Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-09-2014, 16:15   #429
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
4 Vharukaz, czas Ezarytu, roku Drum - Daar 5568 KK
Krasnoludzko skaveński front podziemnych zmagań wojennych



Thorin nieświadomie przejechał dłońmi po swej brodzie, a właściwie tego co z niej zostało. Niegdyś bujna, zaplatana w warkocze, dziś wciąż stanowiła strzęp tego co było i nie zanosiło się aby szybko miało to ulec zianie. Serce mu się ścisnęło na widok wypalonych kikutów dawnej brody, nie zamierzał jednak pozwolić sobie na smutek , wystarczyło spojrzeć na straty innych na jednookiego Dorrina, jednonogiego Galeba, czy wielu wielu innych którzy potracili coś więcej niż brodę czy wygląd. Mimo wszystko utrata oka czy nogi jakoś mocno nie nadwyrężała khazadzkiej dumy, co innego broda...

Aż dziw brał samego kronikarza, że takiemu młokosowi jak on , udało się zebrać w sobie na tyle animuszu by przekonać runotwórcę do zmiany zdania. Był dumny chociaż z tego iż kroniki wreszcie , namacalnie się do czegoś przydały, wiedział bowiem że wielu kronikarzy nie dożywało czasów w których mogli obserwować owoce swojej pracy. Tym razem było inaczej i nawet odpowiednia wzmianka o sukcesie Thorina miała wkrótce znaleźć swoje miejsce w zapiskach kroniki.

Dość szybko złapał się na nietakcie jakim była próba sprzedazy eliksiru wojownikom na froncie. Przyzwyczajony do handlu w mieście nie pomyślał w jakiej sytuacji stawia obecnych tu khazadów, co prawda i tak zniżył cenę o jedną trzecią świadomy że mało kto rusza na front z zapasem gotówki, nie przewidział jednak moralnego wydźwięku jaki musiał pozostawiać gdy potrzebujący wojownik nie mógł zakupić potrzebnego mu leku...
W ten sposób szybciej niż myślał rozstał się z kilkoma porcjami bandaży które zużył na obandażowanie ran potrzebujących, oraz całym zapasem halflińskiego ziela ofiarowanego wraz z zapasową fajką , której jeden z khazadów zwyczajnie nie miał. Chciałby zrobić więcej jednak było już za późno na pozostawanie w mieście , na leczenie rannych, w chwili obecnej liczyło się wyrwanie z Azul... gdyby nie ciążące nad nimi wyroki śmierci, uknute na skutek spisków i zdrad, stwierdziłby iż zachowanie najemników Detlefa było skrajnie samolubne... Martwi jednak Azulczykom nie przydaliby się na nic.

Opuszczając obozowisko , wzbogacony o pokaźną ilość chirurgicznych nici, bandaży a nawet dobrego spirytusu żałował tylko, że nie poświęcił więcej czasu na rozmowę z Asleighem , niegdyś nie zmarnował by takiej okazji do zdobycia informacji i uaktualnienia kronik. Ty razem zajęty handlem, kroniką, pojeniem i karmieniem kuca, wreszcie przepisywaniem i nauką nieczystego szczurzego języka , zwyczajnie nie znalazł już na to czasu... Jedyne co mógł to podpytać na najbliższym postoju Rorana o to co u strzelców było słychać. Byłego sierżanta jeszcze przed wyruszeniem poprosił o pomoc w prowadzeniu osła – Mamy być z Dirkiem na tylnej straży a jakoś nie wyobrażam sobie by stukot kopyt czy rżenie zwierzaka miało nam pomóc w nasłuchiwaniu wroga. Jeśli chcesz możesz też na najbliższym postoju przerzucić część rzeczy na osła, tylko pozwól że i Dirkowi to zaproponuje. Widzę jak się ugina pod ciężarem rzeczy które zabrał, ale jakoś sam się nie zapyta czy może skorzystać z osła... Nie wiem czy to duma, ale na straży trzeba móc szybko się przemieszczać i szybko reagować na zagrożenie. Na osła jeszcze sporo się zmieści, starczy dla ciebie i dla niego, jednak zróbmy to na postoju, bo przepakowanie rzeczy i równoważenie balastu trochę jednak trwa...

Roran wyraził zgodę na taki obrót spraw, a Thorin niedługo później zgodnie z planem udał się do Dirka by zaproponować mu przerzucenie części gratów na osła - oczywiście w wolnej chwili, gdyż kombinacje z ekwipunkiem w trakcie drogi zasadniczo nie wchodziły w rachubę, zwłaszcza że obaj mieli zadanie do wykonania na tyłach oddziału. . – Jeśli chcesz oczywiście, no i biorąc pod uwagę, że z zwierzakiem mogą stać się różne rzeczy, ja sam obłożyłem go tym czego najmniej będzie mi żal gdy padnie i nie będzie możliwości pozbierać z niego rzeczy.

Nie sposób było nie zgodzić się z nowym przewodnikiem Kyanem, którego imię, nazwisko ród, stanowisko i miejsce pochodzenia starannie i skrzętnie zapamiętał, po to by zapisać i dodać przy najbliższym postoju do notatek, z których później to co najważniejsze i już odpowiednio ułożne przelewał do kronik.

- Masz całkowitą rację – ukłonił się kronikarz przedstawiając jednocześnie – Jestem Thorin Alrikson z twierdzy Karak Azgal z klanu Rorgansona. Tutejszy lekarz i kronikarz - dodał po chwili by wyjasnić też swą funkcję. - Z wielu względów Dorrin nie powinien iść w tunele, jednak idzie. Na otwierające rany nic poradzić nie można, musiałby i powinien zresztą leżeć pod stałą obserwacją medyka. Obawiam się, że wszystkim nam przyjdzie stosować się do jego tempa, swoje zdanie na ten temat wyraziłem już wcześniej i nie ma co do tego wracać, decyzja zapadła i tylko on sam może w tej chwili spowodować jej zmianę.

Thorin wiedział, że dla drużyny obecność Dorrina jest ryzykiem i obciążeniem, wiedział, że w razie potrzeby ucieczki, zostanie on pozostawiony na pastwę przeciwnika, był najwolniejszy, był jednak jednym z nich, khazadem który nie raz ratował życie swoim towarzyszom. Kto jak kto ale Thorin pamiętał jego dokonania i choć po ciężko rannym, zapitym , obrzyganym krasnoludzie nie było widać śladu dawnej dumy siły i męstwa, to jednak Thorin dobrze wiedział że gdzieś tam wciąż są te atrybuty i czekają tylko na wyzdrowienie ciała.

Podróż przez tunele przebiegła bez większych komplikacji, co napawało po równi radością jak i niepokojem. Thorin w myślach powtarzał niektóre słowa zaczerpnięte ze słownika zgonie z przemyśleniami zamierzał możliwie szybko nauczyć się i spalić notatki. Martwił się też z powodu "gruczołu strachu" nie wiedząc czy w praktyce przegoni czy przyciągnie on skaveny. Jego użycie pozostawił więc w ramach ostateczności , gdyby przeważającą ilość wroga nie sposób było już odeprzeć czy przed nią uciec... czy wówczas jeden marny gruczoł wypełniłby swoją role? Było to dość wątpliwe.

Wreszcie przyszedł czas postoju i odpoczynku. Była to okazja dla Dirka czy Rorana by przepakować rzeczy z uwzględnieniem osła. Oczywiście na noc należało zwierzę odjuczyć, jednak na poranne zabawy z mierzeniem ekwipunku szkoda było zwyczajnie czasu.

Dla Thorina zaś był czas by przebadać wszystkich zwłaszcza "powierzchniowców". Objawy mieli typowe jak dla osób mających problem z ciśnieniem, ale nie wykluczone było, że przyczyna leżała gdzie indziej. Jak to zwykle mawiał Dirk przy każdej okazji "pozory mylą". Mógł wreszcie uzupełnić tez nieco kronikę i dopisać choć kilka słów z słownika.

Usłyszawszy o wartach podzielił się swoimi miksturami Sokolego Oka dając po jednej dla Thorguna i Dirka z zaleceniem aby jak się da nie zużywali jej jeszcze tej nocy, czekała ich jeszcze nie jedna, cieższa noc. Trudno było mu się zgodzić z Dirkiem który wskazywał na efekty uboczne i niebezpieczeństwa związane z piciem mikstury pod ziemią, Thorin jednak nie zamierzał dyskutować z alchemikiem, jako aptekarz swoje wiedział, a ewentualne skutki uboczne i tak były lepsze od zaśnięcia na warcie i wyrżnięcia wszystkich w pień. - Jeśli nie zużyjesz to przekaż kolejnemu - skwitował krótko - potem będziesz mógł badać efekty uboczne... Pozostawało mu jeszcze nakarmić i napoić osła po czym informując pozostałych wartowników, w najsłabszych miejscach obozu - a właściwie poza obozem, w najciemniejszych miejscach porozstawiał kolczaste pułapki.


Zasadniczo nikt poza Thorinem nie wiedział, iż wykonane były przy użyciu przetopionych metali z wrogów ogrów, skavenów i orków oraz pierścieni najemników Bonarges. Broń wroga miała w ten sposób symbolicznie obrócić się przecie niemu samemu.
Na solidnie obutych khazadach czy orkach pewnie owe kolce nie zrobiły by wrażenia, ale skaveny to była już inna bajka. Thorin zabezpieczył w ten sposób zwłaszcza pozycje wartownicze co by trudniej było się podkraść do wartownika, nie przechodząc jednocześnie przez kolczatki. Zasadniczo miały pomóc w przypadku ucieczki i pogoni, na pułapkę jednak nadawały się także. Nie zamierzał pominąć przy tym pomocy Khaidar czy Rorana w ich skutecznym rozmieszczeniu, oboje mieli umiejętności dość unikatowe jak na resztę grupy, była więc szansa że i na zastawianiu pułapek znają się lepiej niż pozostali. Przed snem pomodlił się jeszcze do Grungniego po czym nie wiedząc nawet kiedy usnął.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 19-09-2014 o 17:11.
Eliasz jest offline