Wątek: Bar "Dolores"
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-09-2014, 21:45   #26
Muzykantowy
 
Reputacja: 1 Muzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumny
-...Dzięki Thorsten.- Rzekł James, z wyraźnym trudem. - Nie sądzę jednak, by rozpuszczone sole mineralne, podziałały na kosmiczne robaki- nadal czuł się fatalnie. Brzuch bolał go jak nigdy przed tym. Błękitny narkotyk nadal powodował zawrót głowy.

-Niech wszyscy zdejmą mokre koszulki, na pewno pan Thorsten poratuję nas czymś suchym ze swojego plecaka. Chociaż czas dopóki nie dostaniemy się do własnego bagażu. A przede wszystkim proponuję przejść do łazienki na dokładniejsze mycie- doleciało do niego. Natychmiast zaprotestował
-Przecież jeśli to gówno dostanie się do zbiorników wodnych, to mamy przesrane! Nie wiemy czym to jest. Może w wodzie będzie rozwijało się jeszcze szybciej? Proponuję, byśmy ograniczyli się do zmiany odzieży i dokładnego wytarcia-
-Trzeba sprawdzić co to za paskudztwo...czy mogłabym dostać miskę, ostry nóż, fartuch i gumowe, kuchenne rękawice?- To był głos Ikuyo.
-A PANI, KURWA, GDZIE?!- Krzyknął do zafascynowanej Japonki, podchodzącej do kupki korzeni. Po chwili spostrzegł, że olbrzym wyrwał obrzyna z rąk Dolores, odepchnął Ikuyo i strzelił w stronę korzeni.
- Bogu dzięki - rzekł z ulgą James, patrząc na dzieło wielkiego harleyowca. Zwrócił się do Ikuyo:
- Ty będziesz robiła wiwisekcje, a to ci skoczy na twarz- powiedział z dezaprobatą w głosie. -Błagam was. Jedyne co możemy zrobić, to zbić się w jedną kupę i czekać na... Na coś. To moje zdanie.- był wycieńczony.

Pomyślał o swoim domu. O ruderze, z oknami zabitymi deskami, ze stertą brudnych gaci rzuconych gdzieś w kąt i poplamionym materacem, pełniącym rolę łózka. Pierwszy raz w życiu, zatęsknił za tym. Ciekawe co teraz porabia Rudie? To zabawne, że ktoś taki jak on, bezdomny Rosjanin, cieszył się z życia dużo bardziej niż James. Nie pamiętał, kiedy pierwszy raz zażył narkotyków. Wiedział tylko, że było to jeszcze w Londynie. Miał perspektywy. W dzieciństwie marzył o zostaniu detektywem. Jakże wielkie byłoby wtedy jego rozczarowanie, gdyby dowiedział się, że skończy jako kelner w Burger Kingu. Nie cierpiał tej pracy. Tych obżartych Amerykanów z ich spasionymi dziećmi. Wiecznie uśmiechniętych współpracowników. Pomyśleć, że wśród takich ludzi, znalazł się ktoś, kto mógł zmienić jego życie. A teraz dealer utknął zapewne w połowie drogi, pomiędzy barem, a Albuquerque. Czyli wracamy do punktu wyjścia- pomyślał. Nie mam ani błękitnego cuda, ani dobrej pracy przy boku jednego z najbardziej wpływowych dealerów w Nowym Meksyku
Zabawne, co człowiek myśli w obliczu śmierci. Nagle zapragnął, by wszyscy dali mu święty spokój.

-Nie wiem, czy z moich bebechów nie wyjdzie jeszcze jakaś istota. Nie wiem jak mam się upewnić, że nie stanowię dla was zagrożenia. Nic nie wiem... Motocyklista ma łańcuch. Niech mnie przywiąże w jakimś kącie. Ja potrzebuję tylko nieco snu- dotknął swego wiccańskiego talizmanu. Tak jak Jane pomyślał. Nadal czuł się tak, jakby ktoś wyrywał mu trzewia. Zamknął oczy. Był śpiący.
 
__________________
"War. War never changes."

Ostatnio edytowane przez Muzykantowy : 18-09-2014 o 22:31.
Muzykantowy jest offline