Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2014, 10:55   #38
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Malie miała spory problem. Mianowicie zaklęcie na ustach jej wampira. Chłopak nie był jej w stanie powiedzieć nic oprócz tego, że został zdradzony tam skąd pochodzi, i wrzucono go w portal, który wyrzucił go właśnie na pograniczu Ferramentii, gdzie kogoś spotkał. Kogo? Nie mógł wymówić. Można było przypuszczać że klątwa ciąży nad nim od naprawdę dawna, albo jej zasady są okropnie ścisłe.
On sam uważa się za osobę o nadludzkich zdolnościach fizycznych oraz braku potencjału magicznego, nie licząc zdolności spalania many, co Malie widziała podczas ich pojedynku. Ba, wbrew wszystkiemu nie był w stanie zrobić nic więcej niż pokryć ogniem swoje ciało albo wysłać je gdzieś bez większej formy. Zarzekł się jednak, że jeżeli będzie miał dostęp do naprawdę dużej ilości magii jego moc może wzrosnąć.
Z tą dość ogólną wiedzą Strażnik trafiła do gildii magów, której brama jak zwykle była zamknięta. Przypadkowy osobnik w długiej szacie z kapturem podszedł do dziewczyny nieproszony.
- Arcymag jest nieobecny. - rzekła kobieta. - Przeto nie wpuszczamy do gildii osób niepowiązanych. Choć król prosił wam pomagać...my naprawdę niezbędni? - spytała.
- Obawiam się że i owszem - przytaknęła twierdząco Malie, zakładając ręce pod boki i mierząc wzrokiem zakapturzoną osobę. - Proszę mi wierzyć, że nie niepokoiłabym was gdyby nie była to sprawa z którą tylko magowie mogą się uporać. Otóż ten oto osobnik - dziewczyna wskazała otwartą dłonią na swego nowego sługę - jest ważnym więźniem politycznym znajdującym się obecnie pod moją osobistą kuratelą. Dzisiaj miałam zamiar go przesłuchać, jednakże wygląda na to że jego usta zostały związane przy pomocy magii. Tak więc jeśli nie możecie mi polecić nikogo innego kto zna się na rozpraszaniu zaklęć, to bardzo prosiłabym abyście użyczyli mi swych zdolności. Wierzę że zdajecie sobie sprawę że niedawno królewna Rubia nieomal co nie postradała życia z rąk buntowników. Otóż ten człowiek do nich należał i gotowy jest złożyć nam wszystkie niezbędne zeznania jeśli tylko uda się wam rozproszyć ciążący na nim urok. Jestem pewna że król byłby za to niebywale wdzięczny waszej gildii.
Zakapturzona kobieta kiwnęła głową na znak zrozumienia i otworzyła drzwi do wnętrza gildii.

***

Gildia była niesłychanie otwarta. Piętra były szerokie, często zamiast pokoi znajdowały się w nich po prostu kotary zasłaniające kawałki pięter. Wszyscy obecni mieli szaty z opalami umieszczonymi w kapturach, które mieniły się kolorami gdy tylko przechodzili obok Malie. Wydawało się, że prawie zawsze magowie chadzają w dwójkach, oraz wszyscy są przeciwnikami komunikacji werbalnej.
Intrygująca, choć również przedziwna zgraja.
Ośrodek mistrza gildii w odróżnieniu od pozostałych nie znajdował się na szczycie budowli, ale głęboko pod nią. Przynajmniej z dwanaście pięter, Malię zaczynały nawet boleć nogi od schodzenia po nierównych schodkach z wyłącznie światłem lampy trzymanej przez ich przewodniczkę.

W końcu jednak doszli do ostatnich drzwi, za którymi znaleźli się nie w sali...tylko kopalni. Nierównym, oświetlonym przez różnego rodzaju klejnoty składowiskiem podziemnego surowca.
Nie był to koniec drogi. Przez pewien moment dalej musieli chodzić za przewodniczką przez dość długi, a przynajmniej kręty labirynt. Malie powątpiewała aby byli gdziekolwiek blisko stolicy, albo mogli w ogóle dojść tymi korytarzami do konkretnego miejsca. W rzeczywistości, tunele wydawały się pochyłe. Jak najbardziej możliwym było, że schodzili głębiej pod ziemię.
Dopiero w pewnym momencie kobieta zatrzymała się.
Zebrani doszli do dość dużej sali w kopalni, wypełnionej diamentami. W obrysowanym dziwacznymi znakami kręgu siedziała młoda, naprawdę młoda dziewczyna o błękitnych włosach i sukni w nieco ciemniejszym odcieniu niebieskiego. Najbardziej niepokojącym elementem było osiem klejnotów unoszących się nad jej plecami.
- Przepraszam...Strażnik królewski oczekuje audycji... – niemal szeptem zakomunikowała przewodnik pary.
Malie miała wrażenie że usłyszała coś w rodzaju chichotu. Dziewczyna wstała odwracając się w ich stronę, pokazując na nich palcem.


- Wielki Arcymag Nine, na ratunek stolicy! – wrzasnęła młodzieńczym głosem, który wydawał się ogłuszający po czymś, co wydawało się wiecznością w ciszy. A przynajmniej dwudziestoma pięcioma minutami. - Hahaha, Mówcie w czym pomóc!
Przewodnik wydawała się lekko zniesmaczona. - Nie jest panienka arcymagiem. – skomentowała.
- Znam wszelkie czarownictwo!
- Oni znają.
- Poszła won! – wydany dość radosnym i beztroskim głosem rozkaz był ostatecznym zakończeniem dyskusji. Niespodziewanie niski wiek i charakter tymczasowego lidera gildii magów mógł być poniekąd wyjaśnieniem jej nieobecności podczas wszelkich obrad królewskich.
- Więc tak... ekchem… witam... panią arcymag - przywitała się niemrawo Malie z lekko rozdziawionymi ustami. Wyraźnie zaskoczyła ją aparycja liderki magów. Sama nie wiedziała czego spodziewała się po tej osobie, chociaż prawdopodobnie bardziej oczekiwała zgrzybiałego starucha zbyt zajętego swymi badaniami by zajmować się sprawami politycznymi. - Czy znalazłaby pani wolną chwilę, by pomóc w przesłuchaniu owego buntownika? - zapytała już nieco składniej, gdy przeszło jej pierwsze zaskoczenie. - Wygląda na to że ktoś rzucił na niego zaklęcie które nie pozwala mu na złożenie potrzebnych nam zeznań.
- Aha! – ucieszyła się, zaciskając pięść. - To magia ferramencka~ Czarnoksięstwo~ damy radę, damy radę~ – zaczęła biegać w kółko po swojej jaskiniowej sali, po chwili rzuciła miotłę w stronę Malie samemu łapiąc drugą i wskazując na ziemię, na której wyryty był magiczny krąg. - Będziemy potrzebowali innego! – oznajmiła, po czym zaczęła ścierać go miotłą w dość energiczny sposób.
- Rozumiem. Zostaw nas na moment, Andy. Zawołam cię gdy skończymy - zwróciła się do białowłosego, wskazując na korytarz, a gdy ten posłusznie opuścił salę, gwardzistka zwróciła się ponownie do czarodziejki: - Przy okazji chciałabym zapytać o coś jeszcze. Jak dużo wie pani o wampirach?
- Co, niepełnosprawnych? – spytała zdziwiona. - Bo ja wiem, a czego tu nie wiedzieć? Muszą brać manę z zewnętrznych źródeł, takie pijawki. W sumie strasznie szkodliwi dla środowiska magicznego, chociaż nie z własnej winy. – mówiła niespecjalnie przejęta. - Tamten nie ucieknie?
- Jeśli spróbuje, to nie będzie miał drugiej okazji. Więc jeśli ma chociaż trochę oleju w głowie, to poczeka na lepszą niż gdy znajduje się w samym środku gildii magów - odparła Malie, wzruszając ramionami, gdy niespiesznie wzięła się za ścieranie miotłą magicznych kręgów. - Co osoba od której wampir bierze manę może konkretnie z nim zrobić? Począwszy od najprostszych rzeczy.
- No znacznie łatwiej może go zakląć. – wzruszyła ramionami dziewczyna, opierając się na miotle. W ten krótki moment, starła dokładnie połowę starego kręgu. - I nie musi się bać, że go skrzywdzi. Każdy człowiek ma swoją budowę magiczną. Takie same rodzaje many się odpychają, więc Wampir musiałby wyczyścić swój organizm aby stanowić dla kogoś zagrożenie. A to im ponoć setki lat zajmuje. – wzruszyła ramionami.
- Zakląć? - zaciekawiła się Malie. - Nie słyszałam o klejnotach mających takie właściwości, więc zakładam że to również magia ferramendzka. Czym dokładnie różni się ona od naszej?
- Też? – Dziewczyna energicznie pokręciła głową. - Żadne też. Są tylko dwa rodzaje magii. Czarnoksięstwo Ferramentii oraz Czarodziejstwo Membry. Czarnoksięstwo tworzy zaklęcia, zmienia przepływ many na obiektach i istotach dla wywołania konkretnych efektów na dany okres czasu. Czarodziejstwo ma miejsce natychmiast. Zaklęcia Membrańkie mają miejsce zaraz po skończeniu inkantacji a ich efekty są jednorazowe i natychmiastowe. To co 'wy' robicie to czarnotractwo. Zużywacie magię w jej surowym stanie, prosto z klejnotów w których jest uwięziona, wypalając ją i eliminując z cyklu. – Jej lektura była wymówiona dość szybkim tempem, Malie mogła podważyć nieco ideę oddechu, a przynajmniej jego niezbędności dla dziewczyny.
- Ha. W takim razie ta cała magia może być nawet bardziej użyteczna niż korzystanie wyłącznie z klejnotów - przyznała po krótkim zastnowieniu gwardzistka. - Dziwne wręcz że klejnoty są tak wartościowe, skoro mamy niewyczerpane źródło many którym jesteśmy my sami. A gdyby tego było mało, to możemy ją nawet kształtować w dowolny sposób, czego nie można uczynić ze zwykłymi kamieniami. Dlaczego więc nie podzielicie się tą wiedzą z innymi ludźmi, zamiast się od nich odcinać? Jestem pewna że zapotrzebowanie na klejnoty mocno by zmalało gdyby wiedza o tym jak wykorzystywać własną manę stałaby się ogólnie dostępna.
Dziewczyna zaśmiała się. - Taa, a myślisz że ile lat trwają studia magiczne? Na dobrą sprawę każdy kto może się wyżywić podczas nauk w naszej gildii jest mile widziany. – wyjaśniła. - Poza tym, jest inny problem. Ale to jeden z tych: „nie mówcie nikomu póki król wam nie pozwoli”. – wyszczerzyła się, zadowolona, że może wyjaśnić sekret. - Mana ucieka. Z planety. A nasza jest w stanie manipulować tylko tą, która jest w ziemi. Jest już stanowczo za późno, nie wiemy gdzie ucieka, ale doszliśmy ostatnio do wniosku, że klejnoty nie powstają naturalnie. – machnęła ręką wokół siebie. - To wszystko powstaje nie dla tego, że many jest za wiele, tylko dlatego, że za szybko się porusza. Nie walczymy z zużyciem klejnotów aby ocalić świat. Spowalniamy jego śmierć. – uśmiechnęła się w pewien...smutny sposób. - Mój ojciec, faktyczny arcymag zajmuje się studiami tego fenomenu, ale od lat nie było o nim słuchu.
- Wszystko co ma początek, ma też swój koniec - stwierdziła gwardzistka, kończąc wreszcie zamiatanie. - To przynajmniej sporo wyjaśnia, ale również przywodzi na myśl dużo więcej pytań. Dlaczego król zakazał wam wyjawiać tą informację? To nie jest nagłe i bezpośrednie zagrożenie jak wojna z Membrą, więc nie sądzę by miały wybuchnąć z tego powodu zamieszki. A dzięki temu dużo łatwiej byłoby wam przekonać ludzi do mniejszego zużywania klejnotów. Jeśli mają być one jedyną rzeczą która utrzyma nas przy życiu... - dziewczyna zastanowiła się przez chwilę. - Kiedy zaczęło się to znikanie many? Wiadomo czy ludzie mają z tym coś wspólnego? Nie wydaje mi się żeby na świecie było dostatecznie wielu magów by spontanicznie doprowadzić do czegoś takiego. Być może ktoś mógł celowo wywołać taką reakcję.
- Smok. – mruknęła dziewczyna. - Wedle praw magii nic się nie kończy. Na każdą akcję przypada jakaś reakcja. Materia krąży, ale nie znika. Przynajmniej nie w naturalnych warunkach. Najstarsze wspomnienia przed zanikiem many jakie posiadamy, są z ostatnich dni istnienia smoka. – wyjawiła, po czym westchnęła. - Ale to nie moja praca. Jestem przypisana do nadzorowania i rozwikłania sekretu klejnotów. – Podeszła do jakiegoś worka, z którego wyjęła...niby to pędzel? Tylko równie długi co szczotka. - A teraz do roboty! – Zaczęła biegać w okolicy rysując w piasku na ziemi różnorodne symbole. Dopiero obserwując ją Malie zdała sobie sprawę z dziwnych właściwości podłoża. Mimo bycia piaskiem, nawet buty nie pozostawiały na nim śladów. Wyłącznie pędzel i szczotki wydawały się na niego wpływać.
- Smok? Czyli takie stworzenia też naprawdę istniały. Eh… - westchnęła Malie, przyglądając się z lekkim zainteresowaniem temu co tworzyła dziewczynka. - Pomyśleć że jest na tym świecie tyle rzeczy o których nie miałam pojęcia. Cóż, ostatnimi laty posiadana przez nas wiedza rośnie zbyt szybko by jeden człowiek był w stanie ogarnąć wszelkie jej dziedziny - stwierdziła, po czym przyłożyła dłoń do ust i zawołała w stronę korytarza gdzie odszedł białowłosy: - Możesz już wracać, Andy! Prawie skończyliśmy!
Wampir z znudzonym wyrazem twarzy wszedł do pomieszczenia. Ręce w kieszeni. Najwidoczniej nie lubił idei ciągłego czekania na coś. Na komendę Nine usiadł na środku kręgu. Kręgu do którego dorysowane były też dwa mniejsze kręgi. Na jednym stanęła czarodziejka, drugie wskazła Malie. - Chyba, że nie chcesz ryzykować.
- Bez ryzyka nie ma zabawy - odparła rudowłosa z lekkim uśmiechem i bez wahania wkroczyła do kręgu. - Poza tym ufam twojemu doświadczeniu. Wyglądasz na osobę która mimo swojego wieku, dobrze zna się na swoim fachu - pochwaliła czarodziejkę i nie były to bynajmniej puste słowa. Patrząc na Nine widziała niemalże samą siebie gdy w bardzo młodym wieku wymykała się ze swej rezydencji by przyglądać się pracy kowali i techników, a niedługo potem samej zająć się opracowywaniem własnych wynalazków.
Nine zaczęła wypowiadać, czy raczej wydawać niezrozumiałe dźwięki. Krąg zalśnił dość jasno. Wampir skrzywił się, pozbawiony większego zapału do oglądania tego przedstawienia. Wreszcie, z ostatnią partią dźwięków – end let us see into his sou l – biel zalała pomieszczenie, na pewien moment oślepiając Malie oraz jej towarzysza.
Po kilku mrugnięciach znajdowali się jednak gdzie indziej. One dwie przynajmniej, mężczyzny nigdzie nie było. Znajdowali się w niemal bezkresnej przestrzeni. Wszędzie była biel, ale po dłuższym zastanowieniu Malie doszła do wniosku, że to zaśnieżone pole. Z nieba spadało wiele śnieżnych płatków, o różnorodnych kolorach, które bielały dotykając ziemi. Nagle, bez większego pytania zerwał się wiatr, rozwiewając włosy dziewczyn i oniemal pozbawiając ich równowagi.
- Dis soul szal not say nor point de nejm nor fejs of his feeder. So kommand ai – dźwięki podobne do cytatów Nine zostały wydane z nikąd, brzmiały dość ostro, ostrzegawczo i wzniośle.
Nine spojrzała na Malie. - Zaklęcie jest głęboko w jego duszy, i jest potwornie potężne. – poinformowała. - Gdzieś tu powinno być coś, co wskaże nam jego twórcę. A może nawet znajdziemy ślady jego poprzednich żywicieli.
- A do tego gada jak potłuczone - stwierdziła gwardzistka i zrobiła kilka obrotów, próbując dostrzec cokolwiek na horyzoncie, jednakże gdziekolwiek nie spojrzała widziała tylko bezkresne zaśnieżone pustkowie. - Zakładam że kiedyś już to robiłaś, więc prowadź. Z przykrością wyznaję że nigdy nie spacerowałam sobie po wnętrzu czyjejś duszy - zwróciła się dziewczynki.
- Dobra dedukcja! – pochwaliła, skinieniem głowy. - Ale tu nie ma żadnych zasad. Idziemy, a co się trafi to się trafi. Są księgi teorii zakładające, że tak naprawdę nie ma tu przestrzeni. – dodała ruszając spokojnie przed siebie. Przestrzeń przestrzenią, ale zdecydowanie nie było tutaj temperatury. Pomimo śniegu i odrobiny więcej śniegu, dziewczyny nie czuły ani odrobiny zimna. Gorąco im co prawda też nie było, Malie miała wrażenie że faktycznie dalej jest w jaskini, tylko widzi co innego. Mogło to być częściowo zgodne z prawdą.
Idąc przed siebie dziewczyny nie dostrzegły niczego, dopóki w końcu nie znalazły drzewa. Dość pokrętna roślina rosła pośrodku niczego, jej gałęzie ułożone w formie serca. Drzewo było dość stare i zdecydowanie poniszczone, dokładniej wyglądało na pocięte. Do wyrastających na boki gałęzi przywiązane były różnorodne szmaty, w kolorach spadającego śniegu. Najniżej znajdowała się błękitna szata, była najdłuższa i nieco poszarpana. Na samej górze znajdowała się najkrótsza, brązowa. Pod nią była nieco dłuższa fioletowa. Scena musiała coś oznaczać, bez większych wątpliwości.
- Problem. – odezwała się dziewczyna. - Te rośliny rosną w centrum. Czyli zaklęcie jest albo młodsze niż myślałam, albo wszechobecne.
- Z tego co był w stanie powiedzieć domyśliłam się że klątwa ciąży na nim od dość dawna - poinformowała Malie, spoglądając z namysłem na drzewo, które mimo usilnych starań nic jej nie mówiło. Skrzyżowała ręce na piersi i wykrzywiając lekko usta w wyrazie zirytowania. - Wybacz, ale botanikiem również nie jestem. Jednak skoro klątwa przybrała postać drzewa, to może wystarczy je spalić? - zaproponowała na wpół żartem.
- To nie klątwa. - wskazała palcem na drzewo. - To soul tree. Podstawowe emocje i inspiracje jego manifestacji życia. Miałam nadzieję, że klątwa tu będzie, ale nie widzę nic co mogłoby ją wskazywać.
- Cóż, więzień mógł też udawać że znajduje się pod wpływem klątwy. Byłoby to jednak bardzo naiwne z jego strony - zauważyła gwardzistka. - Spodziewałabym się że od razu by się przyznał gdy usłyszał że zabieram go do magów. Jeśli tak zależało mu na zachowaniu tajemnicy, to mógł łatwo wymyślić dużo lepsze kłamstwo lub przynajmniej udawać że nic nie wie, bądź zwyczajnie nie mówić całej prawdy. Jeśli rzeczywiście nie ma tu żadnej klątwy, to byłabym wdzięczna gdybyś mogła przy okazji sprawdzić czy nie jest upośledzony. Mam już dostateczną ilość profesjonalnej służby by nie potrzebować niepełnosprawnego pachołka.
- Nie, nie, nie. - dziewczyna pokręciła przecząco głową. - Słyszeliśmy warunki klątwy na wejściu. Ciężko je nam co prawda zrozumieć, ale tu były. Klątwa jest, tylko nie wyrasta z duszy, tylko w nią. - wyjaśniła dziewczyna. - Ale...jeżeli to prawda, to nie jestem w stanie jej usunąć.
- To znaczy że jest z nim na stałe połączona? Cóż, gdybym była magiem, to pewnie rzucałabym tylko takie klątwy - odparła techniczka, wzruszając obojętnie ramionami, jak gdyby tego się właśnie spodziewała. - Ale zaklęcie zabrania mu tylko mówienia o pewnych sprawach, czyż nie? Andy dalej posiada te wspomnienia, a skoro jesteśmy w jego duszy, to czy nie możemy własnoręcznie sprawdzić tego co wie bez potrzeby by świadomie cokolwiek nam wyjawiał? Być może czarnoksiężnik który rzucił na niego urok nie spodziewał się że ktoś wejdzie do wnętrza duszy zaklętego..
- Ehh...to nie do końca tak działa. Te szaty na drzewie? Pewnie nawiązują do połowy jego życia. Dusza nie trzyma wspomnień jako takich, na pewno nie w szczegółach. Zresztą! – Nine pomachała głową na boki, strząsając z siebie sugestie Malie. - Takich uroków nie da się rzucić zbyt wielu. Po pierwsze musiał to zrobić dawno, po drugie musiał umieścić w nim fragment swojej duszy. Już nawet nie many. – wyjaśniła. - Moglibyśmy spróbować ten fragment usunąć, ale to....raczej zbyt ryzykowne. – westchnęła.
- Proszę o wybaczenie, ale sama ocenię co jest zbyt ryzykowne gdy chodzi o mojego więźnia - oświadczyła stanowczo Malie, robiąc poważną minę. - Czy istnieje w takim razie jakiś inny sposób na wydobycie z niego potrzebnych nam informacji? Może czytanie w myślach? Wróżby? Hipnoza? Domyślam się że konwencjonalnymi metodami nic z niego nie wyciągniemy. Inaczej już dawno posłałabym po Victorrię. Tak więc wszystko w twoich rękach - rzekła, uśmiechając się lekko, jednak bynajmniej nie prześmiewczo. Po chwili zaś z wyraźnymi oporami wyciągnęła w kierunku Nine zaciśnięta dłoń z wyprostowanym kciukiem i puściła jej oczko. - Pokaż na co cię stać, o arcymagini! - dodała na tyle żywiołowo na ile tylko było ją stać, choć niemalże słychać było jak jej dusza zwija się i krzyczy z bólu. Gdyby zamiast wewnątrz Andiego znajdowali się w jakimkolwiek miejscu publicznym, to po czymś takim z pewnością strzeliłaby sobie w łeb.
Nine zacisnęła oczy w czymś co wyglądało na głęboki zamysł. Nagle krzyknęła. - Dobra! – zgodziła się. - Ale musisz mi pomóc! Jeżeli to tak mocne zaklęcie, to jest w nim część duszy czarownika. Wywołamy ją, a ty ją zabijesz. Jak zwykłą osobę. Ja nie umiem walczyć. Jak się okaże, że jest za mocna, to mamy problem. Dość ciężko stąd uciec.
- Gdybym tylko miała tu Timmy’ego... - mruknęła pod nosem techniczka, jednak szybko odzyskała rezon i wyprostowała się dumnie. - Oczywiście, w końcu jestem królewską gwardzistką. Ale jeśli możesz to byłabym wdzięczna gdybyś wcześniej wyczarowała tutaj kilka głazów, albo czegokolwiek w miarę dużego i twardego. Wtedy na pewno dam mu radę.
- Eh...nie jestem czarodziejem, tylko czarnoksiężniczką. - przypomniała Nine. - Mogę zaklinać. Osoby i rzeczy. Ale nie wyczarowywać czy wydziwiać.
- Mhm. Skoro tak... - zaczęła rudowłosa, grzebiąc ręką w kieszeni z której po chwili wyjęła garść ołowianych kul, które wykorzystywała jako pociski do wynalezionego przez siebie pistoletu. - Może mogłabyś powiększyć je do różnych rozmiarów i nadać im różne właściwości?
Na życzenie Malie zaczęły się przygotowania, które wyraźnie wprawiały Nine w zawroty głowy i symboliczną gorączkę. Dziewczyna raz po raz rozmyślała jak wywołać efekty z życzeń strażniczki, po czym rysowała w śniegu różne koła, kwadraty i trójkąty z przedziwnymi symbolami, kładąc w nie kule i szepcząc tym dziwacznym, pozbawionym znaczeń języku.
W końcu jednak dwójka przebrnęła przez każdą kulę jaką Malie posiadała. Nine musiała wziąć po tym przerwę. Była zbyt zmęczona.
Wedle czarownicy wampir był teraz w śpiączce, więc nie musieli się za bardzo martwić o zewnętrzny świat, będąc ukrytymi głęboko pod gildią.
W końcu zaczęły się faktyczne przygotowania do walki. Nine nakreśliła dość duży krąg, po czym zrobiła szlaczek spory kawał dalej, gdzie zrobiła kolejny. „fragment duszy pojawi się w tamtym” wyjaśniła – „będę czarować z tego”
Jej słowa rozległy się po okolicy, równie niezrozumiałe co zwykle. - Kome Forth! – gdy ostatni dźwięk paplania doszedł do uszu Malie, wskazany wcześniej krąg poczerniał.


Wyrosła z niego wysoka, chuda postać w czarnych, zdobnych szatach, z zdobnymi szalami. W jej ręce znajdowała się długa, złota laska zdobiona wieloma diamentami z jednym, ogromnie dużym diamentem pośrodku. Ostatecznie jednak Malie nie była pewna czy to diament. Klejnot był dość osobliwy i inny od wszystkich które widziała. Twarz maga była młoda, miał krótkie blond włosy i nieco wyblakłe błękitne oczy.
Kątem oka strażnik dostrzegła, że na widok ich przeciwnika Nine zbladła, a jej kolana lekko zbliżyły się do siebie, trzęsąc niewyraźnie. - Th..Thalanos... – szepnęła.
 
Tropby jest offline