Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2014, 20:12   #119
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Michael Montblanc


Nikt go nie szukał. Możliwe że incydent ze szpitala zlekceważono. Możliwe że Michael został uznany z omam przepracowanej pielęgniarki. Możliwe, że jedynie wzmocniono szpitalną ochronę. Bo też nic się nie wydarzyło. Michael więc w przebraniu przemierzał Las Vegas szukając odpowiedzi na pytania których nie znał.


Za dnia Vegas traciło swój splendor. Neony gasły i gdzieś znikał nimb stolicy hazardu. Ulicami włóczyły się stada turystów i niedzielnych hazardzistów. Las Vegas… mafijne marzenie, było miastem hazardu dla maluczkich. Nie stało się snobistycznym Monako. Tu do kasyna wpuszczano w każdym stroju.
Ale Michael nie szukał teraz okazji do wygrywania pieniędzy. Nie był głupcem. Nawet tak wielki iluzjonista jak on, nie mógł bezkarnie oszukiwać przy karcianym stoliku. Nawet tak wielki iluzjonista jak on, nie zamierzał zadzierać z mafią, która nadal była subtelnie obecna w tym mieście.
Zamiast tego wyszedł poszukać biblioteki i… zaszedł do ezoterycznego antykwariatu. Jednego z wielu takich w Las Vegas. Bo w końcu gdzie uwierzyć w zaklinanie szczęścia, jeśli nie w stolicy hazardu.
Oprócz czterolistnych koniczynek, pierścieni atlantów i innych bzdetów mających przynosić szczęście przy stoliku, były tu dziesiątki talii tarota różniących się motywami i szczegółami kart. Bo w końcu talia ta służyła do gry, wróżenia bądź medytacji. Poradników do wróżenia było dziesiątki. Ale mimo to Michael znalazł mało na temat pochodzenia tarota. Najbardziej obiecująca książka...



… okazała się pseudofilozoficzną opuchniętą broszurą na temat powiązania kart z astrologią i reklamą autorskiego tarota Crowley’a. Jedna wielka strata czasu i pieniędzy. Tak jak szukanie znaczenia słowa Diavolo… co oznaczało diabeł. Jeszcze śmieszniejsze okazało się szukanie w internecie imienia Paolo Gianni . Co chwila Michael był odsyłany do kolejnych stron erotycznych, gdzie mógł sobie za opłatą pooglądać jakoś typka o posturze chippendalesa baraszkującego z kolejnymi aktorkami porno. Niewątpliwie pomyłka. Ale przecież nie mógł oczekiwać, że internecie będą wzmianki o starym sklepikarzu, który urodził się przed samą WWW. Zresztą samo Silver Ring nie miało strony, a informacje jakie znajdował były lakoniczne i dość mało ścisłe. Wspomniany był tylko jakiś incydent z FBI. Acz i to bez szczegółów.

Teodor Wuornoos



“Mój stary gabinet”- ta myśl przeszła przez głowę Teodorowi, chociaż przecież nigdy tu nie był. Ale mimo że widział to wszystko pierwszy raz, to każdy przedmiot wydawał mu się znajomy. Na ścianach wisiały wszak jego dyplomy w tym i ten honoris causa z uniwersytetu w Kolonii. Wyglądało na to, że tam właśnie Teodor studiował... w Niemczech. Na właśnie owym Universität zu Köln... uniwersytecie w Kolonii, co Teodor odczytał bez problemu, podobnie jak pozostałe teksty po łacinie i niemiecku. Pisarz znał te języki mimo, że żadnego z nich się nie uczył. W dodatku odczytywał terminy naukowe… a nie mowę potoczną. Obrazy były głównie różnego rodzaju średniowiecznymi rycinami pokazujące ówczesne metody leczenia. A także był tu krzyż opleciony różą, tym razem otoczony łacińskimi słowami Fortitudo, Scientiæ, Fortiter, Aurum: Wola, Wiedza, Śmiałość, Niezłomność… w dość luźnym tłumaczeniu. Kredo… kogo?

Nagle spojrzenie Teodora z symbolu padło na plamę zaschniętej krwi..i wszystko wróciło. Przez chwilę czuł zimny pot. Pamiętał tą scenę. To tu właśnie Joan go zabiła. To tu zastrzeliła go z zimną krwią. To tu upadł. To tu się wykrwawił. Oparł się o biurko czując jak serce szybko mu wali w klatce piersiowej.
Jego spojrzenie przebiegło po pokoju odruchowo unikając spoglądania na plamę. Jego dłonie powędrowały po rzeźbieniach biurka które… sprowadził z Bawarii? Było to autentyczne siedemnastowieczne biurko z.. tak, pamiętał. To biurko powinno mieć tajny schowek!
I rzeczywiście miało, tam gdzie je pamiętał… wciśnięcie go otworzyło tajną skrytkę. A w niej.. załadowany pistolet… kolekcjonerski model mausera należącego do nazistowskiego członka organizacji Thule, która… Pisarz czuł się skołowany, jak człowiek z amnezją próbujący poskładać swoje życie z kawałków. Ale przecież to nie było jego życie. Swoje dobrze znał. Był żołnierzem, weteranem, pisarzem… a nie doktorem psychiatrii i właścicielem nazistowskiego pistoletu, prawda?
Rozejrzał się po gabinecie. Oszklona szafka z książkami z jednej strony i druga równie oszklona i zamknięta szafka z lekami w małych słoiczkach. A on znał je wszystkie. Nic dziwnego, większość z nich była jego autorskimi mieszankami. I służyły do prania mózgów. Tuż obok szafki też stała oparta o ścianę broń dobrze znana Teo. Strzelba na strzałki ze środkami usypiającymi. Idealna na polowania na pacjentów.
I komputer na biurko. Źródło wiedzy, gdyby tylko pamiętał do niego hasło. I gdyby tylko prąd był w budynku.
Nagle… rozmyślania Teodora przerwał nierówny stukot kobiecych obcasów. Coś szło korytarzem obok gabinetu.

Emma Durand


Gdy dojeżdżała do domu swego lub Mary, chyba zaczęło zachodzić. Chyba… Emma bowiem nie widziała światła poprzez ciemne szare chmury barwy popiołu.Nie wydawało się by zanosiło się na deszcz. Te chmury wydawały się bardziej dymem okrywającym miasto. Że też wcześniej nie zwróciła na to uwagi.
Po drodze do Domu mijała sylwetki, przygarbione i chude… kryjące się w mgle. Stwory. Ludzie to być nie mogli. Ich chód był niepewny, chybotliwy.
Na szczęście były też powolne… czymkolwiek były stwory kryjące się w mgle.
Robiło się już ciemniej, gdy Emma zaparkowała samochód tuż przy drzwiach domu tak ważnego dla niej.
Gdy wchodziła do salonu swego mieszkania, gdy oglądała kanapę i meble… te widoki budziły w niej wspomnienia. Problem polegał na tym, że nie były to wspomnienia wokalistki. Emma przypominała sobie jak baraszkowała tu z Mary i Geraldem i ze zmysłową kobietą oraz… kimś jeszcze. Nie potrafiła sobie przypomnieć z kim była ta orgia i po co… ale… ta Emma nie ograniczała siebie pod żadnym względem.


Tyle że o wiele bardziej dbała o swe ciało, niż Mary. Kolejne pokoje przypominały jej jak planowała z mężem rozgrywki polityczne. Jak Mary uwiodła pewnego polityka i nagrały jego baraszkowanie. Potrzebowała tego jako materiału do szantażu, bo… nie pamiętała. Przy starym odtwarzaczu wideo leżały kasety z nagranymi występami Pidgeons. Na jednej z nich znajdował się ów materiał do szantażu. Emma nie pamiętała na którym. Nie wiedziała też, Mary ukryła swój wideo-pamiętnik. Pidgeons traktowała go jako swoistą polisę. Emma weszła na górę


i skręciła do… swojej … sypialni Mary. Dobrze jej znanego miejsca. Toaletka. Plamy krwi na łóżku. Tu zginęła Mary. Polisa zawiodła. W nowej odsłonie… nie miała znaczenia. W nowej odsłonie… czego?
Emma przetrząsnęła toaletkę, potem szafy. Znalazła jedynie drobiazgi bez znaczenia. W tym domu nie było to czego szukała. Gdzieś w głębi duszy zaczynała rozumieć, że Mary stała za bardzo z boku. Że była nieważna. Że nie dostała karty. Że cokolwiek jest w jej mieszkaniu, nie odsłoni tajemnicy przed Emmą. Że sekrety kryją się w jej domu. Ale gdzie jest jej dom?
Na razie musiała zabezpieczyć ten. Po mieście kręciły się potwory. Może nie tak niebezpieczne jak te z koszmaru, ale zapewne też groźne. A w dodatku zbliżała się noc.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline