W obozie nie witano Grundiego jak brata, a kogoś obcego. Uprzejmie lecz z dystansem. Wszyscy milkli i tylko spoglądali na wojownika nie wdając się w żadne dyskusje. Nie żeby mu to specjalnie przeszkadzało, a nawet się cieszył ze spokoju który im jeszcze pozostał. Napoił osła w jednej z beczek z wodą i ruszył w stronę barykady, uprzednio dając znać Detlefowi gdzie będzie.
Kiedy był już na miejscu, przywiązał osła w pewnym oddaleniu od ściany i nakarmił zwierzę do syta po czym poszedł na zaporę. Tam ponownie skinął głową Gromowładnym w niemym powitaniu i dłuższą chwilę wpatrywał się w mrok. Kiedy nic nie wypatrzył, usiadł na kamieniu przy jednej z lamp i opierając się plecami o barykadę wyciągnął nogi. Było coś dziwnie pobudzającego w bliskości terytorium wroga. Aby nie marnować danego mu czasu dobył kawałek pergaminu od Thorina i suchym piórem zaczął powtarzać zapisane przez kronikarza runy. Po dłuższej chwili powtórzył napis, stawiając swe koślawe znaki poniżej. A może nie były one aż tak koślawe? Lecz z pewnością daleko im było do kronikarskiego kunsztu. Lecz miał jeszcze czas, tę krótką chwilę spokoju nim przyjdzie im kruszyć kości wrogów poświęcił na naukę tak obcej mu sztuki.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |