Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2014, 14:50   #424
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Thorgun siedział w milczeniu. Czyścił powoli Miruchnę, szepcząc jej coś do ucha [lufy] i zdawał się nie zauważać tego co się dzieje. Spoglądał od czasu do czasu na Khaidar, zastanawiając się jak potraktować to co zaszło między nimi. Po raz pierwszy od dawna był zagubiony, bowiem wolał stawać czoła orkom, skavenom czy wkurwionym trollom niż rozmawiać z kobietą. Ich nigdy nie rozumiał, nie nadążał za ich tokiem rozumowania a jego towarzyszka, przewyższała je o głowę. Bowiem nigdy nie wiadomo było czy zaraz nie wyjebie ci w ryj z buta. Romantyzm. W jej słowniku, to słowo zapewne było gdzieś poniżej słów “uprzejmość” , “uśmiech” czy “czułość”. Zapewne leżało gdzieś przykryte toną kurzu, i drugą toną obelg, którymi rzucała równie szybko, co elf korzystający ze swojego łuku. O taki elf. Zaśpiewał by pewnie serenadę, napisał poemat, czy stworzył by coś wspaniałego..pięknego...tylko, że nie przy Khaidar. Ta to pewnie poemat by wyśmiała, na serenadzie usnęła a obraz spaliła bo.. jej zimno.
Na chwilę zamknął oczy wyobrażając sobie biegnącą Khaidar po łące, w sukience, z wiankiem na głowie..Prawie zaczął się śmiać na głos, lecz na szczęście zrobił to bardzo dyskretnie i spuścił głowę ku ziemi. Prędzej już można by ją zobaczyć jak napierdala goblina po mordzie, okładając go butem raz za razem. Pewnie by tak robiła dopóki goblin by nie zemdlał, lub nie wykrwawił się na śmierć. Tak, to w jej pojęciu zapewne było by romantyczne zabicie goblina. Znając jednak ją, Thorgun dochodził do wniosku, że nim by taki goblin zszedł z tego świata Khazadka zafundowała by mu prawdziwe piekło, wkładając mu kwiatki do nosa i podpalając. Po niej można było się wszystkiego spodziewać. Pokręcił tylko głową szepcząc do Miruchny;
-I na cholerę mi to było… Ty przynajmniej jako jedyna nie negujesz moich poczynań - wrócił do pieszczotliwego czyszczenia swojej “lubej”.
I choć strzelec bardzo chciał się skupić na przygotowaniu to jednak wciąż czuł ten zapach. Coś jak słońce, ale jak pachnie słońce. Właśnie...jak Khaidar. Odpowiedź była tak prozaiczna, wręcz banalna że Siggurdsson zaskoczył sam siebie. Słońce. Dawno go nie widział, i poczuł jak serce zaczyna mu się krajać. Tęsknił do powierzchni, i choć był krasnoludem z krwi i kości to jednak wolał być..w zupełnie innym miejscu. Tak, dokładnie. W zupełnie innym miejscu. Tutaj jest tak przygnębiająco..chociaż ona rozświetla to miejsce swoją jasnością i.. wkurwem. No ale u niej to normalne, niczym długie uszy u elfa. Wzruszył ramionami tylko, i dalej wpatrywał się tępo w lufę swojej broni.
Nawet gdy liczył pozostałe mu kule, nie zwracał uwagi na to co robi, a jego myśli znów wędrowały do kasztanów, które przypominały mu o tym wydarzeniu. Potrząsnął głową. Musiał się ogarnąć, choć nie mógł. Próbował..a może by tak.. podarować jej wianuszek z goblińskich głów, lub naszyjnik z orczy zębów. Idealnie by pasował do jej tych słodkich ust… Znów potrząsnął głową. “No nie” - pomyślał - “Tak być nie może..Żeby baba mi wchodziła do głowy. Na Bogów. Ogarnij się Thorgun..Co ty jesteś popierdułka.. No masz jaja..masz kulasa..i masz Miruchnę. A jak baba zechce prezent...to damy jej głowę Rorka w słoiku..Z tego na pewno się ucieszy. No a teraz do roboty pajacu. No licz te kule i ogarniaj dupę…” - rozmowy same z sobą czasem pomagają, i temu krasnoludowi pomogły, bowiem w końcu przestał myśleć o słońcu, kasztanach, wieńcach, elfach, piersiach Khadair które tak fajnie falowały nad nim...Znów. Pokręcił głową i mruknął:
-Wszystko musi się zawsze kręcić koło złota, cycków i piwa..Przejebane
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline