Stylisko topora, które Oppel dzierżył w rękach omal nie wyślizgnęło mu się z ręki, gdy kilof ciśnięty przez ungora ukruszył za nim kawał kolumny. - O żesz w mordę jeża! - zachłysnął się ze strachu cyrulik. - Skurwysyny nie zamierzają same umierać. Chłopcy bij, zabij!
Z tego jakże heroicznego monologu wybił go wrzask kapłana. Dieter krwawił niczym wieprzek o uderzenia szpadlem.
Wprawnym okiem Markus dojrzał jednak, że rana jest powierzchowna, choć musiała boleć. Dopadł kamrata i docisnął mu rękaw do czoła. - Będziesz żył Sigmaryto. Teraz na łbie będziesz miał rozszczepioną kometę. Znak, że bóg Cię kocha. A teraz chodź, pomogę Ci przeżyć. A potem zszyję Ci głowę.
Z trudem podźwignął mężczyznę na nogi. Tak było łatwiej stawić czoło furii zwierzoludzi.
Ostatnio edytowane przez kymil : 20-09-2014 o 14:41.
|