Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2014, 11:56   #56
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
część 1. podbojów ciąg dalszy

Uważne spojrzenie spod półopuszczonych rzęs śledziło Irbisa, dopóki nie zajął miejsca przy jednym ze stolików, by już po chwili być otoczonym przez towarzyszy i przez chwilę adorowanym przez tancerkę. Ale tylko przez chwilę… bowiem ona szybko przemierzyła salę, by zasiąść na barze i z tej niewielkiej wysokości bacznie wszystko obserwować.
- Masaru-kun… - zamruczała Opal, nachylając się nieco do towarzysza i owiewając jego ucho ciepłym, pachnącym cytrusami oddechem, szeptała dalej - ...nie obrazisz się, jeśli Cię na chwilę opuszczę…? Mam do spełnienia pewną obietnicę daną Yumei… i właśnie nadarzyła się ku temu okazja… - oderwała wreszcie spojrzenie od Smoka i zawiesiła je na odsłoniętej już twarzy Fuse. W nozdrza mężczyzny uderzył zapach jej perfum, słodki i zniewalający, oczy wręcz hipnotyzowały a karminowe usta… ach… były przecież stworzone do całowania... i były tak blisko… tak kuszące i pełne obietnic…
- ...to nie potrwa długo… nim się obejrzysz, znów będę przy Tobie…
- Oczywiście. Dotrzymywanie obietnic, to rzecz święta. - odparł nerwowo alchemik, przełykając ślinę. Był niczym mysz we władzy hipnotycznego spojrzenia kobry.
- Zaraz wracam… - Suki skinęła głową zadowolona i złożyła lekki pocałunek w kąciku ust mężczyzny, tym, którego tak się wstydził - ...wypatruj naszego ptaszka. - mruknęła żartobliwie i wstała z krzesła, po czym z pełną gracji pewnością siebie ruszyła przez całą niemal salę, by podejść wprost do Yaosharu i bezczelnie zająć miejsce na kolanach niczego nie spodziewającego się młodego Smoka.
- Cześć, przystojniaku... - zagaiła wesoło, poufale oplatając jego szyję ramieniem i wpatrując w niego tym swoim powłóczystym spojrzeniem - ...postawisz mi piwo? - nie pierwsze, sądząc po cytrusowo-chmielowym zapachu jej oddechu...
Ten był zaskoczony jej zachowaniem, podobnie jak jego towarzysze. Ale była wszak gaijin, mogła nie wiedzieć, kogo zaczepia. Jego podwładni spojrzeli po sobie, po czym wpatrywali się w swego szefa. Ten zaś dał dyskretny znak, by się oddalili.
- Oczywiście, kwiatuszku… Czy my się znamy? Mam wrażenie, że nie widzę cię pierwszy raz. - zapytał zaskoczony Irbis, jedną dłonią chwytając bezczelnie Suki i usadzając ją na swych udach. Ocierając się pośladkami dziewczyna zaczęła domyślać się… o co chodziło z tym stalowym kocurem i jego ogonkiem.
Bezwstydnie mościła się jeszcze przez chwilę, wywołując lekki rumieniec na policzkach Irbisa… i znacznie głębszy na swoich, po czym zachichotała, chowając usta za rozłożonym, koronkowym wachlarzem - Być może… choć nigdy dość… dokładnie... - na pozór niewinne i wstydliwe spojrzenie znad koronki niosło ze sobą morze obietnic… - ...ależ tu tłoczno… - dodała nieoczekiwanie, rozglądając się wokół, jakby pierwszy raz dostrzegła mrowie gości siedzących prze niemal wszystkich już stolikach. Ruch głową pociągnął za sobą ruch pleców… i pośladków… które ponownie otarły się nader wyzywająco o coraz bardziej obiecującą twardość irbisiego “ogonka”.
- Jak masz... na imię? - zapytał z pewnym trudem Yaosharu, czując te obiecujące krągłości, które skutecznie przyciągały jego myśli do innego… tematu. Gestem zamówione piwo z dodatkiem cytrusowego soku trafiło już na stolik, podczas gdy dłoń mężczyzny sięgnęła tuż pod różyczkę zmysłowo pieszcząc udo Suki powolnymi ruchami palców. I przypominając jej, że “rozmowy” z “Cichą” nie do końca zaspokoiły jej rozbudzony apetyt.
- Czy to naprawdę ważne…? - zamruczała zmysłowo, napierając udem na ową pieszczącą je dłoń i niejako przy okazji znów na prężący się w spodniach kształt - Możesz na mnie mówić… Różyczka… -
zawyrokowała po chwili namysłu, odsłaniając niego wachlarz, by mógł zobaczyć jak jej karminowe wargi smakują to słowo - …a jak ja mam mówić na Ciebie…?
- Kocur… - odparł Yaosharu, sięgając pod jej spódnicę i popijając trunek. Jego dłoń śmiało poczynała sobie na udzie Suki, sprawiającej, że jego pragnienie rosło.
Jej też… co było widać w jej oczach, które błądziło po sali, nieodmiennie jednak wracając do oczu Irbisa.
- Czy możemy… gdzieś… - nachyliła się ku niemu, szepcząc swoją prośbę… tak gorączkowo i tak wstydliwie zarazem… nakrywając jego śmiałą dłoń swoją - Tu… zbyt wiele… oczu… - zarumieniła się i oddychała szybko, równie podniecona swoją prowokacją co i on…
- Szukasz przygód więc? Te… czekają na piętrze tego przybytku. - wymruczał jej do ucha Yaosharu, nie przerywając śmiałych ruchów dłonią po udzie… coraz bliżej jej podbrzusza.
- Zaprowadzisz mnie…? - zamruczała w odpowiedzi, lgnąc do tej dłoni i czując, jak wnętrze ud zaczyna płonąć, spragnione dotyku palców… i nie tylko…
- Drugie drzwi na prawo... w spodniach mam kluczyk. - wymruczał cicho Yaosharu, delektując się aksamitnością jej skóry. - Nie dam ci długo czekać.
- Na to liczę… - szepnęła niemal bez tchu, wolną dłonią zwinnie błądząc po spodniach w poszukiwaniu wspomnianego kluczyka… ze świadczącą o sporym doświadczeniu wprawą pieszcząc przy tym ukrytą pod materiałem… “przygodę”, która odnajdzie ją na piętrze. Lekko drżącą dłonią wyłuskała ów klucz i zwinnie zsunęła się z kolan Yaosharu, by kołysząc biodrami ruszyć do wskazanego pokoju.

Zamknęła za sobą drzwi i dyskretnie ukryła pod materacem zatknięte pod spódnicą sai, po czym rozsiadła się na łożu, tak, by wyeksponować wszystkie swoje atuty… gdy jej kocur wreszcie pojawił się w pokoju, zastał ją rozsznurowującą gorset bluzki, z takim trudem utrzymujący w ryzach jej jędrne piersi. Było jasne, że pod gorsetem nie ma nic… a pod spódnicą? Wiedział już, że ma pończoszki trzymające się na podwiązkach. Ale czy ponad nimi coś jeszcze skrywa słodki skarb… Różyczki?
Pokój nie raz musiał służyć takim zabawom, bowiem wystrój zawierał parawan, wygodne łoże, na którym Suki siedziała i tradycyjne erotyczne malunki wykonane tuszem, a przedstawiające figlujące pary. Prawdziwy przewodnik po pozycjach łóżkowych. Były nawet kadzidełka do zapalenia… zapewne z pobudzającymi zapachami.
Ale samego Kocura pobudzać już nie trzeba było. Wszedł, gwałtownie otwierając drzwi, a potem zamknął je na zapadkę. Usiadł tuż obok Suki i pocałował ją namiętnie, z wprawą pieszcząc usta swym językiem. Dłoń jego podczas przedłużającego się pocałunku, ześlizgnęła po szyi na dekolt, a potem na lewą pierś, którą władczo i drapieżnie masował i ugniatał, całkowicie tonąc w tej zabawie.
Spodobało jej się, że nie rzucił się na nią jak pewien inny “Kocur”, którego znała. To przemawiało na jego korzyść w stosunku do Yumei. A gdyby tak…
Odwzajemniła pocałunek, jedną dłoń wplatając we włosy kochanka, a drugą sięgając ku zapięciom spodni… jednak cofnęła ją wstydliwie, gdy poczuła pod palcami prężący się ogonek. Jakby ją speszył… jakby spełnianie obietnic było dla niej trudniejsze, niż ich składanie…
Jakby była jedną z tych pozujących na niegrzeczne gaijin, które jednak peszą się, gdy sprawy zaczną wymykać im się spod kontroli.
- Nie bój się… nie ugryzie… - wymruczał cicho “Irbis”, chwytając dłoń Suki i delikatnie przykładając ją do po chwili uwolnionego już pala rozkoszy. Sam zszedł z pocałunkami niżej, wodząc językiem po dekolcie. Jednakże nie mógł przytrzymywać jej palców dłużej. Uwolnił dłoń dziewczyny, by samemu sięgnąć pod jej spódniczkę i wodząc po udzie dotrzeć do celu.
To jakby ją trochę ośmieliło, gdyż badawczo zacisnęła palce na dumnie sterczącej męskości Irbisa i powoli nabierając śmiałości, jakby nagle zrozumiała, że niczym się nie różni od innych… które bez wątpienia znała. Zadrżała, gdy palce Kocura dotarły do jej osłoniętego bielizną intymnego kwiatka. Cóż… co jak co, ale Opal dziewicy zagrać nie mogła z dość oczywistych względów… nadal jednak mogła być nieśmiała i nieco wstydliwa przy rozlewającym się wokoło seksapilu… czyż nie taka była właśnie Cicha?
Usta Yaosharu zaczęły zaś drapieżnie zaczepiać o tasiemki jej gorsetu i rozsupływać je. Niewątpliwe dążył do odkrycie jej dwóch skarbów… tak i jego palce odchyliwszy władczo ową bieliznę sięgnęły w głąb, szybko i gwałtownie zapuszczając się w jej jakże gotowy do podboju zakątek. Jak pod tym względem Suki nie mogła nad sobą panować… tak i czując gotowy oręż nie mogła niecierpliwić się przed wypróbowaniem go.
Jęknęła cicho, gdy palce wdarły się do jej pełnego nektaru kwiatuszka, a potem zacisnęła dłoń na włosach Irbisa, gdy wyszarpnął zębami ostatnią tasiemkę i przywarł wreszcie ustami do słodkiej półkuli jej piersi… tak… tego jej właśnie brakowało… odrobiny stanowczości i bardziej zdecydowanych działań… niemniej wciąż nie przejmowała inicjatywy, mimo wyraźnej niecierpliwości. Czekała nadzwyczaj cierpliwie…
Uśmiechnęła się przelotnie na myśl, że Yumei z pewnością jej to wynagrodzi… na swój sposób.

<...>

Nim rozsunęła wstydliwie uda, ukazując swój rozkwitły kwiatuszek w pełnej krasie, szepnęła - Bądź delikatny… - i położyła się na plecach, przymykając oczy.
- Będę… chyba. - mruknął Kocur. - Nie martw się… Będzie ci bardzo przyjemnie.
Nagi wpakował się na łóżko i wodząc dłońmi po udach Yozuki, połączył się z nią powoli. Nie miał jednak dość zimnej krwi… Choć z początku ruchy jego bioder były delikatne i subtelne, to potem… poczuła w pełni jego wigor i gwałtowne szturmy. Poczuła, jak pieszczone jego ustami piersi poruszają się w rytm pchnięć. Poczuła, jak dzikim i namiętnym kochankiem jest ów kocur, biorąc ją w posiadanie głęboko i intensywnie.
Jęknęła, tym razem z głęboką satysfakcją i oddała mu się z całym swoim pragnieniem, które tak umiejętnie zaspokajał... nie potrzeba było wiele pchnięć, by w ciche jęki wdarł się głęboki pomruk satysfakcji, który przerodził się wreszcie w cichy okrzyk świadczący dobitnie, ze Różyczka osiągnęła szczyt ekstazy... prężąc się i wijąc słodko pod muskularnym ciałem kochanka.
