Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-09-2014, 21:38   #112
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny

Wdowa Reed była niewątpliwie wstrząśnięta czymś. Ale dopiero, gdy odezwała się wskazując kierunek palcem… Morte zrozumiał co ją przeraziło.
- Harper – wybełkotała drżącymi ustami. - Proszę się schować, miał rewolwer.
-Szlag.- zaklął pod nosem Hawkes nie mając zamiaru się chować. I zamyślił się chwilę.- Tam na dole coś próbuje zamordować naszych towarzyszy. Jedno z nas będzie osłaniało, drugą osobę... która spróbuje jakoś pomóc we wspinaczce reszcie. Jest tu jakaś lina?
Sam przykucnął sięgając po rewolwer.- Harris za nim pognał?
- Ja... nie wiem - wdowa Reed potrząsnęła głową, jakby chciała się obudzić. - Harris kazał mi zostać i pomóc reszcie.
-To proszę to zrobić. Skoro Harper się pokazał i nie zabił pani, to pewnie po to by wciągnąć nas w pułapkę lub odciągnąć od tego miejsca.- stwierdził Morte spokojnym tonem głosu.- Będę panią osłaniał.
Rebecca skinęła, wstała ostrożnie i ruszyła przed siebie. - Postaram się znaleźć linę albo drabinę. Niech pan nie osłania mnie, tylko tych na dole.
- Nie jestem pewien czy z takiej odległości po ciemku można kogokolwiek osłaniać.- stwierdził Hawkes sięgając po sztucer i zerkając na weteranów poniżej. - A Harris polazł za Harperem?
- Poszedł nim Harper mi się pokazał - sprostowała lekarka i wskazała kierunek gdzie zniknął ich towarzysz podróży.
- Po co?- zapytał wyraźnie zaskoczony Hawkes. Kto jak kto, ale paniczyk z dobrego domu nie powinien zostawiać kobiety samej.
Rebecca zamrugała energicznie jakby chciała sobie przypomnieć kontekst całego zdarzenia. - Ja... właściwie nie wiem. Nie zwierzał mi się.
-I nie wydało się to pani dziwne? To nie jest wszak miejsce na romantyczne przechadzki w świetle księżyca... księżyców.- poprawił się "Morte" celując w dół i próbując pomóc towarzyszom na dole.
- Doprawdy nie dał mi czasu aby to przedyskutować - pani doktor najwyraźniej uznała temat za wyczerpany. - Pójdę poszukać liny, trzeba pomóc tym na dole a gadanie w tym nie pomaga.
Miała rację, więc Hawkes skinął głową. Choć nie zmieniało to faktów, że Harris zachował się bardzo podejrzanie. Lecz ta sprawa mogła poczekać. Na razie należało ratować resztę.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline