Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2014, 11:57   #57
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
część 2. akcja!

Gdy Suki dotarła do magazynu, niemal wszyscy się już tam zebrali. Było tu już rodzeństwo Yamato. I jak zwykle, gdy brat był przy Yumei, ta robiła się niemal niewidoczna. Był już “Noun”, zerkając z zaciekawieniem na wchodzącą “Opal”. Także Urei Shirako przycupnięta blisko alchemika i popijająca gorący napój w glinianym kubku.
Byli też bliźniacy Kato…


Shozo szykujący się do walki w jednym kącie magazynu, oraz jego bliźniacze odbicie… Shuzo.
Bliźniacy nie byli zbyt wyrafinowanymi osobami. Shozo i Shuzo uwielbiali alkohol i bójki… najczęściej na raz.
Właściwie… nie pasowali zupełnie do gangu. Byli naiwni z natury, a choć lubili się bić, to niekoniecznie czynić krzywdę innym. Nie potrafili zabijać i podczas misji bywali niesforni… no chyba, że Kansei uczestniczył w misji. Brat Yumei potrafił trzymać braci Kato w ryzach.
Suki przyszła więc prawie ostatnia. Brakowało nieustraszonego przywódcy ich grupki oraz… mistrza Yoh.
Dziewczyna najpierw wyszczerzyła się radośnie do bliźniaków, komentując ich odsiadkę jedynie kpiącym ”Już po wakacjach…?”, po czym dała Cichej dyskretny znak dłonią, że WIE i absolutnie MUSZĄ pogadać, po czym zajęła miejsce między Masaru i Urei i z cichym westchnieniem przyjemności wyciągnęła przed siebie długie nogi. Ubrała się w ciemny kombinezon, przylegający do ciała niczym druga skóra, ale też pełen ukrytych kieszonek, w których czekały niespodzianki… na stopach miała miękkie trzewiki, w których potrafiła się poruszać ciszej, niż cień. Włosy ciasno upięte w płaski kok zamierzała skryć pod kominiarką, by ich kolor nie zwracał na nią niepotrzebnej uwagi. Suki potrafiła rozpłynąć się w ciemności, gdy była taka potrzeba…
- Skup się, Masaru-chan. - mruknęła żartobliwie, łapiąc spojrzenie mężczyzny i pokazując mu język - Nie chcę, żeby mnie złapali przez Twoje rozkojarzenie.
- Będę gotowy… - rzekł cicho Noun, być może nawet się uśmiechając. Ale dolna część twarzy była niewidoczna. - By osłaniać nasz odwrót w razie potrzeby.
- Jak tam twoja misja? - spytała śpiewnym głosem “Słowik”. - Masaru mi wspominał, że korzystałaś z gościnności Smoków, ale jego relacja była… dość… zdawkowa.
Urei niewątpliwie była wścibską kobietą, choć nie na tyle, by można to było uznać za wadę.
- Chyba dość mnie już znasz, Urei-chan… - Opal uśmiechnęła się szelmowsko, w jej oczach zatańczyły wesołe iskierki - ...by się domyślać pewnych rzeczy. Ale to nie temat na teraz. Za dużo do opowiadania. - zachichotała, posyłając jednocześnie żartobliwie karcące spojrzenie alchemikowi - Ależ z Ciebie gaduła, Noun… - pokręciła głową ze śmiechem - ...chyba będę musiała rzadziej się z Tobą spotykać w trosce o moje słodkie tajemnice…
- To nieuczciwe, Suki-chan. - odparł smutnym tonem głosu “Noun”. - Dobrze wiesz, że przed Urei-san nic nie da się ukryć.
- W sumie… jest w tym trochę racji. - wspaniałomyślnie zgodziła się Opal i szepnęła konspiracyjnie wprost do ucha Masaru - Więc to chyba jej powinniśmy unikać…
Masaru zerknął na siedzącą obok nich “Słowik”, która ostentacyjnie udawała, że nie słyszała owego szeptu Yozuki. Upiła nieco napoju i uśmiechnęła się ciepło, dodając. - Niektóre kwiaty pachną zbyt pięknie i zbyt mocno, by nie ulec ich czarowi, nieprawdaż Suki-chan?
- Tyle, że niektóre z tych słodko i mocno pachnących na koniec zjadają amatorów owej woni. - filozoficznie odparła dziewczyna, uśmiechając się łobuzersko - Chociaż jestem przekonana, że to szczęśliwa śmierć… - rozbawienie ustąpiło miejsca zamyśleniu - Masaru-chan… czujesz się pożerany żywcem…? - zapytała nadzwyczaj poważnie zdezorientowanego alchemika.
- Nie? - spytał ostrożnie Fuse nie wiedząc, jaka odpowiedź będzie dobra.
- A ty “Opal”-chan, czujesz się pożerana? Może powinnaś? - wymruczała zmysłowo Shirako spoglądając wprost w oczy Suki i muskając języczkiem swe wargi.
- I dosłownie... i w przenośni... - uśmiechnęła się bezczelnie Yozuka, odwzajemniając spojrzenie, po czym roześmiała się perliście i przyjacielsko klepnęła Fuse w łopatkę - Zawsze możemy nadrobić… pożeranie. A przynajmniej… smakowanie. - mruknęła mu szelmowsko wprost do ucha.
- Tak. Byłoby miło. - wydukał cicho alchemik, wyraźnie czerwieniejąc na obliczu, czym wywołał kolejną salwę dźwięcznego chichotu.
- Jeśli tylko uniosę cało głowę z dzisiejszej przygody… nic nie stoi na przeszkodzie. - zapewniła radośnie, po czym spoważniała, wpatrując się w wejście do magazynu - Spóźniają się. - mruknęła, wiercąc się niespokojnie - Powinni już być.
- Pewnie kłócą się jak zwykle… ostatnio dochodzi pomiędzy nimi do częstych spięć. - zamyśliła się “Słowik”. - Zresztą akurat to nie jest takim problemem Yoha, jak oskarżenie…

Nie dokończyła. Huramu wszedł wraz z mistrzem Yoh. Rozejrzał się dookoła i zaczął mówić. - Nie ma co rozwlekać tego. Wiemy, gdzie są nasze cele i musimy je dopaść, zanim odjadą. Wypadałoby zdobyć języka i przejąć towar. Dać wyraźną nauczkę tym, którzy myślą, że można bezkarnie wchodzić na nasze podwórko i robić przemyt pod naszym nosem.
Spojrzenie, które Opal rzuciła Urei mówiło wyraźnie, że słyszała i nie pozostawi mentorki w spokoju, póki nie dowie się wszystkiego, co kobieta wie na ten temat. Kłótnie między przywódcami też były dla niej zaskoczeniem. Oczywiście zauważyła, że mistrz ostatnio chodzi strasznie rozdrażniony i słabo się z tym kryje, ale nie przypuszczała, że powodem owego rozdrażnienia jest Huramu. Niemniej musiała pozostawić tę kwestię na później…
- Ruszymy z Masaru przodem, jeśli się zgodzisz, Huramu-san. Określ tylko miejsce zbiórki. - Suki wystąpiła naprzód i skłoniła się lekko obu mężczyznom, usiłując przestać myśleć o zagadkowych słowach Urei.
- Plac Roztropnego Tiena… tam przeładowują. Dowiedzcie się ile się da. Tylko z Cieni. Oni mogą nie lubić świadków. - odparł Tatsumo.
- Oczywiście, Huramu-san. - Yozuka skłoniła się przywódcy gangu, a potem z krótkim ”shifu” skłoniła się jeszcze mistrzowi Yoh i skinąwszy głową pozostałym, rozpłynęła się w cieniach, po drodze nasuwając na głowę kominiarkę.

Suki dotarła do bocznej uliczki pierwsza, niemal wtapiając się w otoczenie. Fuse szedł kilka metrów za nią, o wiele gorzej wtapiając się w cień. Jego twarz zakrywała maska, jego oczy zaś ukryte były za goglami.
Oboje przyglądali się z dala akcji przeładunkowej dyrygowanej przez fircykowatego mieszczanina. Przenosili długie skrzynie przeładowywane z brygu, mające prawie dwa metry długości. Fircyk stał pośrodku i koordynował akcję przypominając co chwilę, że zawartość skrzyń jest delikatna. Nie odpowiadały na to żadne przekleństwa czy żarty, zupełnie jakby kapitan i jego podwładni byli w jakimś rodzaju transie.
Już samo to było dostatecznie dziwne. Od kiedy to marynarze zachowują się tak grzecznie i cicho? Od kiedy to kapitan daje się tak strofować? I co u diabła jest w tych skrzyniach, że się tak z nimi cacka? Szkło?
Im dłużej się przyglądała, tym bardziej się dziwiła. Kapitan razem ze wszystkimi nosił skrzynie, bywały długie momenty, w których nikt nie pilnował pozostałego ładunku. Mogłaby to wykorzystać…
Odwróciła się do Masaru i w kilku oszczędnych gestach przekazała, że ma czekać tam gdzie jest i w razie potrzeby odwrócić od niej uwagę… i już jej nie było. Brak oświetlenia na brygu okazał się jej błogosławieństwem… dzięki temu mogła niezauważona dostać się na statek i zajrzeć do jednej z tych drogocennych skrzyń.
Niczym cień przemknęła przez ulicę, burta okrętu była mokra, ale była też z desek co ułatwiło jej wślizgniecie się na pokład. A potem przekradając się pomiędzy zwojami lin dotarła do masztu. Przyczaiła się przy nim i czekała… aż trafi na chwilę, gdy żaden z tragarzy nie będzie pod pokładem, zeskoczyła zwinnie i zobaczyła kilkanaście skrzyń gotowych do wyniesienia. Nie miała zbyt wiele czasu, a panujący tu mrok nie ułatwiał jej zadania.
Westchnęła i wyjęła z ukrytej kieszonki niewielką, cenną fiolkę wypełnioną czymś w rodzaju białej pasty. Zdecydowanym ruchem odłamała zamykającą ją pieczęć, po czym ostrożnie, by nie dotknąć zawartości, rozsmarowała ją na skrawku podłogi ładowni. Niemal natychmiast żel zaczął świecić, dając przytłumiony, ciepły poblask. Dość jasny, by dać jej pole do manewru a jednocześnie dość słaby, by nie zaalarmować chodzących na zewnątrz marynarzy. Zwłaszcza, że przyciągnęła za sobą grubą derkę, którą w razie nagłej potrzeby mogła zasłonić blask. Przynajmniej przez najbliższą godzinę…
Pozostawało teraz rozwiązać kwestię zajrzenia do środka. Szybkie oględziny pozwoliły Suki odnaleźć odpowiednie do tego narzędzie… łom stał sobie oparty o jedną ze skrzyń zaledwie kilka kroków od niej. Pewnie ujęła go w dłonie i przyjrzała się najbliższej blaskowi skrzyni. Wieko było przybite gwoździami tylko po jednej stronie, zaś po drugiej były zawiasy. To była kolejna dziwna rzecz. Nie łatwiej było po prostu przybić wieko do skrzyni?
Nie miała jednak czasu na te rozważania, zwłaszcza, że rozwiązanie tej zagadki kryło się tuż przed nią. Wystarczyło tylko wsadzić łom w odpowiednią szczelinę i umiejętnie podważyć…
Wieko skrzyni skrzypnęło cicho i otwarło się odsłaniając zawartość. Trumnę z mosiężnymi okuciami wykonaną z ciemnoczerwonego drewna. Luksusową trumnę i pewnie wiele wartą. Tyle, że trumien się nie przemyca. Kroki...Suki zamknęła szybko wieko skrzyni i przyczaiła się. Dwóch tragarzy weszło i wzięło jedną ze skrzyń, by wynieść ją z ładowni.
Dziewczyna odczekała, aż kroki umilkną zupełnie i ponownie podważyła wieko. Teraz nie mogła się wycofać, nie poznawszy odpowiedzi na pytanie, co jest w trumnach. A raczej co takiego w nich jest, że są przemycane… wieko skrzyni podparła łomem i sięgnęła ręką, by otworzyć górną część wieka…
I pod nią znalazła... skrzynki, fiolki i różnego rodzaju utensylia. Wyróżniały się szczególnie fiolki z rubinowym gęstym płynem oznakowane już ceną 500 dolarów na każdej fiolce. Wyglądało na to, że to przemyt zakazanych chemikaliów ukryty pod przykrywką transportu luksusowych trumien.
Dwie fiolki błyskawicznie zmieniły właściciela, zaś kwestię ich zawartości Suki zostawiła sobie na później. Po chwili zastanowienia zamknęła wieko i dokładnie domknęła skrzynię a potem naciągnęła derkę na fluorescencyjną plamę na podłodze i zabierając ze sobą łom, wymknęła się z powrotem na nabrzeże. Wiedziała już dość, by Huramu i Yoh mogli podjąć jakieś decyzje. Oczywiście nie przyzna się, że fiolki były dwie… Noun z pewnością ucieszy się z nowej zabawki.

Alchemik już czekał na nią… rozgladając się nerwowo. Gdy zauważył że się zbliża, rzekł.- Zaczynałem się martwić. Czy wszystko w porządku? Długo cię nie było.
- Musiałam zajrzeć do tych skrzyń… chodź, opowiem Ci wszystko po drodze… - ruszyła dość szybko, jednocześnie relacjonując swoje znalezisko i nim jeszcze dotarli do magazynu, pokazała przyjacielowi jedną z fiolek - Takie coś, jakieś zioła i odczynniki… miałam za mało czasu, żeby dokładnie wszystkie sprawdzić. Ale tylko to miało doczepioną cenę, więc sobie wzięłam… pomyślałam, że chętnie się tym pobawisz… - uśmiechnęła się, bawiąc się fiolką w udawanym zamyśleniu.
Fuse odkorkował fiolkę i powąchał zawartość. Po czym potrząsnął nią lekko, przyglądając się bacznie. - Za gęsta na likier, słodki zapach. Albo trucizna, albo eliksir magiczny… albo narkotyk. I to chyba dość rzadki, skoro tak drogi.
- Nie musisz już teraz rozgryzać, co to jest. - druga fiolka mignęła w dłoni dziewczyny, której twarz rozjaśnił szeroki uśmiech - Będziesz miał na to duuużo czasu… jeśli uda Ci się mnie przekonać, że warto. - droczyła się wesoło.
- Suki-chan… - zaczął błagalnym tonem Noun, ale Opal przerwała mu, przykładając dłoń do jego ust.
- Ktoś się do nas zbliża. - wyszeptała odruchowo. I miała rację.
Z drugiej strony uliczki nadchodziła reszta jej gangu. Huramu od razu spytał. - I co odkryliście?
Druga fiolka zniknęła, jakby nigdy jej nie było, zaś pierwszą Suki zaprezentowała przywódcy, po raz kolejny zdając relację ze zwiadu.
- Za jakiś czas na statku wybuchnie pożar… to będzie dobry moment na ewentualny atak. - uśmiechnęła się na koniec - Chociaż to wszystko jest strasznie dziwne. Oni wszyscy tam chodzili jak w transie, jak marionetki poruszane przez tego... szlachetkę. On też jakiś dziwny był. Zresztą sami zobaczycie, można spokojnie podejść na tyle blisko, żeby go sobie obejrzeć. Nie ma wart, on się tam czuje jak na własnym podwórku.
- Nie wiadomo jednak, czy doczekamy pożaru. Oni cały czas przenoszą skrzynie. - stwierdził cicho Masaru, zerkając za siebie.
- Też tak sądzę. - zamyślił się Huramu pocierając podbródek. - Suki, ty ze swoimi ludźmi zaatakujesz z tej strony, jak tylko dam znać. Ja spróbuję odciąć drogę ucieczki, bo ten powóz z końmi może do tego zostać użyty. Kogo chcesz mieć przy sobie?
- Bliźniacy i Yamato. - uśmiechnęła się dziewczyna - Oczywiście Yumei pozostanie w bezpiecznej odległości, ale mam przeczucie, że może się przydać… tamci wyglądają na takich, którzy potrafią się bić.
- Zgoda… my zajmiemy pozycję i odetniemy im drogę. - stwierdził Huramu ruszając. - Będziemy gotowi za piętnaście minut. Wtedy uderzajcie.
Shirako rzekła cicho dźwięcznym głosem. - Powodzenia. Uważajcie na siebie.
I ruszyła za szefem. Yoh skinął głową i też znikł w mroku uliczki.
A pozostali wpatrywali się w milczeniu w Suki, czekając na jej plan.
- Najpierw dezorientujemy i oślepiamy, spróbuję przy tym podpalić trap, żeby odciąć bryg i marynarzy, którzy akurat tam będą. Jest ich trzynastu i ten… fircyk. Tylko niech was nie zwiedzie jego wygląd, z pewnością jest groźniejszy, niż wygląda. Dobrze by było go wyeliminować na początku, może marynarze wyłączą się wtedy z walki. Wydają się być zahipnotyzowani, więc unikajcie patrzenia mu w oczy. A potem… sami wiecie najlepiej, co robić. Przetrzepać im dupy i samemu nie dać się drasnąć. - uśmiechnęła się lekko - Jakieś pytania?
- Ruszajmy. - stwierdził krótko Kansei “Wąż” Yamato.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline