Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2014, 00:23   #3
Libertine
 
Libertine's Avatar
 
Reputacja: 1 Libertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodzeLibertine jest na bardzo dobrej drodze
Sen o podwodnym mieście, który wydawał być się czytany wspólnie przez wszystkich uczestników zagadki zdawał powodować zawroty w jego głowie. Czuł się dziwnie po zażyciu kolejnej dawki podanych mu ziół leczących między innymi czernie tężcowe, rzadkie pierworodne zgorszenie ludzką breją. Samoczynne ciało podróżujące jedynie na skrawku jawy w nieznane krainy, nad którmi długo studiował i pozwalały mu na rzadki talent jasnowidztwa. Uaktywniał się silniej za pomocą materii, której miały dostęp jedynie lokalne wieszczki, które to sprzedawały ją ćwierć legalnie. Były stuprocentowe. A potem coś gadały, że rybołaki wylazły z wody, bo im ludzie wodę zatruli ze strachu.

Dark Ages - Malleus Maleficarum - YouTube

Spróbował zrozumieć dlaczego przywiodło ich to podwodne miasto spojrzawszy na swoje ciemno-zielone ciało zdał sobie sprawę, że musi to być dziwny sen lub objawienie jakiejś tajemniczej wędrówki. Jakby potężne siły nieznanych istot tego miejsca próbowały obnażyć jego swawolne stopy delikatnie prące poprzez opór wody. Najsympatyczniej pięty pieściły wodorosty kusząc swymi ogonami. W jego oczodołach zapłonął jasny ogień, gdy jednocześnie wpatrzony w sufit wybałuszał oczy wsłuchując się od długiego czasu przejeżdzającą karawanę. Bite kocie łby gniotły jego czerep ohydnie, a niedopita gorzałka pozostawiona na widzanym z alejik stole grzmociła jeszcze mocniej. Zaklęcie wydawało się działać. Jego stan znacznie się poprawił pomyślał patrząc na swoje dłonie, choć siła transu sprawiała, że bał się wyjść z domu. Po próbie komunikacji z czarnym krukiem, który odwiedził go we śnie był pewien co jest prawdą. Schowany w elfim zaułku, gdzieś nieopodal cmentarza cicho słuchał odgłosów czując potężne wibracje bijące w swych żyłach przez niemal dwie godziny.Zobaczył w oczach dwóch wiedźminów wkraczających przez zielone wodorosty, śmiejące się piegi rudej niewiasty, a potem błyszczący złotem cmentarz, Personalne doświadczenie poparte przez schowaną gdzieś pod kabuzą flaszkę bimbru i z nader uniesioną elfią dumą uśmiechnął się półszczerze. Wstał i ruszył z przewieszoną lutnią w stronę cmentarzyska nucąc znajomą pieśń, krecąc i z Niflgaardzkim akcentem przekręcając słowa, a całość zakończył krótko i złapał się za język. Nad łukiem prowadzącym na cmenatrzysko wyryty wielki gargulec zabłysnął niebieskim ogniem zachwycając go swym spojrzeniem. Cichostąpając po kocich łbach, obserwował dzikie wijące porosty, minął ostatnią karawnę z ciałami i opierających się na łopatach bezimiennych grabaży. Rozbite groby i szelestny podmuch wiatru charakteryzowały to miejsce. Na spowitym mgłą i jawiącym się na ścianach potwornistymi cieniamy świadczyły o dziwnej energii tego miejsca, lecz jako trubard miał nieoporną ochotę, choć na giętkich nogach brnąć dalej ku dziwadłu kreatora własnego snu jaki wydawał się skuszać go co noc, zamieniając się w niekończącą się balladę jego samego istnienia. Gdzieś w oddali usłyszał śpiew niewiasty i wlepił wzrok zaślepiony ogromem księżyca. Po jego szyji przeszedł dziwny dreszcz, a jej delikatne palce popieściły go po łonie.Dwie postacie w płaszczach zawirowały w jego głowie. Majaczenie stało się prawdą, a pisk przeszył jego serce, kłamstwo stało się się prawdą. Zwisając na krawędzi czarnego źródła niepewnej przyszłości, z walącym cholernie sercem sponiewirany dziwną mocą upadał z trudem na grób.

 

Ostatnio edytowane przez Libertine : 19-09-2014 o 00:30.
Libertine jest offline