- Niech ci będzie - odparł Dolores po tyradzie motocyklisty - Chyba równy z ciebie gość - dodała opuszczając broń - Niezła mowa, ale za drzwi oddasz mi ty, a nie Men In Black, jasne?
Sytuacja z sekundy na sekundę stawała się coraz bardziej absurdalna. Nie dość, że radio i mp3 turysty nieustannie piszczały jakąś zakodowaną wiadomość, nie dość, że nie działała elektryka i samochody, nie dość że padał deszcz rodem z film sf, to jeszcze jakiś zaćpany koleś o opuchniętej twarzy i podkrążonych oczach siał panikę obwieszczając światu, jakieś wyssane z palca narkomańskie teorie.
- Spokój ludziska - krzyknął Ahab Gilberts głos, który jasno wskazywał, że gość kiedyś musiał zarządzać ludźmi - Przede wszystkim spokój. Na razie nie ma powodów do paniki. Awarie i dziwne zjawiska się zdarzają. Sam pamiętam, jak pewnego razu w Korei spadały na nas żaby z nieba. To się tutaj dzieje na pewno wykracza poza normalne i naturalne procesy. Mamy do czynienia z czymś niezwykłym i musimy zachować wszelkie środki ostrożności i zaplanować nasze działania. Na szczęście na razie nikomu nic się nie stało, więc nie ma powodów do paniki. Proponuję, aby wszyscy sprawdzili swoje telefony. Może któryś będzie działał i uda się nam czegoś dowiedzieć. Ty Dolores idź na zaplecze i sprawdź co z telewizorem i czy SB działa. Musimy też sprawdzić ile mamy broni. To tak na wszelki wypadek.
Staruszek zrobił pauzę i spojrzał po wszystkich, czekając czy ktoś ma coś do dodania, czy też sprzeciwu.
- Dziadku spójrz - niemal krzyknął młody TJ Gilberts.
Stojący na zewnątrz ćpun próbował właśnie zwymiotować. Widać było, że targają nim fale bólu. U jego stóp utworzyła się kałuża zielonkawej cieszy przypominającej swoją konsystencją rzadki kisiel.
Z jego ust natomiast wystawały długie i cienkie nitki łudząco podobne do makaronu, ale to nie był makaron.
- O ja pierdolę - krzyknął Harvey Brown - Co to jest?
- To mi wygląda - powiedział spokojnym głosem Ahab - na korzenie. - po chwili dodał drżącym głosem - Ten gość rzyga korzeniami, o matko. James Radcliffe stał zgięty wpół, a jego wnętrznościami targały nagłe skurcze i potężne fale bólu doprowadzającego go niemal do omdlenia.
Czuł, że przez jego przewód pokarmowy przechodzi coś żywego. Coś co zalęgło się w jego trzewiach. To coś wcale nie zamierzało stamtąd wychodzić.
Wystające mu z ust cienkie i długie korzonki sprawiały, że jeszcze bardziej go naciągało.
Fale bólu i skurcze szarpały jego żołądkiem.
Ten makabryczny spektakl trwał ponad dwie minuty. Na jego zakończenie u stóp ćpuna leżała długa na kilka metrów wiązka korzeni oraz spora kałuża zielonego śluzu.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Ostatnio edytowane przez Python : 17-09-2014 o 22:47.
|