Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2014, 15:23   #17
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Furia Skał i Ognia Cz. I

Stary znajomy


Murzyn oraz jego towarzyszka słyszeli za sobą wybuchy, a światło wywołane atakiem Aarona widoczne było nad koronami drzew. Widać załogańci Gorta mocno sobie używali w walce z grubasem, który kazał zwać się Karmą.
W lesie prowadziła ścieżka, łatwo było ocenić iż idąc nią, dotrą do zamku. Był to prosty szlak, bez żadnych odnóg, czy nagłych zapadni. Dopiero po paru minutach, pojawiło się pewne urozmaicenie. Droga prowadziła do potężnych kamiennych wrót, wbudowanych w mały fort. Co prawda były one otwarte, a nawet gdyby tka nie było to pięść Gorta bez problemu by je przebiła. Jednak to nie one miały tutaj przyciągać uwagę, ta rolę należało przypisać…


… dziwnemu szczupłemu mężczyźnie. Jego twarz wyglądała jak połączenie dwóch zupełnie różnych istot. Jedna część należała do złotookiego młodziana o bladej karnacji, druga natomiast była całkowicie czarna, oraz bardziej surowa. Oko po tej stronie wyglądało jak zwykły kamień, osadzony w czaszce, mimo że poruszało się synchronicznie do drugiego.
Mężczyzna siedział na krześle wartownika, ubrany w lekka zbroję, typową dla żołnierzy. Przy jego pasie wisiał krótki miecz, a dłonie zajęte miał przez prosta łamigłówkę logiczną- kostkę rubika. Kiedy dostrzegł dwójkę otoczona przez trzy laleczki, odrzucił zabawkę i wstał powoli z siedzenia.
- Witaaam… -zaczął przeciągle tłumiąc ziewnięcie. - Jestem strażnikiem pierwszej bramy, a wy to…? -brew na jasnej tronie twarzy uniosła się pytająco, gdy zrobił pauzę.
- Piraci Czarnoskórego. Przybyliśmy po wasze skarby i zmierzyć się z tym całym waszym lordem - oznajmiła rudowłosa, wychodząc naprzeciw czarno-białemu dziwakowi. - Skoro jesteś strażnikiem, to zgaduję że musimy się ciebie pozbyć.
To powiedziawszy dobyła przewieszonej przez plecy katany, która jarzyła się delikatną turkusową poświatą, wskazując na pewnego rodzaju magiczne właściwości.


Elizabeth uśmiechnęła się okrutnie, jak gdyby było jej wręcz żal osoby która stanęła im na drodze.
- Zakończę to szybko - oznajmiła, wykonując kilka próbnych zamachów mieczem. - Jakieś ostatnie słowa przed śmiercią?
- Jedna chwilunia - wtrącił się Gort, który od dobrej chwili stał w miejscu i gładził się po brodzie, wyraźnie próbując coś rozgryźć. Jego wzrok przez jakiś czas przeskakiwał z mężczyzny na bramę i z powrotem, nim w końcu doszedł do tego co mu nie pasowało. - Skoro żeś jest strażnik, to czemu zostawiłeś otwartą bramę? Klucze żeś zgubił i nie chciał jej zatrzasnąć?
- Jeżeli ktoś tu przybywa, to znaczy że zamknięta brama nie stanowi dla niego problemu. Tak więc muszę być bramą i strażnikiem jednocześnie. -stwierdził dwukolorowy mężczyzna, wykonując delikatny ukłon. - Tak więc tym tez się stałem. -wyjaśnił uśmiechając się lekko.
- W takim razie nie widzę sensu budowania bramy, a tym bardziej więcej niż jednej - stwierdziła prześmiewczo piratka. - Nie myślałam że jest ktoś równie głupi jak ten twardogłowy czarnuch. No ale to mniejsza o to. Czas umierać, dziwaku! - zawołała, ruszając do szarży na swego przeciwnika. Znajdując się około dziesięciu metrów od niego wyskoczyła w powietrze, zrobiła zręczne salto i zaczęła opadać na niego z zamiarem rozcięcia go na pół.
Gort tymczasem ziewnął znudzony i jak gdyby nigdy nic zaczął iść przed siebie z zamiarem przejścia przez bramę. Wcześniej jednak postanowił ułatwić zadanie Elizabeth i uniósł lekko dłoń, a dookoła czarno-białego mężczyzny wyrosły cztery kamienne ściany, zamykając go w ciasnym pomieszczeniu gdzie nie sposób było uniknąć ataku spadającej piratki.
Czarna połowa twarzy mężczyzny uśmiechnęła się widząc piratkę w powietrzu. - W góre ciężko unikać ataków! - jego głos wydawał się twardszy i mocniejszy niż przed chwilą. Ziemia zadrżała lekko...a brama uniosła się na grubych kamiennych nogach. Ze ściany wyskoczyły, grube ceglane ramiona, z czego jedno skierowało się w stronę lecącej piratki.
Gort jednak nie zapomniał o swej Nakama, skupił się a kamienny fort został nagięty do jego woli. Ramię zatrzymało się w pół drogi, umożliwiając Rudej El atak z góry na wroga. Ten zamknięty w klatce z ziemnych ścian uniósł swój miecz do bloku. Jednak ostrze piratki nie miało sobie równych, przecięło broń wroga, tka samo jak i jego zbroję. Katana zagłębiła się lekko w ramię, a uśmieszek pojawił się na twarzy Rudowłosej… i szybko z niej zszedł. Wróg dalej żył, co znaczyło że nie jest taki słaby.
- Bramy tak łatwo nie obalisz… -mruknął, gdy golem ponownie zaczął się ruszać, kierując pięść z góry na dójkę walczących.
Gort skrzywił się lekko i zamiast zwyczajnie ominąć bramę, zatrzymał się przy stworzonej przez siebie klatce, którą przykrył kamienny sufit. Gdy zaś murzyn dotknął jej otwartą dłonią, ta zaczęła przybierać czarny kolor pokrywając się jego haki. Miało zatrzymać uderzenie kamiennej pięści bramy, która powinna się skruszyć na dużo twardszym od siebie materiale.
Elizabeth tymczasem naciskała mocniej na wbite we wroga ostrze, a wolną ręką dobyła swego wielkiego kordelasa, który dodatkowo rozświetlił ciemne pomieszczenie pomarańczową poświatą. Zaczęło się też robić w nim dostrzegalnie goręcej gdy ogromne ostrze zaczęło rozgrzewać się do temperatury stopionej lawy. Piratka gotowa była do bloku w razie gdyby przeciwnik miał jeszcze jakiegoś asa w rękawie, jednakże jeśli okaże się że jest bezradny to miała zamiar uderzyć kordelasem w jego lewe ramię.
- Chyba Ci mówiłem...muszę być i bramą i strażnikiem. Miecz nie pokona ściany, nie ważne jak długo byś próbowała. - jedynie czarna strona wroga, poruszała ustami. Opadł on nagle w dół, jak gdyby skurczył się w sobie. Jednak tak naprawdę zapadł się w ziemię, niczym w wodę, by po chwili zniknąć z czarnej klatki.
Pięść golema zatrzymała się przed ścianami z haki, a z czubka bramy wyrósł nagle czarnobiały przeciwnik. Wystawał z kamienia od pasa w górę, lecz od kiedy się tam pojawił ruchy golema zdawały się być płynniejsze. Zamiast rozbijać klatki stworzonej przez Gorta, łapsko kamiennego wroga ruszyło, by pochwycić ją niczym pudełko czekoladek.
Z pułapki po chwili wydobył się stłumiony kobiecy głos:
- Powoli zaczynasz... - mówiła piratka, a gdy Gort puścił kamienną klatkę która wróciła do swego pierwotnego koloru, nagle pojawiło się na niej kilka pęknięć, a sekundę później rozpadła się na kawałki pod potężnym ciosem wulkanicznego ostrza. - DZIAŁAĆ MI NA NERWY!!!
- Iwabababa! - zarechotał wesoło Gort, wyraźnie rozbawiony tą sytuacją. - Miecz nigdy nie pokona ściany, co? - zapytał prześmiewczo i chichocząc lekko zbliżył się do nogi żywego fortu którą zwyczajnie dotknął. Tę zaś zaczęło przenikać jego czarne haki oraz moc szatańskiego owocu, które zaczęły powoli unieruchamiać całą konstrukcję. Dodatkowo zaś moc jego ambicji miała sprawić że wróg nie będzie w stanie ponownie zatopić się w cegłach z których była zbudowana.
- Gość jest mój - wycedziła zdenerwowana piratka, która ugieła nogi i ponownie wyskoczyła w górę, by zaraz opaść na mężczyznę obydwoma dobytymi ostrzami. - Zdychaj i nie wchodź nam więcej w drogę!!
Fort natomiast kopnął w Gorta, na tyle mocno, że pirat przeturlał się po ziemi i popękał lekko na piersi.
- Nie myśl, że tak łatwo powstrzymasz to ciało, gdy stało się jednością ze mną. -warknęła czarna strona ciała wojownika. Biała w tym czasie zamknęła oko, oraz wyglądała na pogrążoną w letargu.
W murze pod skacząca piratką otworzyła się nagle dziura, z której wyskoczyła zbroja. Zbrojny rycerz uzbrojony w ciężką zbroję, oraz dwuręczny miecz, zawieszony na plecach. Pochwycił on kostkę rudowłosej, by cisnąć ją z powrotem na ziemię.
- Jestem bramą i strażnikiem, nie zapominaj o tym. - odezwał się spokojny głos białej części, dobiegający z wnętrza zdawałoby się pustej zbroi.
- Niech to diabli, koleś jest bardziej upierdliwy niż żem się spodziewał - stwierdził murzyn, podnosząc się z ziemi, niezbyt wzruszony atakiem golema. - W takim tempie Pazurek skopie dupę ich szefowi zanim tam dojdziemy.
Czarnoskóry zlustrował bramę od kamiennych stóp, aż po samą głowę strażnika i po krótkim zastanowieniu spojrzał wymownie na swą towarzyszkę.
- Robimy to, Wielka El? - zapytał, uśmiechając się lekko.
- Robimy to, Wielki G - odparła piratka, obnażając zęby. Pominęła przy tym że w jej słowniku "G" oznaczało "głupola".
- No to zaczynamy. Bari Bari no... - rzekł murzyn, rozkładając szeroko ręce. Na jego dłoniach zaś wyrosły dwie kolczaste kamienne kule. Były one jednak znacznie większe niż rok wcześniej. Każdy z "czaszkogniotów" mógł teraz z łatwością zawalić mały budynek. Rudowłosa tymczasem wskoczyła na barki swego kapitana i również rozpostarła szeroko ramiona z dwoma dobytymi mieczami. Wyglądali teraz prawie jak dwójka ulicznych artystów szykujących się do przedstawienia, jednakże każdy kto kiedykolwiek słyszał o kapitanie Czarnoskórym zlałby się co najmniej w portki na ten widok. Czy to z podniecenia, czy ze strachu na myśl o tym co za chwilę ujrzy.
Pierwszym co można było dostrzec był niespodziewany podmuch wiatru, który z sekundy na sekundę rósł na sile oraz to iż kule na ramionach murzyna przybrały czarny kolor. Następnie dwójka powoli zaczęła się obracać dookoła własnej osi, coraz bardziej nabierając prędkości, a podmuchy powietrza zbierały się dookoła nich, sprawiając że obracali się coraz szybciej. W końcu zaś ich sylwetki rozmyły się, a dwójka znalazła się w oku małego cyklonu.
- Mega Black Rock Spinning Whirlwind Skullcrusher!!! - zakrzyknęli oboje, gdy wir urósł do rozmiarów samej bramy do której zaczął się zbliżać, zaś z jego wnętrza niczym kule armatnie wylatywały gigantyczne czarne pociski, celując w ceglaną konstrukcję.
Widząc nadchodzący atak, na twarzy przeciwnika wymalowało się prawdziwe przerażenia. Chyba nie spodziewał się, ujrzeć tak potężnej techniki w tej walce. Jego usta poruszyły się jak gdyby prowadził dialog z kimś niewidzialnym.
- Tak...tak, dobrze...mogę? Dziękuję...dziękuję… - po ostatnich słowach, zamknął oboje oczu, to samo zrobiły tez kamienne wrota. Zatrzasnęły się, by ulec otwarciu z impetem, gdy pierwsze kule smagnęły bramę, odłupując spore jej kawałki. Słychać było brzdęk pękających łańcuchów, oraz dziwny zwierzęcy ryk.
Coś z impetem wypadło z bramy, wbijając się prosto w czarne tornado. Normalne stworzenie zostało by poszatkowane na kawałki, jednak Gort wiedział, że ten wróg tak łatwo nie zostanie powstrzymany.
W momencie gdy wielka piącha uderzyła w twarz przyszłego króla piratów, przypomniał sobie jak wielka siła drzemała w tych rękach. Tornado nagle przestało się kręcić, a murzyn wyleciał z niego w stronę drzew, z pogruchotanym nosem. Jego dawny przeciwnik opadło ciężko na nogi, szczerząc się we wesołym uśmiechu. Po raz pierwszy od dawna poczuł radość, przepełniająca jego pierwotne ciało. Zobaczyła kogoś, kogo niegdyś polubił. Wykrzywił wargi, rozkładając szeroko potężne ramiona, zapraszał Gorta, witał cała jego siłę i dzika pierwotność, samemu oferując mu to samo.


Chuchro napiął swoje wielkie mięśnie, powoli krocząc w stronę Gorta.
Widać ta latająca wyspa nie była byle jakim miejscem…
Strażnik bramy spojrzał natomiast na rudą piratkę, oraz kawałki odłupanego fortu. - Chyba zostaliśmy sami, smarkulo. -warknęła jego czarna połówka, biorąc szeroki zamach. Biała natomaist znowu zapadła w letarg, a z otworu, zaczął wychodzić kolejny zbrojny, pierwszy bowiem został zmieciony przez tornado.
- Chuchro? - spytał lekko oniemiały murzyn, podnosząc się z ziemi. Zamrugał kilka razy, przyglądając się od stóp do głów sylwetce olbrzyma, a po chwili na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. - TO TY!!!
- Znasz tego śliniącego się przygłupa? - prychnęła Elizabeth, prędko wycofując się z zasięgu ataku bramy.
- Pewno że się znamy - odparł Gort, nie spuszczając wzroku z boskiego tworu. Postąpił w jego stronę strzelając palcami i karkiem. Widać zabawa dopiero teraz miała się dla niego zacząć. - To je sługus tego jak mu tam bożka w ciemnych brylach. Muszę mu się zrewanżować za ostatni raz.
- Boski sługa? - zdziwiła się piratka i po chwili zrobiła jeszcze groźniejszą minę niż zwykle. - Czy wiesz co to znaczy, idioto!? - wrzasnęła rozeźlona, sięgając natychmiast po słuchawkę ślimakofonu. - Des! Mamy tu boskiego czempiona!
- Jesteś pewn pewna? - zapytał strzelec.
- Przed chwilą zatrzymał Gorta gołą piąchą! Coś takiego nie zdarza się kur&a od tak sobie!
- Zrozumiałem - odparł rozmówca po chwili milczenia.
- Byle szybko, bo długo tu nie zabawimy - dodała jeszcze rudowłosa, po czym odwiesiła słuchawkę i spojrzała w górę na atakującego przeciwnika. - A ty naprawdę myślisz że zwykła kupa cegieł mnie zatrzyma, dziwaku!?
To powiedziawszy piratka zaszarżowała przed siebie, skupiwszy się wpierw na unikaniu ataków wroga przy pomocy haki obserwacji, a gdy uda jej się dotrzeć do stóp bramy, miała zamiar uderzyć oboma swymi ostrzami w jedną z jej nóg, licząc że w ten sposób ją przewróci.
Rudzielec uderzył oboma mieczami w nogę fortu, tak że te zamiast go przewrócić, po prostu odrąbały kończynę. Kamienny kulas, lotem koszącym poszybował w stronę drzew, a chodzący fort zachwiał się, opadając na stronę kikuta. Przez to jego pięść całkowicie minęła celu. Wielka El zmuszona jednak była do odskoku, bowiem z góry opadło na nią inne ostrze. Ucięło kilka jej rudych włosków, a cielsko nowego zbrojnego uderzyło przed nią.


- Póki stoi brama, ktoś musi jej bronić. -głos białej połówki, spokojny i opanowany, dobiegał spod przyłbicy. Zbrojny, machnął kilka razy mieczem, jednak El bez problemu uniknęła wszystkich ciosów. Chociaż wydawało się jej, że ten wojownik jest szybszy niż poprzedni twór.
- Oj przestałbyś już biadolić, szczurze zęzowy - warknęła zirytowana piratka, oddalając się coraz bardziej od rycerza. W końcu jednego z nich już unicestwili i nie zrobiło to dziwakowi żadnej różnicy. Tak więc wyglądało na to że musieli uporać się z tym na górze. - Lepiej zarzuć nam tu więcej mięsa armatniego jeśli chcesz nas zatrzymać! - zakrzyknęła, po czym miała zamiar prześlizgnąć się pod stojącą na jednej nodze bramą i wspiąć się po jej “plecach” gdzie nie powinny sięgać jej ramiona, a następnie zaatakować od tyłu czarnego dziwoląga znajdującego się na jej czubku.
W ten czas z jedną z szamańskich kukiełek na które do tej pory nikt nie zwracał uwagi zaczęło dziać się coś dziwnego. Na całym jej malutkim ciele wyrosły lufy strzelb i karabinów, zaś część z nich skierowana w dół odbiła ją swymi wystrzałami wysoko w powietrze skąd ta miała idealny widok na zamkowy dziedziniec. Jednakże waleczni piraci oraz strażnicy latającej wyspy związani bitwą którą zwykli ludzie z pewnością zaliczyliby do tych legendarnych, nie mogli zdawać sobie sprawy z tego iż była to część planu Zabójczej Salwy, który w ten sposób miał zamiar zakończyć walkę toczącą się kilka kilometrów dalej w głębi lasu.
Rudowłosa kobieta popędziła obok rycerza, tuz pod zniszczoną noga bramy. Dopadła jej pleców i zwinnie niczym małpa zaczęła się po nich wspinać. Nagły zgrzyt jednak wprawił ja w pewien niepokój, odskoczyła w ostatniej chwili, nim wielkie łapsko łupnęło w miejsce gdzie przed chwilą była. Ramiona fortecy wykręciły się bowiem o sto osięmdziesiąt stopni, tak że teraz jej tył stał się przodem.
- To chyba więcej piratów będzie potrzeba by powalić bramę! -zarechotał czarny dziwak, gdy biały rycerz zaszarżował na wielką El. Jego miecz świsnął obok jej twarzy, odcinając jedno z uszu piratki. Ciepła krew pociekła po jej policzku, a kolejne żyłki wściekłości powoli wychodziły na facjacie.
- Lepiej uważaj o co prosisz - rzekła piratka, zerkając kątem oka w kierunku z którego dochodziły ledwo słyszalne przez zagłuszające je odgłosy bitwy dźwięki wystrzałów. Kobieta skupiając się na parowaniu ataków rycerza zaczęła wycofywać się w kierunku zamku. Co jakiś czas wykonywała dłuższy odskok do tyłu by upewnić się że znajduje się poza zasięgiem wolniejszej od siebie bramy. Chciała jednak skupić na sobie jej uwagę, gdy unosząca się w powietrzu na odrzucie z karabinów laleczka szykowała się do oddania zabójczego strzału. Jej rączki zamieniły się w dwa karabiny snajperskie, którymi celowała prosto w głowę czarnego strażnika na szczycie bramy.
Laleczka wycelowała wręcz idealnie w głowę, władcy bramy. Unosząc się w powietrzu już miała strzelać gdy nagle...Desmond otworzył oczy na barkach Aarona. Jego dusza wróciła do ciała, widac neutralnie nastawiony szaman, stwierdził że inne walki niż te z Karmą go nie dotyczą. W końcu tylko grubas oszukiwał naturalny cykl życia i śmierci.
Drewniana laleczka opadła bezwładnie na ziemię, tuż przed wystrzałem.
El w tym czasie unikała ciosów bramy, która teraz maszerowała na dwóch krótkich nóżkach. Jedna noga, bowiem zmieniła się nagle w dwie krótsze.
Gorzej było z białym rycerzem, mimo że ucho kobiety powoli odrastało, to jego miecz, boleśnie przebił się przez bok rudzielca, wyrwając z jej ust cichy jęk bólu..
- Teraz naprawdę mnie już wkurzasz!! - ryknęła piratka, a jej rude włosy zafalowały groźnie. Mięśnie napięły się do granic wytrzymałości, zaś oczy zaszły mgłą gdy zaczęła ją przepełniać niewypowiedziana furia. - Przysięgam że potnę cię na kawałeczki, choćby miała to być ostatnia rzecz którą zrobię!!!
Elizabeth ugięła nogi i ponownie wyskoczyła w kierunku szczytu bramy. Tym razem jednak poleciała prosto na strażnika niczym pocisk. W trakcie lotu zaś wyciągnęła swoje miecze na boki, a jej ciało zostało wprawione w ruch wirowy za pomocą haki, tworząc dookoła niej małe tornado ostrzy.
Kobieta ruszyła w stronę wroga, niczym wściekły bąk. Brama próbowała klaśnięciem zgnieść ją niczym komara, jednak potężne ostrza odcięły jedną z dłoni golema. Kobieta dotarła na szczyt z wściekłością w oczach i żądzą mordu wypisana na twarzy. Jednak kiedy ruszyła w stronę strażnika...ten zapadł się w cegły i zniknął ze szczytu konstrukcji. Zamiast niego z otworu nowopowstałego otworu wyskoczył dobrze znany kobiecie biały rycerz. Zamachnął się na nią ostrzem, które zablokowała magmowym kordelasem. Jej ręką zadrżała...przeciwnik był silniejszy niż chwilę temu!
- Jesteś silna, jednak jak długo dasz rade walczyc z garnizonem? -zapytał z wnętrza zbroi spokojny głos, gdy szykował się do kolejnego ataku.
- A jak długo wy dacie radę walczyć z niezniszczalną kobietą? - odparła piratka, nie mając zamiaru pozwolić przeciwnikowi na kontratak. Lewą ręką naciskała na miecz przeciwnika, gdy prawicą w której spoczywało legendarne ostrze Kirigami wyprowadziła cięcie na wysokości szyi rycerza tuż pod jego hełmem, by jednym atakiem zakończyć jego żywot.
Był to idealna taktyka. Ostrze bez problemu przeszło przez szyje wroga, odcinając jego głowę. Pusty hełm opadł na ziemię, gdzie powoli rozsypał się w biały proszek, tak samo jak i reszta pancerza.
Nie było jednak czasu na triumfy, obok otwierała się bowiem kolejna dziura, na której krawędziach zaciskały się białe rękawice zbrojnego. Fort natomiast przekręcił swoją część, tak że teraz jedno zdrowe łapsko golema, było na tej samej ścianie co piratka.
- Idiota - prychnęła kobieta, po czym wyszczerzyła zęby w okrutnym uśmiechu. Podskoczyła lekko, zaś jej haki wirujące haki ponownie sprawiło że zaczęła obracać się dookoła własnej osi, a następnie zagłębiła się w otwarty przed chwilą otwór niczym wiertło Gorta, by rozwiercić zarówno nowego rycerza, jak i zacząć wwiercać się w samą bramę. W takich warunkach może i nie była w stanie wyczuć gdzie dokładnie znajdował się czarny strażnik, ale rozwalenie samego fortu powinno mieć podobny efekt.
Kobieta brutalnie wbiła się w fort, rozrywając kamienne struktury, oraz przerabiając nowego rycerza na konserwę. Niczym wiertło poszukwiaczy ropy, ruszyła w dół. Dość szybko poczuła jedna coś dziwnego, jak gdyby ktoś ją opchnął, wraz z otaczającymi ją ścianami. Wielka El zamknięta w kostce z cegieł, która szybko się rozpadła, została wyrzucona przed golema. W jego piersi ział teraz spory otwór, który to zapewne wystrzelił kobietę.
Z dziury od razu wystrzelił biały rycerz, który był teraz jeszcze szybszy...poruszał się lepiej niż sama piratka! Jego ostrze ugodziło w jej szyję, nim zdołała podnieść miecz mocno rozcinając krtań, tak że łepetyna kobiety zawisła zaledwie na kilkunastu ścięgnach.
-Ten fort przetrwał już nie takie szturm! -stwierdził zbrojny, gdy golem powoli składał się na ziemi do postaci nieruchomej fortyfikacji.
 
Tropby jest offline