Nie było wiele czasu na zastanawianie się. Dla dwóch starych pierdzieli wejście po zrujnowanej ściane puebla było wyzwaniem samym w sobie, ale pakowanie się tam bez jakiegokolwiek wsparcia z góry z ogromnym wężem za plecami zakrawało na zwykłe samobójstwo.
- Brian w lewo! Tamta nisza, już! - Dolny poziom puebla nie był monolitycznym murem, był nieregularny, upstrzony załomami, małymi, zabarykadowanymi wejściami do pomieszczeń pierwszej kondygnacji i niewielkimi okienkami. Widząc co się dzieje Price wskazał staremu cowboyowi jedeną z wnęk, która wyglądała na najgłębszą, niemal pchając go w tamtą stronę. Załom mógł spokojnie pomieścić kilku ludzi, ale był zbyt wąski, by zmieścił się tam łeb gigantycznego grzechotnika.
Ostatnia linia obrony. Może jeśli uda się strzelić gadowi w oko, uda się go wyeliminować, jeśli nie.... cóż rozwiązanie było tymczasowe i miało pozwolić im przetrwać do czasu, gdy gad się zniechęci a drużyna na górze zorganizuje jakąś linę.
__________________ Show must go on! |