Kocur jednak nie dawał jej chwili wytchnienia, bo gdy tylko i on dotarł na szczyt, przewrócił Suki na bok i położywszy się tuż za nią... ponownie zagościł w jej gniazdku rozkoszy… tym razem bez delikatności, ale za to z wyraźną ochotą i entuzjazmem. Jego usta pieściły jej szyję, gdy ona ponownie poczuła jego sztychy w sobie. A dłonie ugniatały drapieżnie i namiętnie krągłe piersi Yozuki. Plotki mówiły prawdę, Yaosharu był naprawdę namiętnym kochankiem. I nie zamierzał tak szybko jej wypuścić ze swych objęć.

Zaskoczyła go, gdy zwinnie wyslizgnęła się z jego objęć tylko po to, by samej znaleźć się na górze... Nie potrafiła i nie chciała dłużej panować nad swoją naturą...

<...>

Tak... pozwalała mu je odkrywać, usatysfakcjonowana i rozbawiona zarazem... kiedy po raz trzeci jej ciałem wstrząsnął dreszcz ekstazy, głosem zachrypłym od jęków i krzyków zamruczała słodko - Prawdą jest, co o Tobie mówią, kocurze o stalowym ogonku... - zachichotała zmysłowo i przeturlała się na niego, nim zdążył zrozumieć, co właściwie do niego mówi - Dałeś mi dziś naprawdę dużo... a jednak jeszcze mi mało... - droczyła się z nim żartobliwie, co widać było w jej roziskrzonych oczach, ale po chwili spoważniała - Chcę, byś mi odpowiedział szczerze na jedno pytanie... co myślisz o Yumei Yamato?
- A skąd ty znasz Yumei, co Różyczko? - zapytał, wplatając dłoń we włosy kochanki i drugą dłonią masując nagą jej pierś. - Szukająca przygód dziewczyna nie powinna jej znać. Kim jesteś?
Kpiące rozbawienie znów rozświetliło jej źrenice, gdy uniosła się i dłońmi zebrała włosy w tak charakterystyczne dla niej dwa kucyki, mrucząc przy tym - Jestem tu incognito i, jak widzisz, nie zamierzam nikomu robić krzywdy. Niemniej odpowiedź jest dla mnie ważna, więc... nie każ się prosić. Naprawdę nie chcę, by zrobiło się... mniej przyjemnie. - wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się pogodnie - Wierz mi, wolałabym zapamiętać ten wieczór takim, jaki był do tej pory. - oparła przedramiona na torsie Yaosharu, a na nich wsparła podbródek i zapytała krótko - Więc...?
- I zaryzykujesz wojnę między Smokami i Tygrysami, Suki-chan? Z powodu jednego pytania? - dłonie Yaosharu powiodły po pośladkach dziewczyny, gdy dodawał wesoło, zaciekawiony jej reakcją. - Negocjowałem kwestię kobiety z Tygrysów, więc zważ to, moja Różyczko. Ostatecznie mogę wybrać inną. Na przykład ciebie. Uniknę wtedy kłótni z bratem Yumei… Czy więc warto było mnie kusić?

Figlarny uśmiech, który pojawił się na twarzy Opal szybko jednak ustąpił miejsca powadze. Widać było, że nie traktuje tej kwestii tak lekko, jak jej kochanek.
- A jednak chciałabym poznać odpowiedź, Yaosharu-kun. - zamruczała w końcu, utkwiwszy migotliwe spojrzenie w oczach młodego Smoka - Co byłoby dla Ciebie nagrodą główną w ewentualnym ślubie z Yumei... przypieczętowanie sojuszu i spełnienie dawnej obietnicy, czy… czy ona sama…?
- Yumei jest śliczna, czyż nie? - mruknął Yaosharu, zaciskając dłonie na pośladkach Suki. - Bardzo śliczna, idealna na żonę samuraja i… eeech… - westchnął ciężko. - I ostatni raz ją widziałem, gdy miała pięć latek. Ostatni raz z nią wtedy rozmawiałem. Co niby mam powiedzieć, że ją kocham? Jak kochać kogoś, kogo się nie zna? Zadurzyć w jej wyobrażeniu? Spełniam swój obowiązek. Została mi przyobiecana i byłoby zniewagą wobec jej rodu i jej samej, gdybym ją porzucił. To kwestia zobowiązań. Małżeństwa to interes, nie przyjemności.
Suki roześmiała się cicho, słysząc ten wywód… nie śmiała się jednak z młodzieńca… po prostu nie mogła powstrzymać wesołości. Oni byli tacy do siebie podobni…
- Nie oczekiwałam od Ciebie wyznań miłości dla Yumei. - zamruczała wesoło, psotnie kręcąc pupą - Gdybyś to zrobił, nie uwierzyłabym w ani jedno Twoje słowo. - żartobliwie pogroziła mu palcem i uśmiechnęła się cieplej - Wiesz… macie podobne dylematy. Zupełnie się nie znacie, ale kwestią honoru jest, by dotrzymać słowa. I nie mówię tu o Kansei, on to zupełnie inna kwestia… - skrzywiła się lekko i pokręciła głową - ...jest gotów na wiele, by uchronić siostrę przed tym małżeństwem. Z powodu wyimaginowanego honoru. Zupełnie ignoruje jej zdanie... - westchnęła, ale po chwili znów się rozpogodziła - Domyślasz się, dlaczego tu jestem? - zapytała z rozbawieniem.
- Myślisz, że jestem w stanie myśleć… z nimi przed oczami? - wymruczał “Irbis” chwytając dłonią wiszącą nad nim jędrną pierś Yozuki i ugniatając ją drapieżnie. Drugą dłonią dał klapsa w wiercącą się pupę Suki, dodając. - Zgadnij raczej co ja myślę i co zrobię.
- Nie muszę zgadywać. - dziewczyna pokazała mu język i znów pogroziła palcem - Zrobisz, jeśli Ci pozwolę… nie zaryzykujesz chyba wojny Smoków z Tygrysami? - roześmiała się lekko - Poza tym… wiele byś stracił w moich oczach, Kocurze. I nie tylko w moich. - dodała zagadkowo, po czym zamruczała, rysując paznokciem wzorki na barku Yaosharu - Wiesz, nie jestem z kamienia… na brak temperamentu też nie narzekam… - zachichotała - ...niemniej tym razem Twoje odpowiedzi mają dla mnie kluczowe znaczenie. Wiem już jaki jesteś… teraz chcę wiedzieć co myślisz. Jeśli usatysfakcjonujesz mnie rozmową, ja usatysfakcjonuję Ciebie… - obiecała, uśmiechając się drapieżnie.
- Ja… nie mam pojęcia, dlaczego tu jesteś. - wymruczał “Irbis”, zajęty masowaniem gołych pośladków kochanki.
- Obiecałam Yumei, że dowiem się o Tobie czegoś więcej. - uśmiechnęła się słodko Suki - Że się dowiem, czy jesteś jej wart… czy będziesz potrafił być jej księciem z bajki. - zamruczała, obserwując kochanka spod półopuszczonych rzęs.
- Księciem z bajki? Uważasz, że potrafiłbym być jej wierny? - zdziwił się Yaosharu, spoglądając w oczy Suki. - Na pewno potrafiłbym zadbać o jej bezpieczeństwo i wygody, reszta zaś jest… do ustalenia.
Opal skinęła głową, jakby akceptowała tę odpowiedź i westchnęła cicho, smutniejąc - Musisz wiedzieć… - urwała, jakby nie była pewna, czy powinna mówić dalej. W końcu jednak zdecydowała się zaufać Smokowi - ...i mam nadzieję, że zachowasz to wyłącznie dla siebie... - dodała z naciskiem, nim kontynuowała - ...Yumei dorastała pod kloszem. Karmiona opowieściami o chwale rodu i honorze, prowadzona za rękę i pilnowana nieustannie przez Kansei. Żadnych nocnych wyjść, żadnych… zabaw. Ty… nie, nie sądzę, byś pozostał jej wierny, choć smuci mnie, że zakładasz taki scenariusz, mimo tego, że wcale jej nie znasz. Myślę, że mogłaby Cię zaskoczyć… i siebie przy okazji też… - trudno było utrzymać powagę na wspomnienie drobnych dłoni Cichej masujących jej pośladki… tak, jak teraz robił to Yaosharu - ...niemniej… jest delikatna. Nauczona, że honor i tradycja są najważniejsze w życiu. Marzy o księciu z bajki, który się nią zaopiekuje… ale ja wiem, że w głębi duszy jest inna, tylko nie pozwolono jej rozpostrzeć skrzydeł… - umilkła nagle, jakby powiedziała za dużo. Skryła źrenice pod rzęsami i dodała - Jeśli za moją radą ona się zgodzi na to małżeństwo, a Ty ją skrzywdzisz… zabiję nas oboje.
- Jaka... inna? - wymruczał zaciekawiony Yaosharu mocniej ugniatając pośladki Suki, która czuła ponadto, jak jej łono ociera się o ogonek wyraźnie spragniony jej uwagi.
- Przede wszystkim przerażona, że nic nie zależy od niej i że otacza ją świat, którego nie zna. - Opal niemal warknęła te słowa, zupełnie ignorując tak oczywiste przecież zaczepki. Zesztywniała na chwilę, tłumiąc złość, nim udało jej się opanować na tyle, by mówić już spokojniej - Z pewnością nigdy nie będzie taka, jak większość dziewcząt, które do tej pory poznałeś. Może z czasem nabierze temperamentu… z pewnością nabierze… ale nigdy nie będzie taka… jak na przykład ja. Ona praktycznie nie zna żadnego mężczyzny poza swoim bratem... rozumiesz? - wpatrzyła się intensywnie w oczy Irbisa - Niby zna innych członków gangu, ale właściwie tylko z imienia. Bo wiesz… honor rodu i takie tam… - ugryzła się w język, nim powiedziała dosadniej co myśli o tym całym honorze - Jest jak dziecko zamknięte w domu, które trzeba wreszcie wypuścić do ogrodu i pozwolić odetchnąć… dlatego tak ważne jest, by jej mąż się o nią zatroszczył. Jak o rzadki kwiat. Porcelanową figurkę. Powoli wyprowadził na słońce i pokazał, że przyjemności tego świata wcale nie są dla niej zakazane. Nauczył, że jej zdanie także ma znaczenie. Że ma prawo być sobą… jakąkolwiek jest. Że ma prawo mieć i realizować swoje pragnienia. - widać było coraz wyraźniej, że stosunek Suki do Yumei nie jest taki zupełnie obojętny… że pragnienie, by przyjaciółka była szczęśliwa jest autentyczne a nie tylko na pokaz… z takim ogniem mogła się wypowiadać jedynie w kwestii, na której naprawdę jej zależało.
Yaosharu zrozumiał już, że ich “zabawa” była tylko dodatkiem… i że to, co powie lub zrobi, zaprocentuje w przyszłości.
- Czyżbyś… podkochiwała się w niej? - zapytał podejrzliwie wpatrując się w oczy Suki, niemniej jego ton był życzliwy i ciepły.
- Po prostu chcę, żeby była szczęśliwa. - burknęła nieco naburmuszona dziewczyna i z powrotem oparła głowę na przedramionach, pozwalając włosom zakryć twarz. Jej ciepły oddech i miękkie pasma łaskotały tors Yaosharu - Z Kansei nie ma co rozmawiać, on siostry nie spuści z oka, póki nie przejdzie pod opiekę innego mężczyzny, godnego małżonka… takie tam… Lubię ją. Bardzo. Ostatnio bardzo się zbliżyłyśmy… i zrobiło mi się jej żal. Z różnych powodów. Ale chyba najbardziej za to, że ona się tak bardzo boi… siebie. - mruczała tak cicho, że Irbis ledwie ją słyszał - Możesz być jej ratunkiem… - westchnęła jeszcze tylko i umilkła. Powiedziała już więcej, niż zamierzała… właściwie powiedziała wszystko, co myślała o tej całej sprawie… pozostawało tylko mieć nadzieję, że Yaosharu potraktuje to poważnie i nie wykorzysta tej wiedzy przeciwko niej i Cichej.
- Nie martw się. Potrafię się zająć dziewicą. Potrafię być delikatny. Poza tym… będzie moją żoną. - mruknął Yaosharu głaszcząc Suki po włosach. - I jak… nie będzie zaborcza, to ja mogę… także być wyrozumiały dla jej… oczywiście dyskretnych miłostek. Nie widzę powodu, by dać ją skrzywdzić komukolwiek.
- To ile Ty tych dziewic do tej pory miałeś, co? - Opal poderwała głowę, jej policzki zabarwił karminowy rumieniec. Jej gniew był jednak tylko przykrywką… dała się przejrzeć, za mocno odsłoniła… i teraz było jej wstyd. Chyba jednak za dużo tego piwa wypiła… a może to na Cichej zależało jej aż tak bardzo…? - Poza tym masz się nią zaopiekować i o nią zatroszczyć a nie tylko łaskawie być wyrozumiałym, jeśli będziesz mógł mieć poza nią stado kochanek. - prychnęła.
- Ona jest śliczniutka… Pewnie wiesz lepiej ode mnie, jak bardzo. Pewnie widziałaś ją nago we wspólnej łaźni. - odparł żartobliwie Yaosharu. - Nie twierdzę, że mi się nie podoba. I że ją porzucę. Przecież... jest kusząca w swej niewinności.
- Ona nie chodzi do wspólnej łaźni. - mruknęła Suki, nie komentując faktu widzenia jej nago i znów chowając twarz pod włosami. Odetchnęła głęboko - Przepraszam, trochę mnie… poniosło. Oczywiście, że nie możesz mi nic obiecać. - wzruszyła ramionami - Masz rację, jest śliczna i kusząco niewinna… ale też bardzo mądra, skromna… jest ideałem. W moim odczuciu jest nawet zbyt idealna… zbyt uległa i posłuszna. Ale to jeszcze można zmienić. - Irbis mógł być pewien po tonie jej głosu sądząc, że Suki już nad tym pracuje - Niemniej Ty nie możesz o tym wiedzieć… bo i skąd? Nie jestem pewna, czy udałoby mi się Was spotkać… może gdzieś w Uptown…? - myślała przez chwilę na głos - W salonie masażu może…? Nie… najpierw muszę lepiej poznać madame Bowary a potem może być już za późno… - przez chwilę spod włosów słychać było tylko towarzyszące rozmyślaniom pomrukiwanie a potem nieco niepewne - Bo chciałbyś ją poznać… prawda?
- Ale z przyzwoitką… dla jej bezpieczeństwa. - odparł pół żartem pół serio mężczyzna. - Póki co nie musimy się spieszyć. Negocjacje i… jak jej brat się uprze, może będę musiał wziąć inną. Ciebie na przykład.
- Nie jestem pewna, czy to przejdzie… - Suki przygryzła wargę w zamyśleniu - Formalnie przestaję być Tygrysicą… jutro po południu… więc moja kandydatura odpada...
Niewątpliwie jej słowa zaskoczyły mężczyznę, ale zdołał ukryć owo zaskoczenie pod maską obojętności.
- Szkoda… byłabyś bardzo gorącą żoną… - odparł żartobliwie Yaosharu. - Choć nie wiem, jak byś znosiła inne nagie kobiety w moim życiu i czasem łóżku. Co mi przypomina, że mam spotkanie… a właściwie ona przyjdzie tu.
- Potrafię się dzielić… pod warunkiem, że nie czuję się zaniedbywana. - równie żartobliwie odpowiedziała Suki, po czym przyjrzała się badawczo Irbisowi - Jaka… ona? Kiedy…?
- Pewnie wkrótce, trochę zabalowaliśmy… a imię nic ci nie da. Wątpię, byś ją znała. Jest milutką córką piekarza bułek. - mruknął Yaosharu. - Malutka, milutka i bezpruderyjna.
Dziewczyna przewróciła wymownie oczami - Gdybym chciała dowiadywać się czegokolwiek o Tobie od Twoich kochanek, życia by mi nie starczyło… - pokazała mężczyźnie język, ale już po chwili uśmiechnęła się pogodnie - Lepiej więc będzie, jeśli sobie już pójdę. Nie chcę jej wystraszyć. A wierz mi, potrafię się skutecznie pozbywać konkurentek. - roześmiała się drapieżnie, paznokciami jednej dłoni rysując czerwone pręgi na torsie kochanka, w oczach zapłonął ogień… ale tylko na chwilę, po której znów była tylko pogodna i nieco kpiąco uśmiechnięta - Przekazać coś Yumei, jak się spotkamy?
- Sama będziesz wiedziała najlepiej, co… jej powiedzieć. - dał jej klapsa w pośladek.-Jeśli tak nas zobaczy, moja ślicznotka może zechcieć dołączyć do zabawy.
- Kuszące… ale mam jeszcze inne zobowiązania na dziś. Obietnice do spełnienia… - pocałowała młodego Smoka w czubek nosa, a potem ześlizgnęła się zwinnie i pocałowała czubeczek smoczego “ogonka” - Spotkamy się jeszcze… - szepnęła żartobliwie i mrugnęła wesoło do Yaosharu, sięgając po rozerwane majteczki - Jesteś mi dłużny co najmniej jedną parę… te Ci zostawię, żebyś rozmiaru nie pomylił. - zachichotała, wiążąc kokardkę na jego męskości i z uznaniem obejrzała swoje dzieło - I proszę, prezent w sam raz do rozpakowania…

- Yaosharu-kun… mogę? Podobno nie jesteś sam. - tym słowom zza drzwi towarzyszył dziewczęcy figlarny chichot. “Irbis” westchnął smętnie. - I co teraz? Nie jesteś ubrana.
- Wejdź, jeśli się nie boisz… - Suki odpowiedziała dziewczynie zamiast Irbisa, odsuwając zasuwkę i uśmiechając się szelmowsko do kochanka, a kiedy usłyszała, że dziewczyna bez wahania łapie za klamkę, nachyliła się nad Yaosharu, by… wydobyć spod materaca ukryte tam sai. Kiedy młoda piekarzówna zajrzała do środka, wiedziona odwieczną ciekawością tego typu istotek, Opal opierała nogę o pierś mężczyzny i naciągała pończoszkę, a po chwili ostentacyjnie zatknęła za podwiązkę obie sztuki broni i dopiero wtedy zerknęła pozornie obojętnie na nowo przybyłą.
Ta zaś zdecydowanie nie kryła swojego zaskoczenia ni ciekawości.


Młodziutka i niższa o pół głowy od “Opal” kochanka “Irbisa” wędrowała spojrzeniem zarówno po kształtach kochanka, jak i Yozuki. Po czym zaczęła baczniej przyglądać się Suki właśnie. Może dlatego, że nie spodziewała się iż przyjaciółeczka, którą poderwał jej kochanek, będzie gaijin.
- Irbis-kun… mogliście trochę na mnie poczekać. - rzekła z wyrzutem, czerwieniąc się na obliczu.
- Eeech… Ona była bardzo niecierpliwa, mój kwiatuszku. - odparł bezradnie mężczyzna.
- Yaosharu-kun chciał powiedzieć, że nie potrafił mi się oprzeć dłużej, niż zajęło mu dotarcie do tego pokoju z sali na dole. - uściśliła żartobliwie Opal, wskazując na kokardkę zdobiącą “ogonek” Kocura, prężący się dumnie pod wzrokiem dwóch kochanek - Nie uprzedził też, że będzie na kogoś czekać… - mruknęła zmysłowo i ubrana zaledwie w jedną pończoszkę ruszyła, by obejrzeć sobie dziewczynę z każdej strony, bezczelnie oceniając jej opięte sukienką kształty. Nie zachowywała się jak gaijin. Bardziej jak ktoś, kto tu jest bardziej u siebie, niż ona.
Kochanka Iribisa zaś nie wiedziała jak się zachować, ani co zrobić z dłońmi. Jej spojrzenie również bezczelnie wędrowało po o wiele bardziej odsłoniętych kształtach Suki i jej intymnych sekretach. Yaosharu zaś spiorunowawszy spojrzeniem Yozukę, dodał. - Nie sądziłem, że tyle nam zejdzie, kwiatuszku.
Kiedy Opal znalazła się za plecami “kwiatuszka”, przesłała Irbisowi żartobliwego całusa a potem nachyliła się do ucha dziewczyny i mruknęła tak, żeby tylko ona słyszała - Śliczna jesteś… żałuję, ale nie mam już czasu… oddaję kochanka w stanie nienaruszonym… jest już cały Twój… - odwróciła się przy tym plecami do łóżka, by Yaosharu nie mógł się nawet domyśleć, co szepcze… choć tego, że ociera się biustem o osłonięty sukienką biust dziewczyny, domyślać się nawet nie musiał. Wiedział o tym doskonale… co było widać aż nazbyt wyraźnie po jego reakcjach.
Dziewczyna nie powstrzymała swej ciekawości… sięgnęła do przodu, zacisnęła badawczo dłoń na piersi Yozuki czerwieniąc się mocno i skinęła głową. Po czym szybko cofnęła dłoń i zerknęła przez ramię Suki na leżącego Yaosharu. Niewątpliwie ta sytuacja i te widoki pobudzały ją do eksperymentów. Z drugiej strony, Suki nie raz słyszała plotki, że “Irbis” często miewał dwie kochanki na raz.
Niemniej... naprawdę nie miała już czasu. Jej towarzysz na dzisiejszy wieczór musiał się już solidnie wynudzić i miał pełne prawo do pewnej... irytacji.
- Przykro mi, ale naprawdę nie mogę dłużej zostać. - westchnęła ze smutkiem, rozmyślnie powoli sięgając po drugą pończoszkę, potem spódnicę, gorset i wreszcie sznurowane trzewiki, które wiązała, opierając obcasik na łóżku... niebezpiecznie blisko kociego "ogonka". Wreszcie spięła włosy szpilkami i pochyliła się, by szepnąć Irbisowi na pożegnanie "spotkamy się jeszcze", po czym z szelestem spódnicy i stukotem obcasów ruszyła ku drzwiom, po drodze bez słowa muskając policzek i pierś "kwiatuszka", po czym... wyszła.

Za drzwiami odetchnęła głęboko i przywołując na twarz nieco głupawy uśmieszek gaijin, która znalazła swoją przygodę, zbiegła po schodkach do wspólnej sali i zarumieniona z podniecenia pobiegła wprost do Masaru.
Fuse siedział tam gdzie przedtem, popijając grzane piwo z korzennymi dodatkami. Skinął przyjaźnie głową zbliżającej się Yozuce, nie okazując zniecierpliwienia.
- Zajęło ci to trochę czasu. Dowiedziałaś się wszystkiego, Opal-san? - zapytał uprzejmie.
- Wszystkiego, czego mogłabym się dowiedzieć. - odpowiedziała, uśmiechając się szelmowsko, po czym rozejrzała się po sali - Działo się coś ciekawego pod moją nieobecność?
- Ona przybyła… jeśli cię to jeszcze interesuje. - rzekł ostrożnie alchemik wyraźnie ciekaw tego, co się zdarzyło między Suki, a przywódcą Smoków.
- Gdzie...? - dziewczyna sięgnęła po niedopite piwo towarzysza i pociągnęła długi łyk, zostawiając na szkle karminowy ślad szminki.
- O tam. - Masaru wskazał kobietę w kącie sali, ubraną w dość ekscentryczny strój. A której mimo to nikt nie próbował zaczepić.


Widać Fuse miał rację. Smoki wiedziały, że lepiej je nie drażnić i nie zaczepiać.
Suki wpatrzyła się w kobietę, na dłuższą chwilę zapominając o dobrych manierach i o swoim towarzyszu, a potem przywołała kelnerkę i szepnęła jej na ucho kilka słów, wskazując opiekunkę Yaosharu i jednocześnie wtykając w dłoń monetę i wizytówkę madame Bowary. Ta poszła wprost do stolika owej damy, by podać jej kartonik i wskazać gaijin, która w tym momencie skłoniła się z szacunkiem.
Kobieta zaskoczona zarówno wizytówką jak i zachowaniem Suki, skinęła z uśmiechem głową w odpowiedzi i uniosła trunek w niemym geście toastu. A wizytówka wylądowała w jej dekolcie.
Opal uniosła kufel Masaru, odwzajemniając toast i uśmiechnęła się, lekko skłaniając głowę. Tylko o to jej chodziło... tym razem.
- Okej, załatwiłam już wszystko. Co robimy dalej? Do północy jeszcze kilka godzin... - zamruczała cicho, oddając niemal pusty kufel alchemikowi.
- Pytanie brzmi… na co masz ochotę. -odparł Fuse delikatnie wodząc opuszkami palców po jej dłoni. - I czy jeszcze chcesz pobyć w karczmie, czy też u mnie rozejrzeć się wśród fiolek?
- Zgadnij... - uśmiechnęła się psotnie, nie cofając ręki i skupiła całą swoją uwagę tylko na nim.
- To miejsce… chyba już nic nam nie zaoferuje, prawda? - jego dłoń pieszczotliwie zacisnęła się na dłoni Yozuki. Jego spojrzenie błyszczało pragnieniem, które tylko ona mogła ugasić. - Chodźmy więc.
Wstał i zostawił na stole pieniądze, regulując rachunek.

Z czarującym uśmiechem ujęła go pod ramię i pozwoliła się poprowadzić uliczkami Azjatown do miejsca, które Masaru nazywał swoim domem. Miejsca, w którym unoszące się w powietrzu zapachy niejednego przyprawiły o nagły ból głowy. Suki jednak lubiła tę mieszankę tajemniczych woni, które od dawna uczyła się rozpoznawać, lubiła też cichy szum i nieustanne bulgotanie aparatury, w której Fuse destylował… wszystko, co wpadło mu pod rękę. Trzeba było przyznać, że miał do tego talent.
Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, Opal rozsiadła się wygodnie na kanapie i z szelmowskim uśmieszkiem wpatrzyła się w alchemika.
- A co ma nam do zaoferowania… to miejsce? - zapytała słodko, “wstydliwie” skrywając za wachlarzem połowę twarzy.
“Noun” usiadł tuż obok Suki, spoglądając na nią z wesołym uśmiechem. - Mnie ma do zaoferowania, a jakby to nie starczyło, mam… - nachylił się, dodając konspiracyjnym tonem. - Fajkę wodną.
- Pamiętaj, że o północy oboje musimy myśleć jasno… - Suki żartobliwie pogroziła przyjacielowi palcem i orzekła ze śmiechem - ...więc będziesz musiał mi wystarczyć Ty sam. - z trzaskiem złożyła wachlarz i jego końcówką odsunęła wysoko zawiązany szalik, odsłaniając usta mężczyzny, jednocześnie powolnym gestem podciągając spódnicę - Do dzieła więc… - zamruczała, wymownie poruszając biodrami.
Alchemikowi dwa razy nie trzeba było powtarzać, przybliżył się do Suki, całując jej wargi łapczywie i namiętnie. Dłoń jego sięgnęła ku sukni podciągając je wyżej i wyżej odsłaniając kolano i część uda. Fuse przesunął po nim dłonią pieszczotliwie i mruczał przy tym. - Mam taki nowy kremik z oleju palmowego… wprost idealny na tak delikatną skórę, tylko jeszcze zmieszam go z kwiatami… by ładnie pachniał...
- A może z czekoladą? Uwielbiam czekoladę… - zachichotała dziewczyna, wygodniej układając się na miękkich poduszkach i czekając, aż jej kochanek zabierze się za ściąganie jej pończoszek.
- Ja też… - kucnął przed nią. Jej obuta stopa wylądowała na kroczu alchemika, gdy rozsznurowywał jej but. Mimo twardej podewszy czuła też inną… twardość, obiecującą przyjemności. Potem już naga stopa ocierała się owo wybrzuszenie, gdy Noun chichocząc cicho, zaczął powoli zsuwać pończoszkę, liżąc jej skórę pomiędzy dyżymi oczkami. - Czekolada to dobry pomysł. Udało mi się kupić nieco lotosu… wiesz? Właściwie jeszcze nie wiem, jakiego. Wkrótce zamówiony towar będzie w moich dłoniach.
Rozumiała jego ekscytację, różne kwiaty lotosu były dość silnymi i drogimi truciznami o mocnym działaniu. Bez porównania ze stosowanym przez nią jadem.
- Koniecznie musisz mi go… pokazać… - zamruczała przymilnie, rozkoszując się subtelną pieszczotą i delikatnie drażniąc ową twardość, którą wyczuwała palcami stopy.
Niełatwo było alchemikowi zachować spokój. Jego dłonie drżały gdy uwalniał nogę Suki od pończoszki, jego usta niestrudzenie pieściły jej skórę. A wzgórze obiecująco rosło. Jeden bucik na ziemi, jedna pończoszka… Noun zabrał się za drugą nogę, nerwowo rozwiązając bucik.
- Co… sądzisz o… Białym Smoku i jego… opiekunce? Zamierzasz jeszcze... rozej...rzeć się tam? - rozmową próbował odciągnąć swe myśli od rozkoszy kryjących się pod spódnicą “Opal” i własnych pragnień. Przynajmniej na tyle, by dokończyć rozbieranie jej.
- Wydaje mi się, że w głębi serca to dobry chłopak. - zachichotała w odpowiedzi Suki, bezlitośnie wodząc stopą po przyjemnym wybrzuszeniu spodni alchemika - A jego opiekunka… cóż… interesująca, ale strasznie niedostępna… przynajmniej na własnym terytorium… dlatego zaprosiłam ją na neutralny grunt. - zakończyła radośnie, pozornie nieświadoma wrażenia, jakie wywołuje a przez to jeszcze je potęgując.
A alchemik… nie wytrzymał. Nie zdołał zdjąć drugiej pończoszki. Nogi Suki zostały gorączkowo rozsunięte, głowa Fause zanurkowała pod spódnicę, wraz z dłońmi.
- Nie masz majtek… - zaskoczenie i pożądanie były wymieszane w jego głosie. Usta jednak przywarły do łona Yozuki w namiętnym pocałunku, a dłonie pieściły jej uda nerwowo i drapieżnie.
- Zgubiłam. - odpowiedziała beztrosko, ze śmiechem udostępniając swoje skarby ustom kochanka. Jego entuzjazm zawsze działał na nią rozweselająco, więc także i teraz uśmiechała się szeroko, wzdychając z zadowoleniem.
- Słodkie… - usłyszała w odpowiedzi. Nie sprecyzował, co miał na myśli. Za bardzo był zajęty sięganiem głębiej i głębiej w rozgrzanym sytuacją skarbie intymności Suki. Jego język pieszczący jej ciało rozkosznie rozpalał zmysły, tym bardziej, że dłonie nie zapominały o masażu jej nóg. Obecność Fuse pod spódnicą była przyjemnie rozkojarzająca.
Dlatego też myśli o kwiecie lotosu szybko ustąpiły myślom o innym kwiecie… takim, który rozkwitał właśnie, ochoczo pielęgnowany przez Masaru.
- Mhmmmm… - potwierdziła leniwie, w tym momencie gotowa zgodzić się na wszystko.
A ten smakował ów kielich rozkoszy z oddaniem, czasem trącając czubkiem języka ów pączek nad nim, czasem… rozchylając palcami bramy jej kobiecości, sięgając głębiej i doprowadzając ją na skraj ekstazy… a potem dalej… ciało Suki zadrżało, mięśnie się spięły, łono... natarło na pieszczące je oblicze.
- Pragnę… cię tak… mocno… - wydusił w końcu z siebie Fuse. Co zresztą Suki domyślała się, wszak stopą prowokowała go wcześniej do takich pragnień.
- Za dużo… gadasz… - wydusiła z siebie, pociągając kochanka w górę i niecierpliwie sięgając do zapięcia jego spodni, by uwolnić to, co ją tam przyzywało… Zamknęła mu usta swoimi, tłumiąc jęk, gdy ich ciała połączyły się, a Noun naparł na nią, zachłannie wpijając się w jej wargi.
Wślizgnął się niczm wąż między jej uda, gdy już uwolniła to, co tak prowokacyjnie drażniła. Ale… nie był wężem. Gdy już połączył sie z nią, z ust Suki wyrwał się cichy jęk aprobaty. Jego usta przylgnęły do jej warg, spragnione i gorące. Jego dłonie zachłannie pieściły jej piersi przez gorset. Ruchy jego bioder wyrywały jęki zarówno z jej ust, jak i ze sprężyn kanapy. Ale cóż… Jej relacje z alchemikiem zawsze były mieszanką przyjemnego z pożytecznym.
Oboje czerpali korzyści z tego układu. Suki miała dostęp do co ciekawszych mieszanek a Masaru miał chętną i gorącą kochankę, której temperament spokojnie wystarczał, by obdzielić wielu mężczyzn… a ostatnio i kobiet. Oboje też doskonale rozumieli, że ich “związek” nigdy nie przerodzi się w związek, co lekkim żalem kłuło alchemika, ale cóż… nie zawsze można mieć wszystko, prawda? Lepiej jednak mieć chociaż coś, niż zupełnie nic…
Zwłaszcza, że Opal nie przepadała za zbytnim okrywaniem swego ciała w trakcie igraszek więc jej zwinne palce szybko pozbyły się gorsetu, by dłonie i usta kochanka mogły pełniej wielbić jej słodkie krągłości.
Usta Masaru szybko więc pochwyciły szczyty piersi Yozuki, raz jedną, raz drugą wielbiąc wargami i językiem. Puścił na moment uda kochanki, by pochwycić i ugniatać jej biust… nie przerywając przeszywających przyjemnością szturmów na jej kobiecość.
- Ooooooooch taaaaaaaaaaaak… - jęknęła Suki, prężąc się pod mocnymi pieszczotami kochanka. Brak finezji nadrabiał entuzjazmem, co jej w zupełności teraz wystarczało… oddech jej się rwał, uda zaciskały na biodrach Fuse a dłonie wślizgnęły się pod koszulę, by drapać paznokciami plecy mężczyzny. Wybuch namiętności był jak zawsze szybki i gwałtowny, pozostawiający po sobie błogie uczucie zmęczenia i spokoju…
Alchemik wtulił głowę w nagie piersi kochanki, po tym szybkim i gwałtownym wybuchu namiętności. W milczeniu rozkoszował się jej ciepłem i miękkością. Suki też tak mogła, ale… nie tak długo, jakby chcieli. Musiała się przygotować do akcji.
Dlatego też miękko ucałowała czoło Fuse i odrobinkę czułym gestem zmierzwiła mu włosy.
- Muszę jeszcze zajrzeć do domu, w tym stroju nie wybiorę się na akcję. - wyjaśniła, wyślizgując się z ciepłych objęć - Ale wpadnę jeszcze… obejrzeć kwiatek. No i po czekoladowy kremik. - zachichotała, sięgając po pończoszkę i zakładając ją z wprawą.
- Hai. Spotkamy się na miejscu. - odparł nieco speszonym głosem Fuse, spoglądając łakomym spojrzeniem na błyszczące od potu ciało Yozuki.
- No już, nie rób takiej miny… nie mogę zostawać zbyt długo bo jeszcze Ci się znudzę i stracę zniżki… - Opal mrugnęła wesoło na pożegnanie i pozostawiła otulonego jej zapachem alchemika samemu sobie, dając mu czas, by doszedł do siebie przed zbiórką.

 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline