Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-09-2014, 22:07   #13
carn
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
kooperacja multiosobowa

Araela długo wpatrywała się w Zeruelitę. Głowę lekko przechyliła w bok. Jej twarz nie była zbyt łagodna.

-Mam nadzieję, że dołączy do nas jak najszybciej zapraszam was do środka. Tam omówimy najważniejsze kwestie. - dłonią wskazała swój gabinet. Weszła pierwsza i usiadła za biurkiem. Przyglądała się uważnie zebranym aniołom, jakby starała się ocenić ich potencjał i ich wartość. Z drugiej zaś strony większego wyboru niestety nie miała.

-Mam dla was dwa zadania. Pierwsze to wsparcie naszego skrzydła przy przenoszeniu ciał naszych poległych. Jutro z samego rana pożegnamy ich z czcią. Drugim waszym zadaniem zaraz po ceremonii, nie mamy czasu. Musimy sprawdzić czy neutralni skazani, mieszkający w zamku w Bran nie będą sprawiali kłopotów. Dlatego chce wysłać waszą grupkę w moim imieniu aby sprawdzili jakie panują wśród nich nastroje.
Zrobiła krótką pauzę i zaczekała na reakcję obecnych.

Raziel ukłonił się lekko, jego złote kocie oczy obserwowały czwartego anioła który już wcześniej był w gabinecie Egzarchy. “Szóstka. Mam nadzieję że potrafią działać w grupie, i nie będzie wielkich problemów.”
- Tak jest Pani, jak rozkażesz……. - nie zdążył nic więcej powiedzieć, gdyż w tym momencie rozległa się piosenka z telefonu.

Telefon Zeruelity zdradził chęć zadzwonienia jednak ten wyciszył go momentalnie patrząc na wyświetlacz.
- Pani, to Sivenea. - wyjaśnił rzeczowo i odebrał połączenie - Mów.
- Znalazła po drodze Nowoprzebudzoną. A zajściu towarzyszył puki co bierny upadły, który panią zna.- ponownie popatrzył w stronę Egzarchy - Prosi o odebranie gdyż przeczuwa kłopoty, czy pozwolisz?

Ammisael już wcześniej wiedział o planach Egzarchy w sprawie wyprawy do zamku Bran. Pomoc. Czyżby Araela wątpiła w jego zdolności, a może co dwie głowy to nie jedna. Nie było to ważne. Zadanie, tylko ono się liczyło dla anioła. Sposób wypełnienia misji, był mu obojętny, choć poczuł się troszkę urażony, podważaniem jego kompetencji. Przynajmniej tak odbierał, wysłanie ich wszystkich...Najchętniej to by...zapalił. Tak, miał ochotę na papierosa, ale lekcja jakiej udzieliła mu Pani Legat..powstrzymała go od tego.

Egzarcha popatrzyła na Silveneal’a.

-Idźcie całą grupą, nie chce abyście się rozdzielali. Od dzisiejszego dnia do odwołania będziecie pracować razem nad sprawami. Każdy podlega dalej pod swoich przełożonych, jednakże to dobro całego tego miasta leży teraz w naszych rękach. Gdy odbierzecie Siveneę z nową anielicą, przyprowadźcie je do mnie, będę miała dla was dodatkowe zadania.

- Wedle twego życzenia. - Zeruelita skinął Ofielitce i ponownie przyłożył telefon do ucha. - Siv jedziemy po was, nie szalej. - po tych słowach zakończył połączenie i zwrócił się do zebranych
- Skrzydlaci, jestem Siveneal z Zakonu Zaruela. Pozwólcie, że wskażę wam cel tej wyprawy. Mamy odebrać dwie skrzydlate z centrum miejskiego parku. Powinny znajdować się przy fontannie. - następnie wyciągnął do do reszty aniołów dłoń z wizytówkami rozłożonymi w wachlarz. Numer telefonu. Nic więcej.
- Gdyby kontakt był konieczny.

- Raziel, z Zakonu Ofiela. Miło mi poznać. Mam nadzieję że będzie nam się dobrze współpracowało. - powiedział wyciągając rękę po wizytówkę.

Ammisael widząc, że rozmowa dobiega końca rzucił tylko:
- Ammisael - przedstawił się i również odebrał wizytówkę- Kto nie ma transportu, może zabrać się ze mną. Znajdźmy naszą zgubę, a potem dokończmy spotkanie. Środek transportu czeka przez świątynią. - głos anioła by wyzbyty emocji, jakby mówił o obieraniu ziemniaków. Poczekał na znak od Egzarchy i lekko skinął głową, na pożegnanie. Ruszył ku wyjściu ze świątyni. Broń spoczywała w bagażniku jego maleństwa. Papieros znalazł się w ustach anioła, a ogień z Zippo rozpalił się, tylko gdy opuścił mury świątyni. Nie było czasu na dłuższe pogaduszki.


Siveneal odpalił swój motor i czekał aż reszta skrzydlatych zapakuje się do Ammiseal'owego Dodge'a Chargera.

Byli gotowi i w drodze.
 
carn jest offline