Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2014, 00:16   #213
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Rzuciła się w stronę rozdarcia w zasłonie, jak tonący rzuca się w stronę wyciągniętej do niego – gdzieś z góry – dłoni. Nie myśli, czy dłoń należy do wroga, czy przyjaciela, nie zastawia się, nie planuje. Walczy o życie. Kesa czuła tak samo – Warghh, Irga-nie Irga, świat-nie świat, skrót-nie skrót - zagrażali jej. Była gdzieś obok, obok świata, który znała, który był przewidywalny, bezpieczny w swojej przewidywalności. Teraz trafiła… gdzieś obok. Obok życia, obok śmierci. Obok. Ta inność była zagrożeniem. Rzuciła się do rozdarcia.

Wciągnęło ją, wchłonęło, otoczyło, zassało. I nie było już nic, była pustka-nie pustka. Umarła? Nie wiedziała. Ale nie to spodziewała się zastać po śmierci. Nie taką samotność i opuszczenie. Czy to możliwe, że – jak twierdzili niektórzy – po śmierci nie było już NIC?

A potem poczuła, jak powietrze wypełnia jej płuca. Zachłysnęła się nim, łapczywie. Było jak łyk wody po wielu dniach wędrówki w upale. Upajało. Chciała krzyczeć z radości, cieszyć się tym doznaniem, ale wtedy przyszedł ból. Krzyczała, ale z bólu. Bolało oddychanie, bolała krew krążąca w żyłach – czuła, jak trze o ścianki żył, bolało patrzenie, bolało też myślenie. Mózg wzdrygał się przed najlżejsza aktywnością, puchł, rozsadzając czaszkę. Krzyczenie też bolało. Więc umilkła.

Przez chwilę rozważała użycie na sobie magii, ale zdrowy rozsadek zwyciężył – rzadko się to udawało w normalnych warunkach, w takim stanie mogła by tylko sobie zaszkodzić. Sięgnęła do sakiewki przy pasie – palce wydawały się obdarte ze skóry, wszystkie nerwy miała na wierzchu – i wydobyła szczyptę ziół. Położyła je sobie na języku.

Przymknęła oczy, zmęczona jak po ciężkiej pracy, a po jakimś czasie ból zaczął przygasać. Albo zadziałała autosugestia, albo zioła. Nie wiedziała, ale była w stanie rozejrzeć się po okolicy.
Starucha i mężczyzna siedzieli niedaleko – nie wiedziała, czy śpią, czy umarli. Wyglądało na to, jakby ich dusze przedostały się do tego nie-świata, gdzie była i ona, a ciała zostały tutaj, jak puste, niepotrzebne skorupy. Czy wrócą? Węże syczały ostrzegawczo, jakby pilnowały tych pustych skorup. Czyżby więc mieli wrócić? Kesa nie miała wątpliwości, ze Starucha – jeśli zechce – znajdzie drogę.

Podniosła się, chwiejnie, przytrzymując się skały, na nogi. Musi wyjść z tego kanionu. Znaleźć ludzi. Zrozumieć. Szła powoli, szerokim łukiem okrążając dwa stygnące ciała pilnowane przez węże.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline