Markus aż wzdrygnął się z obrzydzenia na widok mutantów. Odmieńcy, dzieci bogów Chaosu, najwyraźniej nie miały dość zniszczeniom w świątyni Boga Imperium. Oblepione gównem ściany, zarzygany katafalk, ślady juchy wszędzie wokół, zbeszczeszczone posągi świętych to było za mało. - Pokurwieńcy. Spaczone umysły, czego szukają pod ołtarzem? Ryją niczym krety? - szepnął Oppel prosto w ucho Wolmara. - Zresztą nieważne, Mości Czarodzieju. Celuj, by zabić. Ja pomogę w miarę możliwości. Na pohybel bydlętom.
Sam stanął tak, by nie zawadzać inkantacjom Kleina, lecz by w razie problemów osłonić maga przed szarżą Khornitów użyczonym toporzyskiem. |