Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2014, 10:56   #196
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Wielce karkołomna szarża Topaza jakimś cudem dała efekt. Nim w dwójkę dobiegli do jednej ze śluz, Borgheim zawołał za nimi:
- Macie moje pozwolenie żeby zastrzelić skurczybyka jeśli znajdziecie go nim do Was dołączę - wtedy jeszcze Alexander niczego dziwnego w zapewnieniu nie widział.
Wnętrze Pożeracza przyprawiało o gęsią skórkę. Zimny metal i atmosfera śmierci. W takich chwilach maska na twarzy szeryfa była błogosławieństwem - nie dochodził jej fetor licznych ciał. Nawet na codzień ,,wygadanemu" krukowi udzielał się posępny klimat. Nie odezwał się ani jednym skrzeknięciem, zaś nerwowo wczepił pleców właściciela.
W ciemnościach zajarzył się mały ekran komunikatora.
- Wchodzimy. Mam ze sobą pięciu ludzi. Sytuacja na dole się poprawia. Radończycy poradzili sobie z trzonem wojsk dzikich i zaczęli maszerować w naszym kierunku. To tylko kwestia czasu aż zwyciężymy. Dajcie mi jakieś 30 minut i do was dotrę z posiłkami.
- Mamy tutaj niezłą sieczkę. Prawdę mówiąc wątpię, żebyście dotarli tutaj tak szybko. To jebany labirynt.
Po dłuższym czasie błądzenia, dotarli do szerokich, rozsuwanych drzwi. Tak krył się ich cel. Crow stanął ramię w ramię z najemnikiem.
- Cokolwiek nas tam czeka, dobrze było pracować z tobą - odrzekł lakonicznie, lecz szczerze do Kaxerxa, a tamten wpisał kod na pulpicie obok.
Przejście otworzyło się przed nimi. Szeryf podniósł swój karabinek, przeszedł do przodu.
Wnętrze kolejnego pomieszczenia niemało dziwiło. Nie dość, że nikt nie myślał ich atakować, miejsce zupełnie kłóciło się z koncepcją zadania. Zarówno Alexander jak i Topaz mieli pełne prawo spodziewać się czegoś innego.
- Witajcie.
Szeryf natychmiast skierował lufę broni na zagadkowego mężczyznę. Dopiero po chwili zorientował się, że nosi on fragmenty pancerza, które już widział na Kabikuku. Chyba że...
Skonfundowany, zniżył broń. Nadal miał zamiar zabić tego człowieka, ale nie zwykł strzelać do nieuzbrojonych ludzi.
- Pewnie nasłuchaliście się o mnie... dużo... Wchodźcie. Prawda zwykle nie jest taka prosta jak się może wydawać. Szczególnie jeśli zna się Borgheima.
Ostrożnie podszedł do mężczyzny. W każdym momencie był gotowy odpowiedzieć na zasadzkę. Przy czym nic nie wskazywało na taką opcję.
- Czy dużo? Odpowiednio wiele, aby móc wykonać na tobie wyrok śmierci. Zanim opowiesz nam swoją łzawą historię o zakłamanej prawdzie, wiedz że nie boję się ciebie. Jestem gotów odstrzelić twój przemądrzały łeb.
Wiedział, że reaguje zbyt impulsywnie, ale prawda już mieszała mu się z fikcją i bardzo tego nie lubił. Nikt nie dawał jasnych odpowiedzi, każdy ich zwodził i wykorzystywał do swoich celów. Miał już tego dosyć.
- Po co Samonite rdzenie? I jaki ty masz w tym interes?
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 16-09-2014 o 10:58.
Caleb jest offline