Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2014, 18:45   #207
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Królestwo Pięciu Miast
Mirtul, Zielone Trawy



Ciepły wiosenny deszcz uderzał w spadzisty dach futenberskiej karczmy zwiastując nadejście równie ciepłego lata. Khogir i Kelvin zajadali tłusty gulasz z jagłami i skwarkami, tak cudownie różny od monotonnej diety, którą przyszło im się żywić w ich nowym domostwie. Karczma pękała w szwach, podobnie jak wszystkie inne w mieście i tylko dzięki pokaźnemu zasobowi gotówki oraz oryginalnego alkoholu gospodarzowi udało się wygospodarować im zaciszny kąt do spania. Łysawy bard wywrzaskiwał improwizowaną balladę o Bitwie na Polach próbując przekrzyczeć tłum, który sam miał na ten temat równie dużo do powiedzenia jak śpiewak. Uciekinierzy, najemnicy, żołdacy na przepustkach, rolnicy, ciury obozowe, szlachta, handlarze, mordercy i oszuści - wojna zebrała wszystkich ich w jednym miejscu. Khogir słuchał uważnie wieści o wojnie z orkami (która, na szczęście ominęła Kaledon), ale nie bardziej niż Kelvin, który chłonął opowieści o bitewnej pożodze, smokach, wywernach, magach i olbrzymach; przyglądał się starym weteranom i młodym żołnierzom popisującym się przed dziewkami służebnymi i ladacznicami.

[media]http://fc05.deviantart.net/fs70/f/2011/144/d/5/in_the_tavern_by_tamplierpainter-d3h3qfw.jpg[/media]

I Pyłów Bohaterowie
Łby ucięli poczwarze czwórgłowej!

- zawył minstrel, po czym zaklął zrezygnowany i sięgnął po garniec z winem. Kelvin nadstawiał uszu; miejski gwar ranił jego wyczulony słuch, a przyzwyczajone do samotności ciało wzdragało się przed dotykiem przepychających się i potrącających go ludzi, lecz mimo to chłopak chłonął otaczającą go rzeczywistość - tak nową i inną od tego, co znał. Czuł, że miasto to dzicz, w której może się ukryć lepiej niż w Wilczym Lesie; ukryć i robić co chce. Opowieści o bitwach z orkami burzyły mu krew, a ponoć do wojska brali teraz każdego. Co prawda główne siły orków zostały już rozgromione, lecz królewscy nadal ścigali niedobitki, planując poświęcić całe lato tępieniu zielonej zarazy. Khogir też słuchał. Podobno w Darrow stacjonował duży oddział krasnoludów przydzielony przez Kaledon do pomocy elfom i ludziom. Przewodził mu syn wodza Stalowych Toporów i ponoć również nie przebierał w środkach.

Po wieczornym niebie przetoczył się grom. Zapowiadała się na prawdę porządna burza.





Zed siedział w oknie wysokiej wieży majdając nogami. Bimbrusz znów zasiadł z nosem w książkach i nie sposób było mu przetłumaczyć, że Zedowi już dawno skończył się papier do zadka zrobiony z eillifowego dziennika i potrzebuje nowych pomocy naukowych by móc przyzwoicie funkcjonować. Odkąd Alvenus przestał ich śledzić i skupił się na rozpracowywaniu medalionu gnom zupełnie już utonął w księgach, szukając między innymi sposobu na przekabacenie na ich stronę olbrzyma, którego Kelvin wytropił w jednej z nadmorskich jaskiń, oraz zapieczętowaniu groty, w której zginął Melis. Może nawet szukał sposobu by uleczyć swoją amnezję, albo przywrócić Melisa do życia; kto wie? Zeda mało to obchodziło; aktualnie był na Bimbrusza głęboko obrażony, gdyż gnom wykazywał oburzającą wręcz obojętność na skargi dziadygi dotyczące chomiczych działań pewnego małego magicznego smoka.

Viseńczycy zostawili ich w spokoju, a atmosfera między Polaną a wsiami była tym, co Khogir nazywał “czujnym wyczekiwaniem”. Rafaelowi i Korennowi udało się powrócić z zapasami, toteż zima minęła spokojnie. Audrey szkoliła się w sztuce leczenia osiągając ponoć niemałe sukcesy, natomiast Yarkiss nieoczekiwanie dla wszystkich (a najbardziej dla siebie) został sołtysem po tym, jak stary karczmarz zapił się na śmierć jedną z zedowych nalewek, wywołując tym lawinę plotek. Ponieważ jednak nikomu prócz Oskara nie zaszkodziła Zed uniknął związanych z nią komplikacji, co było mu bardzo na rękę, gdyż viseńczycy dostarczali mu wiele składników do eksperymentalnych nalewek.

Nagle ciszę Wilczego Lasu przerwał potężny grzmot. Nie grzmot - wybuch! Przerażony zaklinacz podbiegł do okna, z którego dziadek mało nie wypadł z zaskoczenia i obaj wlepili wzrok w słup dymu unoszący się nad Viseną. Mimo podeszłego wieku Zed miał wzrok jak jastrząb, toteż był pewny, że dostrzegł unoszącą się nad lasem demoniczną sylwetkę, która z wizgiem odleciała na północ. Bimbrownik klepnął gnoma w plecy aż zahuczało i roześmiał się wesoło.

-
Chyba w Visenie będą potrzebowali nowego czaromiota - rzekł dziadyga, puszczając do Bimpa oko, po czym poszedł się wyszczać.


 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 19-11-2015 o 12:10.
Sayane jest offline