Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-09-2014, 20:22   #19
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Viktor “Bohun” Dimitriyenka

Kończąc nieswoja pracę


Bohun otrzymał od swego szefa instrukcje jak dotrzeć do miasta, oraz konia… chociaż to drugie było kwestią dyskusyjną. Zwierz miał spore ubytki w skórze, ostro zakończone kości kręgosłupa wystawały mu tak, że jazda bez siodła była niemożliwa, a w oczach zwierza ziała przeraźliwa pustka.


Różwowłosy wyjaśnił swemu najemnikowi, że zwierz został specjalnie przygotowany do podróży.
- Zwykłe zwierzęta są mało estetyczne i wydajne. Dla tego wyjąłem temu wszystkie narządy i zastąpiłem mechanizmami. Usunąłem też wszystko co zbędne, by zmniejszyć jego masę. To teraz bardziej maszyna niż zwierzę, ale musi raz na tydzień zjeść trawę i napić się wody. Z tego robi sobie paliwo. On zna drogę, więc możesz na nim spać, a on dalej będzie jechał. W razie małego zagrożenia umie się bronić. Teoretycznie ma też opcję samo destrukcji trującym gazem… ale ten zabił by tez ciebie, więc póki co ją deaktywowałem. – te słowa, padły znajd jednego z laboratoryjnych stołów, chwile przed wyjazdem Dimitriyenki. – Lepiej już jedź, jeżeli znajdziesz cos ciekawego po drodze, pamiętaj że płace za próbki. Uzyj tego by mi je wysłać. –dodał, rzucając mu malutkie sześciany, przypominające kostki do gry. – Klikasz na jedynkę, potem wsadzasz to0 co chcesz mi wysłać i naciskasz piątkę. Gdybyś potrzebował jakiejś specjalnej broni, kliknij trójkę i złóż zamówienie. –dodał, poprawiając gogle na twarzy. – A teraz znikaj, przeszkadzasz mi. – dodał chwytając za wielka piłę do cięcia kości.

No i Viktor zniknął. Trasa była dość spokojna. Raz chcieli napaść go bandyci, ale uciekli na sam widok konia. Pewnie pomogło też to, że ten akurat kłapnięciem paszczy oderwał głowę ich tresowanemu wilkowi.
Bohun zatrzymywał się praktycznie tylko na posiłki i toaletę. Nino przygotował mu specjalne siodło, które rozkładało się nocą niczym leżanka. Dzięki temu spanie w siodle, było całkiem wygodne. Ponadto czytnik ruchu ostrzegał go, gdy ktoś zbliżał się, kiedy to wojownik drzemał.

Tego dnia jednak nie potrzebował czytnika, czy głośnego sapnięcia wierzchowca, by zdać sobie sprawy z zagrożenia. Jechali przez las, zdecydowanie za cichy jak na normalne zwyczaje. Żadnych ptaków, czy żyjątek. Jedynie coraz więcej powyrywanych roślin, oraz okazjonalnie krew i jakieś urwane ludzkie kończyny. Bohun pewnie normalnie by zawrócił… ale jego wierzchowiec zupełnie się go nie słuchał. Był zaprogramowany, by dojechać do Witlover najkrótsza drogą i to też czynił.
Urwany ludzki krzyk w pobliżu, zaalarmował jeźdźca że niebezpieczeństwo jest już blisko. I faktycznie nie minęła długa chwila, a pozbawione głowy ciało, przeleciało nad nim. Wraz ze zwłokami, na pobliska gałąź wskoczył…


… dziwny czarny stwór. Był to nagi humanoid o czarnej błyszczącej skórze. Jego twarz była prymitywna, a puszek włosków pokrywał czaszkę, z której wyrastały czółki. Był bardzo dobrze umięśniony, a jego dłonie pokrywała krew.
Bohun nie mógł wiedzieć, że to dziecko potwora którego niegdyś pokonała Shiba. Widać jedno ze skradziony jaj wykluło się, a mutant znowu zaczął siać terror w lesie.
Viktor jednak wiedział jedno. Cos co urywa innym głowy i teraz patrzy się na ciebie, nie jest istota która należy ignorować.

Rozdział Pierwszy.

Wielka Gra


Gort, Richter, Faust

Ponowne spotkanie


Miasteczko u stóp Góry tysiąca pytań, tętniło dziś życiem. Najpierw przyjechało tam trzech jeźdźców, każdy wyjątkowy.
Okuty w ciężką zbroję olbrzym, o dwóch wielkich mieczach skrzyżowanych na plecach. Dyszał ciężko, a gdy uniósł przyłbice odsłonił szkaradną twarz, której jeden oczodół przysłaniała opaska z uśmiechniętą buźką. W raz z nim na starej kobyle poruszał się zasuszony staruszek, który ze śmiechem opowiadał coś trzeciemu z mężczyzn – rosłemu najemnikowi w starej skórzni. Ten ostatni ciął powietrze dwurakiem, który wyglądał na nowo zakupiony.

Mniej więcej w momencie gdy trójka dojeżdżała do głównego placu, na miasto został rzucony cień. Ogromny statek, który winien pruć przez oceany, zawisnął w powietrzu opuszczając liny i drabiny. Z licznych szczelin buchała para, potężne skrzydła poruszały się w miejscu, a śmigła obracały się na wietrze. Kilka armat wystrzeliło w powietrze, obwieszczając przybycie największego z piratów.


Gort oraz jego najwierniejsi załoganci opadli na ziemię. Sam kapitan nie korzystał z lin, runął niczym wielki meteoryt, tuż przed konia Richtera. Zwierze zapewne stanęłoby dęba i spłoszyło się, gdyby nie fakt, że ledwo dźwigało na sobie Riochtera... który i tak je przerażał.

Ostatnim nietypowym gościem miasta, którzy przybyli niemal równo ze statkiem była dwójka smakoszy wina. Blond włosy strażnik jak i geniusz o różowych włosach, poruszali się w czymś… dziwnym. Konstrukcja ta przypominała metalowa kulę na nóżkach, jednak zmieniała ona swe kolory, upodobniając się do otoczenia. Dla tego raz wyglądała jak krzak, innym jak drzewo by ostatecznie stać się chodzącym domem.
W środku natomiast było na tyle przestronnie, że trzy rodziny mogłyby sobie tam ułożyć życie. Nino idealnie opanował technikę gospodarowania przestrzenią, oraz poszerzania jej wbrew logice. W czasie drogi pokazał Faustowi na ten przykład naparstek mogący pomieścić wiadro wody. Jak ten efekt uzyskał – nie wytłumaczył.

Wodospad był niedaleko, a zaproszenie otrzymali wszak wszyscy obecni. Należało chyba wymienić uprzejmości i ruszać wyjaśnić stare sprawy. Każdy miał tutaj swój cel do spełnienia.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline