Wątek: Bar "Dolores"
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-09-2014, 22:04   #12
Mauris
 
Mauris's Avatar
 
Reputacja: 1 Mauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie coś
Tia. Ćpun chyba się nie przejął wizją skasowania samochodu przez osiłka z łańcuchem. Albo to narkotyk tak działa, albo jest to po prostu człowiek o mocnych nerwach i stoickim spokoju.
- Przynajmniej nie jest jebanym hipisem. - Westchnął Jake i zwinął łańcuch.
Coś mokrego plusnęło na jego świeżo zapraną kurtkę.
- Jeśli obrócę głowę i ujrzę kolejne ptasie gówno, to jednak rozpierdolę ten samochód w drobny mak.
Na szczęście dla Forda był to tylko deszcz. Tylko deszcz. Na środku pustyni, na której przed chwilą nawalało ze czerdzieści stopni Celsjusza. Fakt, że deszcz był zielony tylko dodawał smaczku zaistniałej sytuacji.
- Nawąchałem się oparów z tego samochodu i teraz mam haj. To jedyne logiczne wytłumaczenie. - pomyślał Jake, jednak wypowiedział tylko zwięzłe:
- O kurwa.
Pomyślał o tym, jak jego ciało w bolesny sposób roztapia się, paląc mięśnie i kości, rozpływając źrenice i niszcząc wnętrzności. Nic jednak się nie stało, oprócz tego, że jego kurtka nasiąkła od deszczu.
- Czyli zielone to nie zawsze kwas. Dobrze wiedzieć.

-Czy wiedzieliście, że człowiek widzi najwięcej odcieni zielonego? Jest to spowodowane, że byliśmy w przeszł... Pięknie. Ćpun nawija monolog. Jake wolał się skupić na zaistniałej sytuacji. Zastanawiał się kto pierwszy zjawi się na miejscu. Iluminaci? Czterej jeźdźcy Apokalipsy? Czy może największa z plag pojawiająca się przy każdym niezwykłym zdarzeniu?
- Wszystko tylko nie pierdoleni dziennikarze - mruknął pod nosem Jake i skierował się w kierunku baru.

<iframe width="420" height="315" src="//www.youtube.com/embed/ynjmWX9rw7Q" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>

W połowie drogi zatrzymał się przerażony.
- Harleya mi kurwa przeżre! - krzyknął i puścił się sprintem w kierunku drogowej bestii.
Piekielny deszcz siekł po twarzy Jake'a, kiedy ten zmierzał na ratunek swojego motoru. Krok za krokiem przybliżał się najcenniejszej rzeczy w swoim życiu. Nagle poślizgnął się na zielonkawej kałuży. Poczuł, że traci panowanie nad swoim ruchem, lecz gargantuicznym wysiłkiem zmusił się do napięcia każdego mięśnia swojego ciała, wykonując przewrót. Dzięki manewrowi Jake nie stracił pędu i popędził dalej na spotkanie przeznaczenia.

Jeszcze...tylko...kilka...metrów...

Harleyowiec chwycił kierownicę swojego pojazdu i z furią w oczach począł biec z powrotem do budynku. Azyl był już niedaleko. Kiedy wizja bezpieczeństwa stawała się coraz bardziej rzeczywista, drogę Jake'a zastąpiła ostateczna przeszkoda. Drzwi do baru nie chciały przepuścić harleya. Mężczyzna spojrzał się na ostateczną bramę, na drzwi Hadesu. Zrozumiał, że nic go już nie powstrzyma. Z całej siły pchnął żelazną bestię do środka, łamiąc przy tym fikuśne wykończenia kierownicy. Jego motór był bezpieczny.
 
__________________
Zed's dead baby,
Zed's dead.
Mauris jest offline