Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-09-2014, 21:45   #21
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Thorsten nie patrzył się bezczynnie. Szybko wyjął z plecaka apteczkę. Trzymając ją wysoko w ręce drugą sięgnął za bar pokazując na szklanki i wodę mając nadzieję że Dolores go nie zastrzeli za przekroczenie muru domowego. Wyłuskał cztery tabletki z węglem aktywnym (wiąże w sobie toksyny) i saszetkę z solami mineralnymi i witaminami szybko rozpuścił je w szklance wody. Profilaktycznie połknął dwie tabletki a resztę ustawił na barze. Następnie wziął swój cenny karton z napisem 'Vegas' i osłaniając nim siebie od deszczu podszedł do ćpuna i przytaszczył go z powrotem do baru. Gdy byli już w środku rzucił kartonem w makaronowego potwora i zamknął drzwi. Ustawił Jamesa na krześle, wytarł mu usta papierowym ręcznikiem (który też wylądował na zewnątrz), podał mu węgiel i powolutku wlewał mu łyżką do ust wodę z rozpuszczonymi solami mineralnymi.
Kolację ufundowała ci firma Bayer, ta sama która produkowała cyklon B do obozów zagłady. Masz swoje Heil Hitler - pomyślał
 
Halfdan jest offline  
Stary 17-09-2014, 23:02   #22
 
Spaiker's Avatar
 
Reputacja: 1 Spaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwu
-To nic innego... Jak jeden z setek kręgów w zbożu, rzekomo pozostawionych przez kosmitów. Ktoś tu sobie, kurwa, urządza z nas niezłe jaja.- Mówił zaćpany James, niezbyt poważnie ale hamowanie się z śmiechem szło mu nawet dobrze. Potem mówił coś o Obcym i ksenomorfach. A gdy spoważniał zwrócił się do Williego i jego nowej znajomej.
-Jesteście dorosłymi, dojrzałymi ludźmi.- powiedział do nich, ciszej. - Ja natomiast jestem zwykłym ćpunem. Nie oczekuję, że mi uwierzycie, właściwie, sam sobie nie wierzę. Proszę was tylko o to, byście nie bagatelizowali sytuacji. zabunkrujmy się w tym barze. A ty detektywie, miej broń w pogotowiu. Zgodzicie się chyba, że to najlogiczniejsze wyjście? A teraz, przepraszam na chwilę. - Gdy skończył gadać, szybko wyszedł z baru. Włożył palec do gardła, by spowodować odruch wymiotny. A zamiast ostatniego posiłku zaczął zwracać zielony deszcz, teraz w postaci galarety. A po nim długie i paskudnie wyglądające korzenie, coś się w nim zalęgło. I mimo że nie był to Obcy, to nie bardzo przypominało to jakiekolwiek ziemskie zjawisko.

Widząc co stało się z Jamsem, Willy stał jak osłupiały. Teraz był jeszcze bardziej skłony do uwierzenia w teorie z kręgami zboża i UFO. Nie widział nigdy nic tak paskudnego, i tak szybko rosnącego w czyimś organizmie. -Tasiemiec to przy tym pikuś. -Myślał, po kilku sekundach rozmyślania wziął się za działanie.
-Niech wszyscy zdejmą mokre koszulki, na pewno pan Thorsten poratuję nas czymś suchym ze swojego plecaka. Chociaż czas dopóki nie dostaniemy się do własnego bagażu. A przede wszystkim proponuję przejść do łazienki na dokładniejsze mycie. -Mówił szybko, jak by organizował na posterunku szybki rajd i za minutę wszyscy mieli być w gotowości bojowej. -A gdy skończymy sprawdzimy wszystkie rzeczy o których mówił pan starszy. -Kończąc to był już bez koszulki w drodze do łazienki.
 
__________________
It's only after we've lost everything that we're free to do anything.
On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero.
Spaiker jest offline  
Stary 18-09-2014, 10:04   #23
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Cała ta sytuacja była dla niego dziwna. Gdy podszedł do niego z początku jakiś facet z tabliczką, olał go kompletnie. Przynajmniej wstępnie, ponieważ i tak mógłby go zabrać. Woził już nie jednego autostopowicza, co było dla niego niczym specjalnym. Bardziej uciążliwe były dla niego autostopowiczki, które w ramach zakładów czy innych historii podróżowały po Hameryce.

Sam śmiał się w duchu, gdy widział jak speszone nastolatki próbują oferować swoje usługi w zamian za x przejechanych mil (w myśl zasady klubowej - coś za coś). To właśnie z tego powodu i nie tylko wstępnie nic nie odpowiedział facetowi z tabliczką.
Spoko, możesz jechać ale pozwól mi najpierw odpalić Pontiaca. - Nie wiedział czemu, nie powiedział tego na głos.

Gdy silnik nie zaskoczył, na jego twarzy pojawiło się w kolejności: zdziwienie, osłupienie, zdenerwowanie. Zmrużył oczy i jego usta wykrzywiły się w grymasie.
Nie ma możliwości, by coś u mnie nie działało. Do chuja wafla. - pomyślał i wysiadł z wozu. Następne rzeczy działy się dość szybko. Zdążył wyjąc z wozu klucz francuski i otworzyć maskę gdy zielony deszcz spadł na ziemię. Zamknął maskę i pobiegł do baru wraz z innymi. Widział parę przestarszonych osób, jedni byli mniej, jeszcze inni bardziej głośni. W ogóle na początku nie zwracał na nich uwagi. Ani na deszcz. Jakoś to do niego nie docierało. Usiadł gdzieś najbardziej z boku kładąc klucz francuski na stole i włożył głowę w dłonie. Przetrwał 2 minuty bez żadnej myśli i idei i sięgnął po telefon. Gdy próbował skontaktować się z Haroldem, jego celem do którego jechał smartfon zaczął mu trzeszczeć.
Jeszcze jedna rzecz mi się rozjebie a szlag jasny piekielny zaleje moje i tak już znerwicowane życie. - nawet się uśmiechnął po tym, co stworzył w myślach.

Gdy schował telefon do kieszeni przyjrzał się trochę scenerii. Jeden coś krzyczy, drugi rzyga. A przynajmniej się stara. Kobieta i drugi facet jakoś na spokojnie. Harley biegnie z motorem.
Kurwa.

Wziął klucz i schował do kieszeni. Wstał powolnie od stołu i podszedł do właściciela baru.
- Wiem, że może to trochę dziwnie zabrzmi, ale czy masz kawałek blachy w warsztacie? Wziąłbym jakoś tego Pontiaca zaciągnął pod dach i przyjrzał się co się zjebało. Odpalę go i pojadę, będziesz miała jednego z głowy. A za użyczenie warsztatu zapłacę. Słowo honoru.
 

Ostatnio edytowane przez BoYos : 18-09-2014 o 17:02.
BoYos jest offline  
Stary 18-09-2014, 18:39   #24
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Mamo...dlaczego Cię nie posłuchałam i nie zostałam psychiatrą? Kręgi w zbożu na środku pustyni i do tego jeszcze ta gadka o kosmitach - ten człowiek potrzebuje pomocy specjalisty." - w głowie niewysokiej Azjatki pojawiła się chęć, by porozmawiać z nawiedzonym ćpunem i spróbować wyjaśnić mu, że kosmici przecież nie istnieją, a rozdmuchiwane niby-porwania tak naprawdę są wyssanymi z palca historyjkami osób obciążonych poważnymi zaburzeniami psychicznymi, ewentualnie zwykłych oszustów-naciągaczy...lub jakby nazwała ich współlokatorka Ikuyo - ”Attention whores”. Chęć owa znikła w momencie, w którym blady jegomość opuścił bar i wsadzając sobie dwa palce w gardło zaczął wymiotować.

Spodziewała się ujrzeć na wpół przetrawione resztki obiadu, lecz zamiast tego na deskach wylądowały...korzenie, a dziewczyna nie była w stanie oderwać oczu od kolejnych cienkich witek, wydobywających się z ust nieznajomego. Nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego, czegoś co przeczyło wszelkiej możliwej logice. Jeśli mężczyzna miał rację i wraz z deszczem połknął zarodniki...nie, nie możliwe. Żadna znana ludzkości roślina nie cechowała się tak dynamiczną fazą wzrostu, nawet po zastosowaniu wspomagaczy. Ile czasu minęło, pięć minut? I to maksymalnie?
- Czym ty jesteś? - wyszeptała pod adresem pokręconej kupy korzeni. Nie czuła lęku ani obrzydzenia, tylko fascynację. Może miała przed sobą jakiś rodzaj zwierzęcia, nieznanego dotąd nauce? Coś rozumnego i najwyraźniej żerującego na żywych organizmach?
Pasożyt? Ciekawe…
Znów pożałowała, że nie ma przy sobie odpowiedniego sprzętu.
-Królestwo za mikroskop - uśmiechnęła się krzywo i zaraz rumieniec wstydu wpełzł na jej policzki. Zaaferowana ani przez moment nie pomyślała o cierpiącym człowieku. Na szczęście Thorsten okazał więcej empatii. Z wprawą zajął się poszkodowanym, a wyrzuty sumienia Ikuyo zmalały odrobinę. Przecież muszą wiedzieć z czym mają do czynienia...

-Niech wszyscy zdejmą mokre koszulki, na pewno pan Thorsten poratuję nas czymś suchym ze swojego plecaka. Chociaż czas dopóki nie dostaniemy się do własnego bagażu. A przede wszystkim proponuję przejść do łazienki na dokładniejsze mycie.A gdy skończymy sprawdzimy wszystkie rzeczy o których mówił pan starszy. - Willy przemówił tonem nieznoszącym sprzeciwu. Zignorowała go, ruszając w kierunku sterty wymiocin.
-Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli pasożyt był w kroplach deszczu, wszyscy mokrzy zdążyli się nim zainfekować. - Azjatka pokręciła nerwowo głową - Tylko pozornie skóra stanowi jednolitą barierę, odgradzającą organizm od czynników zewnętrznych. Nie będę państwa zanudzać szczegółami, szkoda czasu. Trzeba sprawdzić co to za paskudztwo...czy mogłabym dostać miskę, ostry nóż, fartuch i gumowe, kuchenne rękawice? - ostatnie zdanie wypowiedziała już spokojnym głosem, odwracając się w kierunku właścicielki baru.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 18-09-2014 o 19:22.
Zombianna jest offline  
Stary 18-09-2014, 21:13   #25
 
Mauris's Avatar
 
Reputacja: 1 Mauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie cośMauris ma w sobie coś
- Wielkie dzięki. Jest pani wielka! - zakrzyknął Jake z szerokim uśmiechem na twarzy. Wtedy ujrzał jak wyraz twarzy Dolores zmienia się z przyjaznego usmiechu na grymas przerażenia. Jake instynktownie obrócił się.
- Co tu się kurwa wyprawia!?
Ćpun rzygał. Dosyć tradycyjne. O co się tym ludziom rozchodzi? Jake zmrużył oczy i zobaczył korzenie wyrastające z ust Brytyjczyka.
Po raz pierwszy od bardzo dawna znalazł się w sytuacji, z której nie mógł znaleźć oczywistego rozwiązania. Jake był przerażony. To co tu się działo pokonywało wszystkie dziwactwa jakie widział w swoim życiu.
- Jakie mam opcje? Ludźmi rozporządza policjant, Niemiec zajął się pomaganiem ćpunowi. Gdzie ja mogę się przydać?
Zobaczył jak azjatka z zafascynowaniem podchodzi do paranormalnych korzeni.
- Tak kurwa. Stereotypy są złe w chuj.
- Niech się pani od tego odsunie! Nie wiemy czy to nie jest groźne!
Kobieta nawet go nie usłyszała. Spodziewał się tego.
Odwrócił się i szybkim ruchem wyrwał broń z rąk wciąż oszołomionej Dolores.
-Nie ma czasu na wyjaśnienia.
Szybkim krokiem podszedł do Azjatki, odepchnął ją delikatnie, lecz stanowczo z drogi i wystrzelił w korzenie ze strzelby. Następnie, użył potężnego glana, aby zdeptać dziwaczne rośliny.
- Przepraszam, pani doktor, ale wiwisekcją zajmą się Federalni. My tu musimy kurwa przeżyć.
Dotarły do niego słowa policjanta. Spojrzał się na swoją skórzaną kurtkę, nasiąkniętą śmiertelnym deszczem.
- Moja ulubiona skóra - Jęknął Jake zrywając ją z siebie i wyrzucając za obręb baru.
 
__________________
Zed's dead baby,
Zed's dead.
Mauris jest offline  
Stary 18-09-2014, 21:45   #26
 
Muzykantowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Muzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumnyMuzykantowy ma z czego być dumny
-...Dzięki Thorsten.- Rzekł James, z wyraźnym trudem. - Nie sądzę jednak, by rozpuszczone sole mineralne, podziałały na kosmiczne robaki- nadal czuł się fatalnie. Brzuch bolał go jak nigdy przed tym. Błękitny narkotyk nadal powodował zawrót głowy.

-Niech wszyscy zdejmą mokre koszulki, na pewno pan Thorsten poratuję nas czymś suchym ze swojego plecaka. Chociaż czas dopóki nie dostaniemy się do własnego bagażu. A przede wszystkim proponuję przejść do łazienki na dokładniejsze mycie- doleciało do niego. Natychmiast zaprotestował
-Przecież jeśli to gówno dostanie się do zbiorników wodnych, to mamy przesrane! Nie wiemy czym to jest. Może w wodzie będzie rozwijało się jeszcze szybciej? Proponuję, byśmy ograniczyli się do zmiany odzieży i dokładnego wytarcia-
-Trzeba sprawdzić co to za paskudztwo...czy mogłabym dostać miskę, ostry nóż, fartuch i gumowe, kuchenne rękawice?- To był głos Ikuyo.
-A PANI, KURWA, GDZIE?!- Krzyknął do zafascynowanej Japonki, podchodzącej do kupki korzeni. Po chwili spostrzegł, że olbrzym wyrwał obrzyna z rąk Dolores, odepchnął Ikuyo i strzelił w stronę korzeni.
- Bogu dzięki - rzekł z ulgą James, patrząc na dzieło wielkiego harleyowca. Zwrócił się do Ikuyo:
- Ty będziesz robiła wiwisekcje, a to ci skoczy na twarz- powiedział z dezaprobatą w głosie. -Błagam was. Jedyne co możemy zrobić, to zbić się w jedną kupę i czekać na... Na coś. To moje zdanie.- był wycieńczony.

Pomyślał o swoim domu. O ruderze, z oknami zabitymi deskami, ze stertą brudnych gaci rzuconych gdzieś w kąt i poplamionym materacem, pełniącym rolę łózka. Pierwszy raz w życiu, zatęsknił za tym. Ciekawe co teraz porabia Rudie? To zabawne, że ktoś taki jak on, bezdomny Rosjanin, cieszył się z życia dużo bardziej niż James. Nie pamiętał, kiedy pierwszy raz zażył narkotyków. Wiedział tylko, że było to jeszcze w Londynie. Miał perspektywy. W dzieciństwie marzył o zostaniu detektywem. Jakże wielkie byłoby wtedy jego rozczarowanie, gdyby dowiedział się, że skończy jako kelner w Burger Kingu. Nie cierpiał tej pracy. Tych obżartych Amerykanów z ich spasionymi dziećmi. Wiecznie uśmiechniętych współpracowników. Pomyśleć, że wśród takich ludzi, znalazł się ktoś, kto mógł zmienić jego życie. A teraz dealer utknął zapewne w połowie drogi, pomiędzy barem, a Albuquerque. Czyli wracamy do punktu wyjścia- pomyślał. Nie mam ani błękitnego cuda, ani dobrej pracy przy boku jednego z najbardziej wpływowych dealerów w Nowym Meksyku
Zabawne, co człowiek myśli w obliczu śmierci. Nagle zapragnął, by wszyscy dali mu święty spokój.

-Nie wiem, czy z moich bebechów nie wyjdzie jeszcze jakaś istota. Nie wiem jak mam się upewnić, że nie stanowię dla was zagrożenia. Nic nie wiem... Motocyklista ma łańcuch. Niech mnie przywiąże w jakimś kącie. Ja potrzebuję tylko nieco snu- dotknął swego wiccańskiego talizmanu. Tak jak Jane pomyślał. Nadal czuł się tak, jakby ktoś wyrywał mu trzewia. Zamknął oczy. Był śpiący.
 
__________________
"War. War never changes."

Ostatnio edytowane przez Muzykantowy : 18-09-2014 o 22:31.
Muzykantowy jest offline  
Stary 18-09-2014, 22:24   #27
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Huk wstrząsnął pomieszczeniem. Chwilę później ciężki, podkuty but uderzył z impetem o podłogę, rozgniatając resztki dziwnego wija, tasiemca, pnącza...Bóg jeden raczył wiedzieć. Przestawiona niczym mebel dziewczyna zamarła, otoczona nagłym piekiełkiem i rzeką wyrzutów. W końca zaśmiała się cicho, z litością spoglądając na narkomana.

- Tak, to dobry pomysł. Usiądźmy i czekajmy na pojawienie się Federalnych i zielonych ludzików, choć pewnie białe myszki w czarnych garniturach zobaczysz tylko ty - pokręciła głową, wracając do obserwacji rozgniecionych resztek - Naprawdę aż taką wiarę pokładacie w siły porządkowe? Przyjadą i co dalej? Zabiorą co się da, a resztę zamiotą pod dywan. Jeśli Rząd coś nabroił to w tym momencie stracimy jakąkolwiek podkładkę by to udowodnić. Nie wiem jak wy, ale ja nie chcę do końca życia zastanawiać się, czy 7up którego pije nie zawiera czegoś ekstra...poza masą cukrów i barwników. Jeśli to nie przemówi do waszego rozsądku, spróbujcie spojrzeć na problem inaczej. Zastanówcie się przez moment gdzie jesteśmy? Bar na końcu świata, oddalony od najbliższego miasta o ponad sto mil. Zanim ktokolwiek tu przyjedzie mogą minąć długie godziny, jeśli nie dni. Priorytetem zawsze są duże skupiska ludności, a nie dziury na krańcu niczego, bez obrazy pani Dolores. Do tego czasu jesteśmy zdani na siebie...więc co z tym nożem i rękawiczkami? - zakończyła pytaniem, krzyżując ręce na piersi, a wzrok utkwiła w drugiej kobiecie. Wyjścia były trzy: albo poddać się panice i zacząć wariować jak Brytyjczyk, albo czekać niczym potulna owca na wydarzenia na które mogli nie być przygotowani...albo działać. Ikuyo wolała trzecie rozwiązanie, przynajmniej zajmowało myśli czymś pożytecznym.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 20-09-2014, 00:00   #28
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Thorsten oczywiście przejechał już kilkanaście tysięcy kilometrów zupełnie za darmo. Przypadkowi ludzie spotkani na drodze oferowali mu przejazd, jedzenie a nieraz nawet nocleg a jedyne czego oczekiwali w zamian to rozmowa, podzielenie się historiami z podróży, opisem życia w dalekiej Europie. Miał więc on zaczerpnięty ogromny dług wdzięczności wobec całej ludzkości, którego raczej nie da rady spłacić w swoim życiu. Z tego powodu bez wahania otworzył plecak i rozdał każdemu kto sobie tego życzył suchą koszulkę. Wystarczy dla wszystkich, a jeszcze sporo mu zostanie. Z domu zabrał zestaw ciuchów na każdą pogodę, tak aby wytrzymał tydzień bez robienia prania. Do tego doszły pamiątkowe ubrania jak koszulka z Jezusem z Rio de Janeiro, poncho które otrzymał od pewnego Gaucho z Urugwaju czy obcisły strój Mariachi z Meksyku. Ale tego raczej nikt nie będzie chciał nosić. Podał Ikuyo rękawiczki z włóczki i korkociąg z Argentyny (w którym wbudowany jest mały ale ostry nożyk to ucinania folii w którą owinięta jest butelka wina) żeby mogła zrobić sobie swoją sekcję,
Jamesowi dał dwie plastikowe opaski do kabli by mógł się gdzieś przypiąć (jedną owinie wokół ręki a drugą przełożoną niczym olimpijskie logo np. do kaloryfera). Lepiej niech zrobi to sam, w końcu tu jest Ameryka, jeszcze później jakiś pozew złoży.
- Niestety klucza nie mam - rzekł z uśmiechem do Kevina
Nie podobało mu się to całe mierzenie do siebie i strzelanie z obrzyna. Z bronią do ludzi za porysowanie drzwi? Już mu się nie podoba ta cała Hameryka. Dobrze że w Europie nie daje się porywczym kobietom broni do ręki.
Kill it with fire - przypomniał sobie internetowy mem.
- Tylko nie próbujcie spalić tego korzenia, jesteśmy na stacji benzynowej! - rzekł idąc do łazienki zmyć z siebie zielony deszcz. Dużo na niego nie napadało, ale lepiej teraz się profilaktycznie wykąpać niż później haftować cały dzień.
 

Ostatnio edytowane przez Halfdan : 20-09-2014 o 10:01.
Halfdan jest offline  
Stary 23-09-2014, 15:16   #29
 
Python's Avatar
 
Reputacja: 1 Python jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skałPython jest jak klejnot wśród skał
Atmosfera zaczynał robić się naprawdę nieprzyjemne. Coraz większa panika i strach zaczynały dominować wśród zebranych w barze ludzi.
Błysk, który widzieli na horyzoncie uruchomił jak się zdawało lawinę coraz bardziej niezwykłych zdarzeń. Nikt nadal nie wiedział z czym mieli do czynienia.

Grupa postanowiła przeciwdziałać ewentualnej zarazie i zakażeniu, po tym jak naćpany James zwymiotował długą na kilka metrów wiązkę korzeni.
Wszyscy zdjęli przemoczone ubrania i przebrali się w to, co miał w swym plecaku Thorsten.

W tym czasie Ikuyo uzbrojona w gumowe rękawice, ostry nóż i szkło powiększające zabrała się do sekcji korzeni, które wyrzucił ze swych trzewi James.
Dziwny zielony deszcz nadal padał i wsiąkał bardzo szybko w glebę. Mimo to temperatura nie spadła nawet o stopień. Nadal było parno i strasznie gorąco.
Ikuyo ostrożnie rozcięła korzenie i z wyuczoną precyzją cięła je na coraz mniejsze kawałeczki.
To, co zobaczyła niezwykle ją zdziwiło. Zarodniki rośliny, które prawdopodobnie wraz z kroplami deszcze dostały się do żołądka Jamesa były niezwykłe. Ikuyo nigdy nie widziała tak złożonej struktury. Mając do dyspozycji tylko szkło powiększające potrafiła stwierdzić, że nigdy nie widziała jeszcze czegoś podobnego. Złożona struktura korzeni, które zbudowane były z wielu przeplatających się cienkich niteczek, przywodziły na myśl ludzkie mięśnie. Nie to jednak było najdziwniejsze. Wśród cienkich zwojów z których składał się korzeń było kilka jeszcze cieńszych niebieskich niteczek. Gdy Ikuyo dotykała ich ostrzem, cały pocięty korzeń zwijał się, a w jednym przypadku nawet podskoczył.
Za wcześnie było na tak śmiałą i radykalną analizę i wniosek, ale młoda kobieta nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ma do czynienia ze złożonym systemem nerwowym. Nigdy czegoś takiego nie spotkała, ani o czymś takim nie słyszała.

W tym czasie reszta grupy za radą weterana wojennego Ahaba Gilbertsa zebrała cały swój sprzęt elektroniczny i sprawdziła go. Okazało się, że nie tylko na telefonie Thorstena pojawił się dziwny symbol. Także na innych aparatach i urządzeniach wyświetlane były tajemnicze symbole. W swych podstawowych kształtach przypominały ten który znajdował się na telefonei Thorstena, ale różniły się detalami.
Także na ekranie barowego telewizora migotał biały, spiralny symbol.
Na wszystkich częstotliwościach SB słychać było irytujące pikanie, które miało jakieś elementy kodu Morse'a.

Po szybkim policzeniu okazało się, że grupa dysponuje strzelbą która była własnością Dolores, a obecnie spoczywała w rękach harleyowca Jake'a.
Harvey Brown miał nóż sprężynowy oraz małego Rugera i sześć nabojów. A nastoletni miał gaz pieprzowy. W kuchni Dolores można było znaleźć kilka większych noży oraz dwa całkiem ostre i solidne tasaki do rąbania mięsa.
Całkiem nieźle, jak na tak małą grupę. Co prawda jeszcze nie było się przed kim bronić, ale broń zawsze daje poczucie bezpieczeństwa i dodaje pewności siebie.

Za oknem nadal padał dziwny zielony deszcz. Jego krople z coraz większą siłą rozbijały się o szyby baru, a przez rozbite drzwi wpadały także do wnętrza baru. Tuż przy drzwiach utworzyła się całkiem spora kałużą.
To właśnie na jej powierzchni TJ zauważył coś co go zaniepokoiło. Powierzchnia kałuży pokryła się zielonym kożuchem, który rozrastał się z każdą chwilą i zaczynała przypominać mech.
Wtedy reszta grupy zauważyła, że pustynny do tej pory krajobraz jaki rozciągał się z okien baru, zmienił się. Jak okiem sięgnąć ziemię pokrywała, rosnąca niemal w oczach, zielona, soczysta trawa.
- Co to kurwa ma być?! - wrzasnął Harvey Brown stojący przy oknie.
 
__________________
Pies po kastracji nie staje się suką.
"To mój holocaust - program zagłady bogów"
"Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor
Python jest offline  
Stary 23-09-2014, 18:41   #30
 
Halfdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Halfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skałHalfdan jest jak klejnot wśród skał
Gdy Thorsten zobaczył tworzącą się kałużę pobiegł do toalety i przyniósł butelkę z Domestosem
- Zapłacę, proszę nie strzelać - rzekł do Dolores i wlał do kałuży sporą porcję odkażającego płynu o zapachu cytrynowym. Zabija wszelkie bakterie, wirusy i grzyby - przypomniał sobie reklamę która nękała go gdy jeszcze mieszkał z dziewczyną i mieli w domu telewizor. Ciekawe czy zabije i to.
Spojrzał za okno i zobaczył łąkę niczym z tapety od Windowsa. Czyżby to oznaczało koniec głodu na świecie? Ciekawe czy ta trawa jest jadalna i czy udałoby się przeszczepić jej geny odpowiadające za tempo wzrostu do zwykłej cebuli lub pszenicy. Do tej pory uważał że wszystkie te dziwne wydarzenia były skutkiem burzy słonecznej, podobnej do tej jaka miała miejsce w 1859. Wyjaśniałoby ten błysk (wyjątkowo silna zorza polarna), brak prądu (niestety całą infrastrukturę rozdziału energii elektrycznej szlag by trafił) czy działanie sprzętu mimo wyjęcia baterii (indukowane prądy). Kwaśne zielone deszcze również dałoby się jakoś pod to podciągnąć. Ale tak szybko rosnące rośliny na pustyni? W dodatku atakujące ludzki układ pokarmowy? To coś nowego... Zaczynał być przerażony a jednocześnie podniecony z ciekawości. Zamówił małą porcję whisky - miał nadzieje że to zabije ewentualne zarodniki w jego żołądku.
- Ikuyo, sprawdźmy szybko na co podatna jest ta roślina. Ogień (tylko ostrożnie, to stacja benzynowa!), może alkohol albo domestos. Musimy jakoś zatrzymać ekspansję do środka baru - rzekł do studentki popijając mocniejszy trunek.
 

Ostatnio edytowane przez Halfdan : 23-09-2014 o 18:48.
Halfdan jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172