Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2007, 17:31   #29
g_o_l_d
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Huk uderzenia zagłuszył terkotające mechanizmy. Pomimo waszego trudu, skrzydła wrót wgięły się jedynie odrobinę. Nie było trzasku pękających żerdzi, ani brzęku gnących się pod naporem okuć, jednie głuchy dźwięk kołyszących się kołatek. Krok w tył, rozmach i kolejne uderzenie. Kropelki potu, zaczęły spływać po waszych twarzach. Kolejny krzyk: Jeszcze raz! A wrota, wielki i uparte, stały niewzruszone w swym majestacie...

Kobieta spuściła wzrok. Cierpliwie wsłuchiwała się w krzyk Saenny, wolno idąc wzdłuż ściany. Gdy głos rozwścieczonej niziołki odbijał się już tylko echem po komnacie, kobieta zatrzymała się. Pomału podniosła wzrok. Zieleń jej jasnych oczu spoczęła na twarzy Saenny. Rozpromieniona buzia kobiety była pełna spokoju. Ogień w kominku znowu spokojnie falował. Matowa podłoga zaczęła pomału się rozjaśniać. Wyglądało to tak jakby po drugiej stronie jej gładkiej tafli opadał poranna mgła. Nagle delikatnie za świergotał ptaszek, jakby ciesząc się z pierwszych promyczków słońca. Mgła rozpierzchła się odsłaniając morze fiołków otoczone leśną gęstwiną. Śpiew ustał tak nagle jak się rozpoczął, zagłuszonym głuchymi hukiem. Ponownie w powietrzu rozległ się ten sam delikatny melodyjny głos:

- Martwią się o ciebie, wiesz?

Nagle części ściany gwałtownie wygięła się do wnętrza komnaty, aby po chwili lekko zafalować dokładni tak jak tafla jeziora, gdy ktoś wzburzy ją ciskając kamień.

- Bardzo chcą wejść... Wpuszczę ich... Dam mi to czego pragną... Przysługa za przysługę...

Ponownie krok w tyły. Wasze oddech są coraz cięższe. Z ramion promieniuje pulsujący ból.
Kolejny krzyk: Mocniej! Rozmach. Wasze ciała ponownie pędzą na zderzeni z bramą, jednak nie uderzają. Powierzchnia drzwi ugięła się niczym jedwabna zasłona. Wpadliście w nią tracą równowagę. Nagłe uderzenie o twardą powierzchnią. Poprzez skaczące przed oczyma mroczki widzicie drewnianą podłogę.

Sidero stała i z otwartymi ustami wpatrywała się w drzwi, które właśnie przestały falować. Chwile temu jej towarzysze przeniknęli przez nie, jakby ich tam w ogóle nie było. Czarodziejka bez zastanowienia rzuciła się na zamknięte wrota, jednak zgodnie z jej czarnymi myślami, uderzyła o twardą zimną powierzchnie. Po dłuższej chwili, niespodziewanie ogromne wrota rozwarły się przed sfrustrowaną Sidero. Jej oczom ukazała się komnat, pośrodku której stała niziołka ze skrzypcami

Drewniana podłoga była pierwszym elementem, nowego miejsca, z jakim mieliście kontakt. Natychmiast zerwaliście się na nogi, rozglądając dookoła w poszukiwaniu Saenny i czegokolwiek, co mogłoby stanowić zagrożenie, jednak ku waszemu zdziwieniu w pomieszczeniu nie było waszej towarzyszki, podobnie jak nie znaleźliście też tu Sidero.

Przeniknięcie przez zamknięte drzwi nie było zbyt miłym uczuciem, ale trafienie do miejsca, takiego jak to, było stanowczo jeszcze bardziej konfundujące. Drewniana podłoga i kamienne ściany porośnięte czerwonym bluszczem, były przyjemną odmianą od tego, co mieliście w poprzednim pomieszczeniu. W dodatku panowała tu zupełna cisza, tak jakby dźwięki maszyn nie miały tu wstępu. Znikło też, to przejmujące zimno, które tak długo musieliście znosić w tym dziwacznym laboratorium, które dopiero opuściliście. Gdyby nie brak dwójki towarzyszy, może nawet udałoby się wam tu odprężyć. W tym miejscu panowała poważna, wręcz uroczysta atmosfera, tak jakby to była jakiegoś rodzaju świątynia, albo kapliczki, służąca do modlitwy lub medytacji. Brakowało jedynie ołtarza i kadzideł, które nadałyby pomieszczeniu bardziej egzotyczny klimat. Zamiast tego, jedyne elementy wystroju pokoju, stanowią statuy.

Jest ich sześć, każda z nich przedstawiała tą samą sylwetkę. Kobietę o delikatnych, wręcz anielskich rysach i długich włosach. Rzeźbiarz zachował niesamowity realizmu i szczegółowość. Dokładnie pokazał każdą, nawet najmniejszą fałdę długich tóg, w które ubrane były kobiety. Pomimo, że sześć, posągów przedstawiało tą samą osobę, to zawsze miała ona inną pozę, ale zawsze trzyma w dłoniach niewielką misę i stoi na kamiennym podeście.

Pierwszy posąg, licząc od lewej strony, wyglądał zadziwiająco radośnie. Postać stoi do was odwrócona bokiem, tak jakby rzeźbiarz uwiecznił ją, w czasie jakiegoś tanecznego obrotu. Jedną ręką przytrzymywała skrawek togi, lekko unosząc ubranie go do góry, drugą natomiast, wyciąga w waszym kierunku. Na dłoni trzyma misę, z której wypływała powoli mgiełka, delikatnie spływając na podłogę..

Drugi posąg przedstawia tą samą kobietę, ale tym razem zdaję się być zapatrzona w dal. W spojrzeniu jej kamiennych oczu, można wręcz dostrzec oczekiwanie. Obie ręce ma wyciągnięte w waszą stronę, tak jakby wskazywała samej sobie kierunek, w który powinna patrzeć. Podobnie jak przy poprzednim posągu, w jej wyciągniętych dłoniach spoczywa misa, z której wylewa się delikatnie wirująca para.

Trzeci kamienna figura podparta jedną ręką niemal leży. Jej szare kamienne oczy są pełne spokoju., spoglądając na cześć podłogi przed nią. Postać wyciąga wolną rękę gestem jakby zbierała polne kwiaty. Jej zwiewna szata wygląd jakby poderwana przez wiatr. Tuz obok jej odsłoniętych kolan, leży czara podobna do pozostałych.

Czwarta rzeźba tej przedstawia ta samą kobietę, Wyprostowaną pełną gracji. Na jej gładkiej twarzy rysuje błogość. Ma zamknięte powieki na jej drobnych ustach gości uśmiech. Gdyby jej zaokrąglone policzki nie były z zimnego kamienia powiedzielibyście, że są pokryte rumieńcem. Jej ręce splecione są na brzuchu. Jedna dłoń trzyma za krawędź kamiennego naczynie, pełnego zwiewnej mgiełki a druga wygląda jakby coś trzymała. Na plecach szata posągu nie naturalnie się marszczy. Być może podczas rzeźbienia postać opierała się o coś bądź o kogoś.

Piąty posąg kobiety jest bardzo dynamiczny. Włosy postaci jak i jej szata rozwiane są niczym podczas obrotu. Buzię zdobią dwoje śmiejących się oczu i uśmiech. Czubek głowy wieńczy wianek, pleciony z rozmaitych kwiatów i innych roślin. Lewą dłoniom kobieta trzyma rąbek szaty, a drugą wyciągniętą nad głowę. Koło bosych stóp posągu leży kamienna misa wypełniona parująca substancją.

Ostatni pomnik jest najdziwniejszy. Ciało kobiety wygięte w łuk, jedynie jej nagie stopy dotykają czubkami palców piedestału. Twarz pomniku pierwszy raz wydaje się prawdziwie kamienna i martwa. Zamknięte powieka uwięziła koniuszek łzy spływającej po policzku. Jedna jej dłoń dziwnie wisi w powietrzu, jakby oparta o jakiś niewidzialny przedmiot, druga zwisa bezwładnie niemal dotykając ziemi. Jej zwiewna szata majestatycznie opada układając się na podstawie statuy. Tuż przy krawędzi piedestału znajduje pęknięta wpół czara, której szczątki walają się wkoło pomnika. Ten kamienny podest został przyozdobiony złotymi literami, jednak nie jesteście w stanie ich odczytać.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline