczłeczych wywarach, która zabijała swoich jak i przeciwników, padająca od kilkunastu kul wyrywających z niej ochłapy mięsa. W końcu huk uderzających o siebie tarcz i brutalna walka w zwarciu z przeważającą masą wroga.

Pogrążony w swojej opowieści Galeb powoli się rozkręcał gestykulując żywo. Głos nadal mocny przyspieszał i spowalniał w zależności co opisywał z przebiegu bitwy. Nawet nie zauważył pojawienia się Rorana, Detlefa i reszty swoich towarzyszy do których też zaczął docierać głos opowieści.

- Montrum jak z koszmaru wypadło z pomiędzy skaveńskiej tłuszczy gniotąc szczuroludzi walczących z tarczownikami, ich samych zaś roztrącając. Bestia ta wyglądała niczym demon zrodzony z nieczystych mocy. Jedno potężne długie zszyte z wielu korpusów z sześcioma potężnymi łapami. Do cielska tego prymitywnymi nitami przybito ostrza i płyty pancerza. Ogon stwora najeżony kolcami wił się i chlastał powietrze. Jednak nie to było w tym stworze najstraszniejsze... Stwór bowiem wydawał ryki i potępieńcze wycie nie z jednego... ale z wielu gardeł. Tak. Szczyt zszytego korpusu wieńczyło kilka skaveńskich łbów, ciągle żywych i ciągle patrzących swoimi nienawistnymi ślepiami.

Kowal run opowiadał o poświęceniu toporników i o setkach ran, jakie "Coś" przetrwało. O nierównej walce z wrogiem, aż odważny dowódca strzelców swoimi toporami zdołał pogruchotać stwora i powalić go na dobre.

- Chwała kapralowi Lognarowi Duronowi za jego wojenne rzemiosło. Gdyby nie jego siła kto wie ilu jeszcze naszych braci i sióstr poległo w tym starciu.

Swą opowieść zaraz po tym zakończył mówiąc o tym co dostrzegł po rozwaleniu młotem łbów stwora. O poległych, rannych... o trwającej wymianie ognia i szczurach uciekających w popłochu po drugiej stronie zawalonego już mostu, kiedy ich ohydny twór został unicestwiony.

Odetchnął i przepłukał gardło winem, kiedy usłyszał okrzyki towarzyszy, z którymi rozstał się kilka dni temu. Wstał i przywitał się z nimi serdecznie, po czym poprosił wojaków o wybaczenie i odszedł z przyjaciółmi spod Czarnego Sztandaru, aby z nimi porozmawiać. Opowiedzieć o samotnej wędrówce przez skaveńskie tunele o walce ze szczuroludźmi i o potyczce o utrzymanie mostu. O tym jak czarna chorągiew mogła załopotać w kolejnym starciu z plugawą rasą z głębin ziemi.
Jednak ani słowem nie odezwał się o losie runiarzy, ani tego gdzie się oni podziewali. Wszelkie pytania na ten temat zbywał milczeniem i hardym kamiennym wzrokiem. Zmiany jakie nastały pośród towarzyszy... to co mu opowiedziano nie było pocieszające, a i fakt, że towarzysze mieli nowe zadanie zlecone od jakiś szemranych typów...
Na te wszystkie rewelacje Galeb pokręcił tylko smutno głową.
W końcu jednak trzeba było wyjaśnić pewną kwestię, bowiem zaczęły się namowy i pytania czy Galeb wróci do drużyny.
Runiarz uniósł dłonie przywołując towarzyszy do ciszy.

- Nie. Niestety. Bardzo cieszy mnie wasz widok i fakt że wszyscy żyjecie... lecz na was nie spoczywają takie obowiązki jak na mnie. A prawda jest taka że muszę tutaj pozostać, aż dokona się to co trzeba uczynić. Taki jest los i brzemię runotwórców. Jeżeli Przodkowie pozwolą jeszcze przyjdzie się nam spotkać, czy to jak będziecie wracać czy gdzieś na szlaku, a w najgorszym wypadku w Halach Grungniego.

Jednak oblicze Galeb po powiedzenie tych słów przybrało ponury wyraz. Jego oczy się zmrużyły, jakby sobie o czymś przypomniał.

- Ty, Thorinie. - rzekł Galeb głosem w którym można było wyczuć Stal - Zawiodłeś. O ile jestem w stanie wybaczyć, że reszta o tym zapomniała, o tyle jest to karygodne jeżeli Kronikarz zapomina o przeszłości. Przypomnijcie sobie pierwszy dzień. Przypomnijcie sobie przysięgę wmuszoną w nas. Przypomnijcie sobie wasze narzekania na zwierzchnictwo króla. Zapomnieliście co się wydarzyło tamtego dnia i postanowiliście stać się najemnikami? Przeszłość dogania tych, którzy ją zapominają i łamie swym kołem. Miejcie w pamięci, że nadal jesteśmy Czarnym Sztandarem, choć Pan na Stalowym Szczycie zrezygnował z naszych usług. Inaczej marny wasz los.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 15-09-2014 o 16:25.
Stalowy jest offline  
Stary 15-09-2014, 20:57   #416
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Thorin uważnie słuchał całej opowieści Galeba notując ile się dało. Swoim zwyczajem nie notował każdego słowa - tak jak przy przesłuchaniach, raczej najważniejsze fakty, dane, z których później miał stworzyć opowieść możliwie najwierniej oddającej realia. Na uwagę poczynioną przez Galeba dotyczącą braku pamięci kronikarza , Thorin zaskoczony z początku nie wiedział nawet jak zareagować. Z jednej strony jak chyba każdy komu czyni się zarzut wobec wykonywanego zawodu poczół gniew i chęć obrony z drugiej ... Galeb był bodaj pierwszym khazadem w tej całej gromadzie który w ogóle zwrócił głębszą uwagę na powagę kronikarza , rolę jaką mu wyznaczyło społeczeństwo i doniosłość z tego płynącą. Gdyby nie zarzut Thorin poczułby się dumny. Po kilku chwilach i pyknięciach fajki , gdy upewnił się że runotwórca skończył, sam postanowił przemówić. Mimo chęci postanowił nie odpowiadać zarzutem na zarzut, miast tego postanowił wyjaśnić swój punkt widzenia.

- Rad jestem , że doceniasz rolę kronikarza, trochę mniej iż nie dostrzegasz mej pracy w utrzymaniu w całości tego oddziału. Brak pamięci nie sposób mi zarzucić, nie temu który spisuje wszystko , pamięta i przywołuje historię, gdy tylko chętny jest ktoś słuchać. W przeciwieństwie do twojej profesji moje słowa mają jednak nikłą moc tworzenia rzeczywistości. Nie wystarczy że powiem Czarny Sztandar, aby ten istniał, nie wystarczy że przypomnę o naszych wspólnych losach i zmaganiach, aby w wszystkich wstąpił duch jedności i chęć utrzymania oddziału w dawnej formie.

Westchnął ciężko , gdyż nie był to prosty temat, ani nie leżący mu na sercu...

- Przykro mi z powodu twojego zarzutu, gdyż byłem i poniekąd wciąż jestem jednym z tych którzy podtrzymali ideę Czarnego Sztandaru nawet wówczas gdy oficjalnie został rozwiązany. Gdy przydzielono nas do posterunku mogliśmy zerwać z przeszłością i odnaleźć się w nowych realiach, dobrze wiesz że tak się nie stało, że podtrzymaliśmy tradycję i braterstwo broni powstałe w Czarnym Sztandarze, we wspólnej wyprawie, na dobre i na złe. Wciąż trzymam chorągwie oddziału stanowiącej spoiwo między Czarnym Sztandarem a Komisariatem, między starym i nowym. Cóż jednak z sztandaru, cóż z kronik, jeśli dawny duch oddziału przepadł.

Kiwnięcie głową , pyknięcie aromatycznego ziela którego zapach roznosił się wkoło i zachęcał , tylko na chwilę przerwało wypowiedź Thorina.

- Mógłbym wykazać poprzez kroniki, poprzez analizę wydarzeń kto zawinił, nie jestem jednak sędzią, jestem kronikarzem, moją rola jest spisywać i pamiętać ocenę wszak pozostawiam innym. Niezależnie od winnych czy ich braku , Czarny Sztandar przestał istnieć, to właśnie stało się faktem. Chcesz pomóc w jego odbudowie? Śmiało , próbuj do tego trzeba wszak czegoś więcej niż garści zarzutów mi poczynionych. Do tego potrzeba przynajmniej obecności na którą jak sam mówisz z twojej strony się nie zanosi.

Głos kronikarza momentalnie stał się hardy, zaprawiony niczym Gromril, nie złamany przez stal słów runiarza. Może dlatego że znał Galeba i zdążył się już oswoić z runotwórcą, może dlatego że rozmowa poszła w kierunku pamięci - a to była domena kronikarza.

- Czarny Sztandar był oddziałem wojskowym, z hierarchią dowodzenia która się rozpadła. Przetrwał oficjalne rozwiązanie, to prawda, nie przetrwał jednak próby czasu i oddolnej oceny owej hierarchii. Z grupy która cię otacza bodajże ja tylko, może jeszcze wraz z Grundim byliśmy gotowi iść dalej za Roranem, w ramach tego co było, na dobre i na złe, cóż jednak zdziałalibyśmy w trójkę? Zastanów się czy większym obowiązkiem było utrzymanie dawnej hierarchii czy też utrzymanie oddziału, braterstwa krwi i wspólnoty towarzyszy broni.

Retoryczne pytanie tylko na chwilę zawisło w powietrzu, na tyle co chmura dymu wciągnięta i wypuszczona przez Thorina.

- To właśnie zostało utrzymane, za nie małą co prawda cenę. Nie stało się jednak nic czego by z czasem nie można było odczynić. Czarny Sztandar zawsze można przywrócić do życia, o ile znajdą się ku temu chętni. Skoro jednak nawet ty nie zamierzasz z nami ruszyć po to choćby by ożywić z czasem dawne więzy, ideę która nas łączyła, szlachetny cel który nam przyświecał...

Nie dokończył, niechcący przechodził w zarzuty których zamierzał początkowo uniknąć, miast tego Thorin poczuł się zmęczony. Mówił długo i spokojnie, choć końcówka uświadomiła mu w jakiej obecnie są sytuacji, znał ją już wcześniej, jednak zarzuty Galeba i jego obrona Czarnego Sztandaru na nowo ożywiła w kronikarzu nadzieje, która równie szybko przygasła przez świadomość odejścia runiarza z drużyny. Po chwili uspokoił się wewnętrznie i postanowił zakończyć to co zaczął.

- Cóż, wierze że masz ważne powody aby tu pozostać, nie mi rozpytywać o tajemnice związane z twoją profesją, ani tym bardziej je oceniać. Wiedz jednak iż szanse na ponowne spotkanie są nikłe, nikt z nas z wyjątkiem Rorana nie zamierza tu wracać, a czy w ogóle będzie to możliwe skoro co rusz wysadzane są tunele...? Zapewne wysadzą i ten którym my pójdziemy a wówczas drogi powrotu i tak nie będzie. Nie mów więc nam jak mamy współdziałać skoro nie zamierzasz współdziałać z nami, ta gromada która widzisz przed sobą tak po prawdzie i tak ledwo się trzyma razem. Na zepsutą krew w organizmie jako cyrulik znam sposoby, na zepsutą krew w oddziale... cóż jako kronikarz mogę rzec, iż pomoże jedynie czas i dobre świadectwo, godna naśladowania postawa. Twoje świadectwo, twoja obecność z pewnością by się przydała w oddziale , jeśli jednak nie zamierzasz do nas dołączyć, przynajmniej nie czyń zarzutów temu który przynajmniej jest i stara się by ten odział był czymś więcej niż zgrają do wynajęcia za pieniądze. Masz szansę i możliwość mi w tym pomóc, zrobisz jednak co uznasz za słuszne.

Thorin zakończył, paląc dalej fajkę która nabrała gorzkiego smaku, a może to życie i zarzuty kowala run tak ją doprawiły? Z pewnością tak, halflińskie ziele nie mogło być gorzkie, gorzka była świadomość uwag jakie Galeb poczynił kronikarzowi w połączeniu z faktem iż sam nie zamierzał z tym fantem nic poczynić. Prościej było poczynić zarzuty i odejść, niż pozostać i choć próbować coś z tym zrobić.
 
Eliasz jest offline  
Stary 15-09-2014, 23:04   #417
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Powolny ruch głową w zaprzeczeniu... Galeb spojrzał ostro w oczy Thorina.

- Żyjesz dniem dzisiejszym Thorin i zapomniałeś o przeszłości. Pamięć kronikarza powinna być czysta, spójna i bezstronna. Nie zarzucam ci nic odnośnie organizacji dużyny. Nie zarzucam ci nic odnośnie rozpadania się grupy, nie trzymania się braterstwa czy więzi. Zarzucam ci to że nie pamiętasz czegoś naprawdę niezwykłego z tamtego dnia co się wydarzyło, a o czym wszyscy musimy pamiętać, aby uniknąć czegoś co może spaść na tych którzy zostali z pierwotnego składu... i pewnie wszystkich którzy do nas dołączyli. Pamiętasz posłańca? Pamiętasz list od którego aż zatkało herolda? - Galeb mówił ostro i powiódł po pozostałych wzrokiem - Jesteście kim chcecie być i nic mnie do tego, ale nadal jesteśmy Czarnym Sztandarem formalnie pomimo niełaski Króla. I odpowiadamy przed Runkaraki Sverrissonem. A teraz pytanie: czemu kogokolwiek ma to obchodzić? Odpowiem pytaniem: Jak mistrz run przebywający w innej Twierdzy mógł wiedzieć że ktoś zawiązuje oddział Czarnych? Pytałem się Mistrza Hazgi - Sverrisson jest w niełasce u Kazadora.

Twarz krasnoluda trochę zelżała jednak głos pozostał pouczający.

- Najważniejsze jest to że Runkaraki może się upomnieć o nas wszystkich w najmniej oczekiwanym momencie i kto wie.. może was osądzić jeżeli coś poczynicie karygodnego. Król Twierdzy może co najwyżej kogoś wygnać ze swoich ziem. Władza Mistrza Run zaś dochodzi tam gdzie władza królów nie sięga, ani władza jakiejkolwiek tajnej loży czy grupy. Miejcie to na uwadze. Bądźcie jak Kamień i Stal, a nie jak banda łasych na złoto toporów do wynajęcia. Trzymajcie się razem i działajcie razem dla dobra Przodków i naszej rasy. To moja rada dla was, na wypadek jakby nie dane nam było się już zobaczyć. - Galeb koniec już powiedział trochę łagodniej, ale nadal poważnie - Nadal jesteście moimi przyjaciółmi i nie chciałbym oglądać końca kogokolwiek z was.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 16-09-2014 o 00:29.
Stalowy jest offline  
Stary 16-09-2014, 00:58   #418
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Kiedy w końcu wyszli z miasta, wydało się to niemalże wybawieniem. Może i szli na terytorium wroga ale przynajmniej nie gnuśnieli obijając dupy o sterty kamieni. Im dalej w tunele tym nastrój Grundiego się poprawiał, ale bez przesady, do wesołości było mu daleko. W końcu teraz trzeba spodziewać się ataku w każdej chwili.
Podczas marszu zajął swą pozycję w centrum oddziału. Nie tak jak początkowo planował ale nie miało to wielkiego znaczenia. Obecny układ był logiczny i do przyjęcia.

Schodząc coraz głębiej w tunele, coraz to bardziej warunki miały wpływ na niektórych z nich. Trzeba było mieć to na uwadze w razie potyczki. Szczęściem po dłuższym marszu dotarli do obozowiska, jak się okazało już na samej linii frontu. Od tej chwili miała zacząć się zabawa. Tylko za muzykę będą musiały robić agonalne piski ich wrogów. Nie żeby mu to specjalnie przeszkadzało. Ot uroki wojny.
Na jednej z barykad spotkali znajomy już oddział Gromowładnych. Gęba sama się cieszyła widząc znajomych wojaków.

- Witaj sierżancie Asleighu. Rad cię w dobrym zdrowiu widzieć. Jak tam ruchy wroga? Dużo tego za barykadą? Podchodzą bliżej? Podpytał Grundi.

Kiedy zatrzymali się wytchnąć na chwilę w obozowisku, Dirk rozdał im po porcji Krwawego Litworu. Podobno miał lecznicze działanie. Przydatna rzecz. Fulgrimsson podziękował towarzyszowi i upychając buteleczkę w obecnie niemalże pustym mieszku zorientował się że nie zabrał ze sobą wody. W ogóle nie pamiętał gdzie podział się jego bukłak. ~ Na brody Przodków! Skarcił się w duchu. Ile by przygotowania nie trwały tak zawsze znajdzie się coś czego się zapomniało. Żeby następnym razem broni nie zapomniał i z kutasem w ręku do walki nie szedł. Szczęściem bardzo szybko udało mu się znaleźć jednego z weteranów szykującego się do powrotu do twierdzy. Skoro on już nie potrzebował bukłaka tak bardzo, a Grundi wręcz przeciwnie to po krótkich negocjacjach doszło do wymiany paru sztuk srebra na prawie nowy bukłak.
Gdy Fulgrimsson nabierał wody i pił z jednej z beczek w obozie, dostrzegł jakieś zbiorowisko. Okazało się że to Galeb rozmawiał z żołnierzami! ~ A więc jednak ten stary cap żyje! Ucieszył się i wraz zresztą towarzyszy poszedł go powitać.

- Niezmiernie miło Cię znów widzieć Galebie. Dziękujmy za to spotkanie przodkom. Podał kompanowi prawicę.

Pomimo radości spotkania z kompanem trafiła się również łyżka dziegciu w tym wszystkim. Galeb oskarżał ich o zapominanie przysiąg? I to jeszcze Thorina? Pojebało czy to tylko efekt wyczerpania?

- Chyba teraz ja muszę Ci przypomnieć że to nie my z własnej woli rozwiązaliśmy sztandar. Był rozkaz i koniec. Wyrzutów nam nie rób jako że to Ty pierwszy odszedłeś gnany swymi ważnymi sprawunkami! Powiedział chłodno Grundi. - I tak jak Ty musiałeś zrobić co robisz i nikt Ci tego nie wypomina, tak i my mamy nowe zadanie do wykonania. Zależy od niego wiele, bo nie tylko honor nasz i naszych rodów ale i życia bliskich. Czarny sztandar był, a może i nawet jeszcze kiedyś będzie. Tak czy inaczej MY trzymamy się razem i robimy to co zrobić trzeba. I nie zarzucaj mi więcej żem zapomniał kiedy danego słowa, gdyż jesteś mym przyjacielem i pragnę aby tak pozostało. Zakończył chłodnym głosem Grundi i zamiast unieść fajkę do ust na powrót ją schował.

- Detlefie. Jeśli nie potrzeba nam dłuższego odpoczynku teraz to proponował bym nie marnować więcej czasu niż to konieczne. Ja jestem gotów do wymarszu w każdej chwili. Czekam tylko na znak. Zameldował Fulgrimsson.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline  
Stary 16-09-2014, 01:45   #419
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dopiero teraz Galeb sobie zdał sprawę z czegoś... z drużyny która wtedy była pozostał tylko on, Roran, Thorin, Detlef i Dorrin... Nikogo więcej. Reszta dołączyła w ten czy inny sposób... i nie było ich przy tym. Ta świadomość przygniotła runiarza.

- Opowiedz Thorinie. Opowiedz o dniu kiedy nas zaprzysiężono. Pamiętasz jak chciałeś czytać wszystkim Kroniki? To jest chyba dobra okazja, aby to zrobić. - rzekł zmęczonym głosem po czym zwrócił się do tych z poza Starej Gwardii - Wtedy zrozumiecie. Wiele rzeczy się wydarzyło zanim was spotkaliśmy... wiele niedobrych... i niezrozumiałych. Wychodząc z Azul nie zostawicie wszystkich problemów za sobą.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 16-09-2014 o 09:08.
Stalowy jest offline  
Stary 16-09-2014, 09:43   #420
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Właściwie Thorin oczekiwał raczej aż Detlef zabierze głos, główny pomysłodawca obecnej struktury... z drugiej strony Thorin dobrze wiedział, że bez tej nowej struktury nie byłoby oddziału, rozpadłby się zanim zdążyłby się sformować. Po tym jednak jak poproszono go o odczytanie kronik, nie mógł odmówić, zwłaszcza że poproszono go o to bodajże pierwszy raz, zwłaszcza że prosił o to kowal run.

Thorin wyciągnął z torby przewieszonej przez ramię kronikę. Była to okazała księga, oprawiona w skórę Wendigo z którym większość towarzyszy walczyła w twierdzy Skaz , to śnieżnobiałe futro musiało przywoływać wspomnienia, nie mniej jak okucia księgi i elementu włączone w okładkę z pomocą rzemieślników. Były to złote elementy, pamiątki z wyprawy do Izor Khazid a także ogrze kły i skaveńskie siekacze. Bezbłędnie otworzył księgę we właściwym miejscu , znał ją praktycznie na pamięć, każda jej strona była uświęcona tradycją przodków i osobistym wysiłkiem kronikarza, modlitwami i ciężką praca nad stylem, jakością i ilością słów. Po chwili doniosłym głosem przeczytał fragment kroniki

" Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
7 Karakzet, czas Ezarytu, roku Drum - Daar 5568 KK

Gerval
- Thorin podniósł na chwilę wzrok z księgi i dodał - okrzyknięty później zdrajcą , - było to w dalszej części kronik, w tej chwili jednak fragment wyrwany z kontekstu wymagał od kronikarza wyjaśnienia i tak też poczynił po czym wrócił do dalszego czytania - szukał najemników, którzy najmą się do walki reprezentując kilka tutejszych rodów. Nagrodą dla każdego uczestnika miało być 50 złociszy w postaci 5 sztabek złota, oraz należny żołd w wysokości 16 srebrników tygodniowo. Przystaliśmy wszyscy, po przysiędze dopiero dowiadując się o 10 letnim okresie służby oraz o samej formacji Czarnych Sztandarów.

Honorem wielkim khazadzi którzy będą wymienieni są obdarowani, i za to dzielni znaleźli się tacy którzy podejmą się trudu dzieła i służby pod Czarnym Sztandarem. Krwi by nie osłabiać, honoru nie plamić w służbie trwać wiernie przez lat dziesięć najmniej. Przysięgamy.
Na wezwanie króla Kazadora przybywać i służyć mu zgodnie z Księgą Wojny oraz by głową za zdradę odpowiedzieć. Przysięgamy.

Zatem: za Joreva - Glandir, za Ulvyna - Ysassa, za Irge - Detlef, za Firema - Thorin, za Ferta - Hargin, za Varika - Galeb, za Bearna - Dorrin, za Nerela - Roran, za Zurta - Skalli, za Kivila - Baldik.

Dokument podpisany przez Endira Alvarssona, generała Armii Południa, kuzyna Kazadora i bohatera Wojny o Azul z roku 5559 KK.

Nim ceremonia się zupełnie zakończyła na plac wkroczył posłaniec z pismem od od Pana na Azkarh, zwalniającym nas od służby królowi Kazadorowi. Mieliśmy odpowiadać na rozkazy Runkaraki Sverrissona. Jednak na razie pozostając pod komendą Kazadora, króla Azul.

Sierżantem 8 drużyny, 5 plutonu, 2 kompanii Czarnego Sztandaru został mianowany Glandir Torrinsson, tarczownik z Karak Norn.
sam zaś na kapralów wybrał
Ysasse Moisurdottir, Morderczy Głos z klanu Dębowa Tarcza i
Rorana Ronagaldsona z gór Szarych


Po chwili zadumy Thorin zgodził się z Galebem - To prawda co mówisz Galebie Galvinsonie, nadal jesteśmy, przynajmniej większość z nas pod rozkazami Runkaraki Sverrissona, co oznacza że przez króla Kazadora sądzeni być nie możemy - tu spojrzał dość ostro na Rorana, który większość z drużyny zwerbował groźbą sądów i procesów... - zwłaszcza teraz gdy on sam rozwiązał formację a więc wydostał nas spod władzy swych rozkazów. Naszym obowiązkiem jest udać się do szacownego Runkaraki Sverrissona by dowiedzieć się jak dalej mamy pełnić u niego służbę - tym razem przeleciał wzrokiem po wszystkich członkach starego oddziału, po Detlefie który szykował się nie wiadomo gdzie , a właściwie tam gdzie pieniądze wydadzą odpowiedni brzdęk, po Roranie który albo zapomniał jak Thorin - komu ma służyć, albo tak bardzo zaplątał się w sieć intryg, że już nie widział nic ponad nimi, po Dorrinie który ledwo co chodził , po Thorgunie który wszak dołączył później i z innego oddziału, ale wszak także spod Czarnych Sztandarów, w końcu spojrzał przeciągle na Galeba , który jak reszta winien udać się do Runkaraki ... chyba że już wiedział jakie są od niego rozkazy... tak to jedno wymagało natychmiastowego wyjaśnienia. - Dziękuje za przypomnienie Galebie. Jeżeli masz dla nas rozkazy od Runkaraki Sverrissona rad bym był je poznać by móc je wypełnić, tak jak nakazuje honor, jeśli nie, rad bym był gdybyś ruszył z nami by je poznać. Gdy wyjdziemy z twierdzy i dopełnimy obecnej misji na która się już wszak zgodziliśmy ruszymy do Pana na Azkarh , a przynajmniej ja ruszę bo tak nakazuje honor i obowiązek, o to woła złoto któreśmy już dostali i żołd który wciąż jest nam należny - rzucił niemal na koniec patrząc w kierunku w którym oddalił się Detlef , - ale co ważniejsze woła o to święta krew przodków. Ty Erganie Erganssonie oraz ty Grundi Fulmgrimssonie nie przysięgaliście i nie zostaliście wcieleni do służby, mniemam jednak że szacowny Runkaraki nie będzie miał nic przeciwko waszej służbie a powinniście wiedzieć, że nie lada to honor i zaszczyt służyć Panu na Azkarh z pewnością też wasza służbę i pomoc wynagrodzi.

Thorin zamknął kronikę lecz nie chował jej jeszcze, na wypadek gdyby ktoś sam naocznie chciał się przekonać o treści zapisków czy też gdyby zażyczył sobie odczytania innych fragmentów spisanych dziejów. Wstyd z powodu nie pamięci ustąpił miejsca radości z jaką spełnił swoją powinność oraz z odnalezienia siebie i swojego miejsca. Odnalazł cel swej wędrówki, wiedział gdzie należy iść i po co, a to samo w sobie było skarbem niepojętym.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 16-09-2014 o 12:34.
Eliasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172